Ekonomia (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1908
W odniesieniu do pracy zdalnej panuje spory chaos definicyjny. W analizach tej formy pracy niekiedy synonimicznie traktowane są tak pokrewne kategorie, jak home working, home office, telepraca, a nawet praca nakładcza, chałupnictwo, czy gig economy, czyli praca na żądanie, czego najbardziej popularnym przykładem są usługi świadczone przez Uber. Takie synonimiczne podejście nie jest jednak zasadne, albowiem każdą z wymienionych form pracy, mimo podobieństw, sporo jednak różni, w tym przede wszystkim status prawny, szczegółowo określający prawa i obowiązki pracowników oraz pracodawców.
Najbardziej ogólna definicja pracy zdalnej, to praca wykonywana w domu pracownika lub w innym miejscu, które nie jest zwykłym miejscem prowadzenia działalności przez organizację. W Polsce do czasu pandemii pojęcie pracy zdalnej nie istniało w systemie prawnym. Do dziś nie występuje w kodeksie pracy, choć zawiera on regulacje dotyczące np. telepracy, ale to wszak forma pracy nietożsama z ogólnym rozumieniem pracy zdalnej.
Pandemia COVID-19 i konieczność izolowania się ludzi w obronie przed wirusem spowodowała zarazem niemal eksplozję zainteresowania pracą zdalną i jej wdrażaniem w praktyce na różnych szczeblach instytucjonalnych. Dowodzą tego statystyki potwierdzające, że choć praca zdalna relatywnie rzadko występowała w przeszłości, to obecnie w wielu krajach stopniowo przechodzi do głównego nurtu, utrwalając swą pozycję w nowej rzeczywistości. Co prawda, dynamizm obecnych przemian i zmieniająca się siła wirusowych ataków sprawia, że statystyki te cechuje swego rodzaju syndrom ruchomych piasków. Statystyki te wciąż bowiem ewoluują, zmieniają się to w jednym, to w drugim kierunku.
Wzrost znaczenia pracy zdalnej, a zarazem zmienność sytuacji pod tym względem potwierdza m.in. przypadek USA, gdzie przed pandemią COVID-19 zaledwie około 5% Amerykanów pracowało w domu. Do maja zaś liczba ta wzrosła do 62%, a w październiku wynosiła 40%. Podobne trendy zauważalne są także w innych krajach wysoko rozwiniętych, w tym i w Polsce (Praca 2.0., 2021).
Dlatego też problematyka pracy zdalnej oraz związanych z nią następstw ekonomicznych, społecznych, ekologicznych i innych nabiera obecnie fundamentalnego znaczenia, nie tylko w skali krajowej, lecz także globalnej. Wiąże się z tym wysyp rozmaitych badań oraz ekspertyz na ten temat. Choć badania te wciąż nie dostarczają jednoznacznych ocen co do przyszłości tej formy pracy, to jednak umożliwiają identyfikację niektórych charakterystycznych problemów z nią związanych.
Skutki rozwoju technologii
Procesy intensyfikacji zainteresowania pracą zdalną zapoczątkowane zostały na długo przed pandemią, co miało podłoże przede wszystkim w dokonującej się rewolucji cyfrowej. To właśnie rewolucja cyfrowa tworzy warunki efektywnego wdrażania pracy zdalnej w praktyce, i to na szerszą skalę. Jednak zapowiedzi, że świat będzie ewaluował w kierunku takiej formy pracy pojawiały się już znacznie wcześniej, przed wieloma dekadami, zwłaszcza w literaturze futurystycznej, choć nie tylko. Chyba najbardziej wyraziście przedstawiał to już w latach 60. i 70. ubiegłego wieku guru futurologii, amerykański futurolog i rzecznik myśli społecznej, Alvin Toffler w słynnej Trzeciej fali oraz Szoku przyszłości (Toffler 1986; Toffler 1998), gdzie prognozował trendy związane z nieistniejącym jeszcze wówczas Internetem, w tym koncepcję elastycznego i ruchomego biura i możliwości wykonywania pracy poza siedzibą firmy (Toffler 1986; Toffler 1998).
Rozwój pracy zdalnej to jeden z wielu przejawów procesów cyfryzacji gospodarki i życia społecznego. Procesy te intensyfikują się w wyniku tzw. czwartej rewolucji przemysłowej, która obecnie ogarnia świat, burząc, niemal wywracając do góry nogami, wiele funkcjonujących w nim systemów, konstrukcji, zwyczajów, narzędzi kształtujących modele biznesu, relacji zawodowych, rodzinnych i in. Sprostanie wymogom tej rewolucji to obecnie kwestia być albo nie być, istnieć lub zginąć, istnieć lub wegetować w złożonym otoczeniu społeczno-gospodarczym.
Czwarta rewolucja przemysłowa (Przemysł 4.0, Gospodarka 4.0) wyraża się w rozwoju sztucznej inteligencji, stanowiącej połączenie potencjału fizycznego, cyfrowego i biologicznego. Sztuczna inteligencja jest jej symbolem, natomiast symbole trzech poprzednich rewolucji to kolejno: maszyna parowa (XVIII w.), elektryczność i żarówka (XIX/XX w.) oraz komputer (połowa XX w.). O ile pierwsza rewolucja unicestwiła system manufakturowy na rzecz fabrycznego, druga spowodowała przejście od wieku pary do wieku elektryczności, trzecia skomputeryzowała świat, to czwarta zmienia niemal wszystko i niemal wszędzie (Schwab, 2016).
Wskutek czwartej rewolucji przemysłowej i cyfryzacji, dynamika przemian jest tak wielka, że zmiany prognozowane kilka dekad temu przez Tofflera w jego Trzeciej fali to już historia, czy niemal zamierzchła przeszłość, a współczesność to nowe „fale” kształtowane przez postęp robotyzacji i sztuczną inteligencję.
Bardzo obrazowo przedstawia to obecnie inny futurolog amerykański, Kevin Kelly, który w książce pod znamiennym tytułem Nieuniknione. Jak inteligentne technologie zmienią naszą przyszłość prognozuje, że większość technologii, które za 30 lat zdominują funkcjonowanie gospodarki i społeczeństwa, nie została jeszcze wynaleziona, a 70% dzisiejszych zawodów zostanie zastąpionych przez robotyzację. Kelly podkreśla, że w wyniku niebywałego dynamizmu przemian żyjemy w czasach „stawania się" i wszyscy stajemy się nowicjuszami.
Przechodzenie do pracy zdalnej powinno być traktowane jako ważne ćwiczenie w przygotowywaniu się do kolejnych, wielce złożonych wyzwań czwartej rewolucji cyfrowej. To zarazem swego rodzaju sprawdzian stopnia tego przygotowania oraz sprawności zarządzania na różnych szczeblach życia społeczno-gospodarczego.
Zdaniem pracowników i pracodawców
Mimo mnogości rozmaitych badań na temat pracy zdalnej, obraz tej formy pracy wciąż nie jest dostatecznie wyrazisty. Jedne z pierwszych w Polsce badań, przeprowadzone na przełomie kwietnia i maja 2020 r. przez Future Business Institute (FBI), przedstawione zostały w raporcie Praca zdalna - rewolucja, która się przyjęła. Z badań tych wynika, że prawie wszyscy respondenci (83%) zadeklarowali, że w ich firmie istnieje możliwość pracy zdalnej i to na wszystkich stanowiskach (Praca zdalna - rewolucja, 2020).
Wg tych badań, przed wybuchem epidemii 30% ankietowanych w ogóle nie pracowało zdalnie, 46% pracowało sporadycznie i przypadkowo. Wg stanu z przełomu maja i kwietnia 2020 r. 73% badanych pracowało zdalnie w sposób ciągły. Dane te mogłyby świadczyć, że praca zdalna dobrze się przyjęła, choć obraz ten zaburza fakt, że wg tych badań tylko 21% respondentów uznało wprowadzenie stałej pracy zdalnej za korzystne z perspektywy przedsiębiorstwa i swojej własnej.
Zważywszy na nieuchronność przemian, jakie przynosi czwarta rewolucja przemysłowa, można jednak zakładać, że praca zdalna na trwałe zagości w większości organizacji, choć w zależności od specyfiki ich działalności, z różnym natężeniem. Praca zdalna nie jest wszak możliwa ani zawsze, ani wszędzie. Są takie rodzaje pracy, które prawdopodobnie nigdy nie będą mogły być realizowane zdalnie, choć rozwój sztucznej inteligencji wciąż te obszary niemożności zawęża.
Jednym z licznych tego przykładów jest, jeszcze do niedawna wręcz niewyobrażalne, wykorzystywanie sztucznej inteligencji w medycynie w formie zdalnej kontroli przez lekarzy stanu zdrowia pacjentów. Choć obecnie wciąż trudno wyobrażalna jest praca zdalna nauczycieli przedszkolnych, to nie można wykluczyć, że w przyszłości i tu może zagościć ta forma pracy, zwłaszcza zważywszy na dynamiczny rozwój edukacji zdalnej, co zresztą ma swoje dobre i złe strony, w tym nierzadko (choć nie zawsze) gorsze rezultaty takiej formy edukacji.
Z przeprowadzonych jesienią 2020 r. przez McKinsey Global Institute dość szeroko zakrojonych badań obejmujących dziewięć krajów, 800 miejsc pracy i 2000 zadań (What’s next 2020; Ferreira 2020) wynika, że 99% ankietowanych wskazuje na przynajmniej jedną korzyść wynikającą z pracy zdalnej. Pracodawcy wskazują przede wszystkim na możliwości obniżki kosztów, w tym kosztów użytkowania powierzchni biurowych i innych, większe możliwości pozyskiwania w przestrzeni globalnej pracowników o pożądanych kwalifikacjach, co zarazem może wpływać na obniżenie kosztów zatrudnienia i zwiększanie konkurencji na rynku pracy, przy równoczesnym zwiększaniu spektrum wyboru przez pracowników miejsc pracy. Pracodawcy i pracownicy wskazują przy tym na rosnące w wyniku pracy zdalnej możliwości przeciwdziałania niepożądanym odejściom z pracy osób, którym trudno godzić obowiązki zawodowe z obowiązkami domowymi, w tym z opieką nad dziećmi i innymi członkami rodziny.
Ze wszystkich niemal badań wynika, że niemal wszystkie badane osoby w pełni zgodnie wskazują na oszczędności czasu przygotowań i dotarcia do miejsca pracy, większe możliwości dostosowywania czasu wykonywania pracy do własnych preferencji, co może sprzyjać wyższej produktywności pracy. Podkreślane są przy tym też ekologiczne korzyści wynikające z rozwoju pracy zdalnej.
Zarazem jednak dostrzegane są rozmaite wady pracy zdalnej. Powszechnie wskazywane jest tu związane z tą forma pracy marginalizowanie relacji społecznych, poczucie izolacji i osamotnienia, a jednocześnie trudności oddzielenia życia prywatnego od służbowego i poczucie „bycia ciągle w pracy”. Pracodawcy eksponują zaś przede wszystkim problemy związane z ryzykiem niedostatecznego bezpieczeństwa danych służbowych, trudności kontroli sposobu wykonywania pracy i in.
O korzystnych perspektywach rozwoju pracy zdalnej przekonują też wyniki badań przedstawionych m.in. przez specjalizującą się w rozpoznawaniu trendów na rynku pracy, jedną z największych tego typu platform internetowych, Glassdoor. Wyniki te przedstawiane są m.in. przez szefa tej platformy, Andrew Chamberlaina. Badania te wykazują, że choć po pandemii można oczekiwać powrotu pracowników do biur i innych miejsc pracy, ale ta praca już nie będzie taka sama. Wzmacniają się bowiem tendencje do uelastyczniania form pracy, stosownie do oczekiwań pracowników. Wyraźnie rośnie zainteresowanie pracą zdalną. Zarazem zmieniają się oczekiwania płacowe. W sytuacji rosnących możliwości pracy zdalnej zmieniają się też preferencje mieszkaniowe pracowników, którzy dzięki pracy zdalnej będą mogli mieć większe możliwości wyboru miejsca zamieszkania i jego zmiany na tańsze miejscowości. Może to zarazem wpływać na zmniejszanie gęstości zaludnienia w miastach i zatrzymanie w nich trendu rosnących cen mieszkań i czynszów. Technologie cyfrowe, komunikacyjne sprawiają bowiem, że czynnik lokalizacji staje się coraz mniej istotny dla życia zawodowego.
Ze wszystkich badań niemal jednoznacznie wynika, że trwałą zmianą będzie spędzanie przez pracowników więcej czasu w domach i mniej dojazdów do pracy.
Z ostrożnych prognoz wynika, że ze względu na takie oceny pracy zdalnej można oczekiwać, że jej zakres po pandemii wzrośnie około czterokrotnie w porównaniu ze stanem przed pandemią.
Badania pracy zdalnej nie dają jednak jednoznacznego obrazu jej wpływu na produktywność pracowników. Opinie na ten temat w znacznym stopniu są sprzeczne. Podkreślane jest m.in., że gdyby praca zdalna była bardziej produktywna aniżeli stacjonarna, to jej zakres już przed pandemią byłby znacznie większy. Skoro tak nie było, to może oznaczać, że pracodawcy nie są przekonani co do wyższej produktywności pracy zdalnej i wątpią w wyższą produktywność pracowników „ubranych w piżamy”.
Jednak bardziej szczegółowe, pogłębione badania zdają się przemawiać za tezą o wyższej produktywności takiej formy pracy. Wynika to m.in. z badań prowadzonych przez zespół Harvard University (Harrington, 2020). M.in. wykazano w nich, że praca zdalna przeważnie bardziej przyciąga osoby, które były średnio mniej produktywne niż te, które wybierały pracę stacjonarną.
Wynaturzenia pracy zdalnej
Na wynaturzenia pracy zdalnej zwraca uwagę m.in. znany badacz zarządzania pracą i ewolucją jej form, Nicholas Bloom, profesor na Stanford University. Naukowiec ten przestrzega, że praca zdalna, obok wskazywanych wyżej zalet, ma jednak także rozmaite ciemne strony. Na podstawie wieloletnich badań Bloom wykazuje, że ograniczanie bezpośrednich kontaktów zawodowych na rzecz pracy zdalnej nie zawsze wpływa korzystnie na produktywność, a przy tym nieuchronnie prowadzi do spadku innowacyjności i kreatywności, która zdecydowanie wymaga kontaktów face to face.
Najbardziej groźne są przy tym negatywne zdrowotne następstwa pracy zdalnej, w tym zwłaszcza skutki dla zdrowia psychicznego, czego pełne konsekwencje są trudne do przewidzenia i pomiaru. Jest to istotne tym bardziej, że w praktyce pandemia i technologie cyfrowe pogłębiają nierówności społeczne, nie tylko dochodowe, lecz także edukacyjne. Jest to m.in. pochodną nierówności w dostępie do nowoczesnych technologii cyfrowych i wiedzy na ten temat, Bloom mówi tu wręcz o tykającej bombie zegarowej (Stanford professor 2020; Bloom,2015).
Optymalne wykorzystanie technologii cyfrowych, w tym pracy zdalnej, staje się zatem niełatwym wyzwaniem. Niewłaściwe proporcje między pracą zdalną a stacjonarną mogą bowiem zwiększać ryzyko rozmaitych nieprawidłowości, czy wręcz wynaturzeń. Można je zaobserwować już dziś.
Istotne jest zatem takie zorganizowanie proporcji między pracą stacjonarną i zdalną oraz stworzenie takich warunków, aby ani zewnętrzni interesariusze, ani sami pracownicy w kontaktach wewnętrznych i zewnętrznych nie odczuwali wykonawczego dyskomfortu. Spełnienie tego warunku ma miejsce wówczas, gdy ani interesariusze, ani pracownicy nie odczuwają żadnych negatywnych następstw pracy zdalnej. Niestety, w praktyce nierzadko tak nie jest.
O tym, że znalezienie optymalnych proporcji między pracą zdalną i stacjonarną ma fundamentalne znaczenie zarówno dla pracowników, jak i pracodawców przekonują m.in. ich powszechne niemal deklaracje, że nie chcą już pracować tylko stacjonarnie, ale też nie chcą pracować wyłącznie w trybie zdalnym. Dlatego tak ważne jest dopracowanie się w tym względzie złotego środka. W tym złotego środka między cyfrowymi i tradycyjnymi sposobami komunikacji społecznej, zarówno wewnątrz firmy, jak i z jej zewnętrznymi interesariuszami.
Ustalenie efektywnych proporcji między pracą zdalną i stacjonarną wymaga holistycznego, pełnego rachunku ekonomicznego, z uwzględnieniem kosztowi i efektów zewnętrznych (exterbalities). Niewłaściwe proporcje i stacjonarną i nadmierne marginalizowanie komunikacji offline, mogą bowiem prowadzić do kosztownych ekonomicznie i społecznie rozmaitych wynaturzeń, co może niweczyć dobrodziejstwo nowoczesnych technologii i same pracy zdalnej.
Jednym z bardziej niebezpiecznych tego przejawów jest niszcząca człowieczeństwo dehumanizacja pracy. Przestrzegał przed tym już w 1946 r. Albert Einstein w liście do intelektualisty Ottona Juliusburgera: „Jestem przekonany, że przerażający upadek moralności, jakiego jesteśmy świadkami w dzisiejszych czasach jest rezultatem mechanizacji i dehumanizacji naszego życia – zgubnych produktów ubocznych mentalności naukowo-technicznej. Nostra Culpa!” (Calaprice, 2014) . Ta wielka przestroga nabiera dziś swoistej aktualności. Ważne jest bowiem, by owa Nostra Culpa (nasza wina) nie urzeczywistniała się. Jest to istotne tym bardziej, że już obecnie nie brakuje przejawów dehumanizacji. Jednym z bardziej ponurych tego następstw jest narastający - i to w skali globalnej - problem samotności człowieka.
Wirus samotności
Badania pracy zdalnej jednoznacznie wskazują, że osoby pracujące w takim trybie, wśród najbardziej dokuczliwych jego mankamentów wymieniają marginalizację czy brak relacji społecznych. Praca w trybie online i brak bezpośrednich offlinowych kontaktów ze współpracownikami pogłębia gwałtownie rozszerzający się w wielu krajach syndrom samotności.
O tym, że jest to problem, który prowadzić może do rozmaitych negatywnych zjawisk społecznych i ekonomicznych, przekonują szczegółowe analizy przedstawione w książce brytyjskiej ekonomistki Noreeny Hertz pod symptomatycznym tytułem The Lonely Century: Coming Together in a World that's Pulling Apart. Jest to wnikliwa analiza ekonomicznych, społecznych (w tym zdrowotnych, zwłaszcza psychicznych) i politycznych następstw nasilającego się we współczesnym świecie syndromu samotności. Technologie cyfrowe i cyfrowa komunikacja między ludźmi, w tym praca zdalna, to czynniki potęgujące skalę negatywnych skutków zjawiska samotności.
Hertz na podstawie rozległych badań i statystyk dowodzi, że jeszcze zanim globalna pandemia wprowadziła do życia pojęcia takie jak lockdown, czy dostęp przestrzenny/fizyczny (nieprawidłowo w polskiej publicystyce określany jako „społeczny”), samotność była na najlepszej drodze, aby stać się słowem definiującym stan ludzkości w XXI wieku. Związane jest to z dokonującym się we współczesnym świecie procesem rozpadu „tkanki wspólnoty”, co zagraża relacjom społecznym i życiu osobistemu.
Choć nowoczesne technologie wielce ułatwiają życie w izolacji, o czym świat przekonuje się zwłaszcza w warunkach pandemii, to zarazem zmieniają relacje społeczne na niekorzyść bezpośrednich kontaktów między ludźmi. Hertz podkreśla jednak, że technologie cyfrowe nie są tu jedynym winowajcą. Wskazuje na inne, nie mniej ważne czynniki, takie jak demontaż instytucji obywatelskich, radykalna reorganizacja miejsc pracy, w tym rozrost pracy zdalnej, masowe migracje do miast i pustoszenie, marginalizacja małych miejscowości.
Hertz jako winowajcę wskazuje zarazem neoliberalizm, dziesięciolecia dominacji w większości krajów rozwiniętych neoliberalnej doktryny, której cechą jest priorytet dla interesów indywidualnych, ponad dobro wspólne. Ekonomistka ta wiąże to poglądami brytyjskiej premier Margaret Thatcher oraz jej polityką z lat 80. XX w., opartą na założeniu, że „nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo, zaś ekonomia i gospodarka to jedynie środki do zmiany serca i duszy ludzi z ‘kolektywizmu’ na to, co osobiste”.
Na podstawie imponującego zestawu interdyscyplinarnych, naukowo-badawczych źródeł, Hertz charakteryzuje rozliczne synergicznie ze sobą sprzężone negatywne ekonomiczne, społeczne, i polityczne następstwa samotności. Charakteryzuje skutki dla zdrowia człowieka, co przekłada się na następstwa ekonomiczne, w tym koszty ponoszone przez poszczególne osoby, ale i przedsiębiorców, a także państwo, którego domeną jest zdrowie publiczne.
Badania potwierdzają, że samotność jest zatrważająco szkodliwa dla zdrowia. Wywołuje kumulujące się reakcje stresowe, osłabiając układ odpornościowy, co zwiększa ryzyko chorób serca, udaru i demencji oraz powodując prawie 30% większe prawdopodobieństwo przedwczesnej śmierci. Obfitość podawanych przez Hertz dowodów nie pozostawia miejsca na wątpliwości. Nieprzypadkowo też była premier Wielkiej Brytanii Teresa May mianowała pierwszego na świecie ministra samotności - ogłaszając „ukrytą epidemię” dotykającą 9 milionów Brytyjczyków jako „jedno z największych wyzwań dla zdrowia publicznego naszych czasów”. W poruszającym wywiadzie dla „Der Spiegel” Hertz stwierdza wręcz, że samotność jest bardziej szkodliwa dla zdrowia niż wypalanie 15 papierosów dziennie.
Hertz wykazuje zarazem, że charakterystyczne dla neoliberalizmu fetyszyzowanie zysku i pogoń za nim - bez względu na koszty społeczne i ekologiczne - prowadzi do wynaturzeń w sferze przestrzennego zagospodarowania. Wyraża się to m.in. w pogarszającym jakość życia ludzi rozroście megamiast, kosztem społecznej i ekonomicznej marginalizacji mniejszych miejscowości i całych regionów. Hertz podkreśla, że im większe miasto, tym szybciej poruszają się ludzie, nie zważając jeden na drugiego, a im gęstsze zaludnienie, tym mniej przyjazne relacje między ludźmi i większa ich samotność.
Charakteryzując rozmaite formy samotności, Hertz analizuje i ich technologiczne podłoże. Można być np. osobą, która zamawia przez Internet prawie wszystko, czego potrzebuje do życia i przez to interakcje międzyludzkie są wysoce ograniczane. Hertz wskazuje na niebywałe metody radzenia sobie ludzi z samotnością, m.in. zamieszkanie z robotem lub popełnianie przestępstw na tyle poważnych, by trafić do więzienia (co stało się fenomenem wśród japońskich seniorów). Przekonująco argumentuje, że charakterystyczne dla współczesnego świata głębokie zatomizowanie sprawia, że brakuje wielu zwykłych ludzkich powiązań, które w przeszłości były codziennością (Ökonomin 2020).
Wiele miejsca w książce Hertz zajmuje kwestia pracy zdalnej i nadmiernego eksploatowania komunikacji cyfrowej, traktowane jako fundamentalne czynniki nasilania się samotności. Osłabia to możliwości i umiejętności bezpośrednich relacji międzyludzkich oraz gotowość na nie. Hertz zauważa. że gdyby mantry „wspólnoty”, narzucane przez firmy z sektora mediów społecznościowych były prawdziwe, świat byłby jedną wielką, szczęśliwą rodziną. Tak jednak nie jest, choć w sytuacji, gdy miliardy ludzi połączonych jest ze światem cyfrowym na niezliczone sposoby, tytułowy „Wiek samotności” brzmi niemal jak oksymoron czy absurd, ale jest rzeczywistością.
Zarazem jednak technologie cyfrowe i praca zdalna ujawniają skalę działań i prac bez sensu.
Wykrywacz pracy bez sensu
Choć badania na temat pracy zdalnej wciąż mają charakter in statu nascendi, to jednak umożliwiają identyfikację wielu specyficznych, związanych z tą formą pracy zjawisk. Jednym z nich jest powszechne wykonywanie w czasie formalnie przeznaczonym na pracę szeregu innych niezwiązanych z nią zajęć. Przyznaje to zdecydowana większość ankietowanych osób pracujących zdalnie.
Jeśli zaś praca zdalna w mniejszym stopniu angażuje czas pracownika aniżeli praca stacjonarna, to może to świadczyć o występowaniu w tej ostatniej zajęć zbędnych, bezużytecznych, mających cechy syndromu pracy bez sensu.
Autor pojęcia „praca bez sensu”, amerykański antropolog David Graeber, w głośnej książce Bullshit Jobs: A Theory identyfikuje ogromne pokłady takiej pracy, wskazując na destrukcyjne tego następstwa społeczne i ekonomiczne. „Czy może być coś bardziej demoralizującego nad konieczność wstawania przez pięć dni w tygodniu przez całe dorosłe życie, żeby wykonywać zadanie, o którym w skrytości ducha sądzi się, że wcale nie musi być wykonywane, że jest tylko marnotrawieniem czasu lub środków, albo wręcz czyni świat gorszym?” Wg Graebera każdy zna ten rodzaj osób, których czas wypełniony jest zasiadaniem w komisjach, obradujących nad rozwiązaniem problemu zbędnych komisji” Sarkazm tego autora ma jednak podstawy i uzasadnienie w tym, że niemal każdy pracujący tego doświadcza i niemal gołym okiem widać, że rozmiary tego typu zajęć wciąż rosną, czego źródeł Graeber upatruje przede wszystkim w systemie społeczno-gospodarczym zdominowanym przez doktrynę neoliberalną.
Graeber definiuje pracę bez sensu jako „formę zatrudnienia, której kompletna bezcelowość, zbędność bądź szkodliwość są tak rażące, że nawet zatrudniony nie jest w stanie uzasadnić jej istnienia”.
Praca zdalna może uzmysławiać skalę pracy zbędnej. Ujawnia bowiem, które grupy pracowników w czasie pracy zdalnej są w tak małym stopniu obciążone zadaniami do wykonania, że w firmie niemal zapomina się, że takie stanowiska istnieją. Wg Graebera, niektóre prace są na tyle bezcelowe, że „nikt nie zauważa, kiedy osoby mające je wykonywać znikają”. „Gdybyśmy obudzili się pewnego ranka i odkryli, że nie tylko pielęgniarki, śmieciarzy i mechaników, a do tego jeszcze kierowców autobusów, sklepikarzy, strażaków, albo kucharzy w barach szybkiej obsługi wymiotło do innego wymiaru, rezultaty byłyby katastrofalne (...). Tego samego nie można powiedzieć o menedżerach funduszy hedgingowych, konsultantach politycznych, guru od marketingu, lobbystach”.
W dodatku Graeber wskazuje na odwrotnie proporcjonalne zależności między wartością społeczną pracy a wysokością wynagrodzeń. Zwraca na to też uwagę Mariana Mazzucato w książce pod prowokującym tytułem The Value of Everything: Making and Taking in the Global Economy. Ta włosko-brytyjska ekonomistka wskazuje, że współczesne gospodarki nagradzają działania, które raczej wysysają, ekstraktują wartość, aniżeli ją tworzą. Różnice między tworzeniem wartości a jej ekstrakcją Mazzucato wyjaśnia na podstawie m.in. analizy dysproporcji wynagrodzeń i dochodów między poszczególnymi grupami zatrudnionych, np. przepaści między wysoko wynagradzanymi bankowcami a nauczycielami, sytuującymi się na przeciwnym biegunie płac.
Elżbieta Mączyńska
Powyższy tekst jest skrótem artykułu prof. Elżbiety Mączyńskiej przygotowanego dla „Polityki Społecznej” - https://polityka-spoleczna.ipiss.com.pl/resources/html/cms/MAINPAGE
Zagadnienie pracy zdalnej będzie tematem przygotowywanej w tym roku przez Autorkę interdyscyplinarnej konferencji naukowej w Polskim Towarzystwie Ekonomicznym, o terminie której poinformujemy w SN.
Wyróżnienia i śródtytuły pochodzą od redakcji SN.
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 3011
Przemysłowcy radzą rządowi
Spowolnienie gospodarcze, które dało się mocniej odczuć w roku 2012 i 2013 spowodowane jest przez wyczerpanie się krajowych sił rozwojowych, brak stabilności i podstaw popytowych, zacieśnienie polityki fiskalnej, złą politykę monetarną, przedłużający się kryzys w strefie euro i zmniejszenie strumienia środków europejskich.
To najkrócej wyrażona diagnoza Polskiego Lobby Przemysłowego zawarta w drugiej części Raportu o globalnym kryzysie i jego konsekwencjach dla Polski.*
Do tych wszystkich czynników dochodzi również mało nowoczesna struktura gospodarcza, nie produkująca wystarczająco wysokiej wartości dodanej, co miałoby przełożenie na poziom płac Polaków. To strukturalne zapóźnienie, słabość przemysłu, mała liczba wysokich technologii jest rezultatem źle przeprowadzonej transformacji naszej gospodarki i wrogich przejęć prywatyzacyjnych oraz pokłosiem praktykowania neoliberalnego modelu gospodarczego, zrzeczenia się przez państwo instrumentów aktywnej polityki gospodarczej praktykowanych przez np. Niemcy.
Środki europejskie z ostatniej perspektywy finansowej są na wyczerpaniu, zaś nowa zacznie się w 2014 roku. Będzie to (2014-2020) już ostatni tak korzystny budżet dla Polski co nakazuje bić na alarm w kwestii struktury polskiej gospodarki. Jeszcze kilka lat temu wydatki inwestycyjne były głównym motorem polskiego wzrostu. W roku obecnym, nawet po planowanym uruchomieniu programu Inwestycje Polskie, będą one prawdopodobnie znacząco niższe.
Potrzebny państwowy system gwarancji i zachęt inwestycyjnych
Krajowe wydatki inwestycyjne (państwowe i prywatne) są głównym kołem zamachowym gospodarki doganiającej, takiej jak Polska. Ich poziom musi być zatem odpowiednio wysoki i skierowany w obszary o długoletniej użyteczności. Brak tych wydatków bardzo szybko przekłada się na słabnące płace i wydatki gospodarstw domowych, co widzimy szczególnie od drugiej połowy 2012 roku, po ukończeniu inwestycji związanych z Euro 2012. Popyt jest w związku z tym niski, gdyż jego składniki: konsumpcja gospodarstw domowych, inwestycje przedsiębiorstw i wydatkach państwa stagnują. Rośnie liczba upadających przedsiębiorstw małych i średnich. Inwestycje przedsiębiorstw mogłyby wzrosnąć, gdyż potencjał do tego jest duży, biorąc pod uwagę środki przedsiębiorstw w bankach, jednak przede wszystkim zła polityka pieniężna i kredytowa, a także brak pewności na rynku zniechęcają do inwestycji. Ważną rolę w zmianie tego stanu rzeczy powinien odgrywać państwowy system gwarancji i zachęt inwestycyjnych.
Akcjonariat pracowniczy i spółdzielnie
Upadkowi przedsiębiorstw, bankrutujących w okresie kryzysu, w dużym stopniu mogłaby zapobiec szeroka praktyka wprowadzania akcjonariatu pracy pracowników. To zwiększa zakres odpowiedzialności, inicjatywy, elastyczności zatrudnienia i płac oraz nadaje przedsiębiorstwu nową dynamikę przetrwania i rozwoju. Inną formą, stale aktualną i szczególnie ważną w okresie kryzysu jest ruch spółdzielczy, dobrze zakorzeniony i sprawdzony w naszym kraju i w Europie: spółdzielnie produkcyjne i handlowe, spółdzielnie mieszkaniowe, banki spółdzielcze oraz towarzystwa ubezpieczeń i poręczeń wzajemnych. Te formy działalności społeczno-gospodarczej powinny być szczególnie propagowane i wspierane przez państwo, ale niestety stale spotykają się z różnymi utrudnieniami i negatywnymi interwencjami.
Problemy społeczne musi rozwiązywać państwo
Niestety, spowolnienie odbiło się na pogorszeniu rynku pracy. Bezrobocie i rozwarstwienie dochodów narastają, co w dłuższym okresie może zagrażać spokojowi społecznemu. Frustracja wywołana brakiem perspektyw może prowadzić do nasilania się emigracji zarobkowej oraz patologii o silnych społecznych konsekwencjach. W pierwszym kwartale 2013 roku bezrobocie niebezpiecznie zbliża się do granicy 15% (wśród młodzieży dochodzi do 40%), co powoduje, iż staje się ono poważnym problemem społecznym wymagającym interwencji państwa. Jednocześnie struktura gospodarcza powoduje, iż w kraju wiele regionów dotkniętych jest trwale wyższym bezrobociem, co jest po części dziedzictwem ułomnie przeprowadzonej transformacji przemysłu.
Jednym z efektów kryzysu i obecnego systemu gospodarczego jest emigracja i problemy demograficzne. Chociaż średnia płaca pozwala zaspokajać potrzeby statystycznego Polaka, to płace znaczącej większości polskich pracowników znajdują się dużo poniżej średniej, co w połączeniu z niską stabilnością rynku pracy i nietrwałym charakterem umów pracowniczych stawia szczególnie nisko wykwalifikowanych pracowników w niezwykle trudnej sytuacji, a ponadto obniża poziom popytu konsumpcyjnego, stymulującego gospodarkę. Bardzo ciężka sytuacja materialna dotyczy rodzin wielodzietnych; co dziesiąte polskie dziecko chodzi głodne.
Niskie płace są w głównej mierze odzwierciedleniem złej struktury własnościowej i gospodarczej, tj. produktywność roboczogodziny jest znacząco poniżej średniej unijnej. Jest to spowodowane m. in. niskim poziomem użycia w produkcji technologii wysoko zaawansowanych, będących przyszłością gospodarki opartej na wiedzy. Istotny jest tu także wielki strumień zysków i dochodów wyprowadzanych za granicę z zakładów pracy w Polsce przez ich zagranicznych właścicieli. Wysoki jest za to poziom usług w polskiej gospodarce; są to jednak w znacznej mierze usługi lokalne, nieeksportowane, o niskiej wartości dodanej.
Niezbędna zmiana struktury gospodarki
Jak wskazuje wielu ekspertów, kluczem do poprawy dobrobytu jest zmiana struktury gospodarki, na tę, w której większy udział będą mieli pracownicy oraz przemysły o wysokiej wartości dodanej. Innowacyjne, konkurencyjne gałęzie gospodarki są w stanie zagwarantować wysoki poziom płac pracowniczych, odpowiednią bazę podatkową, a w konsekwencji infrastrukturalną i ogólnospołeczną (edukacja, ochrona zdrowia, zabezpieczenie socjalne). Niestety, niski poziom wydatków na naukę, badania i rozwój sprawia, iż infrastruktura potrzebna do konkurowania w produkcji zaawansowanej technologii kuleje
/.../ Polska najwyraźniej potrzebuje aktywniejszej polityki w dziedzinie gospodarki i nowoczesnych technologii. Wskazuje to na potrzebę modernizacji systemu instytutów badawczo-rozwojowych. Niepokojem napawa fakt, iż pomimo przeznaczenia w ciągu ostatnich lat ok. 40 mld euro w politykę innowacyjności, nasz kraj zajmuje pod tym względem jedno z ostatnich miejsc w UE.
Szczególnie niewydolne są procedury wdrożeniowe wynalazków i metody ich finansowania. Warto zauważyć, iż potencjał intelektualny do wzrostu sektora wysokich technologii istnieje. Mimo niespójnej polityki w tym zakresie, polscy naukowcy prowadzą wiele obiecujących projektów w badaniach nad technologiami kosmicznymi, grafenem, czy w neurobiologii.
Pakt klimatyczny – bariera czy rozwój?
Reguły paktu klimatycznego są kolejnym elementem otoczenia instytucjonalnego, które ograniczają swobodę manewru polskiej gospodarki. Konieczność wykupu pozwoleń na emisję CO2 w sytuacji, gdy duża część polskiej energetyki opiera się na węglu, uderza w polskie firmy energetyczne, podrażając w konsekwencji koszty energii gospodarstw domowych, przedsiębiorstw, samorządów, czyniąc ponoszone koszty utrzymania infrastruktury przesyłowej mniej znośne. Pozytywny jest fakt utrzymywania się cen uprawnień EUA (do emisji), utrzymujący się w okolicach 4 euro za jedno.
Polski rząd jest sceptyczny wobec planów narzucania coraz ściślejszych limitów CO2, których naukowe uzasadnienie jest wciąż niejasne. Według unijnej komisji ds. środowiska, ceny powinny być kilkakrotnie wyższe, aby uczynić inwestycje w zieloną energię bardziej opłacalnymi. W tym celu chce ona wycofać część uprawnień z rynku, jednakże pomysł ten na dziś nie wydaje się być bliski zaakceptowania. Polska energetyka nadal w znacznej części bazuje na przemysłach średniooemisyjnych, podczas gdy badania i wdrożenia technologii niskoemisyjnych są na niskim poziomie. Polski rząd nadal pracuje nad projektem rozwijania w kraju energetyki jądrowej. Polskie Lobby Przemysłowe odniosło się sceptycznie wobec tego pomysłu, wskazując, na brak rentowności, krajowej technologii i paliwa oraz środków na wysokie nakłady inwestycyjne, a także na trwałe zagrożenie ekologiczne. W warunkach kryzysu nie powinno się przeznaczać dużej części tak wielkich wydatków na zakup zagranicznych technologii, gdyż wydatki państwa powinny w jak największym stopniu pozostawać w kraju, stając się dochodem przedsiębiorstw i zarobkiem gospodarstw domowych./.../
Polityka strukturalna państwa, decydująca o kluczowych wskaźnikach konkurencyjności polskiej gospodarki jest w wyniku niedofinansowania i braku strategii mało efektywna. Dużą rolę odgrywała w tym stanie rzeczy panująca przez większość okresu transformacji teza o szkodliwości prowadzenia przez państwo aktywnej polityki gospodarczej. Także dziś, mimo oznak odwrotu od dawnych założeń, polityka ta jest prowadzona na skromną skalę i bardziej doraźna niż długofalowa. Wykorzystanie nowych instrumentów inwestycyjnych, w połączeniu z nową perspektywą budżetową UE, nie jest, póki co, częścią szerszego planu strukturalnych przemian gospodarki, mających na celu trwały rozwój produktywności pracy i dobrobytu mieszkańców./.../
* www.plp.info.pl/2013/03/23/druga-czesc-raportu-o-globalnym-kryzysie-finansowo-gospodarczym-i-jego-konsekwencjach-dla-polski/
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1395
W Akademii Leona Koźmińskiego 16.05.19 odbyła się konferencja pn. Strategia dla Polski. Ćwierć wieku później.
Dotyczyła jedynego po 89 roku spójnego i przemyślanego rządowego programu społeczno-politycznego, jaki był realizowany – z sukcesem - przez rząd SLD-PSL w latach 1994-1997, w którym brało udział wielu wybitnych polskich ekonomistów. Jego autorem był prof. Grzegorz Kołodko z zespołem, którego członkowie dość licznie pojawili się na konferencji. Do zebranych dołączył też były prezydent Aleksander Kwaśniewski, który zespół prof. Kołodki mocno wspierał w działaniach.
Konferencję otworzył gospodarz Akademii Leona Koźmińskiego, jej były wieloletni rektor – prof. Andrzej Koźmiński, zadając retoryczne pytanie, czy obecnie można byłoby powtórzyć taki program, jakim była Strategia dla Polski? Poddając analizie samą tylko jego nazwę widać, że każde z tych trzech słów ma zupełnie inne znaczenie niż 25 lat temu. Sama „strategia” oznacza dziś zupełnie coś innego, bo świat się zglobalizował i jedno państwo nie może określić swojej strategii w wielu obszarach, np. w ochronie środowiska, czy polityce finansowej.
Obecny na konferencji minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński zwrócił uwagę, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat wykształciło się w Polsce środowisko myślące strategicznie – zarówno w ośrodkach akademickich, jak i politycznych, i urzędniczych. W latach 2005-2007 (rząd PiS) przejawiało się ono m.in. tym, że zbudowano instytucje i kadry. W kolejnych rządach PO zainteresowanie myśleniem strategicznym nie było zbyt wysokie, niemniej Polska musiała wypełnić swoje zobowiązania wobec UE zapisane w dokumentach rządowych i samorządowych.
Obecnie wzmacnia się myślenie strategiczne, niemniej zainteresowanie społeczeństwa i mediów dla tych działań jest niewielkie, zapewne z powodu trudności tematyki, toteż postanowiono zmienić podejście na projektowe.
Konsekwentna realizacja wszystkich strategii w okresie ostatnich 30 lat zaowocowało sukcesem – wejście do UE dało nam „turbodoładowanie”, skutkujące osiągnięciem 70-75% unijnego PKB (tak wysokiego wskaźnika nie uzyskało żadne z państw dawnego bloku wschodniego poza Słowacją) oraz uznanie w kręgach międzynarodowych.
Osiągnęliśmy też w różnych obszarach rozwój zrównoważony. A trzeba pamiętać, że nie otrzymywaliśmy największych kwot dofinansowania unijnego: takowe uzyskiwały państwa najbogatsze: Niemcy, Wielka Brytania, Francja, natomiast z państw biedniejszych – Grecja, gdzie UE nie wymagała wkładu własnego na projekty przez nią dofinansowywane. A zatem o sukcesie Polski zadecydowało sprawne zarządzanie państwem.
Ale to już było, teraz trzeba pójść dalej – mówił prof. Grzegorz Kołodko, posiłkując się powiedzeniem, że „po to bóg dał ludziom oczy z przodu, a nie z tyłu, żeby patrzyli w przyszłość, a nie w przeszłość”. Dziś mamy problem demograficzny – więcej ludzi wyjeżdża z Polski niż do niej wraca, a po 89 roku – było inaczej, więcej wracało. Oczywiście, działo się tak z wielu powodów, ale wówczas w Polsce panował optymizm, tu była przyszłość. To jedno z najważniejszych, choć niemierzalnych osiągnięć Strategii dla Polski, choć torpedowanych w zagranicznych mediach przez takich ekonomistów jak Leszek Balcerowicz, Jan Winiecki i Jan Bielecki, nazywających rząd realizujący Strategię dla Polski jako „rząd katastrofy”.
Co byłoby bez Strategii dla Polski, której wszystkie cele wykonano? – bylibyśmy w innej sytuacji, na pewno gorszej. Ekipa, która realizowała ten program była ekipą technokratów, którzy zmienili funkcjonowanie gospodarki narodowej tak, aby służyła dobrostanowi społecznemu. Niestety, ciągle większe osiągnięcia mamy w tworzeniu liberalnej gospodarki niż demokratycznego społeczeństwa – a wydawało się, że będzie odwrotnie.
Prof. Kołodko dzielił się też uwagami dotyczącymi obecnością naukowca w rządzie, jego wyobrażeniami o polityce a rzeczywistością. Jak to barwnie ujął: 95% pracy to wiosłowanie pod górkę i walka polityczna, a tylko 5% to wiedza. Bo np. co zrobić, kiedy ma się rację, a nie ma się większości sejmowej do proponowanych zmian? Najprostszym rozwiązaniem dla naukowca jest w takiej sytuacji powrót na uczelnię, ale patriota będzie szukać większości.
Jakie dzisiaj, kiedy Polska ma przed sobą dobre perspektywy, stoją wyzwania przed nami? Po pierwsze – poprawa stosunków z państwami spoza UE, mocniejsza integracja ze światem. Ważnym obszarem dla naszej przyszłości jest też relacja: państwo a rynek – jak gospodarka ma być regulowana? Miernikiem rozwoju winien być nie tylko PKB, ale wskaźnik rozwoju społecznego HDI (Human Development Index) – wraz z przedłożonym sejmowi projektem budżetu, premier winien dołączać informację o HDI – określający jakość życia obywateli. Zagrożeniem dla naszego rozwoju jest neoliberalizm i nowy nacjonalizm, zwłaszcza jeśli będą „dwie Polski”. Trudno wówczas będzie zrobić dobrą strategię rozwoju.
Dyskusja, jaka toczyła się wokół wielu spraw poruszonych w czterech sesjach konferencji, związana była często z przełomem instytucjonalnym, jaki nastąpił w Polsce po 89 roku. Prof. Elżbieta Mączyńska akcentowała zanik kultury myślenia strategicznego cechującego neoliberalizm (bo rynek ma wszystko regulować), co skutkowało m.in. rozwiązaniem przez premiera Marcinkiewicza w 2006 roku Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, utworzonego 1.01.97.
Na braki instytucjonalne po 89 roku wskazywał też prof. Jan Czekaj. Założyliśmy – mówił - że będziemy na gwałt wszystko prywatyzować, ale nie wiedzieliśmy ani jak to zrobić, ani co jest do tego potrzebne: nie było giełdy, banków, bankowego funduszu gwarancyjnego i innych instytucji.
Z kolei prof. Krzysztof Kalicki zwrócił uwagę na sytuację w bankowości w latach 1993-94. Mieliśmy wówczas głęboki kryzys bankowy, pięciokrotnie „przestrzelony” kurs waluty i nawis inflacyjny. Jeffrey Sachs – ówczesny guru tzw. transformacji w Polsce, pytany przez prof. Kalickiego, dlaczego w tej sytuacji utrzymywane były stałe stopy procentowe, odpowiedział, że jego ekipa wiedziała, iż komuniści mają pieniądze i postanowili je im odebrać.
Skutki tej kradzieży były takie, że nastąpił 33-procentowy spadek produkcji, 25-procentowy spadek dochodów ludności, o 50% spadły dochody rolników, nie były spłacane kredyty i upadały masowo przedsiębiorstwa.
Wiele o sytuacji ówczesnej w gospodarce mówił Marek Pol, minister przemysłu i handlu w latach 1993-95 w rządzie Waldemara Pawlaka.Za praprzyczynę tego ogromnego załamania gospodarczego, jakie nastąpiło po 1989 roku uznał zniesienie ceł przez rząd. Decyzja ta była podyktowana zaniepokojeniem rządzących, że nie upada żadne przedsiębiorstwo, choć w kapitalizmie powinno… Decyzję te cofnięto 29.06.90, czyli po pół roku, ale mleko się już rozlało, tego zatrzymać już się nie dało, zwłaszcza że mieliśmy slaby system celny, korupcję, itp. problemy.
Najpierw więc skasowaliśmy sobie przemysł najnowocześniejszy, czyli elektroniczny, przemysł lekki i farmaceutyczny. Rządzący tego nie żałowali, bo panowało przekonanie o przeindustrializowaniu Polski (sic!) i konieczności rozwijania usług, postrzeganych jako właściwe nowoczesnemu państwu. Byli ponadto wyznawcami doktryny prywatyzacyjnej, w której przedsiębiorstwa państwowe uważano za gorszy sort. W stosunku do przedsiębiorstw państwowych w latach 1990-93 stosowano więc przymusowe „podtapianie”, od czego odszedł dopiero rząd SLD-PSL w latach 1993-97.
Po 1997 z kolei zastosowano mechanizm „schładzania” gospodarki, który je dobił i spowodował ponadto gigantyczną dziurę budżetową.
Zasługą Strategii dla Polski było zatrzymanie procesu likwidacji przemysłu.
Pojawia się pytanie, czy "Strategię dla Polski" można uznać za teorię ekonomiczną? Sam jej autor temu przeczy, zauważając , iż to nie była jedna, koherentna teoria, to był eklektyzm. Dopiero później ukształtował się nowy sposób widzenia spraw, który został nazwany nowym pragmatyzmem. Strategia dla Polski i nowy pragmatyzm wiele dały zarówno Polsce, jak i nauce polskiej i polskiej myśli ekonomicznej.
W którą stronę poszliśmy od czasów Strategii dla Polski, zastanawiała się prof. Hanna Kuzińska. Otóż poszliśmy w stronę petryfikacji podatków i niesprawiedliwej dystrybucji dóbr. Straciliśmy wiele lat na odkręcanie błędu w postaci II filaru emerytalnego. Zaniedbaliśmy ochronę zdrowia i edukację.
Konferencję podsumował prof. G. Kołodko podkreślając, iż szczególną cechą ekipy realizującej "Strategię dla Polski" była umiejętność stawiania pytań i brak ambicji politycznych. Zaakcentował też wagę dialogu społecznego: „ile my czasu poświęciliśmy na to, żeby mówić i pisać ludzkim językiem! Szanowaliśmy nawet tych, którzy na nas krzyczeli – prowadziliśmy z nimi dialog otwarty, ale i ukryty”.
Obecnemu rządowi należy przyznać rację tam, gdzie ją ma, choć sztuką jest przyznać się do błędu i wycofać ze złej decyzji. Polska ma przed sobą dobrą przyszłość, ale potrzebuje strategii.
Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju w sensie diagnozy jest słuszna, ale odnosi się do minionego ćwierćwiecza, które nie było jednorodne. (prof. Katarzyna Duczkowska-Małysz określiła SOR jako koncert życzeń, gdyż brakuje instrumentów do realizacji tej strategii).
Dlaczego więc obecnemu rządowi nie idzie tak dobrze jak nam?- pytał. – Bo my mieliśmy jeszcze do pomocy prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, ale i wspierał nas Lech Wałęsa (prezydentura w latach 1990-95- przyp. al). Przeszkodą jest też niska kultura debaty publicznej i wojna polsko-polska, a na takich podstawach trudniej się buduje przyszłość.
Anna Leszkowska
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 124
Poniżej przedstawiamy ostatni odcinek e-booka Roberta J. Burrowesa pt. Analiza historyczna globalnej elity: Plądrowanie światowej gospodarki, „aż „nic nie będziesz posiadać” opublikowana w Global Research 28.01.23. Linki do części poprzednich zamieszczamy na końcu tekstu. (red.)
Zanim zakończymy te dociekania, warto powrócić do rozważań na temat rodziny Rothschildów w kontekście ostatniego zagadnienia: transhumanizmu. Dlaczego to jest ważne?
Podczas tego dochodzenia starałem się udokumentować kilka podstawowych faktów: Globalna Elita zamierza zmienić porządek świata, zabijając znaczną część populacji ludzkiej i zniewalając tych, którzy przeżyją, jako transhumanistycznych niewolników uwięzionych w „inteligentnych” miastach. Aby to osiągnąć, globalna gospodarka jest plądrowana i niszczona: ma to na celu pozbawienie ludzi środków do życia niezbędnych do przeciwstawienia się całemu programowi Elit, który, między innymi, skoncentruje praktycznie całe pozostałe bogactwo w ich rękach.
Program ten został szczegółowo zaplanowany przez elitarne organizacje takie jak Światowe Forum Ekonomiczne i Światowa Organizacja Zdrowia, a wdrażają go odpowiednie organizacje międzynarodowe i korporacje wielonarodowe (szczególnie te z branży farmaceutycznej i biotechnologicznej, a także media korporacyjne), również rządy krajowe i organizacje medyczne.
Ale, jak wskazałem, każda organizacja, korporacja i rząd składają się z indywidualnych ludzi, którzy podejmują decyzje (świadomie lub nieświadomie) o tym, co robią w danych okolicznościach. I chociaż strukturalnej władzy nie można ignorować, jednostki mają sprawczość.
Aby zilustrować ten punkt, użyłem Domu Rothschildów jako przykładu rodziny, której członkowie podejmują decyzje o tym, jak działać na świecie i aby pokazać, jak ogromny wpływ na wydarzenia światowe mają ich decyzje.
Wpływ Rothschildów na światową bankowość i gospodarkę, a zatem systemy polityczne, jest dobrze udokumentowany. Tak więc, biorąc pod uwagę obecne dążenie elit do znacznego zmniejszenia populacji ludzkiej i wprowadzenia państwa technokratycznego zamieszkanego przez transhumanistycznych niewolników, warto byłoby zapytać o możliwe zaangażowanie Rothschildów w badania i rozwój technologii i biotechnologii, które to wszystko umożliwiają.
Wiadomo, że Nathaniel Mayer Victor Rothschild, trzeci baron Rothschild, urodził się w 1910 r. i uczęszczał do Trinity College w Cambridge, gdzie studiował fizjologię, a później uzyskał doktorat. Po pracy dla MI5 podczas II wojny światowej „dołączył do wydziału zoologii na Uniwersytecie Cambridge w latach 1950–1970. Pełnił funkcję przewodniczącego Agricultural Research Council w latach 1948–1958 i światowego szefa badań w Royal Dutch/Shell [jak wspomniano powyżej, rodzinnej firmie] w latach 1963–1970”. (p. „Victor Rothschild, 3. baron Rothschild”) .
Poza tym artykuły w The Financial Times z lat 1982-1983 ujawniają, że NM Rothschild, którego szefem był biolog Lord Rothschild, założył fundusz kapitału podwyższonego ryzyka o nazwie Biotechnology Investments w 1981 r., aby przyciągnąć 25 mln funtów inwestycji na badania biotechnologiczne. Jednak fundusz, zarejestrowany w raju podatkowym Guernsey, miał tak rygorystyczne standardy naukowe i finansowe, że powstały problemy ze zidentyfikowaniem firm, które mogłyby je spełnić, pomimo szybko rozwijającej się dziedziny. Według jednego z doniesień prasowych z 1982 r.: „City [of London] szacuje liczbę nowych firm technologicznych założonych w ciągu ostatnich pięciu lat na około 150, głównie w Ameryce Północnej. Co najmniej 70 z nich zajmuje się inżynierią genetyczną”. (p.„ Wycinki z wiadomości dotyczące Biotechnology Investments Limited (BIL) należącego do NM Rothschild Asset Management ”)
Ale gdybyście byli zaniepokojeni, że Rothschildom nie udało się ugruntować swojej pozycji w tej młodej branży, być może uspokoi was wpis w archiwum CHSL (skupiającym się na „Zachowaniu i promowaniu historii biologii molekularnej”) zatytułowany „Zarządzanie aktywami Rothschildów – Rothschild, Lord Victor” .
Nie będziecie jednak mądrzejsi, bo archiwum jest oznaczone jako „Zamknięte do stycznia 2045 r. – zablokowane wszystkie zdjęcia na 60 lat”.
Jak się jednak okazuje, Rothschildowie, których zmysł biznesowy nigdy nie jest kwestionowany, nadal gromadzą fundusze i inwestują w biotechnologię. (p. „Edmond de Rothschild private equity unit to invest in biotech”) . I gdy słyszysz od elitarnych agentów takich jak Klaus Schwab, Yuval Noah Harari czy Elon Musk, którzy publicznie promują transhumanistyczne przedsięwzięcia, to od takich jak Rothschildowie nie słyszysz nic, bo oni wolą kontrolę i zysk od rozgłosu.
W związku z tym Rothschildowie odgrywają kluczową rolę zarówno w trwającym plądrowaniu światowej gospodarki, jak i w czerpaniu zysków z kontroli, którą pomagają umożliwić poprzez wprowadzenie technologii transhumanistycznych. Nie trzeba dodawać, że rodzina dużo inwestuje w wiele innych technologii, w tym takie, które będą miały kluczowe znaczenie dla sukcesu nadchodzącego technokratycznego porządku świata, jak Internet rzeczy(IoT). (p. na przykład Rothschild Technology Limited) .
Oczywiście, Rothschildowie i inne rodziny z elit, z którymi są powiązani na różne sposoby, są również mocno zaangażowani poprzez inwestycje w duże korporacje zarządzające aktywami, takie jak Vanguard i BlackRock. Ale nie chodzi tylko o koncentrację bogactwa; chodzi również o kontrolę i depopulację. Tak więc na przykład Rockefellerowie, inna rodzina blisko związana z Rothschildami, są również dobrze znani ze swojego długotrwałego zaangażowania w inżynierię społeczną i eugenikę. (p. „Skąd wziął się ten zamach stanu „Nowego Porządku Świata”? Projekt „Inżynierii Społecznej” Rockefellerów” i „Zabijanie ludzkości: jak globalna elita wykorzystuje eugenikę i transhumanizm do kształtowania naszej przyszłości” ).
Co więc możemy z tym zrobić?
Ponieważ elita kontroluje polityczne, ekonomiczne, finansowe, technologiczne, medyczne, edukacyjne, medialne i inne ważne dźwignie społeczeństwa, czerpie ogromne zyski z codziennej ludzkiej aktywności. Ale może również przyspieszyć „ekstremalne wydarzenie” (lub urojenie jakiegoś) – wojnę, kryzys finansowy (w tym depresję), rewolucję, „klęskę żywiołową”, „pandemię” (jeśli uważasz, że oszustwo Covid-19 było ostatnim tego rodzaju, obejrzyj „Kto prowadzi ekspres pandemii?” i obejrzyj plan następnego, już dostępnego: „Katastrofalne zakażenie” ) – i wykorzystać swoją kontrolę nad politycznymi, ekonomicznymi, technologicznymi i innymi wspomnianymi dźwigniami, by zarządzać sposobem, w jaki wydarzenia się rozwijają, jednocześnie zarządzając narracją o tym, co się dzieje tak, aby prawda została ukryta.
Oznacza to, że zabijanie i eksploatowanie ludzkości przez elity odbywa się za maską dowolnego „wroga” (ludzkiego lub innego), na którego agenci elit w rządzie i mediach kierują w danym momencie uwagę opinii publicznej.
Nie ma znaczenia, czy wszyscy skończymy obwiniając Hitlera, Saddama czy „Rosjan”, „kapitalistów” czy „Wall Street”, „rząd”, „klimat” czy „wirusa” - nigdy nie obwiniamy elity. Dlatego nigdy nie podejmujemy działań, które są skoncentrowane na powstrzymanie tych osób i ich korporacji i instytucji, fundamentalnie odpowiedzialnych za wyrządzanie niekończącej się krzywdy nam wszystkim, a także Ziemi i wszystkim innym jej stworzeniom.
Na szczęście, podczas gdy Elita jest biegła w wymyślaniu stale rozszerzającego się zakresu narzędzi, które mogą być użyte do manipulowania wydarzeniami, jednocześnie ukrywając to za gradem propagandy, jest jeszcze wystarczająco dużo czasu, aby w końcu rozpoznać co się dzieje i to zakończyć. W przeciwnym razie, tak jak w grze planszowej „Monopoly”, gdzie jeden gracz w końcu posiada wszystko, a inni gracze zostali wyrzuceni z gry, Elita wygra „ostateczną bitwę” z ludzkością, przejmie całe bogactwo i sprowadzi tych ludzi i transhumanów, którzy pozostali przy życiu, do statusu niewolników. (p. „Ostateczna bitwa o ludzkość: to „teraz albo nigdy” w długiej wojnie z Homo Sapiens”).
Czy to brzmi dla Ciebie szalenie? Oczywiście, że tak. Czy uważasz, że Elita jest szalona? Oczywiście, że tak. (p. 'The Global Elite is Insane Revisited' z dalszymi szczegółami w ' Why Violence? ' i ' Fearless Psychology and Fearful Psychology: Principles and Practice ').
Ale to, że ktoś jest szalony, i jego plan jest szalony, nie oznacza, że nie może odnieść sukcesu. Pamiętasz Adolfa Hitlera? Idi Amina w Ugandzie? Pol Pota w Kambodży? Szalona przemoc o niewypowiedzianej skali może odnieść sukces, jeśli zbyt wiele osób albo nie jest w stanie dostrzec szaleństwa, boi się go lub po prostu uważa, że jest zbyt absurdalne – „To nie może być prawda” – i nic z tym nie robi. Albo w przypadkach właśnie wymienionych reaguje dopiero, gdy jest już za późno, aby zapobiec masowym zabójstwom.
Oto podsumowanie: Ludzkość stoi w obliczu najpoważniejszego zagrożenia w naszej historii. Ale ponieważ nasz przeciwnik – Globalna Elita – jest szalony, nie możemy polegać wyłącznie na rozumie lub rozwadze, aby wydostać się z tego bałaganu: Nie można rozumować szaleństwem. A ponieważ Globalna Elita kontroluje międzynarodowe i krajowe procesy polityczne, globalną gospodarkę i systemy prawne, wysiłki zmierzające do uzyskania zadośćuczynienia za pośrednictwem tych kanałów nie mogą się nie powieść. (p. „The Elite Coup to Kill or Enslave Us: Why Can't Governments, Legal Actions and Protests Stop Them?”).
Jeśli zatem chcemy pokonać to długo planowane, złożone i wieloaspektowe zagrożenie, musimy pokonać jego podstawowe elementy, a nie łudzić się, że uda nam się pokonać je po kolei, a nawet wybierając te zagrożenia, które uważamy za najgorsze i zajmując się nimi w pierwszej kolejności.
Dzieje się tak, ponieważ program elitarny, niezależnie od jego wad i niespójności, a także jego potencjału do czasami technologicznej porażki, jest głęboko zintegrowany, więc musimy skierować nasze wysiłki na zapobieganie lub zatrzymywanie tych podstawowych komponentów, które sprawiają, że wszystko inne jest możliwe. Dlatego przypadkowe akty oporu niczego nie osiągną. Skuteczny opór wymaga skoncentrowanego wykonywania naszej mocy.
Mówiąc prościej, musimy być „strategiczni”.
Jeśli chcesz podjąć strategiczne działania w celu przeciwstawienia się „Wielkiemu Resetowi” i związanym z nim planom, zapraszamy do wzięcia udziału w kampanii „Jesteśmy ludźmi, jesteśmy wolni”, w ramach której wskazano listę 30 strategicznych celów, które należy osiągnąć.
Dodatkowo i prościej, możesz pobrać jednostronicową ulotkę, która identyfikuje krótką serię kluczowych działań bez użycia przemocy, które każdy może podjąć. Ta ulotka, niedawno zaktualizowana i dostępna w 23 językach (chiński, chorwacki, czeski, duński, holenderski, angielski, fiński, francuski, niemiecki, grecki, hebrajski, węgierski, włoski, japoński, malajski, polski, portugalski, rumuński, rosyjski, serbski, hiszpański, słowacki i turecki) z kilkoma innymi językami w przygotowaniu, może zostać pobrana stąd: ' Jednostronicowa ulotka ' .
Jeśli ten strategiczny opór wobec „Wielkiego Resetu” (i powiązanych z nim programów) jest dla ciebie interesujący, rozważ dołączenie do grupy na Telegramie „Jesteśmy ludźmi, jesteśmy wolni” (link dostępny na stronie internetowej).
A jeśli chcesz zorganizować masową mobilizację, taką jak wiec, upewnij się przynajmniej, że co najmniej jedna osoba z zespołu organizatorów i/lub mówców odpowiada za zaproszenie ludzi do wzięcia udziału w tej kampanii, a także, że niektóre osoby na wydarzeniu zostaną wyznaczone do rozdawania ulotek o tej kampanii.
Jeśli chcesz, możesz także obejrzeć, udostępnić i/lub zorganizować pokazanie krótkiego filmu o kampanii tutaj: Film „ Jesteśmy ludźmi, jesteśmy wolni” .
Równolegle z naszym oporem musimy tworzyć struktury polityczne, ekonomiczne i społeczne, które służą naszym potrzebom, a nie potrzebom elity. Dlatego tak ważne są długotrwałe wysiłki mające na celu zachęcanie i wspieranie ludzi do uprawy własnej żywności, uczestniczenia w lokalnych schematach handlowych (obejmujących wymianę wiedzy, umiejętności, usług i produktów z lokalnym środkiem wymiany lub bez niego) oraz rozwijanie struktur współpracy, zarządzania, obrony bez przemocy i nawiązywania kontaktów z innymi społecznościami.
Oczywiście, ludy tubylcze nadal mają wiele z tych zdolności – utraconych przez ogromną liczbę ludzi w miarę rozwoju cywilizacji w ciągu ostatnich pięciu tysiącleci – ale wiele osób jest teraz zaangażowanych w odnowienie wysiłków na rzecz tworzenia lokalnych społeczności, takich jak ekowioski i lokalne schematy handlowe, takie jak Community Exchange Systems . Oczywiście, musimy zainicjować/rozszerzyć te formy zaangażowania jednostek i społeczności również w dzielnicach miejskich.
Co więcej, jak przypomina nam Catherine Austin Fitts, jeśli wybierzemy tę opcję, nic nie powstrzyma nas przed posiadaniem własnego zdecentralizowanego systemu pieniężnego, zaczynając od naszego lokalnego banku centralnego i naszej lokalnej waluty. Obejrzyj „Musimy porozmawiać o panu Global – część druga” .
Na koniec, jak zauważył profesor Carroll Quigley w ostatnich słowach swojego liczącego prawie 1000 stron epickiego dzieła Tragedy & Hope:
„Niektórych rzeczy wyraźnie jeszcze nie znamy, w tym najważniejszej - jak wychowywać dzieci, aby ukształtować z nich dojrzałych, odpowiedzialnych dorosłych”. (p. Tragedy & Hope: A History of the World in Our Time , s. 947).
Na szczęście, upływ czasu od napisania tych słów przez Quigleya ujawnił odpowiedź na to wyzwanie. Tak więc, jeśli chcesz wychować dzieci, które są w stanie badać, analizować i działać, zapraszamy do złożenia „Mojej obietnicy dla dzieci” .
Wniosek
Od zarania ludzkiej cywilizacji 5000 lat temu, w różnych sytuacjach niektórzy ludzie, bardziej przerażeni niż inni w ich bezpośrednim otoczeniu, starali się zwiększyć swoje osobiste „bezpieczeństwo” poprzez uzyskanie i sprawowanie większej kontroli nad ludźmi i zasobami wokół nich.
Stopniowo, z czasem, ta poważna dysfunkcja psychologiczna narastała, aż do dziś, gdy stopień „bezpieczeństwa” i kontroli, którego wymagają niektórzy ludzie, obejmuje nas wszystkich i wszystkie zasoby świata. Z braku lepszego określenia, moglibyśmy nazwać ich „globalną elitą”, ale ważne jest, aby zrozumieć, że są szaleni, kryminalni i bezwzględnie brutalni.
Przejęcie kontroli nad nami wszystkimi i nad wszystkim, co znajduje się na planecie Ziemia, jest obecnie podejmowane przez tę Elitę za pośrednictwem „Wielkiego Resetu” i związanej z nim czwartej rewolucji przemysłowej, programów eugenicznych i transhumanistycznych.
W istocie intencją jest zabicie znacznej części z nas, jak dzieje się to obecnie, zamknięcie na zawsze Wspólnoty (i zmuszenie mieszkańców obszarów regionalnych do opuszczenia ziemi), a pozostałych przy życiu uwięzienie jako transhumanistycznych niewolników w ich technokratycznych „inteligentnych miastach”, gdzie „nie będziemy posiadać niczego”, ale będziemy dostarczać posłuszną siłę roboczą konieczną do realizacji celów elit.
Niezależnie od tego, czy chodzi o wojny, kryzysy finansowe (w tym depresje), „klęski żywiołowe”, rewolucje czy „pandemie”, elita organizuje wielkie wydarzenia, aby odwrócić uwagę od porządku świata i ułatwić jego głębokie zmiany, a także ukryć ogromne transfery bogactwa od zwykłych ludzi do elity.
Dzieje się to przy czynnym współudziale przedstawicieli elity – w tym organizacji międzynarodowych, takich jak Organizacja Narodów Zjednoczonych, rządów krajowych i systemów prawnych – dlatego też zadośćuczynienia nie można uzyskać za pośrednictwem głównych kanałów politycznych lub prawnych.
Jednakże, rozproszeni przez niekończący się strumień nieistotnych „wiadomości”, powierzchowne debaty na temat: kapitalizm kontra socjalizm, monarchia kontra demokracja, jedna partia polityczna kontra druga, a nawet takich: która drużyna piłkarska jest lepsza, praktycznie wszyscy ludzie nie mają pojęcia, jak naprawdę działa świat i kto decyduje, w jaki sposób elity będą pisać historię.
Czy istnieje konflikt między jednostkami, rodzinami i grupami w Elicie? Oczywiście! Ale w przeciwieństwie do konfliktów, które nieustannie rzucają nam w twarz, aby nas rozpraszać i manipulować nami, jednoczącym planem, do którego wszyscy się stosują, jest nieustanna restrukturyzacja porządku świata w celu rozszerzenia kontroli Elit i wydobycia większego bogactwa dla Elit. 5000 lat historii ludzkości kategorycznie to pokazuje.
Jeśli zatem ludzkość ma pokonać program Elit, musi zrobić to sama.
A jeśli chcesz, aby twój opór wobec tego starannie zaplanowanego przejęcia przez elitarnych technokratów był skuteczny, to musi być strategiczny. W przeciwnym razie twoja śmierć lub technokratyczne zniewolenie jest teraz nieuchronne.
Robert Burrowes
Źródło: Global Research -
https://www.globalresearch.ca/historical-analysis-of-the-global-elite-ransacking-the-world-economy-until-youll-own-nothing/5805779
Jest to dziewiąta, ostatnia część e-booka Robeta J. Burrowesa pt. Analiza historyczna globalnej elity: Plądrowanie światowej gospodarki, „aż „nic nie będziesz posiadać” opublikowana w Global Research 28.01.23.
Pierwszą część - Historia globalnej elity (1) - zamieściliśmy w SN Nr 6-7/24, drugą - Kim jest globalna elita i jak działa? w SN Nr 8-9/24, trzecią – System Rezerwy Federalnej USA w SN Nr 10/24, czwartą - Bank Rozrachunków Międzynarodowych w SN Nr 11/24, piątą – II wojna światowa i to, co po niej nastąpiło w SN Nr 12/24, szóstą - Zniszczyć gospodarkę światową i przejąć całe bogactwo w SN Nr 1/25, siódmą - Coup de grace: Wielki Reset w SN Nr 2/25, ósmą – Załamanie gospodarki światowej w SN Nr 3/25 (red.)