Politologia (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 169
Wielowymiarowa współzależność państw świata jest efektem globalizacji napędzanej przez ponadnarodowe korporacje. Proces ten rodzi wielowymiarowy kryzys, w tym:
a) ekologiczny, wynikający z obciążenia planety spuścizną kapitalizmu;
b) pracy, jako efekt postępującej robotyzacji i automatyzacji;
c) ekonomiczny, uwarunkowany alienacją sfery finansowej;
d) zdrowotności, wynikający z doświadczenia koronakryzysu;
e) racjonalnego myślenia, będący owocem hipertrofii informacyjnej społeczeństwa postprawdy.
W XXI wieku każdy element mozaiki cywilizacji świata jest objęty trendem restrukturyzacji gospodarki światowej przez jakościową zmianę technologiczną (w tym wprowadzenie sztucznej inteligencji, najnowszych technologii ICT, energetycznych, biologicznych i nanotechnologicznych). W tych warunkach wyłania się świat wielobiegunowy, oparty na trzech ośrodkach potęgi: USA, ChRL i Rosję (J. Mearsheimer). Rekonstrukcja ich kulturowego rdzenia pozwoli nam dostrzec ich rolę wobec wymienionych zagrożeń.
Kulturowe podstawy ekspansji USA
Istota kultury opiera się na dwóch ideach: „amerykańskiej wyjątkowości” opartej na przekonaniu, że Stany Zjednoczone są lepsze, a zarazem wzorcowe w porównaniu z innymi narodami oraz na micie indywidualnego bogactwa. Oba są związane z faktem, że duchowe korzenie cywilizacji sięgają protestantyzmu, zgodnie z którym bogactwo i sukces w biznesie dowodzą bożego błogosławieństwa, podczas gdy porażka jest dowodem braku łaski boga wobec człowieka. Dlatego „pogoń za osobistym bogactwem jest najsilniejszym impulsem społecznym i podstawą amerykańskiego mitu", będącego „nośnikiem kulturowego oczarowania, które przepełnia, nasyca, pochłania i zmienia zewnętrzne zachowanie, a ostatecznie wewnętrzne życie coraz większej części ludzkości" (Z. Brzeziński).
Fundamentami amerykańskiego credo są także: wolność, egalitaryzm, indywidualizm, populizm i leseferyzm; „amerykańska kultura zawiera blichtr, seks, przemoc, sterylność i materializm, ale to nie jest cała prawda o niej. Reprezentuje ona również amerykańskie wartości, takie jak otwartość, mobilność, indywidualizm, sprzeciw wobec establishmentu, pluralizm, wolność" (J. Nye). Tyle tylko, że jest to negatywna wizja wolności i bezpieczeństwa. Wolność oznacza bowiem autonomię jednostki, którą osiąga się poprzez bogactwo materialne. Kluczem do jego uzyskania jest własność. Gdy własność i bogactwo zostaną osiągnięte, człowiek może być bezpieczny jako autonomiczna jednostka.
Praktyka wiary w bożka rynku wskazuje na postępującą dechrystianizację narodu amerykańskiego (P. Buchanan). „Amerykanizm" jest w rzeczywistości świecką wersją syjonizmu purytańskich założycieli, którzy postrzegali siebie jako nowe dzieci Izraela, tworzące nową Jerozolimę w nowym świecie. Ich oparte na wierze ideały wolności, równości i demokratycznego rządu miały większy wpływ na założycieli narodu niż Oświecenie. To Abraham Lincoln, Teddy Roosevelt i Woodrow Wilson przewodzili procesowi sekularyzacji amerykańskiej idei syjonistycznej do formy, którą obecnie znamy jako amerykanizm. Jeśli Ameryka jest religią, to jest to religia bez boga i jest to religia globalna, gdyż wyznawcy żyją na całym świecie (D. Gelertner).
Opisane przejawy rdzenia kultury amerykańskiej ukształtowały również politykę międzynarodową jako szczególny przypadek imperializmu bez nacjonalizmu na bazie mesjanizmu, który wkroczył do polityki światowej podczas I wojny światowej. Tuż przed przystąpieniem do wojny prezydent Wilson otwarcie wskazywał, że „to amerykańskie reguły, to amerykańskie zasady .... są regułami całej ludzkości i to one muszą zwyciężyć".
Anglo-amerykański dualizm w polityce międzynarodowej został scharakteryzowany przez wybitnego badacza realizmu, Edwarda H. Carra: „narody anglojęzyczne są mistrzami w sztuce ukrywania egoistycznych interesów narodowych pod płaszczykiem dobra ogólnego, a ten rodzaj hipokryzji jest szczególną i charakterystyczną cechą anglosaskiej duszy". Z kolei pozytywny obraz tej cywilizacji opisał inny realista, Henry Kissinger. Podkreślał on, że USA od początku rozwijały się w przekonaniu o własnej wyjątkowości i roli mesjasza narodów mającego być moralnym drogowskazem dla reszty ludzkości, w pojedynkę pełniąc rolę krzyżowca. Tymczasem dualizm wartości i faktów dobrze ilustruje przykład bombardowania Wietnamu jako rzekomego altruizmu amerykańskich elit. Kissinger pisze bez ogródek, że to właśnie dzięki temu udało się utrzymać globalną równowagę, a tym samym światowy pokój.
Nowa odsłona mesjanizmu nadeszła w XXI wieku, gdy ideolodzy neokonserwatyzmu ujawnili strategię „Nowego Amerykańskiego Stulecia” opartą na militarnej ekspansji przyznając otwarcie, że Amerykanie „zawsze byli internacjonalistami, ale ich internacjonalizm zawsze był produktem ubocznym nacjonalizmu" (R. Kagan). „Nowa strategia bezpieczeństwa narodowego" z grudnia 2017 r. podpisana przez prezydenta Trumpa preferowaną metodą działania także uczyniła dążenie do „pokoju poprzez siłę" w reakcji na podważanie hegemonii przez Chiny i Rosję.Z kolei prezydent Biden głosi, że za przywództwem USA kryje się „porządek oparty na zasadach", tym razem dzieląc państwa na „dobry" blok demokratyczny i „zły" blok autokratyczny.
Ten religijny manicheizm jest również widoczny w nowym geostrategicznym credo: „Jest tylko jeden bóg - Posejdon - bóg morza; jest tylko jeden prawowity kościół wyznający tego boga - jest to Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych panująca na falach Oceanu Światowego; a Alfred T. Mahan jest prawdziwym prorokiem tego boga i tego kościoła".
Polem bitwy „dobra ze złem" stał się obecnie szlak morski Suez-Szanghaj, łączący Ocean Indyjski i Ocean Spokojny w jeden strategiczny teatr rywalizacji. To właśnie Indo-Pacyfik ma być miejscem pokonania mocarstw kontynentalnych przez morskie (J.Bartosiak & G. Friedman).
W istocie opisany mesjanizm, ignorując realny proces zmierzchu hegemonii, to po prostu liberalne złudzenie (Mearscheimer, 2021). Jesteśmy świadkami moralnego upadku Stanów Zjednoczonych, gdyż zanik protestantyzmu doprowadził Amerykę od neoliberalizmu do nihilizmu. Nowa amerykańska klasa rządząca, zróżnicowana etnicznie, nie czuje już przywiązania do narodu amerykańskiego (E. Todd). Stąd bezprecedensowa koncentracja władzy i bogactwa wśród 1% obywateli, prowadząca do anulowania „amerykańskiego snu" (N. Chomsky). Wszak jak twierdzi zdobywca nagrody Pulizera Chris Hedges: „trwa najbardziej zaciekła wojna klasowa w historii Stanów Zjednoczonych. Nierówności społeczne osiągnęły najbardziej ekstremalny poziom od ponad 200 lat, przewyższając drapieżną chciwość ery baronów rabunkowych”.
Rosja - między samoistnością a okcydentalizmem
Istotą kultury leżącej u podstaw polityki Rosji jest dylemat: uznania własnej specyfiki cywilizacyjnej za podstawę misji, czy też podporządkowania cywilizacji zachodniej.
Rozmieszczenie przestrzenne oznaczało, że cywilizacja rosyjska musiała funkcjonować obok wielu innych: islamskiej, chińskiej, zachodniej, japońskiej. Przez wieki współistnienia Rosja rywalizowała i walczyła, ale też nauczyła się współistnienia umożliwiającego rozwój. Cywilizację rosyjską od zachodniej odróżnia związek z cywilizacją bizantyjską, odmienność religijna, dwustuletnie panowanie Tatarów, biurokratyczny despotyzm i ograniczony kontakt z renesansem, reformacją i oświeceniem. Można również wskazać na ograniczony wpływ wartości kulturowych generowanych przez starożytną kulturę śródziemnomorską, rewolucję francuską, socjaldemokrację i pozytywizm. Tożsamość Rosji opiera się na słowiańskim jądrze etniczno-kulturowym należącym do wschodniego odłamu europejskiej cywilizacji chrześcijańskiej. Cechy tego jądra kulturowego pozwoliły na utworzenie kulturowo-politycznej unii ludów słowiańskich, ugrofińskich i tureckich w euroazjatyckiej przestrzeni geograficznej, umożliwiając współistnienie różnych cywilizacji opartych na różnorodności religijnej i etnicznej.
Specyfika Rosji oparta na prawosławiu jest zaprzeczeniem protestantyzmu. Podstawową koncepcją jest soborowość, która neguje indywidualizm jako podstawę budowy modelu religijnego, ekonomicznego i społeczno-politycznego. Rosjanie postrzegają siebie jako jeden niepodzielny wielki organizm, w którym poszczególni członkowie społeczeństwa traktowani są jedynie jako części składowe (organy) całego ciała. Stąd podkreślają ideę prawdy – sprawiedliwości jako fundament integralnego doświadczenia ducha.
Charakterystyczną cechą rosyjskiej kultury jest to, że różne burzliwe zjawiska historyczne (niewola tatarska, działania Iwana Groźnego, okres Smuty, reformy religijne patriarchy Nikona, powstania chłopskie, reformy Piotra I itp.) nie pozwoliły tradycjonalizmowi się umocnić; przeorały i odcięły jego korzenie, sprzyjając zburzeniu utrwalającej się kultury. „Zła" w sensie ontologicznym rzeczywistość społeczna wyzwoliła wizje nowej „dobrej" rzeczywistości. Dlatego w XIX wieku zarówno okcydentaliści, jak i słowianofile ujawniali aspiracje do zmiany rzeczywistości społecznej w imię lepszej przyszłości.
Brak sceptycyzmu i racjonalnego krytycyzmu charakterystycznego dla cywilizacji zachodniej sprzyjał łatwości przechodzenia z jednej skrajności w drugą, traktowaną jako całość, ortodoksję. Stąd marksizm, jako ideologia zachodniej proweniencji, zmieniał się pod wpływem rosyjskich wartości. Zbliżył się nawet do rosyjskiego słowianofilstwa, powtarzając wezwanie Dostojewskiego ex oriente lux. Z Moskwy światło ma emanować na cały świat, rozświetlając także burżuazyjne ciemności Zachodu (M. Bierdiajew).
Rosyjski prawosławny, rosyjski słowianofil i rosyjski marksista to logiczne etapy rozwoju rosyjskiego ducha, którego aksjologicznym fundamentem jest Święta Ruś (A. Toynbee). Dlatego tzw. socjalizm naukowy można uznać za nowy mit legitymizujący państwo, ponieważ realny socjalizm był w istocie odmianą słowianofilstwa (A. Andrusiewicz). Jednocześnie „mechaniczne wszczepianie w rosyjskie warunki zachodnioeuropejskich tradycji zachowań nie przyniosło wiele dobrego - i nie ma w tym nic osobliwego. Rosyjski „superethnos" pojawił się pięćset lat później niż w Europie. (...). Uczenie się z ich doświadczeń jest możliwe i konieczne, ale trzeba pamiętać, że są to doświadczenia obce" (L. Gumilow).
Od początku XXI wieku następuje stopniowe odchodzenie od okcydentalistycznego wzorca zapoczątkowanego podczas „pierestrojki" Gorbaczowa. W 2022 roku pojawił się prezydencki dekret zatwierdzający podstawy polityki państwa w celu zachowania i wzmocnienia tradycyjnych wartości duchowych i moralnych, w tym: życia, godności, praw i wolności człowieka; patriotyzmu, obywatelstwa, służby Ojczyźnie i odpowiedzialności za jej los; wysokich ideałów moralnych, silnej rodziny, twórczej pracy; pierwszeństwa tego, co duchowe, przed tym, co materialne, humanizmu, miłosierdzia, sprawiedliwości; kolektywizmu, wzajemnej pomocy i szacunku; pamięci historycznej i ciągłości pokoleń oraz jedności narodów Rosji. Podkreślono, że wartości rosyjskie są wynikiem wpływu tradycyjnych rosyjskich religii, islamu, buddyzmu, judaizmu, chociaż najważniejszą rolę odegrało oczywiście prawosławie. Zagrożeniami dla ich realizacji są: działalność organizacji ekstremistycznych i terrorystycznych; prywatne środki masowego przekazu; działania USA i innych nieprzyjaznych krajów; zagraniczne organizacje pozarządowe oraz niektóre organizacje i osoby w Rosji.
Powrót do samoistności jest także widoczny w nowej koncepcji polityki zagranicznej z 2023 r. Rosja przyjęła tożsamość unikalnego państwa-cywilizacji, ogromnej potęgi euroazjatyckiej i euro-pacyficznej, suwerennego centrum światowego rozwoju realizującego historycznie wyjątkową misję utrzymania globalnej równowagi sił i budowania wielobiegunowego systemu międzynarodowego służącego pokojowemu, postępowemu rozwoju ludzkości. Doktryna podkreśla także potrzebę neutralizacji prób narzucenia posthumanistycznych, neoliberalnych wytycznych ideologicznych, które prowadzą do utraty tradycyjnych duchowych i moralnych zasad ludzkości.
Aksjologia w globalnych aspiracjach Chińskiej Republiki Ludowej
Istotą kultury leżącej u podstaw polityki Chin jest tożsamość „Państwa Środka” realizującego „chiński sen". Tytaniczne osiągnięcia ostatnich dekad legitymizują dążenie do uzyskania statusu lidera w kształtowaniu globalnej cywilizacji opartej na pokojowej współpracy.
Cywilizacja chińska ma doświadczenie liczące 5000 lat, w tym budowania imperium, w oparciu o zasady konfucjanizmu, który sprzyjał jej trwałości. Konfucjanizm stał się oficjalną ideologią państwową w 136 r. p.n.e. i obowiązywał aż do 1911 roku. Od czasów Konfucjusza minęło zatem 80 pokoleń Chińczyków. Jako budulec tożsamości pozwolił krajowi skutecznie odpierać próby podboju. Chiny zostały politycznie podporządkowane przez Mongołów (1280-1367) i Mandżurów (1644-1911), ale to najeźdźcy ulegli sinizacji jako wyższej kulturze.
Holistyczna świadomość chińskiego myślenia różni się od myślenia zachodniego, które jest analityczne i dzieli duchowość na poszczególne elementy oddzielone od całości, np. politykę, ekonomię, etykę, religię. Chińskie kategorie dao (droga), jiao (doktryna, tradycja) i li (zasady lub prawa) mogą jednocześnie odnosić się do filozofii, ideałów politycznych, norm etycznych i praktyk religijnych. Zgodnie z tym poglądem konfucjanizm odnosił się do mędrców i mądrości wywodzącej się z doświadczenia przodków, więc jego istota leży raczej w myśleniu filozoficznym i naukowym niż symboliczno-religijnym.
Do najważniejszych elementów konfucjanizmu należą następujące założenia i wartości: człowiek jako istota społeczna, lojalność wobec rodziców, posłuszeństwo autorytetom, tradycja, samoorganizacja i pragmatyzm. Równie ważne są takie elementy jak paternalistyczna organizacja społeczeństwa i państwa, kolektywizm, racjonalne uzasadnienie władzy państwowej, hierarchia społeczna oparta na uczciwości i kompetencjach, konformizm, naukowa interpretacja rzeczywistości, synkretyzm i eklektyzm.
Obecna tożsamość międzynarodowa Państwa Środka oznacza świadome podkreślanie własnej odrębności, podążanie za wskazaniami marksizmu, opieranie wysiłków na kulturze chińskiej, a jednocześnie uwzględnianie realiów współczesnych Chin i uwarunkowań nowej ery. Promowane przez Xi Jinpnga wartości „chińskiego snu" obejmują: pokój, współpracę, dobrobyt, wzajemne korzyści, bezpieczeństwo, równość, partnerstwo, harmonijny (zrównoważony) rozwój, rehumanizację (troskę o dobro człowieka), wielobiegunowość, rozwiązywanie sporów poprzez dialog, a nie siłę i inne.
Osiągnięcie wielkiego rozwoju gospodarczego i technologicznego w 2023 r. zwiększyły wiarę we własne możliwości. W efekcie Chiny proponują nową Globalną Inicjatywę Cywilizacyjną (GCI), ogłoszoną przez Xi Jinpinga w przemówieniu z 15 marca 2023, wraz z wcześniej ogłoszoną Globalną Inicjatywą Rozwoju (GDI) i Globalną Inicjatywą Bezpieczeństwa (GSI). Ich osnową jest koncepcja „wspólnego losu ludzkości”, w imię której wzywa się, aby:
a) budować partnerstwa, w których kraje traktują się jak równe sobie, angażują się w szeroko zakrojone konsultacje i zwiększają wzajemne zrozumienie;
b) tworzyć środowisko bezpieczeństwa charakteryzujące się uczciwością, sprawiedliwością, wspólnymi wysiłkami i wspólnymi interesami;
c) promować otwarty, innowacyjny i inkluzywny rozwój, który przynosi korzyści wszystkim;
d) zwiększać wymianę międzycywilizacyjną w celu promowania harmonii, inkluzywności i szacunku dla różnic.
Chińczycy argumentują, że żyjemy w świecie z ponad 200 krajami i regionami, ponad 2500 grupami etnicznymi i ogromną liczbą religii, a ta różnorodność kulturowa sprawia, że świat jest kolorowy;
e) zbudować ekosystem, który stawia Matkę Naturę i zielony rozwój na pierwszym miejscu.
Celem Chin jest:
a) zbudować świat trwałego pokoju poprzez dialog i konsultacje, co oznacza przekucie mieczy wojny na lemiesze pokoju;
b) zbudować świat wspólnego bezpieczeństwa dla wszystkich poprzez wspólne wysiłki, co oznacza przekształcenie absolutnego bezpieczeństwa dla jednego we wspólne bezpieczeństwo dla wszystkich;
c) zbudować świat wspólnego dobrobytu poprzez współpracę typu win-win;
d) budować otwarty i inkluzywny świat poprzez wymianę i wzajemne uczenie się, co oznacza pożegnanie się z iluzją, że jedna cywilizacja jest lepsza od drugiej na rzecz rozpoczęcie doceniania mocnych stron innych; e) uczynić nasz świat czystym i pięknym poprzez dążenie do ekologiczności i niskoemisyjności (A Global, 2023).
Nowy paradygmat stosunków międzynarodowych proponowany w chińskich inicjatywach jest zatem kontynuacją wartości wytworzonych w wielowiekowym rozwoju cywilizacji chińskiej.
Konkluzje
Na koniec dokonajmy porównania rdzenia kulturowego analizowanych mocarstw. USA umieszczają w centrum wolność jednostki, podczas gdy Chiny i Rosja dobro wspólnoty. Stawiają ponadto na dominację stosunków rynkowych z sankcją religijną genetycznie związaną z protestantyzmem; rosyjskie prawosławie natomiast było antytezą wartości ekonomicznych, co z jednej strony hamowało rozwój gospodarczy i prowadziło do legitymizacji silnej władzy, ale z drugiej pozwalało na zachowanie wielowymiarowej duchowości, która sprzyja postępowi społecznemu. Jej podporzadkowanie okcydentalizacji prowadziło do kryzysu państwa i narodu. Chiński konfucjanizm opierał się na racjonalizmie i merytokracji; choć nie promował wprost wartości materialnych, sprzyjał organizacji silnych form państwa, które mogą zapewnić rozwój również w tej dziedzinie. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat wytworzył syntezę z marksizmem, której owocem jest sukces obecnego modelu „socjalizmu o chińskiej specyfice”.
Amerykańskie wartości ujawniają sprzeczność; pomimo głoszenia wolności, równości, demokracji, faktycznie wprowadzano: nierówności ekonomiczne i rasowe, rządy elit, manipulując masami. Ten anglosaski dualizm w polityce międzynarodowej jest widoczny w instrumentalizacji wartości w służbie hegemonii opartej na mesjanistycznej wierze we własną wyjątkowość, wspieraną przemocą i militaryzmem.
Tymczasem chińskie wartości odwołują się do harmonii, rozwiązywania problemów poprzez negocjacje, dobrobytu dla wszystkich, a w stosunkach międzynarodowych podkreślają zasady dialogu, pokoju, win-win i wzajemnego uczenia się cywilizacji odrzucając hegemonię i prymat.
Aby to zrozumieć, wystarczy porównać lutowe wypowiedzi ministrów spraw zagranicznych Chin i USA. Podczas, gdy Wang Yi w duchu humanistycznym stwierdził, że „przegrana-przegrana nie jest racjonalnym wyborem, ponieważ przyszłość ludzkości należy do relacji win-win" to Anthony Blinken na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa całkiem na odwrót, w duchu darwinistycznym, że „jeśli nie jesteś przy stole w systemie międzynarodowym, będziesz w menu".
Z kolei historycznie, Rosja była podatna na wpływ zachodnich wartości. Paradoksalnie, ich przyjęcie prowadziło do budowy imperium (Piotra I i wczesnego ZSRR) dążącego do ekspansji, także z pomocą siły. Jednak w XXI wieku Rosja odbudowuje samoistność cywilizacyjną, podzielając chińską wizją porządku wielobiegunowego.
Wartości euroazjatyckich mocarstw są obecnie antytezą tych amerykańskich, obejmujących promocję postmodernizmu, posthumanizmu i egoizmu klasowego, przenikających neoliberalną globalizację zdominowaną przez prywatne korporacje transnarodowe. Proponują: podporządkowanie gospodarki interesom społecznym; prywatnych sił strategii państwowej; kapitalistycznych zysków wspólnemu dobrobytowi; porzucenie militaryzmu służącego egoizmowi potężnych na rzecz międzyludzkiej, międzypokoleniowej i międzycywilizacyjnej solidarności niezbędnej do rozwiązania obiektywnych problemów globalnych (ekologicznych, technologicznych, zdrowotnych i bezpieczeństwa). Wyłaniający się świat wielobiegunowy potrzebuje implementacji wartości mocarstw euroazjatyckich, które dają nadzieję na zniesienie kryzysów będących przejawem dominacji cywilizacji zachodniej, na czele z USA.
Gracjan Cimek
Autor jest politologiem, profesorem Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni AMW
Wybrana bibliografia:
A Global Community of Shared Future: China’s Proposals and Actions. The State Council Information Office of the People’s Republic of China. (2023). http://edinburgh.china-consulate.gov.cn/eng/xwdt/202309/t20230927_11151484.htm
Bartosiak, J., Friedman, G. (2021), Wojna w kosmosie. Przewrót w geopolityce. Zona Zero.
Cimek, G. Rosja. Państwo imperialne? (2011), Wydawnictwo AMW.
Gelernter, D. (2007), Americanism the Fourth Great Religion of the West, Doubleday.
Fath, S. (2007), Religia w Białym Domu, DIALOG.
Jinping, Xi. (2015), Chińskie marzenie, Wydawnictwo „Kto jest Kim".
Lipset, S.M. (2012), Wyjątkowość amerykańska, Wydawca: WAiP.
Mearscheimer, J. J. (2021), Wielkie złudzenie. Liberalne marzenia a rzeczywistość międzynarodowa, Wydawnictwo Nowej Konfederacji Universitas.
Todd, E. (2024), La Défaite de l'Occident, Gallimard.
- Autor: Marcin Domagała
- Odsłon: 3420
Ostatnie wydarzenia na Ukrainie, zwane potocznie Euromajdanem, przypominają trochę zmagania, jakich doświadczyła Anglia w połowie XVII w. Wybuchła wówczas wojna domowa, w wyniku której władzę przejął Olivier Cromwell, przyjmując zaszczytny tytuł „lorda protektora”. Na współczesnej Ukrainie lordem protektorem został... parlament.
W polskim, i nie tylko, dyskursie medialnym, dotyczącym ostatnich wydarzeń w Kijowie, jeden fakt budzi zdumienie. Jest nim nadzwyczaj szybka akceptacja faktów dokonanych, w postaci udzielenia aprobaty przez Europę na nagłe zdjęcie z funkcji prezydenckiej Wiktora Janukowycza przez ukraiński parlament – Radę Najwyższą. Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na jeden istotny szczegół.
Parlament zrobił to zupełnie bezprawnie, nad czym wszyscy przeszli do porządku dziennego, bezwolnie wręcz akceptując zachętę szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego, który na Twitterze arbitralnie stwierdził: „No coup in Kiev. Gov. buildings got abandoned. Speaker of Rada elected legally. (...)”(Nie ma zamachu w Kijowie. Rządowe budynki zostały opuszczone. Przewodniczący Parlamentu wybrany legalnie).
W pogardzie dla prawa
Teoretycznie wszystko byłoby w porządku, gdyby to stwierdzenie zostało potwierdzone stosownymi zapisami prawnymi, uchwalonymi chociażby przez zrewolucjonizowany parlament. Niestety – naprędce zwołana Rada Najwyższa nie pokusiła się nawet o zadbanie legalności impeachmentu ukraińskiej głowy państwa, stwierdzając w swojej uchwale, że prezydent nie wypełnia swoich konstytucyjnych uprawnień, zatem w konstytucyjny sposób należy go zdjąć z urzędu. Trzech jej pomysłodawców w osobach Witalija Kliczki, Arsenija Jaceniuka i Ołeha Tiahnyboka nawet nie pokusiło się, aby nadać jej zapisom jakiekolwiek pozory legalizmu. W uchwale nie pojawił nawet jeden paragraf z konstytucji ukraińskiej, który uzasadniałby taki krok. Oznacza to również, że W. Janukowycz został z zdjęty z urzędu bez przedstawienia mu jakichkolwiek zarzutów.
Przypomnijmy, że stało się to niedługo po tym, jak Rada Najwyższa przywróciła tzw. nowelę konstytucyjną z roku 2004 r., która uzupełniała konstytucję z 1996 r. Tym samym potwierdziła legalny kształt całej konstytucji, po czym niemalże natychmiast ją złamała.
Oznacza to, że Rada Najwyższa arbitralnie postawiła się w roli parlamentarnego dyktatora, tworząc jednocześnie niezwykle niebezpieczny precedens prawny, który w dalszej przyszłości może destabilizująco wpływać na istnienie całego państwa ukraińskiego. W tym bowiem trybie, powołując się na ów precedens, będzie można odwołać każdego innego prezydenta ukraińskiego, który nie spodoba się ukraińskim deputatom, jak również podważać cały wypracowany na tej podstawie dorobek prawny.
W ten oto sposób dokonany został konstytucyjny zamach stanu – przy pełnym poklasku ogłupionej Europy i cichych protestach W. Janukowycza, któremu trzeba przyznać wprost rację. Warto jednak zwrócić uwagę, że impeachment W. Janukowycza byłby możliwy, tylko ten proces zająłby trochę więcej czasu. Można go szacować, zakładając dobrą wolę i dyscyplinę zrewolucjonizowanych parlamentarzystów, na około kilka dni. Cała bowiem obowiązująca procedura jest omówiona w obowiązującym przez cały czas art. 111 ukraińskiej konstytucji. Niestety – Rada Najwyższa stała się zakładnikiem ulicy, nad którą nikt nie panował, lub też zapanować nie miał zamiaru. Wiele więc na to wskazuje, że ten grzech pierworodny, popełniony przy narodzinach nowego kształtu ukraińskiego państwa, będzie odbijał się „rewolucyjną czkawką” jeszcze przez wiele lat.
Amerykanie rozdają karty
Kolejnym aspektem ukraińskiej rewolucji AD 2014 jest skala zaangażowania aktorów zewnętrznych – zwłaszcza Rosji, którą oskarża się o wszelkie możliwe zło podczas bieżących wydarzeń. Podejście to byłoby słuszne, gdyby opierało się na jakichkolwiek faktach. Tymczasem, analizując rosyjskie postępowanie w kwestii wydarzeń na Ukrainie, należy z całą mocą stwierdzić, że co prawda ono istniało, ale było w swojej skali mikroskopijne – chociażby w porównaniu do zaangażowania polskiego. Efekt rzekomych rosyjskich działań widać zresztą po tym, do czego doprowadziła sytuacja na Majdanie, której daleko jest do intencji rosyjskich. Faktycznie jednym z najbardziej aktywnych aktorów zewnętrznych podczas Euromajdanu była strona amerykańska. To właśnie z ambasady USA płynęła pomoc zarówno o charakterze logistycznym dla protestujących, jak i politycznym. Już wcześniej placówka Stanów Zjednoczonych organizowała specjalne tzw. Tech camps dla „liderów społeczeństwa obywatelskiego”, podczas których uczono, jak efektywnie wpływać na rozwój wydarzeń lub jak działać w stylu non-violence. Podobnego typu destabilizujące w efektach przedsięwzięcia dyplomatów amerykańskich były zresztą znane z państw MENA z czasu poprzedzającego wydarzenia Arabskiej Wiosny.
Idąc tym tropem, amerykański ambasador Geoffrey Payatt spotykał się też z licznymi przedstawicielami demonstrantów, zapewne przekazując im liczne porady, instrukcje, czy wyrazy poparcia. Co ciekawe, wiele informacji na ten temat zostało niedawno szybko usuniętych ze strony internetowej amerykańskiej placówki w Kijowie. Nie kto inny, jak G. Payatt, pouczał 20 lutego br. ukraińskich deputowanych i wzywał ich na obrady do Rady Najwyższej. W swoim wystąpieniu, opublikowanym na portalu YouTube, stwierdził wprost, że polityki nie uprawia się na ulicy, ale w parlamencie oraz podkreślił, że jeśli deputowanych nie ma w parlamencie, to stanowią problem. Koniec końców jego działalność przypominała, dobrze znanego choćby polskim historykom rosyjskiego ambasadora z czasów rozbiorów Nikołaja Repnina, w tym wypadku jednak w wydaniu atlantyckim. W podobny sposób działali także w ukraińskiej stolicy pozostali Amerykanie. Podobnych przykładów nacisków z ich strony istnieją wręcz setki, nie mówić już o naciskach ze strony państw unijnych.
Rosja wstrzemięźliwa
Analogicznej natomiast aktywności nie wykazywał chociażby rosyjski ambasador w Kijowie Michaił Zarubow. Ogólnie Rosja zachowywała się podczas ostatnich miesięcy dziwnie milcząco, wprost wbrew licznym posądzeniom o rzekomy aktywny udział. Dlaczego? Otóż odpowiedź na to pytanie jest dość prosta i skomplikowana zarazem. Kreml po prostu nie musiał nic robić. Indyferentne zachowanie się Moskwy wynikało bowiem z wręcz lodowatej kalkulacji zachodzących zmian. Przed Szczytem Wileńskim pod koniec listopada 2013 r., kiedy Ukraina wahała się, czy podpisać umowę stowarzyszeniową, Rosja zdążyła już użyć swoich nacisków o charakterze ekonomicznym. Nie były to jednak żadne wielkie groźby, ale blef – i to dość skuteczny. Same natomiast działania bezpośrednie charakteryzowały się subtelnością i w efekcie wywołały kryzys w ukraińskiej gospodarce, co kosztowało ją minimum 25 tys. miejsc pracy. W kontekście powyższym należy także zwrócić uwagę na olbrzymie uzależnienie ukraińskiej gospodarki od Rosji, sięgające poziomu eksporcie nawet 50%, zaś w niektórych poszczególnych branżach nawet 100%. Mowa tutaj zwłaszcza o uzależnieniu dostaw nośników energii. Sytuacja ta jednak nie została spowodowana tylko rządami W. Janukowycza, ale była efektem ekonomicznych decyzji i braku umiejętności strategicznego planowania od początku istnienia współczesnego ukraińskiego państwa.
Nawet, jeśli przyjmiemy, że Polsce i reszcie państw europejskich powinno było zależeć na wyrwaniu Ukrainy z rosyjskiej strefy wpływów, to w ciągu ostatnich kilkunastu lat żaden bliższy, czy dalszy zachodni sąsiad/sojusznik Ukrainy nie zrobił nic, aby efektywnie ten stan rzeczy w jakikolwiek sposób zmienić. W dodatku tej zmianie byli przeciwni tak rzekomo prozachodni politycy ukraińscy, jak Julia Tymoszenko, czy Wiktor Juszczenko.
Z tego faktu powinni zdawać sobie sprawę wszyscy, bredząc o przeciągnięciu Ukrainy na Zachód i w dodatku nie przedstawiając żadnych alternatyw w celu podbudowania tego stwierdzenia konkretnymi czynami i ofertami natury gospodarczej. Jak bardzo bolesny społecznie jest proces wyzwalania się spod wschodniej zależności gospodarczej, pokazuje przykład m.in. Gruzinów, którzy z mniejszym lub większym efektem tę lekcję przerabiali już po 2008 r., jak i wcześniej.
Na powyższe nałożył się także niezwykle jednostronny charakter umowy stowarzyszeniowej Ukraina-UE. Warto w tym miejscu przeanalizować chociażby art. 268–280 parafowanej umowy o rynku energii. Nic dziwnego, że Kreml zareagował alergicznie, skoro proces integracji Ukrainy z UE miał się dokonywać po prostu kosztem rosyjskich interesów i funkcjonujących zobowiązań, które ze strony Ukrainy nie zostały nawet formalnie wypowiedziane. Nie wolno też zapominać, ż Ukraina jest winna Rosji astronomiczną kwotę 30 mld USD.
Reakcja Rosji była prosta. Było nią żądanie dotrzymania dotychczas podpisanych umów (np. o uczestnictwie Ukrainy w Strefie Wolnego Handlu WNP, ratyfikowanej ostatecznie podpisem W. Janukowycza jeszcze we wrześniu 2012 r.) i ewentualna zachęta w celu dalszego przedłużania dotychczasowej polityki w postaci pożyczki stabilizującej ukraiński budżet. Jeśli rząd w Kijowie nie chciałby kontynuować tej polityki – wystarczyłoby zawiesić kolejną transzę kredytu, co się właśnie dokonało. O resztę niech się martwi Europa. Zwłaszcza, że pożyczka dla Ukrainy została udzielona z funduszu mającego stabilizować rosyjski system emerytalny. W powyższym kontekście obecność rosyjskich doradców w rządzie Mykoły Azarowa, czy kilku konsultantów w szeregach ukraińskich służb bezpieczeństwa, stanowiły tylko i wyłącznie przysłowiową „wisienkę na torcie”. Efekty ich działalności, zwłaszcza w świetle miernej efektywności – były znikome. Rosja po prostu nie musiała i nadal nie musi nic robić. Wypracowane przez lata status quo i tak działa na jej korzyść i żadne zaklinania rzeczywistości o rzekomych wzmożonych działaniach rosyjskich służb specjalnych, czy interwencji militarnej tego nie zmienią. Czy w tym kontekście Rosja zachowuje się w sposób podobny do wojny na Kaukazie w 2008 r.?
Szukając odpowiedzi na to pytanie, warto porównać tę ocenę z rosyjską aktywnością z czasów Pomarańczowej rewolucji z lat 2004–2005. Obecna ruchliwość Federacji nie dość, że jest cieniem kaukaskich czasów, to wręcz przybrała humorystyczny wymiar. Kreml bowiem wysłał na rozmowy do Kijowa Władimira Łukina – rosyjskiego rzecznika praw obywatelskich, któremu de facto kadencja skończyła się 14 lutego br. Nic zatem dziwnego, że specjalny wysłannik Kremla miał wątpliwości, czy podpisać porozumienie narzucone przez trzech szefów MSZ z Polski, Francji i Niemiec, czego ostatecznie jednak dokonał. Gdyby Rosji tak bardzo zależało na utrzymaniu wpływów na Ukrainie, należałoby oczekiwać jakieś większej akcji z jej strony, chociażby w stylu działań państw zachodnich. Tymczasem jej aktywność na polu oficjalnym była żadna. Co prawda trochę więcej działo się za kulisami, jednak i ta forma był niezwykle rachityczna.
Niewiarygodna UE
W kontekście tego porozumienia należałoby zwrócić uwagę jeszcze na jeden aspekt. Rosja początkowo była przeciwna jakiemukolwiek układowi między ukraińskim rządem a Euromajdanem. Kilka natomiast godzin po jego podpisaniu, kiedy puczyści odesłali ustalenia w niebyt, zaś unijni ministrowie odlecieli do swoich krajów, zaczęła domagać się realizacji jego postanowień. Jednak role uległy odwróceniu – UE zupełnie zignorowała fakt złamania przez puczystów ustaleń i... przeszła nad tym do porządku dziennego. Kto więc tu stracił wiarygodność? Czy nierobienie niczego poza ochroną własnego rynku, nie udzielanie dalszych pożyczek, dyplomatyczne milczenie – były aktywnym wsparciem dla W. Janukowycza przez Rosję? To jest właśnie ten wielki rosyjski blef, z którym mamy do czynienia. To nawet nie jest rosyjska pułapka, tylko efekt braku zdolności do prognozowania rzeczywistości i wyłapywania trendów pośród unijnych decydentów, także licznych analityków, którzy w ewidentnym rosyjskim nieróbstwie dostrzegają olbrzymią formę zaangażowania, co najmniej na miarę wsparcia znacząco przerastającego aktywność zachodnią.
W rzeczywistości Moskwa tylko od czasu do czasu „fukała” zza wysokich kremlowskich murów, na co dawali się nabierać wszyscy wokół, zupełnie już nie zwracając uwagi, że za tymi fuknięciami nie szły faktycznie żadne realne czyny w skali makro, które pozwoliłyby przejąć Moskwie inicjatywę. Złośliwie można podsumować, że wypadałoby się cieszyć, że Rosja nie powtórzyła swoich działań z czasów chociażby pomarańczowej rewolucji z przełomu 2004–2005 r. Przy takim scenariuszu, obecnie moglibyśmy mieć bowiem do czynienia z wojną domową w skali realnej. A tak „tylko” dochowaliśmy się państwa upadłego za wschodnio-południową częścią naszej granicy... Nawet jeśli obecni puczyści zaczną czyścić i ujawniać archiwa i wywlekać na światło dzienne rosyjskie zaangażowanie w poparcie W. Janukowycza – to po końcowych rezultatach można będzie poznać efektywność tego zaangażowania. Nie zmieni też rzeczywistości fakt, że to ukraińscy funkcjonariusze Berkutu pacyfikowali ukraińskich rewolucjonistów... Użycie do tego rosyjskiej broni, czy rosyjskiej amunicji nie zmieni faktu, że Rosja nie przywiązała większej wagi do ukraińskich wydarzeń zwanych Euromajdanem, na chłodno i trzeźwo stwierdzając, że po prostu jakakolwiek aktywność w zakresie reorientacji Ukrainy na Zachód nie dokona się nagle, ale będzie trwała co najmniej ćwierćwiecze. W tym długim procesie Unia Europejska po prostu nie może Rosji zlekceważyć, gdyż skutki tego nie tyle odbiły by się na samej Ukrainie, ale wprost na samej Unii Europejskiej i wreszcie Rosji. Ta rozsądna ocena została zresztą potwierdzona w niedawnej Rezolucji Parlamentu Europejskiego z 6 lutego br. w sprawie szczytu UE-Rosja.
Marcin Domagała
Tekst z przypisami opublikował portal Geopolityka.org pod adresem - http://www.geopolityka.org/analizy/2710-marcin-domagala-ukraina-jako-panstwo-upadle-krotkie
Tytuł, śródtytuły i wytłuszczenia tekstu pochodzą od Redakcji SN.
- Autor: Michel Chossudovsky
- Odsłon: 3988
Nienazwanym celem interwencjonizmu Międzynarodowego Funduszu Walutowego jest destabilizacja suwerennych rządów i dosłownie rozbicie narodowych gospodarek.
Osiąga się to za pomocą manipulacji kluczowymi instrumentami polityki makroekonomicznej, ale też wprost fałszując rynek finansowy, w tym rynek wymiany walutowej. To właśnie w najbliższej przyszłości czeka Ukrainę...
Po zamachu stanu z 23 lutego 2014 r., w wyniku którego obalono wybranego wcześniej w wyborach prezydenta, Wall Street i MFW, w połączeniu z amerykańskim Departamentem Skarbu i Komisją Europejską w Brukseli, przygotowały scenę do przejęcia ukraińskiego systemu monetarnego. Po protestach Euromajdanu, które doprowadziły do „zmiany reżimu” i utworzenia rządu tymczasowego, nastąpiły czystki w kluczowych ministerstwach i organach rządowych.
Szefa Narodowego Banku Ukrainy Ihora Sorkina, zwolnionego 25 lutego zastąpił Stepan Kubiw. Polityk ów jest członkiem parlamentu z ramienia prawicowej frakcji ugrupowania Batkiwszczyna (założonego przez Julię Tymoszenko w marcu 1999 r.) w Radzie, której przewodniczy, pełniący obecnie funkcję premiera, Arsenij Jaceniuk. Poprzednio S. Kubiw był prezesem Kredobanku – ukraińskiej instytucji finansowej z ogromnym udziałem kapitału UE, która miała około 130 filii w całym kraju.
S. Kubiw to nie tylko szeregowy pracownik szczebla kierowniczego, lecz -obok Andrija Parubija, współzałożyciela Neonazistowskiej Socjalno-Nacjonalistycznej Partii Ukrainy (przemianowanej następnie na Swobodę) i Dmitrija Jarosza, lidera Brunatnych Koszul Prawego Sektora, mających obecnie status partii politycznej – jeden z pierwszych „komendantów” na Euromajdanie. S. Kubiw przemawiał do protestujących na Majdanie 18 lutego, w tym samym momencie, gdy uzbrojone zbiry z Prawego Sektora, z D. Jaroszem na czele, szturmowały budynek parlamentu. Kilka dni potem z nadania rządu tymczasowego S. Kubiwa wyznaczono do negocjacji z Wall Street i MFW.
Nowy minister finansów to Aleksandr Szlapak, polityczny kolega Wiktora Juszczenki, protegowanego MFW, wyniesionego do władzy po „kolorowej rewolucji” 2004 r. A. Szlapak pełnił kluczowe stanowiska podczas prezydentury W. Juszczenki, w tym w Narodowym Banku Ukrainy. W 2010 r., po porażce W. Juszczenki, A. Szlapak przyłączył się do mętnej zagranicznej firmy finansowej z siedzibą na Bermudach – IMG International Ltd., zajmując stanowisko jej wiceprezydenta. IMG specjalizuje się w „zarządzaniu ubezpieczeniami wewnętrznymi (captive insurance), reasekuracją i transferem ryzyka”.
Minister finansów A. Szlapak ściśle współpracuje z Pavlo Szeremetą, nowo mianowanym ministrem rozwoju gospodarczego i handlu, który wzywał do „liberalizacji, pełnoprawnej i w całej rozciągłości” i do – jak we wcześniejszych negocjacjach zażądał MFW –„bezwarunkowej eliminacji dotacji do paliw, energii i podstawowych produktów żywnościowych”.
Inna znacząca decyzja to mianowanie Ihora Szwajki, członka neonazistowskiej partii Swoboda, na ministra polityki rolnej i żywnościowej. Nowy członek ukraińskiego rządu to zdeklarowany zwolennik Stepana Bandery – ukaińskiego lidera, który w czasie II wojny światowej kolaborował z nazistami. Nowy minister nie tylko nadzoruje sektor rolnictwa, ale podejmuje decyzje również w kwestiach dotyczących subsydiów i cen na podstawowe produkty żywnościowe.
Nowy gabinet wydał oświadczenie, że kraj gotowy jest do „bolesnych”, acz koniecznych reform społecznych. W grudniu 2013 r. rozważano porozumienie z MFW, opiewające na 20 mld USD i jednoczesną, kontrowersyjną umowę stowarzyszeniową z UE. W. Janukowycz zdecydował się na odrzucenie tych propozycji.
MFW zażądał, aby dotacje do gazu dla gospodarstw domowych zmniejszono o kolejne 50%. „Inne uciążliwe żądanie MFW to cięcia wysokości emerytur, redukcje zatrudnienia w sferze budżetowej oraz prywatyzacja (czytaj: niech zachodnie korporacje kupują) rządowych aktywów trwałych i nieruchomości". Jest zatem prawdopodobne, że aktualnie negocjowana umowa z MFW będzie zawierać potężne redukcje dotacji do gazu, cięcia w wydatkach na emerytury, zatrudnieniu w sektorze prac interwencyjnych finansowanych z budżetu, jak również w funduszach na cele socjalne na Ukrainie.
Gospodarcze ubezwłasnowolnienie: marionetkowy rząd bezwarunkowo akceptuje żądania MFW
Wkrótce po objęciu władzy, premier rządu tymczasowego A. Jaceniuk od niechcenia odwołał potrzebę negocjacji z MFW. Przed negocjacjami dotyczącymi projektu umowy szef ukraińskiego rządu wzywał jednak do bezwarunkowej akceptacji żądań Funduszu: „Nie mamy wyjścia, musimy zaakceptować propozycje MFW.”, dając do zrozumienia, że Ukraina „przyjmie każdą ofertę MFW i UE”. Godząc się na warunki MFW, polityk był całkowicie świadom, że proponowane reformy brutalnie ogołocą z pieniędzy miliony ludzi, nie wyłączając tych, którzy protestowali na Majdanie.
Ramy czasowe do przeprowadzenia przez MFW „terapii szokowej” nie zostały jeszcze ustalone. Prawdopodobnie rząd będzie próbował opóźnić najbardziej drastyczne reformy makroekonomiczne do czasu wyborów prezydenckich 25 maja (zakładając, że do nich dojdzie). Tekst tego porozumienia najprawdopodobniej będzie uszczegółowiony, zwłaszcza w odniesieniu do amerykańskich aktywów, przeznaczonych do prywatyzacji. Jak twierdzi agencja Bloomberg, wśród kluczowych postaci w USA, które działają (nieoficjalnie) wraz z MFW, rządem w Kijowie i konsultują się z Białym Domem i amerykańskim Kongresem, są Henry Kissinger i Condoleezza Rice.
Misja MFW w Kijowie
Wkrótce po objęciu urzędu, nowy minister finansów i prezes Narodowego Banku Ukrainy złożył wniosek do dyrektora MFW. Komisja wyjaśniająca z dyrektorem Europejskiego Oddziału MFW Rezą Moghadam na czele, pospieszyła więc do Kijowa. „Jestem pod wrażeniem determinacji władz, poczucia odpowiedzialności i zaangażowania w program reform gospodarczych i przejrzystości polityki. MFW jest gotowy, by pomóc narodowi ukraińskiemu i wesprzeć program gospodarczy władz” – mówiła po tym dziennikarzom.
Tydzień później, 12. marca dyrektor zarządzająca MFW Christine Lagarde spotkała się z ukraińskim premierem A. Jaceniukiem w siedzibie MFW w Waszyngtonie. Urzędniczka potwierdziła zaangażowanie MFW: „[umieszczając Ukrainę z powrotem] na drodze zdrowego zarządzania gospodarką i zrównoważonego rozwoju przy jednoczesnej ochronie wrażliwych elementów… Bardzo chcemy wspomagać Ukrainę na jej drodze do stabilności gospodarczej i dobrobytu.”.
Powyższe oświadczenie podszyte jest hipokryzją. Praktycznie rzecz biorąc, MFW nie sprawuje „zdrowego zarządzania gospodarką”, ani nie „chroni wrażliwych elementów”. Doprowadza do ubóstwa całe populacje, zapewniając „dobrobyt” małej skorumpowanej i podporządkowanej elicie politycznej i ekonomicznej.
„Pigułka MFW dla gospodarki”, przyczyniając się do wzbogacenia mniejszości społecznej, nieodmiennie wyzwala niestabilność gospodarczą i masowe ubóstwo, a jednocześnie stanowi zabezpieczenie społeczne dla wierzycieli zewnętrznych. Aby sprzedać swój pakiet reform, MFW posługuje się zarówno propagandą medialną jak i uporczywymi wypowiedziami „ekspertów gospodarczych” i analityków finansowych, którzy zapewniają autorytet makroekonomicznym reformom Funduszu.
Nienazwanym celem interwencjonizmu MFW jest destabilizacja suwerennych rządów i dosłownie rozbicie narodowych gospodarek. Osiąga się to za pomocą manipulacji kluczowymi instrumentami polityki makroekonomicznej, ale też wprost fałszując rynek finansowy, w tym rynek wymiany walutowej.
Aby osiągnąć te cele, MFW wraz z Bankiem Światowym - często konsultując się z Departamentem Skarbu i Departamentem Stanu USA – w wypadku Ukrainy będą sprawować kontrolę nad kluczowymi stanowiskami ministerstwa finansów, prezesa Centralnego Banku oraz nad urzędnikami odpowiedzialnymi za program prywatyzacji. Te kluczowe ustanowienia będą wymagały (nieoficjalnej) aprobaty Konsensusu Waszyngtońskiego przed negocjacjami dotyczącymi wielomiliardowych pożyczek udzielanych przez MFW.
Poza retoryką, w realnym świecie pieniędzy i kredytów, MFW ma kilka pośrednich celów operacyjnych:
1. Ułatwienie odebrania zobowiązań, związanych z obsługą długu, mając pewność, że kraj pozostanie zadłużony i pod kontrolą zewnętrznych wierzycieli;
2. Sprawowanie w imieniu kredytodawców zewnętrznych pełnej kontroli nad polityką monetarną kraju, jego strukturami fiskalnymi i budżetowymi;
3. Reorganizację programów socjalnych, praw pracowniczych, płacy minimalnej zgodnie z interesem zachodniego kapitału;
4. Liberalizację handlu zagranicznego i polityki inwestycyjnej, włącznie z usługami finansowymi i prawami własności intelektualnej;
5. Wprowadzenie prywatyzacji kluczowych sektorów gospodarki poprzez sprzedaż majątku publicznego zagranicznym korporacjom;
6. Ułatwienie przejęcia przez kapitał zagraniczny (także przez fuzje i nabywanie) wybranych korporacji, będących prywatną własnością Ukraińców;
7. Zagwarantowanie liberalizacji rynku walutowego.
Ukraiński program prywatyzacji zapewnia transfer majątku państwa w ręce inwestorów zagranicznych, natomiast program MFW zawiera także przepisy ukierunkowane na destabilizację konglomeratów przedsiębiorstw krajowych, należących do prywatnych właścicieli. Konkurencyjny plan „rozbicia”, pod tytułem „produkt uboczny” (ang. spin-off) jak i „program bankructwa” są często wprowadzane w celu likwidacji, albo restrukturyzacji wielkiej liczby przedsiębiorstw prywatnych i państwowych.
Procedura „produktu ubocznego”, którą zastosowano w Korei Południowej w wyniku porozumienia z grudnia 1997 r. dotyczącego pożyczek, wymagała rozbicia kilku potężnych koreańskich czeboli – konglomeratów przedsiębiorstw - na mniejsze korporacje, z których wiele zostało przejętych przez kapitał amerykański, japoński i z UE. Znaczna część udziałów bankowych, jak również bardzo zyskowne komponenty koreańskiej zaawansowanej bazy przemysłowo-technicznej zostały przeniesione lub wyprzedane po najniższych cenach zachodniemu kapitałowi.
Te zainscenizowane programy bankructwa mają docelowo zniszczyć kapitał narodowy. W przypadku Ukrainy po części mają na celowniku udziały oligarchów, dając okazję do przejęcia znacznej części prywatnego sektora Ukrainy przez UE i korporacje amerykańskie. Uwarunkowania zawarte w porozumieniu z MFW byłyby koordynowane z ustaleniami z kontrowersyjnej umowy stowarzyszeniowej UE - Ukraina, którą rząd W. Janukowycza odrzucił.
Spirala zewnętrznego długu Ukrainy
Dług zewnętrzny Ukrainy wynosi 140 mld USD. Po konsultacjach z amerykańskim Departamentem Skarbu i UE, pakiet pomocowy MFW ma wynosić 15 mld USD. Wielki dług krótkoterminowy Ukrainy to 65 mld USD – cztery razy więcej niż kwota proponowana przez MFW.
Centralny bank rezerw zagranicznych jest pusty. W lutym, według Narodowego Banku Ukrainy, rezerwy waluty zagranicznej wynosiły mizerne 13,7 mld USD, Specjalne Prawa Ciągnienia – 16,1 mld USD, rezerwy złota – 1,81 mld USD. Nieoficjalnie mówi się, że złoto z Ukrainy zostało skonfiskowane i przewiezione samolotem do Nowego Jorku, by było tam „bezpieczne” pod nadzorem amerykańskiego Banku Rezerw Federalnych.
MFW, działając w imieniu kredytodawców z USA i UE, pożycza pieniądze Ukrainie, które są przeznaczone na spłatę długu. Pieniądze te transferuje się do wierzycieli. Pożyczka jest zatem „pieniądzem fikcyjnym”. Ani jeden dolar z owej sumy nie znajdzie się na Ukrainie. Celem tego pakietu nie jest wspomaganie wzrostu gospodarczego. Wręcz przeciwnie: jego zadaniem to głównie ściągnięcie krótkoterminowego zadłużenia, który to krok spowoduje destabilizację gospodarki i systemu finansowego Ukrainy.
Fundamentalną zasadą lichwy jest to, że wierzyciel przychodzi na ratunek pożyczkobiorcy: „Nie mogę spłacić moich długów. Nie szkodzi, synu, pożyczę ci pieniędzy na spłatę długu, a ty mi wszystko oddasz”. Lina ratownicza rzucona Kijowowi przez MFW i Unię Europejską jest w rzeczywistości kulą u nogi. Dług zewnętrzny Ukrainy, jak to przedstawia Bank Światowy, wzrósł dziesięciokrotnie w ciągu dziesięciu lat i obecnie wynosi 135 mld USD. Same odsetki kosztują Ukrainę około 4,5 mld USD rocznie. Nowa pożyczka spowoduje tylko zwiększenie zadłużenia zewnętrznego, wymuszając na Kijowie dalszą „liberalizację” gospodarki i wyprzedaż korporacjom tego, co pozostaje do prywatyzacji.
Pieniądze z pożyczki MFW nie trafią do Ukrainy. Będą użyte do spłaty zobowiązań wynikających z obsługi zadłużenia wobec UE i USA. Według Banku Rozrachunków Międzynarodowych (BIS), Ukraina jest zadłużona w bankach Europy na ponad 23 mld USD.
Jakie są zatem „pożytki” z pożyczki MFW dla Ukrainy?
Według wyżej wspomnianej Ch. Lagarde, pożyczka ma na celu walkę z ubóstwem i nierównościami społecznymi. W rzeczywistości jednak spowoduje wzrost poziomu zadłużenia i jednoczesne przekazanie sterów reform makroekonomicznych i polityki monetarnej instytucjom z Bretton Woods działających w imieniu Wall Street.
Umowa dotycząca pożyczki będzie zawierała wprowadzenie drastycznych środków oszczędnościowych, które najprawdopodobniej spowodują dalszy chaos społeczny i dezorganizację gospodarki. „Pożyczka polityczna”, czyli przyznanie pieniędzy przeznaczonych na zwrot kosztów kredytodawcom, w zamian za „gorzkie lekarstwo” MFW w formie „menu” neoliberalnych reform politycznych. „Krótkotrwały ból za długoterminową korzyść” – to motto instytucji z Bretton Woods.
Uwarunkowania pożyczki wprowadzone w życie, włącznie z drastycznymi środkami oszczędnościowymi, spowodują zwiększenie ubóstwa ludności kraju, który jest objęty „posługą” MFW przez ponad 20 lat. Zamieszki na Majdanie były manipulowane, ale dziesiątki tysięcy ludzi, żądających prawa do lepszego życia, to fakt, ponieważ standard dotychczasowego obniżył się w wyniku neoliberalnej polityki stosowanej przez kolejne rządy – także przez gabinet W. Janukowycza. Nie zdawano sobie sprawy, że protesty popierane przez Wall Street, Departament Stanu i amerykańską organizację National Endowment (NED) miały wprowadzić nową fazę destrukcji gospodarczej i społecznej.
Historia „usług” MFW na Ukrainie
W 1994 r., podczas prezydentury Leonida Kuczmy wprowadzono pakiet pomocowy MFW. W. Juszczenko stanął na czele nowego Banku Narodowego Ukrainy. Wychwalano go w zachodnich mediach jako „śmiałego reformatora”. Był on jednym z głównych architektów reform MFW na Ukrainie w 1994 r. które zdestabilizowały gospodarkę kraju. Gdy w 2004 r. startował w wyborach przeciwko W. Janukowyczowi, W. Juszczenkę wspierały wówczas różne fundacje – nie wyłączając NED. Również Wall Street uważała go za odpowiedniego kandydata.
Pożyczka MFW została sfinalizowana za zamkniętymi drzwiami w Madrycie, podczas obchodów 50. rocznicy szczytu w Bretton Woods. Zgodnie z przyjętymi wtedy warunkami, rząd Ukrainy musiał porzucić kontrolę nad kursem wymiany, co doprowadziło do upadku waluty. W. Juszczenko odegrał kluczową rolę w negocjacjach i wprowadzaniu porozumienia z 1994 r. oraz w tworzeniu nowej waluty narodowej, co poskutkowało dramatyczną obniżką płac realnych.
Jako szef Banku Centralnego odpowiada za zniesienie kontroli nad walutą narodową podczas „terapii szokowej” z października 1994 r., w wyniku której:
• cena chleba wzrosła o 300% z dnia na dzień;
• cena elektryczności o 600%;
• opłaty za publiczny transport wzrosły o 900%;
• standard życia obniżył się drastycznie.
Według Państwowego Urzędu Statystycznego Ukrainy, cytowanego przez MFW, wysokość płac realnych w 1998 r. obniżyła się o ponad 75 % w porównaniu z 1991 r. Jak na ironię… MFW sponsorował program mający na celu złagodzenie skutków inflacji: wprowadzenie „zdolaryzowanych” cen dla zubożałej ludności z dochodami poniżej 10 USD na miesiąc. W połączeniu z raptownymi podwyżkami cen paliw i energii, podwyższeniem dotacji i zamrożeniem kredytów, przyczyniło się to do zniszczenia przemysłu (zarówno w sektorze państwowym jak i prywatnym) i podkopało ukraińską gospodarkę spichlerzową.
W listopadzie 1994 r. Bank Światowy wysłał swoich negocjatorów na Ukrainę, by zbadali sytuację miejscowego rolnictwa. Liberalizacja handlu (która była częścią pakietu pomocowego), rzucenie na ukraiński rynek nadwyżki amerykańskiego zboża oraz „pomoc żywnościowa” przyczyniły się do destabilizacji jednego z największych i najbardziej wydajnych na świecie systemów gospodarki pszenicą (porównywalnego na przykład z amerykańskim Środkowym Wschodem). W efekcie MFW i Bank Światowy zniszczyły „spichlerz” Ukrainy.
Do 1998 r. liberalizacja rynku zbożowego, podwyżki cen paliw i liberalizacja handlu spowodowały spadek produkcji zbóż o 45% w porównaniu z latami 1989–1990. Spadek produkcji żywego inwentarza, drobiu i nabiału był jeszcze bardziej dramatyczny. Łącznie spadek wysokości produktu narodowego brutto, będący skutkiem sponsorowanych przez MFW reform, wyniósł w okresie od 1992 r. do 1994 r. ponad 60%.
Bank Światowy: pozorna walka z ubóstwem
Bank Światowy przyznał ostatnio, że Ukraina jest państwem ubogim: „Dowody pokazują, że Ukraina doświadcza kryzysu zdrowotnego i że potrzebuje natychmiastowych środków zaradczych, które zatrzymałyby postępujące pogorszenie się stanu zdrowia jej obywateli. Współczynnik umieralności dorosłych na Ukrainie jest wyższy niż u jej sąsiadów, w Mołdawii i Białorusi; należy do najwyższych nie tylko w Europie, ale na świecie”.
Raport ten nie mówi jednak o tym, że instytucje z Bretton Woods – za pomocą inżynierii gospodarczej – odegrały kluczową rolę w doprowadzeniu do upadku gospodarki postradzieckiej Ukrainy. Dramatyczne niepowodzenie programów socjalnych na Ukrainie posiada „odciski palców” MFW i Banku Światowego, łącznie z umyślnym niedoinwestowaniem i demontażem systemu ochrony zdrowia jeszcze z ery radzieckiej.
W odniesieniu do rolnictwa, Bank Światowy wskazuje na „wielki potencjał rolniczy” Ukrainy, ale nie wspomina, że gospodarka spichlerzowa tego kraju została zrujnowana przez pakiet pomocowy USA-MFW-Bank Światowy. Według Banku Światowego, „ten potencjał nie został w pełni wykorzystany z powodu nikłych dochodów gospodarstw rolnych i braku modernizacji tego sektora”.
„Nikłe dochody gospodarstw rolnych” nie są przyczyną. One są skutkiem Programu Strukturalnego Przystosowania wprowadzonego przez MFW i Bank Światowy. W 1994 r. dochody gospodarstw rolnych spadły o ok. 80% w porównaniu z 1991 r., po wprowadzeniu programu MFW w październiku 1994 r. przez prezesa Narodowego Banku Ukrainy W. Juszczenkę. Zaraz potem, w 1995 r. wdrożono „projekt nasienny”, oparty na „liberalizacji cen nasion, marketingu i handlu”. Ceny środków dla gospodarstw wzrosły drastycznie, co było powodem bankructwa wielu gospodarstw.
Pożyczka MFW z 2014 roku – „szok i strach”
Warunki panujące dziś na ukraińskim rynku różnią się znacznie od tych z lat 1990’. Należy zauważyć, że nowa fala reform makroekonomicznych (rygorystycznie uwarunkowana przez politykę MFW) doprowadzi do zubożenia już przecież ubogiej ludności Ukrainy. Innymi słowy, „szok i strach” pożyczki MFW z 2014 r. będzie „ostatecznym ciosem” w sekwencji interwencji Funduszu w ciągu ponad 20 lat i doprowadzi do destabilizacji gospodarki i zubożenia ludności Ukrainy. To nie model grecki, jak sugerują niektórzy analitycy. Reformy na Ukrainie będą o wiele bardziej wyniszczające.
Wstępne informacje mówią, że pożyczka MFW opiewa na 2 mld USD w formie dotacji, po której nastąpi dalsza pożyczka w kwocie 11 mld USD. Europejski Bank Inwestycyjny (EIB) dostarczy kolejnych 2 mld USD, całkowita suma wynosi 15 mld USD.
Drastyczne środki oszczędnościowe
Rząd w Kijowie ogłosił, że MFW żąda 20% cięć w budżecie Ukrainy, co oznacza dramatyczne ograniczenia w programach socjalnych, redukcję płac w sektorze budżetowym, prywatyzację i wyprzedaż majątku państwowego. MFW wzywa także do wycofania dotacji do energii i liberalizacji rynku walutowego. Co do niespłacalnego długu, MFW naciska na wyprzedaż i prywatyzację majątku narodowego oraz przejęcie sektora bankowego.
Nowy rząd naciskany przez MFW i Bank Światowy już oświadczył, że emerytury będą zmniejszone o połowę. 21.02.14 Bank Światowy wydał przewodnik do reformy systemu emerytalnego we wschodzących krajach Europy, w tym Ukrainy oraz w Azji Środkowej. Według przewrotnej logiki, „Ochrona starych ludzi” odbywa się poprzez zmniejszanie im emerytur.
Pod nieobecność prawdziwego rządu na Ukrainie, ukraińscy urzędnicy z ministerstwa finansów i NBU będą posłuszni dyktatowi Wall Street. Porozumienie z MFW w sprawie pożyczki na strukturalne dostosowanie gospodarki Ukrainy przyniesie wyniszczające skutki społeczne i ekonomiczne dla tego kraju.
Eliminacja subsydiów
Wskazując na „dotacje do energii, które zakłócają sytuację na rynku”, zarówno MFW jak i Bank Światowy dawno już zalecają uwolnienie cen. Ceny energii były relatywnie niskie podczas rządów W. Janukowycza jako rezultat dwustronnego porozumienia z Rosją, co dawało Ukrainie tani gaz w zamian za bazę marynarki wojennej w Sewastopolu. To porozumienie jest już nieaktualne. Warto też zauważyć, że rząd Krymu ogłosił, iż przejmie wszystkie ukraińskie firmy państwowe na Krymie, łącznie z polami gazowymi Morza Czarnego.
Tymczasowy rząd w Kijowie dał do zrozumienia, że ceny detaliczne gazu będą musiały wzrosnąć o 40%, ponieważ jest to „część reform gospodarczych potrzebnych, aby otrzymać pożyczkę od Międzynarodowego Funduszu Walutowego”. To oświadczenie nie mówi jednak o całym mechanizmie liberalizacji, który w obecnych okolicznościach może doprowadzić do wzrostu cen energii nawet o 100%.
Warto tu przypomnieć przypadek Peru. W 1991 r. zastosowano w tym kraju „terapię szokową”. W efekcie nastąpił wzrost cen energii, gdy benzyna w Limie z dnia na dzień „skoczyła” o 2978% (trzydziestokrotnie). W 1994 r., w wyniku umowy między L. Kuczmą a MFW, cena energii elektrycznej z dnia na dzień wzrosła o 900%.
„Zwiększona elastyczność kursu wymiany”
Jednym z głównych komponentów interwencji MFW jest liberalizacja rynku walut. Oprócz ogromnych cięć wydatków, MFW wymaga „zwiększenia elastyczności kursu wymiany”, czyli uwolnienia spod kontroli wszystkich walut.
Od początku protestów na Majdanie w grudniu 2013 r. kontrola obrotu dewizowego była prowadzona, by podtrzymywać hrywnę i zatrzymać masowy odpływ kapitału. Pożyczki sponsorowane przez MFW będą dosłownie plądrować rezerwy walutowe będące w posiadaniu Narodowego Banku Ukrainy. Tę zwiększoną elastyczność kursu wymiany, wymaganą przez MFW, zatwierdził nowy prezes S. Kubiw. Bez praktycznie żadnych rezerw walutowych uelastycznienie kursu wymiany to finansowe samobójstwo: umożliwia ono bowiem spekulacyjne transakcje „krótkiej sprzedaży” (na wzór kryzysu azjatyckiego z 1997 r.), które będą zabójcze dla ukraińskiej waluty, hrywny.
Instytucjonalni spekulanci, włącznie z najpoważniejszymi graczami z Wall Street i bankami europejskimi oraz funduszami hedgingowymi już się ustawiły w kolejce do ukraińskiego tortu. Manipulacje na rynku walutowym odbywają się za pomocą transakcji pochodnych. Najważniejsze instytucje finansowe będą miały szczegółowe informacje, z uwzględnieniem polityki Banku Centralnego, co umożliwi im manipulacje na międzynarodowym rynku walutowym (the forex market).
W tym układzie, przy elastycznym kursie wymiany, Bank Centralny nie nakłada żadnych ograniczeń na transakcje na rynku wymiany walut. Może on jednak – idąc za wskazówkami MFW – przeciwstawić się atakowi spekulantów na rynku walutowym, aby utrzymać parytet ukraińskiej hrywny. Bez kontroli wymiany, taka linia postępowania wymaga, by Bank Centralny Ukrainy (wobec braku rezerw walutowych) wsparł niedomagającą walutę pożyczonymi pieniędzmi, w ten sposób przyczyniając się do nasilenia kryzysu zadłużeniowego.
Spadek kursu hrywny o ponad 20% wobec kursu USD w ciągu ok. sześciu miesięcy
Warto przypomnieć w tym kontekście Brazylię. W listopadzie 1998 r. otrzymała ona zapobiegawczą pożyczkę z MFW rzędu 40 mld USD. Jednym z warunków umowy o pożyczkę była jednakże liberalizacja rynku wymiany walut. Pożyczka ta miała pomóc Bankowi Centralnemu utrzymać parytet brazylijskiego reala. W rzeczywistości jednak w lutym 1999 r. doprowadziła to państwo do krachu finansowego.
Rząd Brazylii zaakceptował warunki. „Zepsute” przez napływ kapitału, rzędu 400 mln USD dziennie, pieniądze przyznane przez MFW – przeznaczone do wspierania rezerw walutowych brazylijskiego banku centralnego – zostały splądrowane w przeciągu kilku miesięcy. Umowa dotycząca pożyczki MFW dla Brazylii dała międzynarodowym spekulantom czas. Większość pieniędzy z pożyczki została przywłaszczona w formie zysków ze spekulacji, płynących do największych instytucji finansowych.
Co do Ukrainy, zwiększenie elastyczności wymiany oznacza katastrofę. W przeciwieństwie do Brazylii, Bank Centralny Ukrainy nie posiada rezerw walutowych, które umożliwiłyby ochronę jej waluty. Gdzie Narodowy Bank Ukrainy znajdzie rezerwy? Większość funduszy w pakiecie pomocowym MFW jest już rozdysponowana i mogłaby zostać użyta do skutecznej ochrony hrywny przed atakami spekulantów „krótkiej sprzedaży” na rynku walutowym. Najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki: hrywna doświadczy wielkiego spadku, który doprowadzi do znacznych podwyżek cen najważniejszych towarów, w tym żywności, paliw i transportu.
Gdyby Bank Centralny był w stanie użyć pożyczonych rezerw i wesprzeć hrywnę, te pożyczone pieniądze zostałyby szybko ponownie przywłaszczone, przekazane spekulantom waluty na srebrnej tacy. Ten scenariusz wspomagania krajowej waluty przez pożyczone rezerwy walutowe (np. w Brazylii w latach 1998–1999) przyczynia się jednakże na krótko do zażegnania natychmiastowego krachu.
Ta procedura daje „dodatkowy czas” spekulantom, którzy zajęci są plądrowaniem (pożyczonych) rezerw walutowych Banku Centralnego. Rząd tymczasowy może dzięki temu opóźnić najgorsze skutki „zwiększenia elastyczności kursu wymiany”.
Gdy pożyczone w twardej walucie rezerwy Banku Centralnego skończą się – to jest w następstwie wyborów prezydenckich 25 maja – wartość hrywny spadnie gwałtownie, co z kolei spowoduje dramatyczne obniżenie poziomu życia. W połączeniu z zamarciem bilateralnych relacji gospodarczych z Rosją, dotyczących dostaw gazu, ceny energii przypuszczalnie wzrosną dramatycznie.
Neoliberalizm i ideologia neonazistowska podają sobie ręce: tłumienie Ruchu Protestu przeciwko MFW
Z ludźmi wyznaczonymi przez Swobodę i Prawy Sektor, odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo narodowe i siły zbrojne, prawdziwy, oddolny ruch protestu przeciwko zabójczym reformom makroekonomicznym MFW prawdopodobnie będzie brutalnie zdławiony przez „brunatne koszule” Prawego Sektora i paramilitarną Gwardię Narodowego dowodzoną przez D. Jarosza, przy aprobacie Wall Street i Waszyngtonu. D. Jarosz zadeklarował swój udział w nadchodzących wyborach prezydenckich (jego poparcie wśród wyborców wynosi niecałe 2%).
„Rosja umieściła Jarosza na międzynarodowej liście poszukiwanych przez policję, oskarżając go o podżeganie do terroryzmu, ponieważ nakłaniał lidera czeczeńskich terrorystów Doku Umarowa, by ten atakował Rosję podczas konfliktu z Ukrainą. Ultranacjonalistyczny przywódca odgrażał się również, że zniszczy rosyjski rurociąg z gazem na terytorium Ukrainy”. Tymczasem prokurator generalny Ukrainy, który także należy do frakcji neonazistowskiej, wprowadził procedury zakazujące wieców i protestów antyrządowych.
Michel Chossudovsky
Tłum: Maria Walczak
Źródło: http://www.globalresearch.ca/regime-change-in-ukraine-and-the-imfs-bitter-economic-medicine/5374877
Całość tekstu - http://www.geopolityka.org/analizy/2805-michel-chossudovsky-ukrainska-zmiana-wladzy-i-gorzka-pigulka-miedzynarodowego-funduszu-walutowego
Tytuł od Redakcji SN
- Autor: Bruno Drwęski
- Odsłon: 2544
Nie ulega wątpliwości, że scenariusz rozbicia dzisiejszej Ukrainy na „Ukrainę prawdziwą” i Noworosję niesie ze sobą niebezpieczeństwo niekończących się konfliktów oraz rozbudza idee rozbicia innych istniejących państw na terenie całej Europy i Azji.
Chcąc nie chcąc więc, Ukraińcy są skazani na dogadanie się, co leży w interesie wszystkich jej sąsiadów.
Obecny konflikt na Ukrainie i wokół tego państwa należy rozpatrywać na wiele sposobów. Jest to więc:
– interwencja państw zachodnich, mająca na celu zaprowadzenie na Ukrainie demokracji i co za tym idzie – wzorców globalnej gospodarki rynkowej;
– interwencja spreparowana i sfinansowana przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników, którzy przynajmniej od czasów tzw. Pomarańczowej rewolucji mają na celu oderwanie Ukrainy od swego tradycyjnego zaplecza rosyjskiego i eurazjatyckiego na rzecz struktur zachodnich;
– odpowiedź USA i ich sojuszników na niepowodzenie ich interwencji w Syrii;
– próba uniemożliwienia rozwoju zaproponowanej przez Władimira Putina, z poparciem Chin i innych wschodzących mocarstw i gospodarek BRICS „integracji gospodarczej od Lizbony po Władywostok” na korzyść Transatlantyckiego Porozumienia O Wolnym Handlu (TAFTA) między UE a USA;
– reakcja USA na kryzys własnej gospodarki, waluty i własnego modelu gospodarczego w momencie wzrostu siły krajów i gospodarek bazujących na silnym interwencjonizmie państwowym;
– ingerencja Rosji, mająca na celu uniemożliwienie prawa Ukrainy do samostanowienia tak, aby przywrócić „imperium”, czy to w formie byłej jednolitej Rosji carskiej, czy byłego federacyjnego ZSRR;
– próba odegrania przez Rosję zasadniczej roli w rozgrywkach międzynarodowych w celu budowania światowego układu multipolarnego, w ramach którego, obok Chin i innych państw wschodzących BRICS, Rosja zajmowałaby kluczowe miejsce;
– wojna domowa Ukraińców między ze sobą po dwudziestu latach gospodarki skorumpowanej i samodestrukcyjnej i braku budowy wspólnego etosu narodowego i socjalnego;
– wojna bardziej nacjonalistycznych i biednych regionów z regionami bardziej rozwiniętymi Ukrainy.
Streszczając powyższe, można postawić następujące pytania:
– czy wojna na Ukrainie to przede wszystkim wojna domowa, do której zewnętrzne mocarstwa wpraszały się od wielu lat czy dopiero od zeszłej jesieni?
– czy to wojna regionalna między Zachodem a Rosją o przywództwo na śródlądziu eurazjatyckim?
– czy to wojna globalna między Zachodem a wschodzącymi mocarstwami BRICS?
– czy to wojna globalna między USA a krajami UE o jej przyszły kierunek rozwoju w kierunku Eurazji i Azji czy Atlantyku?
– czy to konflikt wewnętrzny w samej UE i w każdej z jej gospodarek, o geostrategię rozwoju na korzyść TAFTA, czy na korzyść osi rozwojowej Pekin-Moskwa-Berlin-Bruksela (patrząc na propozycję Rosji w kwestii stworzenia osi współpracy „od Lizbony po Władywostok” oraz na rozwój chińskiego „nowego szlaku jedwabnego” wzdłuż przyszłej linii kolejowej Czengtu-Duisburg)?
Zapewne wszystkie te czynniki są istotne, a problem dla badacza stanowi pytani: w jakich proporcjach wywierają one wpływ na konflikt ukraiński i jak podejść do tej problematyki, nie wprowadzając do niej zbyt wielu czynników subiektywnych i emocjonalnych?
Kiedy chodzi o Ukrainę, chodzi o kraj z definicji „graniczny”, który siłą rzeczy budzi wiele emocji tak u swych sąsiadów z Zachodu, jak i ze Wschodu. Nie można bowiem zapominać, że Ukraina to jeden z głównych obszarów strategicznych, na którym ważą się losy świata, jak dawno już pisał strateg amerykańskiego „imperium” Zbigniew Brzeziński.
W dodatku to jednocześnie obszar, który budzi silne uczucia nie tylko pośród narodów słowiańskich, które dzieliły w historii wspólnotę losów z krajem, który rozciąga się wokół „matki miast ruskich”, ale także u wszystkich narodów subkontynentu europejskiego (stanowiącego de facto półwysep Azji).
Już od starożytności Ukraina była bowiem „bramą narodów”, czyli z jednej strony najdalej wysuniętą na Zachód ziemią cywilizacji koczowniczej, od Scytów po Kozaków i Tatarów, a zarazem najdalej posuniętą na Wschód cywilizacją niemieckiego prawa miejskiego.
Dopiero uwzględniając te wszystkie czynniki we właściwy sposób, jesteśmy w stanie zrozumieć wagę obecnego konfliktu na Ukrainie i oceniać, na którą stronę przechyla sie tendencja po podpisaniu rozejmu między rzecznikami jednolitej Ukrainy a rzecznikami „Związku Republik Ludowych” Donbasu, między rzecznikami orientacji „na Rosję i Eurazję” a rzecznikami orientacji „na Zachód”.
Nie można też zapominać o tym, że lwia część Ukraińców zapewne życzy sobie „neutralności”, czyli dobrosąsiedzkich stosunków z „braćmi” z obydwu stron, co nie prowadziłoby ich do sytuacji, w której ich zakłady pracy będą musiały wybierać między współpracą z jednym rynkiem i producentem na niekorzyść drugiego rynku i producenta.
Co się stało w Mińsku?
Porozumienie rozejmowe podpisane w Mińsku, i to niezależnie od tego czy przerwanie ognia utrzyma się, czy stanowi tylko listek figowy dla dalszych wojowniczych zapędów jednej, bądź drugiej strony, jest ważne ponieważ oznacza, że każda strona doszła do momentu, w którym zmierzyła dotychczasowy stan swoich realnych sił i potrzebuje chwili oddechu zanim przystąpi do kolejnej fazy. Zatem mamy uznanie rzeczywistości i stanu obecnego balansu sił w wymiarze lokalnym i globalnym.
Nad czym należy sie zastanowić? „Moment miński” zbiegł się prawie ze szczytem NATO w Newport (4–5 września br.) i ze spotkaniem brukselskim tydzień wcześniej. Do tego doszła publikacja wstępnych (no i oględnych) raportów brytyjskiego i holenderskiego w sprawie strącenia malezyjskiego samolotu pasażerskiego, który ustanowił apogeum wzajemnej niechęci między Rosją a USA, przy jednoczesnej stanowczości i niezależności pozycji Malezji, o której opinia publiczna w Europie zdaje się zapomniała.
W sumie w Brukseli Rosjanom powiodło się częściowo. Unia Europejska po groźbach zdecydowała się nie rozszerzać sankcji. Kraje „starej Europy” zadecydowały, że w momencie zbliżającej się zimy lepiej nie zaostrzać konfliktu z rosyjskim potentatem gazowym, pokazując przy tym nawet pewną otwartość wobec strategii Rosji, zmierzającej do dalszej budowy gazociągu „South Stream”. Należy przy tym wspomnieć, że owszem – gazociągi biegnące do Europy zasadniczo pochodzą na razie z Rosji, ale zapomina się często o tym, że i one wszystkie docierają tylko i wyłącznie do Niemiec, skąd się potem ponownie rozgałęziają, co jest równie ważne dla zrozumienia, kto dziś w Europie posiada wiodącą pozycję w decyzjach strategicznych.
Widać więc, że Niemcy odgrywają zasadniczą rolę w określaniu polityki europejskiej, co powoduje liczne sprzeczności tak wewnątrz Europy, jak z partnerem zza Atlantyku. Niemcy mają bowiem silne interesy na Ukrainie, ale równie silne na terenie Rosji, z wzajemnością ze strony Rosji. Nie można też zapominać o pozostałych niemieckich „czynnikach”, do których należą – Chiny, Azja wschodnia, Azja środkowa i Indie.
W tej sytuacji szczyt NATO nie mógł podjąć decyzji w sprawie propozycji USA co do umieszczenia przeciwrakietowego systemu obronnego, celującego w Rosję. Nie podjął też decyzji w kwestii rozmieszczenia baz armii USA w Polsce, w Rumunii i w krajach nadbałtyckich i nie zdecydował się uznać, że reakcja Rosji na wydarzenia na Ukrainie doprowadziła do faktycznego zerwania układu Rosja-NATO. Szczyt ograniczył się więc do potępienia tego, co NATO określiło jako „interwencję rosyjską” na Ukrainie i do wyrażenia „zrozumienia” wobec postaw najbardziej proamerykańskich i sąsiadujących z Rosją członków Paktu, co do umieszczenia „punktów tranzytowych” NATO na ich terytoriach. Jednym słowem – niewiele.
Liczące się mocarstwa Unii Europejskiej doprowadziły do tego w momencie rokowań w Mińsku. Aby nie podgrzewać atmosfery napięcia, istniejącego między UE a Rosją, co szczególnie było widoczne w stanowisku Niemiec i ich najbliższych sojuszników – Austrii, Czech, Słowacji, Węgier oraz przy poparciu Francji i krajów południowej Europy oraz Finlandii, nie zdecydowano się na nałożenie nowych sankcji i nowych mechanizmów nacisku za pośrednictwem NATO.
Szczyty tak w Brukseli, jak i w Newport udowodniły, że najbardziej wpływowe siły w UE dążą raczej do jak najszybszego polepszenia swych stosunków z Rosją i przywrócenia tradycyjnej już współpracy, przynajmniej na poziomie sprzed konfliktu ukraińskiego, czyli kiedy Władimir Putin zaproponował „integrację od Lizbony po Władywostok”. Stało się to akurat w momencie, kiedy USA z trudem lansowały rokowania na temat transatlantyckiego traktatu handlowego i zaczęły używać argumentu w postaci swego gazu łupkowego, mającego stanowić konkurencję dla gazu rosyjskiego, bądź ewentualnie przyszłych dostaw tego nośnika energii ze złóż irańskich, syryjskich, cypryjskich, palestyńsko-izraelskich i katarskich.
Chodziło owszem o gaz, ale także i o cały wzajemny handel Europy tak z Rosją, jak i z Azją przez terytorium Rosji. Jednak spora liczba biznesmenów zachodnich i chińskich odwiedzających w ostatnich tygodniach Krym sprawia wrażenie, że Niemcy rozumieją, że Ukraina to owszem bardzo ważny obszar, ale łącznie z Rosją.
Należy przy tym także wspomnieć, że jeśli dojdzie naprawdę do przerwania ognia na Ukrainie, to wówczas automatycznie na pierwsze miejsce wróci sprawa jej katastrofalnej sytuacji gospodarczej. Ekonomia ukraińska potrzebuje de facto równowartości 150 mld USD, aby stanąć na nowo na nogi. Jest to niemożliwe bez ściślej współpracy na linii Europa-Rosja-Chiny. Zatem albo świat czeka przedłużająca się wojna z bardzo niebezpiecznymi możliwymi skutkami dla wszystkich, z globalną wojną nuklearną włącznie, albo pokój i powrót do realiów ekonomii globalnej.
W tym miejscu należy realnie uznać fakt, że skorumpowany reżim, który plądrował Ukrainę przez ostatnie 20 lat, nie napotykając oporu i kontroli ze strony silnego państwa, zdolnego przeciwstawić się samowoli oligarchów, nie został obalony w lutym bieżącego roku, lecz z powodzeniem funkcjonuje nadal bez większych zmian. A bez zmian nie może być mowy o pokoju i o ekonomiczno-społecznym rozwoju na Ukrainie.
Cokolwiek więc by nie myśleć o układzie podpisanym w Mińsku, otwiera on drzwi do uznania sporów istniejących w społeczeństwie ukraińskim co do uwzględnienia aspiracji mieszkańców Donbasu do posiadania pewnej autonomii.
Ten aspekt automatycznie otwiera te drzwi zasadniczym zmianom w funkcjonowaniu tego państwa już nie tylko w stosunku do Donbasu, ale w stosunku do wszystkich życiodajnych regionów wschodu i południa państwa ukraińskiego. Zarówno manifestanci na kijowskim Majdanie, przynajmniej na początku, jak i założyciele rad robotniczych na terenie Donbasu, przynajmniej na początku procesu, który doprowadził do powstania „republik ludowych”, mieli w sumie jednego zasadniczego i wspólnego wroga – oligarchów. To ta wąska grupa stanowi główny problem Ukrainy.
Białoruś uporała się z tym problemem nie pozwalając u siebie, nieomal od początku swej niepodległości, na rozwój pełnego wolnorynkowego kapitalizmu. Rosja, po tragedii ery jelcynowskiej, uporała się z tym problemem, wprowadzając rządy silnej ręki, które kontrolują skłonności swoich oligarchów do wybryków, rozkładających spójność kraju. Problem z oligarchami to wyzwanie, które Ukraina ma nadal przed sobą.
Jakie będą perspektywy po ewentualnym rozejmie?
Przerwanie ognia zmusza Ukrainę i zagranicznych sojuszników obecnych władz w Kijowie do konfrontacji z rezultatami systemu oligarchicznego, który był skutkiem rozbicia ZSRR; zmusza ich do uwzględnienia różnic tak ekonomicznych, jak mentalnościowych i kulturowych, istniejących w ramach tej Ukrainy, która powstała na bazie granic, jakie jej dawały najpierw rządy Włodzimierza Lenina a potem Józefa Stalina.
Dzisiejsza Ukraina, wraz z Noworosją, Galicją Wschodnią i Zakarpaciem jest wynikiem odgórnego kompromisu między siłami i marzeniami nacjonalistów ukraińskich rodem z niemieckiej XIX-wiecznej szkoły a planami internacjonalistycznymi kolejnych pokoleń bolszewików. Od tej prawdy historycznej nie da się uciec. Stąd potrzeba dla dzisiejszej Ukrainy, jeśli to państwo ma nadal istnieć w obecnych jego granicach, nowego kompromisu ustrojowego, ideologicznego, narodowego, kulturowego, politycznego, ekonomicznego i społecznego. Próba sił, dokonana w ramach kijowskiej „operacji antyterrorystycznej” nie powiodła się, co by nie myśleć o udziale Rosji lub USA oraz Niemiec w obecnym kryzysie.
Dalszy kurs na rozwiązanie siłowe ze strony Kijowa i jego popleczników grozi generalną konflagracją na skalę światową i to w momencie, kiedy dwa obozy, ale również dwa sposoby reagowania na prawa kapitalizmu ścierają się na świecie, nie wspominając o tym, że lwia część narodów nadal tęskni za rozwiązaniami społecznymi o charakterze bardziej socjalnym, aby nie mówić socjalistycznym. Widać to w nostalgii wobec ZSRR, która istnieje wszędzie na obszarze poradzieckim, ale również u narodów, które kiedyś korzystały z jego pomocy w ramach dekolonizacji. Stąd latynoski „socjalizm XXI-ego wieku”, jak i wybuchy „islamizmu”, który, na swój sposób, stanowi także objaw odrzucenia realnie istniejącego kapitalizmu neoliberalnego.
W tej sytuacji powstanie (dwu?) władzy chociaż częściowo opartej na radach robotniczych w Donbasie, jak i powstanie partyzantki nawiązującej do Nestora Machny w obwodzie zaporoskim, stanowią objawy nostalgii, która nie jest tylko regionalna, lecz stanowi istotny czynnik rzeczywistości istniejącej z różnym natężeniem we wszystkich krajach tak byłego „obozu pokoju”, jak i ruchu państw niezaangażowanych.
Stąd też sympatia, którą wywołuje quasi-mechanicznie antykomunistyczna bądź co bądź Rosja pośród wielu narodów świata, co stanowi istotny czynnik odrodzenia się siły tego kraju na skali międzynarodowej. Ten czynnik, co by o nim nie sądzić, należy brać pod uwagę, szczególnie w krajach sąsiadujących z Rosją, gdzie ta sympatia spotyka się najczęściej z niezrozumieniem.
Jednak na fakty nie należy się obrażać. Finowie, mimo zawiłości ich własnej historii, lepiej zdają się rozumieć ten fakt niż np. Bałtowie, a Białorusini lepiej niż mieszkańcy obwodów galicyjskich. Należy jednak czynić wysiłki w imię realizmu, aby najbardziej nieufne wobec Rosji społeczeństwa zrozumiały, jaki jest rzeczywisty balans sił na świecie.
Tymczasem na Ukrainie trzeba uporać się z takimi problemami, jak ceny benzyny i żywności, inflacja, bezrobocie, kurs hrywny, stan bezpieczeństwa publicznego, masowa emigracja młodych i wykształconych... To problemy, które bataliony „radykała” Ołeha Liaszki lub „banderowskiej” Gwardii Narodowej, nie mówiąc o oddziałach ukrainsko-izraelsko-rosyjskojęzycznego kosmopolitycznego oligarchy Ihora Kolomojskiego, nie mają pojęcia jak rozwiązać. Dzieje się to w sytuacji, kiedy MFW namawia tylko i wyłącznie do cięć budżetowych i zniesienia praw socjalnych, a jednocześnie spora duża część PKB Ukrainy pochodzi z przekazów pieniężnych emigrantów ukraińskich, pracujących w Rosji.
Nie ulega wątpliwości, że scenariusz rozbicia dzisiejszej Ukrainy na „Ukrainę prawdziwą” i Noworosję niesie ze sobą niebezpieczeństwo niekończących się konfliktów oraz rozbudza idee rozbicia innych istniejących państw na terenie całej Europy i Azji. Chcąc nie chcąc, Ukraińcy są więc skazani na dogadanie się, co leży w interesie wszystkich jej sąsiadów. Docelowo zatem państwa sąsiadujące z Ukrainą i posiadające swój udział w obecnej rozgrywce są zmuszone ułatwić drogę do zawarcia rozsądnych kompromisów na polach: ustrojowym, społecznym oraz ekonomicznym.
Nie ulega wątpliwości, że Ukraina zajmuje kluczowe miejsce dla Europy, Eurazji, Azji i nawet dla krajów czarnomorskich, a więc i śródziemnomorskich. Przyszłość gospodarek tych wszystkich zazębiających się ze sobą krajów przy rozwoju nowoczesnych szybkich środków komunikacji wymaga polityki współpracy.
Na obecnym etapie jednak brak równowagi, wynikły z końca świata dwubiegunowego nie został przezwyciężony i nie doszło jeszcze do powstania świata wielobiegunowego, co staje się nieuniknione, jeśli ludzkość ma budować pokojową przyszłość.
Na razie jednak istniejące mocarstwa nie znalazły swojego właściwego miejsca zależnie od racjonalnej analizy ich rzeczywistego potencjału i ogólnego balansu sił. Słabsze państwa z tego m.in. powodu jeszcze nie mogły ocenić, w jakim stopniu muszą znaleźć sobie poszczególnych partnerów, tak bliskich jak i dalszych, i ustalić z nimi nowe reguły gry. Stare jeszcze nie zginęło a nowe jeszcze się nie narodziło, choć widać pierwsze oznaki nowej możliwej równowagi światowej, uwzględniającej rzeczywisty układ sił i potencjałów. Póki co, z tego powodu, kraje takie, jak Ukraina stały sie terenem gry między aspiracjami mocarstw lepiej czy gorzej analizujących realia dzisiejszego i jutrzejszego świata. Stąd wielkie niebezpieczeństwo, które pojawia się na obecnym etapie dziejów...
prof. Bruno Drwęski
Autor jest historykiem, politologiem, absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Paris III, Paryskiego Instytutu Nauk Politycznych. Od 1981 r. wykłada w Narodowym Instytucie Języków i Cywilizacji Wschodnich (INALCO) w Paryżu na wydziale Europy Środkowo-Wschodniej. Jest autorem licznych prac na temat podziałów społecznych i kwestii narodowościowych w Europie Środkowej i Wschodniej oraz procesów społeczno-politycznych w krajach arabskich.
Tekst pochodzi z portalu Geopolityka.org.pl.
Jego pełna wersja - http://www.geopolityka.org/analizy/3012-bruno-drweski-ukraina-na-skraju-dwoch-rzeczywistosci