Naukowa agora (el)
- Autor: red.
- Odsłon: 8506
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 347
W latach 2020–2022 Pharma zapłaciła 1,06 miliarda dolarów recenzentom w głównych czasopismach medycznych.
Jak wynika z danych opublikowanych w październiku 2024 w Journal of the American Medical Association (JAMA), w latach 2020–2022 przemysł farmaceutyczny zapłacił recenzentom głównych czasopism medycznych 1,06 miliarda dolarów.
Płatności na rzecz recenzentów czasopism The BMJ, JAMA, The Lancet i The New England Journal of Medicine obejmowały 1 miliard dolarów na rzecz osób fizycznych lub ich instytucji za badania oraz 64,18 miliona dolarów na pokrycie ogólnych opłat, w tym podróży i posiłków. Opłaty za konsultacje i wystąpienia wyniosły odpowiednio 34,31 mln dolarów i 11,80 mln dolarów.
Spośród prawie 2000 przeanalizowanych recenzentów medycznych ponad połowa otrzymała co najmniej jedną płatność od branży w latach 2020–2022.
Autorzy badania stwierdzili, że choć zbadano konflikty interesów między redaktorami czasopism i autorami, konflikty interesów między recenzentami mogły być trudniejsze do oceny.
„Tradycyjnie nieprzejrzysty charakter” recenzji naukowych utrudnia ocenę recenzentów „pomimo ich kluczowej roli w publikacjach akademickich” – piszą autorzy.
Jak wynika z badania JAMA, typowe zasady dotyczące konfliktu interesów stosowane przez większość czasopism wobec autorów – wymagające od nich jedynie ujawnienia konfliktu interesów – zazwyczaj nie mają zastosowania do recenzentów.
Chociaż redaktorzy czasopism pytają o te konflikty, rzadko ujawniają je publicznie – mimo że wielu recenzentów czołowych czasopism może mieć powiązania z branżą „ze względu na swoją wiedzę akademicką” – piszą autorzy.
Doktor Karl Jablonowski, starszy naukowiec w Children's Health Defense, powiedział The Defender, że proces naukowy jest zagrożony, gdy recenzenci są zobowiązani wobec Wielkiej Farmacji, a nie społeczności naukowej.
„W pobliżu procesu publikacji nie powinny znajdować się żadne konkurencyjne ani konkurujące interesy” – stwierdził, dodając:
„Nauka jest wspólnotą. Potrzebujemy siebie nawzajem, aby modyfikować pomysły i przekształcać je w lepsze pomysły, krytykować, ulepszać, inaczej nie pójdziemy do przodu. Publikacja naukowa to sposób, w jaki naukowcy komunikują się ze sobą. To jedyna rzecz, której nie można dotknąć, która jest zbyt cenna i zbyt ważna, aby w nią ingerować.
„Jako naukowcy mamy fundamentalne obowiązki wobec społeczności . Obejmuje to zapewnienie, że nasza jedyna uświęcona tradycją metoda wzajemnego przekazywania pomysłów jest bezinteresowna i wolna od konfliktów interesów”.
Dr. Adriane Fugh-Berman, dyrektor PharmedOut , projektu Centrum Medycznego Uniwersytetu Georgetown, który kształci lekarzy w zakresie branżowych praktyk marketingowych, powiedziała MedPage Today, że firmy farmaceutyczne są największymi nabywcami artykułów preprintowych i intensywnie reklamują się w magazynach, co „wpływa na to, co jest publikowane .”
„Oczywiście, artykuły krytyczne wobec leków są rzadziej publikowane w czasopismach wspieranych przez firmy farmaceutyczne, których redaktorów i recenzentów wspierają firmy farmaceutyczne” – stwierdziła.
Autorzy badania dokonali identyfikacji recenzentów na podstawie list recenzentów poszczególnych czasopism z 2022 roku. Przeszukali bazę danych otwartych płatności Centers for Medicare & Medicaid Services pod kątem płatności na rzecz asesorów.
Producenci leków mają obowiązek zgłaszania płatności na rzecz lekarzy do bazy danych, która została utworzona przez prawodawców w 2013 roku, aby rozwiać rosnące obawy społeczne dotyczące wpływu Big Pharma na lekarzy.
Autorzy listu badawczego JAMA ograniczyli swoją analizę do lekarzy mieszkających w USA, ponieważ tylko oni są wymienieni w Otwartych Płatnościach. Spośród 7021 recenzentów 1962 było praktykującymi lekarzami i dlatego można je było przeszukiwać. Spośród nich 145 przeprowadziło recenzje dla więcej niż jednego czasopisma.
Ogólnie rzecz biorąc, autorzy ustalili, że 1155 recenzentów uwzględnionych w ich badaniu otrzymało płatności branżowe w latach 2020–2022, przy czym większość płatności trafiła do lekarzy i ich instytucji w celu finansowania badań.
Ponad połowa recenzentów przyjęła płatności za podróże, wystąpienia i doradztwo. Średnia wartość tych bezpośrednich płatności niezwiązanych z badaniami wynosiła 7614 dolarów.
Autorzy stwierdzili, że w badaniu mogło dojść do niedoszacowania płatności branży, ponieważ wykluczono z niego lekarzy i recenzentów spoza USA, którzy nie są praktykującymi lekarzami. Nie uwzględniono w nim płatności od innych podmiotów mogących powodować konflikt interesów, w tym od firm ubezpieczeniowych i technologicznych.
„Potrzebne są dodatkowe badania i przejrzystość w zakresie płatności branżowych w procesie wzajemnej oceny” – podsumowali naukowcy.
Źródło: https://childrenshealthdefense.org/defender/pharma-paid-1-billion-reviewers-top-medical-journals/
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1600
Wiele lat temu, a dokładnie to w 1999 roku, odbywałem staż naukowy w Physikalisch-Technische Bundesanstalt PTB (National Metrology Institute) w Berlinie. W XIX wieku w obecnym budynku PTB mieścił się Physikalisch-Technische Reichsanstalt (Imperial Physical Technical Institute – PTR).
Na początku stażu przydzielono mi miejsce pracy w pokoju, w którym stało jako eksponat bardzo stare ciało czarne. Zostało ono skonstruowane pod koniec XIX wieku przez prof. Heinricha Rubensa i posłużyło do wyprowadzenia prawa Plancka. Pooglądałem to ciało czarne, przeanalizowałem zasady jego konstrukcji i od prawie dwudziestu lat buduję aparaturę pomiarową do badań optoelektronicznych urządzeń obrazujących, której częścią są zwykle ciała czarne.
Mam ogromny szacunek do profesora Rubensa, bez którego Planck nie mógłby wyprowadzić swojego słynnego prawa i dokonać przełomu w fizyce. Ponad sto lat później, mając do dyspozycji nowe materiały, nowoczesną elektronikę oraz technikę komputerową, potrafię skonstruować wysokotemperaturowe ciała czarne, które umożliwiają regulację temperatury z większą szybkością oraz pomiar temperatury z lepszą rozdzielczością, ale emisyjność, dokładność pomiaru oraz jednorodność rozkładu temperatury są prawie na tym samym poziomie.
Podobna sytuacja występuje z dokładnością pomiarów różnych parametrów optycznych z wykorzystaniem ciał czarnych, które prowadził ten pedantyczny profesor z Berlina. Musiał on posiadać ogromną wiedzę zarówno w zakresie fizyki jak i narzędzi dostępnych na ówczesnym rynku, aby samodzielnie skonstruować aparaturę pomiarową znacznie wyprzedzającą sprzęt pomiarowy oferowany przez przemysł pod koniec XIX wieku.
Prof. Heinrich Rubens to obecnie zapomniana postać, ale w okresie swojej aktywności zawodowej był ceniony na równi z takimi naukowcami jak Planck, Wien, Kirchhoff, i inni ( był członkiem Pruskiej Akademii Nauk). Takich naukowców jak prof. Rubens, którzy potrafili konstruować zaawansowaną aparaturę pomiarową i prowadzić pomiary ze zdumiewającą dokładnością było więcej i ta grupa przyczyniła się znacznie do ukształtowania potęgi nauki niemieckiej na przełomie XIX i XX wieku. Dla tych naukowców wytworzenie nowej, w pełni sprawnej i nadającej się do użytku aparatury naukowej, czy przeprowadzenie zaawansowanych pomiarów przy pomocy bardzo skromnego zestawu narzędzi było normalną pracą.
Piszę o tym, ponieważ tego typu postawa to rzadkość we współczesnym świecie nauki. Typowy współczesny naukowiec w zasadzie już przywykł, że aparaturę naukową potrzebną do jego badań kupuje w ramach jakiegoś tam projektu od jakieś tam firmy. Takie zakupy aparatury pomiarowej od wyspecjalizowanych firm są uzasadnione, ale z pewnymi ograniczeniami. Podejmowanie przez naukowców prób wytworzenia aparatury pomiarowej, która jest dostępna na rynku nie ma żadnego uzasadnienia. Problemem jest jednak to, że współczesny naukowiec zwykle oczekuje od firm również opracowania zupełnie nowej skomputeryzowanej aparatury umożliwiającej zautomatyzowany pomiar bez prób osobistego zaangażowania w zrozumienie zasad konstrukcji i działania tej aparatury czy też samego procesu pomiaru.
Skutek takiej postawy to współczesna literatura naukowa, w której można znaleźć sporo artykułów zbudowanych na zasadzie: kupiliśmy taki sprzęt pomiarowy, przeprowadziliśmy badania i mamy takie wyniki pomiarów - bez analizy ich dokładności, próby wyeliminowania ewidentnych błędów, czy porównania z wynikami otrzymanymi przez inne zespoły - niekiedy diametralnie różnymi.
Druga postawa współczesnego naukowca względem aparatury pomiarowej to realizacja projektów naukowych zakładających wytworzenie nowej aparatury pomiarowej, która w przyszłości zostanie wdrożona do produkcji przez przemysł. Projekty takie są jak najbardziej potrzebne, ale system ich realizacji jest dość często wypaczany.
Po pierwsze, finansowanie uzyskują wnioski zakładające wytworzenie aparatury pomiarowej, która jest już produkowana seryjnie w skali globalnej, czy nawet w tym samym państwie. We współczesnym wyspecjalizowanym świecie recenzenci często nie mają wiedzy o tym, że unikalny produkt, który ma być opracowany w ramach projektu naukowego jest już dawno opracowany.
Po drugie, współczesny projekt naukowy kończy się zwykle tzw. demonstratorem technologii. Jest to bardzo pojemne pojęcie i można wykazać, że demonstrator działa nawet wówczas, jeśli jego koncepcja techniczna i wykonanie są wadliwe i nie ma szans na wdrożenie.
Po trzecie, współczesny naukowiec, w odróżnieniu od naukowca z XIX wieku, którego badania finansowali bogaci przemysłowcy, często dysponuje dużymi środkami finansowymi otrzymanymi z budżetu państwa. W tej sytuacji nie liczy się z kosztami przy opracowywaniu nowej aparatury pomiarowej i w efekcie zbudowana aparatura nawet jeśli działa, to nie może być produkowana, bo jest za droga.
Kieruję firmą, która produkuje aparaturę pomiarową do badań optoelektronicznych urządzeń obrazujących i główną grupą jej odbiorców są instytuty naukowe z całego świata. W tej sytuacji zamiast pisać ten krytyczny artykuł o cechach współczesnego naukowca, powinienem się cieszyć z istnienia tych cech, ponieważ dzięki nim firma ma zamówienia. Trzeba tylko wykazać pokorę, kiedy trafi się naukowiec dysponujący niewielką wiedzą, ale sporymi środkami finansowymi, który postrzega taką firmę jako rzemieślniczą, dostarczającą proste narzędzia pomiarowe. Trzeba też spokojnie zaakceptować sytuację, że w EU czy nawet w moim własnym kraju przyznawane są środki z budżetu na opracowanie aparatury pomiarowej, którą od dawna produkujemy w firmie. Wprawdzie pokora oraz spokojne akceptowanie nielogicznych sytuacji nie należą do moich mocnych stron charakteru, ale uczę się w tym zakresie, mając zachęty z całego świata.
Negatywne postawy współczesnego naukowca odnośnie aparatury pomiarowej, które opisałem są może nieco przejaskrawione, ale występują praktycznie w każdym kraju, nawet w tych, w których jest wysoki poziom wdrożeń wyników prac naukowych. Kiedy na wystawie w Chinach zauważyłem sporo zestawów pomiarowych do badań optoelektronicznych wystawianych przez chińskie instytuty naukowe, byłem nieco przygnębiony wizją zbliżającej się silnej chińskiej konkurencji. Ale nasz przedstawiciel pocieszył mnie, abym się nie martwił: sprzęt pomiarowy pokazywany przez chińskie instytuty naukowe często nie działa, jest za drogi, wymaga dopracowania, a instytutom najbardziej się opłacają nowe duże projekty rządowe. Po tych wyjaśnieniach uznałem, że naukowcy chińscy szybko się uczą od zachodnich kolegów, a ja nie powinienem narzekać na brak chińskich zamówień w najbliższej przyszłości.
Na zakończenie dodam, że bawiąc się w alternatywną historię naukową zastanawiałem się nad hipotetycznymi kosztami opracowania pierwszego ciała czarnego we współczesnych realiach. Doszedłem do wniosku, że gdyby prof. Rubens żył w XX – XXI wieku, to zgodnie ze schematem działania współczesnego naukowca (projekt badawczy, projekt celowy, projekt wdrożeniowy, zakupy aparatury wspomagającej, projekt na współpracę międzynarodową i szereg innych typów projektów), koszt opracowania jego unikalnej w ówczesnym świecie aparatury pomiarowej powinien być co najmniej na poziomie 10 mln euro, a czas wytworzenia sprawnie działającego urządzenia to minimum dziesięć lat.
Do tego trzeba jeszcze dorzucić koszty kilku międzynarodowych konferencji naukowych potrzebnych dla zaprezentowania tak epokowego urządzenia.
Z obecnej perspektywy wydaje się wręcz niemożliwe, aby można było wytworzyć tę unikalną aparaturę pomiarową za skromną pensję, oraz że obiad wydany przez prof. Plancka dla prof. Rubensa mógł zastąpić konferencję naukową. Z tych względów tym bardziej podziwiam tego zapomnianego profesora z Berlina, który ponad sto lat temu stworzył ówczesny majstersztyk sztuki inżynierskiej i umożliwił opracowanie nowego prawa fizyki, wykorzystywanego obecnie przez miliony naukowców i inżynierów, w tym i przeze mnie.
Krzysztof Chrzanowski
Od Redakcji: prof. Krzysztof Chrzanowski kieruje firmą Inframet.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 218
Upadek uniwersytetów na Zachodzie prawdopodobnie wynika z amerykańskiego modelu zarządzania z 2002 r., który dewaluuje zarówno profesorów, jak i produkcję wiedzy.
Niezaprzeczalnym faktem jest, że na całym Zachodzie nastąpiło spłycenie instytucji, które powinny cenić zachowanie i rozwój wiedzy - uniwersytetów. Na prawicy sceny politycznej, a także wśród części starej lewicy, to spłycenie często tłumaczy się przyjęciem przez instytucje idei „wokeizmu”, która zastępuje produkcję wiedzy bezmyślnym i performatywnym aktywizmem. Co więcej, wiedza jest mniej ważna niż cechy tożsamościowe osób, które mogłyby ją wytwarzać. Od uniwersytetów nie oczekuje się już opracowania leku na raka, lecz zatrudniania lesbijek, kobiet transpłciowych i niepełnosprawnych osób czarnoskórych o niebinarnej tożsamości.
Krytycy powinni zauważyć, że „wokeizm” to ideologia promowana przez rynek finansowy, który tworzy parametry ESG i rankingi, służące do oceny firm pod kątem ich przywiązania do „wokeizmu” i zielonej agendy. Jeśli firma nie ma kobiety na stanowisku prezesa lub nie kupuje samochodów elektrycznych od Elona Muska, może to stać się pretekstem do dewaluacji akcji firmy lub odmowy udzielenia jej korzystnych pożyczek.
Dlatego artykuł amerykańskiej profesor Hollis Robbins „Jak wskaźniki biznesowe zrujnowały uniwersytety” jest bardzo aktualny, ponieważ ukazuje ślady logiki rynkowej w nastawionym na „woke” uniwersytecie.
Jej zdaniem, „walka z hiperpolityzacją środowiska akademickiego [...] musi zacząć się od uznania, że scentralizowane planowanie oparte na wskaźnikach w pierwszej kolejności sprzyjało tej tendencji. Chociaż inne czynniki odegrały tu pewną rolę, scentralizowany uniwersytet stał się wylęgarnią ekstremizmu ideologicznego, głównie dlatego, że jego struktura zmienia studentów w klientów i zachęca wykładowców do szukania uwagi poprzez kontrowersje, a nie tradycyjne osiągnięcia naukowe”.
Nie był to spontaniczny trend. Był plan i mentor: „Najbardziej widocznym liderem ruchu centralizacji był Michael Crow, rektor Uniwersytetu Stanowego Arizony, który po raz pierwszy przedstawił swój model „Nowego Uniwersytetu Amerykańskiego”, obejmując stanowisko w 2002 roku. Jego „reinnowacja” i „transformacja” polegały na rozbiciu „silosów” dyscyplinarnych, aby postawić studentów ponad kadrą naukową, a „wpływ” ponad wszystko inne. […] W praktyce oznaczało to osłabienie autonomii wydziałów, demontaż zarządzania dyscyplinami i przeniesienie uprawnień do ustalania zatrudnienia, priorytetów badawczych i struktur akademickich na scentralizowaną administrację”.
Jak wyjaśnił Crow w retrospektywnej analizie swoich osiągnięć na Uniwersytecie Stanowym Arizony: „Przekształciliśmy się z instytucji skoncentrowanej na kadrze naukowej w instytucję skoncentrowaną na studencie – to znaczy, że celem instytucji jest służenie studentom i poprawa wyników społeczności, a nie tylko zapewnienie kadrze naukowej miejsca, w którym mogliby być wybitnymi akademikami, badaczami lub twórcami”. Pod hasłem „dostępu dla wszystkich” i „wpływu społecznego” odebrano władzę wydziałom akademickim, dyscypliny połączono w ogromne szkoły interdyscyplinarne, a wykładowców zepchnięto na margines.
Dla mnie, Brazylijki, lektura tych słów była nieco szokująca, ponieważ proces centralizacji brazylijskich uniwersytetów, który miał miejsce za drugiej kadencji Luli, został przedstawiony w 2007 roku przez jednego z jego twórców (rektora Naomara de Almeidę) pod nazwą „Nowy Uniwersytet”. Miał on być rezultatem zarówno idei brazylijskiego pedagoga Anísio Teixeiry, jak i Procesu Bolońskiego. Niemniej rozumiem proces instytucjonalny opisany na Uniwersytecie Federalnym w Bahii (mojej Alma Mater): wydziały i katedry były atakowane jako miejsca „wczesnej specjalizacji” – problem ten należało rozwiązać poprzez tworzenie nowych instytutów interdyscyplinarnych, a także umożliwienie studentom studiowania wybranej przez nich dyscypliny.
Doprowadziło to do tego, że studenci nowo powstałych uniwersytetów stworzyli interdyscyplinarne programy licencjackie i wprowadzili zajęcia z jogi zamiast zajęć sportowych. Ostatecznie był to wzór modelu wprowadzonego w Stanach Zjednoczonych w 2002 roku.
Ponadto kompleksowa restrukturyzacja uniwersytetów federalnych forsowana przez ministra Haddada (pod nazwą Reuni) obejmowała ich rozbudowę (wymagającą zarówno utworzenia nowych instytucji i programów, jak i większej liczby studentów przypadających na jednego profesora), zastąpienie lokalnych egzaminów wstępnych testem wzorowanym na SAT (zastępując niezbędną zapamiętaną wiedzę czymś przypominającym test IQ) oraz tymczasowe wprowadzenie dyskryminacji afirmatywnej (Brazylia ostatecznie utworzyła trybunały rasowe, które miały określać, kto jest czarny i kwalifikuje się do przyjęcia na uniwersytet).
Jednocześnie na rynku brazylijskim wzrósł udział rentownych firm edukacyjnych, takich jak amerykańska Adtalem Global Education Inc. Rząd finansował je na dwa sposoby: albo poprzez program Prouni, w ramach którego opłacał czesne studentów, albo poprzez program Fies, w ramach którego udzielał studentom specjalnych pożyczek. W tych przypadkach to nie „wokeizm” przyczynił się najbardziej do ogłupienia społeczeństwa, lecz raczej inflacja dyplomów i spadek jakości edukacji. Wraz z ekspansją sektora prywatnego nastąpiły zmiany w ustawodawstwie, które umożliwiły zastąpienie nauczycieli nagranymi wykładami.
Wróćmy do Stanów Zjednoczonych. Odnosząc się do ideologizacji, profesor Robbins wyjaśnia to, odnosząc się do wymagań studentów, którzy są obecnie postrzegani jako klienci, których przyciąga marka. Co więcej, „stała kadra naukowa poświęca więcej czasu na reagowanie na wymagania dotyczące raportowania, dostosowywanie swoich praktyk do nowych standardów programowych oraz oczekiwań dotyczących prowadzenia zajęć. Scentralizowane planowanie sprzyja zatrudnianiu kadry naukowej na podstawie umów na czas określony. Najmniejszym oporem – i największym bezpieczeństwem pracy – jest stanięcie po stronie studentów i podążanie za nurtami ideologicznymi”.
Z powyższego opisu rozpoznaję narzekania moich profesorów na raporty, które musieli składać w Brazylii – zwłaszcza w programie studiów podyplomowych, który również wymagał bardzo licznej grupy studentów, aby uzasadnić swoją obecność, więc studenci byli przyjmowani, nawet jeśli byli zainteresowani jedynie uzyskaniem grantu badawczego i odsunięciem nieuchronnego bezrobocia. Skutkiem był napływ doktorantów na kilka wolnych stanowisk – które zresztą, jak w USA, były w większości tymczasowe. W rezultacie było zbyt wielu doktorantów i zbyt mało miejsc pracy. Dlatego doktoranci nie odważyli się mówić niczego poza obowiązującą ideologią z obawy, że nigdy nie zdadzą publicznych egzaminów, które zapewniają stabilną pracę i są przeprowadzane przez profesorów.
Od lat 2010 „wokeizm” stał się ortodoksją na publicznych uniwersytetach. Rząd federalny przejął ten trend i wzmocnił swoich pochlebców w całej Brazylii. Na brazylijskich uniwersytetach „wokizm” ma więcej wspólnego z pochlebstwami profesorów i kandydatów na profesorów niż z presją studentów. Potwierdza to wyjaśnienia profesor Robbins, ponieważ niepokoje społeczne są o wiele poważniejsze w USA, gdzie nauczyciele mają mniej władzy, niż w Brazylii, (gdzie nigdy nie wydarzyło się nic podobnego do afery Evergreen, a przemoc fizyczna jest rzadkością).
Profesor Robbins zwraca również uwagę na wpływ wskaźników na jakość. Po pierwsze, istnieje presja, aby studenci zdawali, by promować te wskaźniki – fakt dobrze znany w Brazylii, zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym. Co więcej, wskaźniki te faworyzują „duże lub internetowe kursy, które mogą obsłużyć setki studentów jednocześnie. Wszyscy wiedzą, że wykład z 300 uczestnikami jest „bardziej efektywny” niż dwadzieścia seminariów z 15 uczestnikami, niezależnie od poziomu nauczania. Na mniejszych seminariach skrajne stanowiska są kwestionowane i omawiane przez rówieśników i profesorów. W formie wykładu lub online istnieje niewiele możliwości dialogu lub wymiany intelektualnej. Charyzmatyczny wykładowca może prezentować prowokacyjne punkty widzenia setkom studentów jednocześnie, bez żadnej sensownej możliwości dyskusji. Wskaźniki wskazują na wysoki poziom zapisów i efektywne wykorzystanie zasobów”.
Tutaj mierzymy się z tymi samymi problemami, z którymi borykały się brazylijskie uniwersytety prywatne w fazie ekspansji, z wyjątkiem charyzmatycznego profesora, który osiąga status celebryty – ponieważ w Brazylii najbardziej pożądane pozostają uniwersytety publiczne, a nie ma zajęć dla 300 studentów. Jednak fenomen charyzmatycznych profesorów stopniowo pojawia się również tutaj, wraz z inicjatywami takimi jak Faculdade Mar Atlântico, należąca do prawicowego użytkownika Instagrama, oraz programami studiów podyplomowych oferowanymi przez ICL, lewicową platformę marketingu cyfrowego. Świat trenerów przenika się ze światem studiów uniwersyteckich. Zobaczymy, czy to się przyjmie.
Cóż, możemy stwierdzić, że obniżanie poziomu uniwersytetów na całym Zachodzie wynika prawdopodobnie z amerykańskiego modelu zarządzania z 2002 roku, który dewaluuje zarówno profesorów, jak i produkcję wiedzy na rzecz wskaźników „efektywności” gospodarki, traktującej studentów jak klientów. Nakreśliłam analogię z Brazylią, a zagraniczni czytelnicy z pewnością mogą to porównać do swojej ojczyzny.
Bruna Frascolla
Autorka jest historykiem filozofii, doktorantką Uniwersytetu Federalnego w Bahii w Brazylii i eseistką
Źródło: https://strategic-culture.su/news/2025/07/20/the-university-reform-exported-by-america/

