Informacje (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1460
Publikujemy list otwarty pracowników Muzeum Techniki, jaki otrzymaliśmy. Jest adresowany do pani premier, Beaty Szydło. Pracownicy wskazują w nim nieznane dotąd przyczyny upadku Muzeum Techniki.
O tragicznej sytuacji Muzeum pisaliśmy, kiedy jeszcze żył jego wieloletni dyrektor, inż. Jerzy Jasiuk (m.in. w Nr. 8-9/08 i Nr. - Norblin: 200 lat i starczy? (red.)
Pracownicy Warszawa, 14 marca 2017r.
Muzeum Techniki i Przemysłu NOT
Pl. Defilad 1
00-901 Warszawa
Pani
Beata Szydło
Prezes Rady Ministrów
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Al. Ujazdowskie 1/3
00-583 Warszawa
List otwarty
My, pracownicy Muzeum Techniki i Przemysłu NOT, wyrażamy głębokie zaniepokojenie i zatroskanie losem eksponatów likwidowanego Muzeum.
Kiedy 31 maja 2017 r. wszyscy pracownicy Muzeum (oprócz dyrekcji) znajdą się „na bruku”, co stanie się z eksponatami? Zapowiedzi, mieniącej się naszym właścicielem, Federacji Stowarzyszeń Naukowo-Technicznych NOT, rozprzedaży zgromadzonych narodowych dóbr kultury materialnej budzą nasz stanowczy sprzeciw. Jednocześnie pojawia się pytanie: kto jest odpowiedzialny za doprowadzenie do sytuacji, w jakiej obecnie znalazło się Muzeum? Jesteśmy przekonani, że jest to skutek wieloletnich zaniedbań i zaniechań oraz braku opieki i niegodziwego, instrumentalnego wykorzystywania Muzeum przez Federację, a także jej roszczeniowej postawy wobec Państwa.
1. Kiedy w 1955 roku ówczesny rząd powoływał Muzeum Techniki, opiekę nad tą placówką kultury powierzył NOT-owi. Nigdy nie został wystawiony żaden dokument stwierdzający własność NOT-u względem Muzeum.
W początkach lat 90., w nieznanych nam okolicznościach, Muzeum stało się jednym z podmiotów FSNT NOT, jednak, mimo naszych starań i próśb, nigdy nie otrzymaliśmy od Zarządu Federacji zgody na nadanie osobowości prawnej, która dawałaby nam możliwość samostanowienia. Zostaliśmy skazani na NOT…
Federacja jako samofinansująca organizacja pożytku publicznego, działająca na podstawie Ustawy Prawo o stowarzyszeniach, została organizatorem Muzeum, a zgodnie z Ustawą o muzeach zobowiązana jest do utrzymywania placówki. Dokumenty księgowe potwierdzają jednak, że Federacja nigdy nie przekazała dla Muzeum żadnej kwoty ze środków własnych.
2. Do 2015 r. Muzeum było utrzymywane z budżetu Państwa, w ostatnich latach przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz niewielkich własnych wpływów pochodzących z biletów wstępu, wypożyczeń eksponatów i wynajmu sal wystawowych.
W tym czasie kolekcja muzealna rozrosła się do 15 tysięcy eksponatów. Ponad 80% zbiorów stanowią dary. Nasi donatorzy przekazując eksponaty byli przekonani, że wzbogacają w ten sposób zasoby dóbr narodowych. Nikt nie miał świadomości, że pomnaża majątek NOT-u. Należy zaznaczyć, że wiele darów pochodzi od instytucji państwowych. Niewielki odsetek stanowią eksponaty zakupione przez Muzeum, przy czym środki przeznaczane na sfinansowanie zakupów zawsze pochodziły z państwowych dotacji.
Z powyższego jednoznacznie wynika, że wszystkie eksponaty wpisane do ksiąg inwentarzowych Muzeum, a także zbiory biblioteczne i archiwalne są własnością narodową, a nie prywatną, więc w konsekwencji nie mogą być zbywane przez Federację, niebędącą ich właścicielem, a jedynie zarządcą.
3. W 2011 r. uległy zmianie przepisy o finansowaniu nauki, co uniemożliwiło dalsze sponsorowanie działalności Muzeum przez Ministerstwo Nauki. Federacja została już rok wcześniej poinformowana o zmianie przepisów i środkach zaradczych – dokonaniu przekształceń własnościowych Muzeum oraz przekazaniu zbiorów Państwu w celu utworzenia Narodowego Muzeum Techniki.
Jednak w latach 2012-2015 Ministerstwo Nauki nadal corocznie przyznawało środki dla Muzeum na upowszechnianie nauki, aby nie dopuścić do jego upadku. Zawsze warunkowo i zawsze „ostatni raz”, w oczekiwaniu na podjęcie przez Federację działań prawnych.
Federacja zmarnowała te lata próbując nakłonić kolejne ministerstwa, zarówno rządu PO-PSL jak i PiS, do podjęcia partnerstwa publiczno-prywatnego w zakresie współprowadzenia i współfinansowania Muzeum. Schemat zawsze był ten sam: Ministerstwo miało dawać pieniądze, a Federacja je wydawać, oferując jedynie fakultatywne wsparcie dla Muzeum, jeśli będzie dysponowała funduszami. Na takie warunki oczywiście żaden minister przystać nie mógł.
Nadmieniamy, ze przez te lata byliśmy okłamywani przez Zarząd Federacji. Wmawiano nam, że Federacja chce Muzeum oddać za darmo, ale nikt nas nie chce wziąć.
4. Dotacje przekazywane przez Ministerstwo Nauki, wobec braku osobowości prawnej Muzeum, zawsze wpływały na konto Federacji. Zgodnie z prawem dotacja ta powinna zostać w całości przekazana Muzeum. Jednak w ostatnich latach była ona przetrzymywana przez Federację i przekazywana Muzeum w transzach. Oczywiście odsetki z lokat bankowych Federacja zatrzymywała dla siebie.
Prawdopodobnie od 2007 r. Federacja nie oddawała Muzeum przekazywanego z Urzędu Skarbowego zwrotu VAT-u, który przysługiwał Muzeum jako jednostce kultury. Potwierdzają to dokumenty księgowe i korespondencja ówczesnego dyrektora śp. Jerzego Jasiuka. Łącznie Muzeum zostało w ten sposób pozbawione kwoty około 700 tysięcy zł.
Wobec braku wystarczających środków na funkcjonowanie, szczególnie na wypłaty wynagrodzeń dla pracowników, Muzeum zostało zmuszone do pobierania pieniędzy z Funduszu Socjalnego, który w konsekwencji przestał istnieć.
Jednocześnie należy zaznaczyć, że przyznawane Muzeum dotacje nie były wykorzystywane zgodnie z ich przeznaczeniem i w związku z tym nieprawidłowo rozliczane. Znaczne sumy zamiast na remonty i konserwacje zabytkowych obiektów były przeznaczane na inne cele, niezgodne z intencjami donatora jakim było Ministerstwo Nauki.
5. Niezmiernie bulwersująca do dziś jest sprawa Zabytkowego Zakładu Przemysłowego (dawniej Zakładów Norblina) w Warszawie przy ulicy Żelaznej 51/53. Obiekt ten został przekazany pod opiekę Muzeum w 1981 r., co potwierdzają odpowiednie dokumenty. W 2007 r. dyrektor śp. Jerzy Jasiuk wystąpił do sądu z wnioskiem o zasiedzenie, aby zakład ten stał się prawnie własnością Muzeum. W trakcie postępowania sądowego Zarząd Federacji nakazał dyrektorowi wycofanie wniosku, a wobec jego sprzeciwu uczynił to sam. W niejasnych okolicznościach zakład został sprzedany znacznie poniżej wartości gruntu, a Federacja otrzymała 900 tysięcy zł rekompensaty tytułem zwrotu kosztów poniesionych na utrzymanie obiektu, mimo, że zakład cały czas utrzymywany był z dotacji państwowych.
Wymienionej kwoty Federacja nigdy nie przekazała do Muzeum, co potwierdzają dokumenty księgowe.
6. Od 2014 r. po odejściu wieloletniego dyrektora śp. Jerzego Jasiuka, Muzeum jest nieudolnie zarządzane przez dyspozycyjnych wobec Federacji i pochodzących z jej nadania dyrektorów, w wyniku czego placówka systematycznie popada w ruinę. Zamiast modernizować wystawy i konserwować zabytkowe eksponaty są one niszczone poprzez nieprawidłowe przechowywanie, bezpowrotnie demontowane jak np. hutnictwo i kopalnia. Zwolnieni zostali doświadczeni specjaliści merytoryczni. Ukryte zostało przestępstwo zniszczenia teczek inwentarzowych z zawartością, za które nikt nie poniósł odpowiedzialności.
Przeciętne zarobki pracowników nie przekraczają 2 tysięcy zł, a od 2016 r. otrzymujemy tylko zaliczkowe wypłaty z wpływów za bilety wstępu. W tej chwili zaległość sięga pięciu pensji. Rośnie również zadłużenie względem Zarządu PKiN z tytułu należnego czynszu, który nie jest uiszczany od 15 miesięcy.
7. Jesienią 2016 r. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wystąpiło z inicjatywą powołania Narodowego Muzeum Techniki i zatrudnienia w nowej instytucji pracowników obecnego Muzeum. Zarząd Federacji wielokrotnie obiecywał bezpłatne przekazanie Państwu eksponatów. Zdawało się, że Muzeum zostanie uratowane. Pozostał jednak dług, którego spłacenie Federacja chce wymusić na Państwie. Ponieważ dług powstał w wyniku zachłannej polityki Federacji, która za wszelką cenę chce zachować wpływy w zarządzaniu Muzeum i dysponowaniu jego finansami, uważamy, że nie może być on spłacony z pieniędzy podatników, tylko tego, kto ten dług wygenerował.
Warto nadmienić, iż przedstawiciele Federacji podawali i podają różne kwoty tzw. długu muzealnego. Z ust prominentnych działaczy Federacji padały kwoty 4,5 mln, 5 mln, 5,5 mln, a nawet 6 mln zł. Rodzi się w tej sytuacji pytanie: kto, jak i na podstawie jakich danych to wyliczał?
8. Federacja podjęła decyzję o sprzedaży eksponatów muzealnych, co publicznie wyartykułowała Prezes Zarządu i co znalazło potwierdzenie w innych wypowiedziach przedstawicieli Federacji.
Od jesieni 2016 r. najcenniejsze zabytki techniki wywożone są do naszego oddziału w Chlewiskach i tam, z dala od wścibskich oczu czekają na kupców.
Federacja nie ma prawa sprzedaży eksponatów niebędących jej własnością. Nie możemy dopuścić do rozprzedawania majątku narodowego.
Aby zabezpieczyć kolekcję muzealną przed rozproszeniem, zniszczeniem i wywozem za granicę Mazowiecka Konserwator Zabytków podjęła decyzję o wpisaniu inwentarza muzealiów do rejestru zabytków. Federacja jednak uchyla się od przekazania pełnej listy inwentarzowej. Podobne żądanie zostało wystosowane pod adresem Federacji na posiedzeniu Sejmowej Komisji Kultury w dniu 22 lutego br. Również bez rezultatu…
W retoryce Federacji jaskrawo widoczny jest dualizm. Kiedy mówi o sprzedaży eksponatów twierdzi, że jest właścicielem Muzeum, a kiedy chce wyciągnąć od Państwa pieniądze na spłatę zadłużenia, jest tylko jego opiekunem.
Apelujemy do Pani Premier, Ministrów – Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Nauki i Szkolnictwa Wyższego o skorzystanie ze swoich prerogatyw i podjęcie radykalnych działań w celu ratowania eksponatów Muzeum Techniki, stanowiących dorobek dziedzictwa kulturowego. Aby zadania nakreślone przez Eugeniusza Kwiatkowskiego i Stefana Starzyńskiego nie zostały zaprzepaszczone. Aby odrodzone Muzeum, już Narodowe, mogło pomagać w kształtowaniu kultury technicznej przyszłych pokoleń Polaków.
Przedstawiciele Pracowników
Muzeum Techniki i Przemysłu NOT
Do wiadomości:
Prof. Piotr Gliński Wicepremier, Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego,
Jarosław Gowin Wicepremier, Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego,
a/a media
- Autor: red.
- Odsłon: 5374
Otwarte warsztaty naukowe „DNA - encyklopedia życia" 2010
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1494
Rozpoczęła się kolejna edycja konkursu Dream Chemistry Award na najbardziej interesujący, wizjonerski projekt naukowy z zakresu chemii i jej pogranicza z fizyką, biologią, medycyną lub inżynierią materiałową. Prestiżowy konkurs jest adresowany do młodych naukowców, doktorów nauk przyrodniczych i technicznych.
Zwycięzca tegorocznej rywalizacji otrzyma statuetkę oraz nagrodę finansową w wysokości 10 tys. euro.
Dream Chemistry Award jest przyznawana od 2013 roku. Obecna edycja po raz pierwszy odbędzie się w Pradze. Konkurs został bowiem rozbudowany w przedsięwzięcie międzynarodowe: do dotychczasowego organizatora, Instytutu Chemii Fizycznej Polskiej Akademii Nauk (IChF PAN) w Warszawie, dołączył Instytut Chemii Organicznej i Biochemii Czeskiej Akademii Nauk (IChOiB CzAN) w Pradze.
Dream Chemistry Award to konkurs dla naukowców w wieku do 37 lat, którzy obronili doktorat (w tegorocznej edycji) w roku 2010 lub później.
Warunkiem przyjęcia zgłoszenia jest nominowanie kandydata przez naukowca z tytułem doktora lub wyższym i przynajmniej 10-letnim stażem w naukach ścisłych/przyrodniczych, liczonym od daty publikacji pierwszej pracy naukowej. Nominacje należy przesyłać elektronicznie do 31 lipca 2017 za pomocą formularza na stronie konkursu (www.dreamchemistryaward.org).
Zakwalifikowani kandydaci zostaną poproszeni o przesłanie swych wniosków w terminie do 31 sierpnia. Autorzy pięciu najlepszych projektów będą zaproszeni do Pragi, gdzie 4 grudnia w siedzibie Instytutu Chemii Organicznej i Biochemii Czeskiej Akademii Nauk zaprezentują swoje idee. Z grona finalistów Komitet Honorowy wyłoni jednego laureata.
Koordynatorem konkursu Dream Chemistry Award po stronie czeskiej jest prof. Pavel Jungwirth (IChOiB CzAN), po stronie polskiej – prof. Robert Hołyst (IChF PAN).
Zwycięzcą poprzedniej edycji Dream Chemistry Award jest dr Mircea Dincă z Massachusetts Institute of Technology w Cambridge w USA, zajmujący się katalizą związków chemicznych odgrywających istotną rolę we współczesnym przemyśle. Jego dalekosiężną wizją jest minimalizowanie kosztów energetycznych i środowiskowych związanych z wytwarzaniem produktów chemicznych poprzez użycie rozwiązań inspirowanych przyrodą, zwłaszcza komórkami żywych organizmów, w których reakcje katalityczne zachodzą ze szczególnie dużą wydajnością.
Wykład laureata z 2015 roku można obejrzeć pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=DiXgDU9s2uE.
Więcej o konkursie - http://www.dreamchemistryaward.org.
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 3931
Rok po całkowitym otwarciu niemieckiego rynku pracy dla Polaków widać, że na terenach przygranicznych to nie dobre posady, lecz tanie mieszkania i domy są dla Polaków największym wabikiem, by wyjechać do Niemiec – taki wniosek płynie z najnowszego raportu Instytutu Spraw Publicznych, który przyjrzał się integracji Polaków w Niemczech.
Niemieckie nadzieje, że do Niemiec zaczną przyjeżdżać polscy pracownicy, którzy zapełnią luki na niemieckim rynku pracy, okazały się niespełnione. Polacy nie ruszyli falą za zachodnią granicę, a niemieccy pracodawcy nadal poszukują specjalistów i wysoko wykwalifikowanej siły roboczej – mówi dr Agnieszka Łada, współautorka raportu.
Natomiast w ostatnich latach szzcególnie widoczny jest napływ Polaków na opuszczone przez Niemców niemieckie tereny przygraniczne. Polacy prowadzą tam działalność gospodarczą i nabywaja nieruchomosci, a część włącza się w życie lokalnej społeczności.
W rezultacie polskie osadnictwo zahamowało proces wyludnienia w przygranicznym obszarze Meklemburgii-Pomorzu Przednim oraz zapobiegło wyburzeniu wielu niepotrzebnych domów. Ponadto Polacy zapewnili de facto dalsze przetrwanie dla niemieckich szkół i przedszkoli - wyjaśnia Justyna Frelak z Instytutu Spraw Publicznych we wstępie do raportu. Za modelowy przykład posłużyć może były powiat Uecker-Randow, leżący ok. 40 km na zachód od Szczecina, gdzie zostały przeprowadzone badania Instytutu Spraw Publicznych.
Główne wnioski z raportu „Znikająca granica”:
- Otwarcie granic pobudziło rozwój różnych powiązań transgranicznych w północnych regionach polsko-niemieckiego pogranicza. Jednym z istotnych rezultatów tego procesu jest pojawienie się na tym obszarze „nowej” polskiej migracji do Niemiec, w konsekwencji zaś – coraz bardziej widoczna obecność Polaków w niemieckich pogranicznych społecznościach lokalnych.
- Na migrację z Polski na niemieckie tereny pograniczne znaczny wpływ miało otwarcie granic po 1989 roku, wstąpienie Polski do Unii Europejskiej i zniesienie kontroli granicznych w 2007 roku, z kolei pełna liberalizacja niemieckiego rynku pracy 1 maja 2011 roku nie zmieniła istotnie skali i charakteru migracji z Polski w badanym regionie.
- Poza polskimi reemigrantami z Niemiec Zachodnich, którzy osiedlają się w pobliżu granicy z Polską, nowi migranci z reguły nie mają wcześniejszych doświadczeń migracyjnych w innych krajach.
- Większość migrantów pochodzi z regionu Pomorza i miała wcześniej kontakty z Niemcami. Często nie oznacza to jednak posiadania wysokich kompetencji międzykulturowych i znajomości kraju sąsiada.
- Wielu nowych migrantów nie zna języka niemieckiego lub zna go słabo. Jest to jedna z przyczyn dystansu i trudności w integracji społecznej.
- Charakterystyczny dla badanego regionu pogranicza – obok „tradycyjnej” migracji pełnej
– jest wzór migracji częściowej, w którym istotne sfery życia (jak praca czy życie rodzinne) są dzielone między krajem pochodzenia a krajem migracji. Taki wzór migracji oznacza codzienne przemieszczanie się migrantów między Polską i Niemcami, sprawiając, że część tych osób nie wchodzi w silne relacje społeczne z otoczeniem niemieckim, tworząc własne zamknięte środowiska.
- Znaczna część migracji ma charakter hybrydowy – opiera się na możliwości łączenia korzyści, jakie wynikają z funkcjonowania na granicy dwoch systemow społeczno-ekonomicznych, przy jednoczesnym braku fi zycznej granicy, ktora mogłaby utrudniać przemieszczanie się między tymi systemami. W zależności od posiadanego kapitału społeczno-kulturowego i ekonomicznego migranci wybierają poszczególne elementy z obu systemów, budując z nich własne strategie życiowe.
- Najsilniejszym czynnikiem przyciągającym migrantow z Polski jest atrakcyjność oferty mieszkaniowej na niemieckim terenie przygranicznym. Decydują o tym przede wszystkim znacznie niższe niż w Polsce ceny nieruchomości na tych terenach i duży wybór ofert w powiązaniu z korzyściami wynikającymi z niewielkiej odległości od rodzinnego kraju.
- Migranci z Polski postrzegają instytucje niemieckie jako silnie sformalizowane, jednocześnie jednak znacznie sprawniejsze w działaniu niż polskie. Trudności związane z formalizacją procedur traktują raczej jako typową cechę niemieckiego systemu niż wyraz niechęci urzędników do przybyszów z Polski.
- Trudności w relacjach z niemieckimi instytucjami doświadczają przede wszystkim ci migranci, ktorzy nie znają języka i nie rozumieją specyfiki oraz złożoności niemieckich procedur. Pozytywną rolę pośrednika w kontaktach z instytucjami niemieckimi odgrywają punkty konsultacyjno-doradcze, nieformalne sieci migracyjne złożone z polskich krewnych i niemieckich znajomych oraz – zatrudniani coraz częściej w niemieckich instytucjach publicznych i komercyjnych – urzędnicy ze znajomością języka polskiego.
- Możliwości wchodzenia migrantów na niemiecki rynek pracy w regionie przygranicznym są dość ograniczone. Podstawowe kanały to zatrudnianie – przede wszystkim w instytucjach publicznych i lokalnych urzędach – wysoko wykwalifi kowanych specjalistów z dobrą znajomością języka niemieckiego, rozwój lokalnej infrastruktury usług kierowanych do Polaków oraz prowadzenie samodzielnej działalności gospodarczej.
- Bezrobocie w regionie i wysokie wymagania dotyczące kwalifikacji zawodowych utrudniają znalezienie pracy Polakom z niskimi kwalifikacjami i słabą znajomością języka niemieckiego.
- Niemieckie oraz polsko-niemieckie szkoły i przedszkola stają się coraz ważniejszą przestrzenią budowania nowych pozytywnych wzorow relacji społecznych między Polakami i Niemcami. Doświadczenia migrantów z niemieckim systemem edukacji są w większości pozytywne.
- Na podkreślenie zasługują dobre relacje dzieci z rówieśnikami i działania placówek edukacyjnych, które uwzględniają potrzeby polskich dzieci i zachęcają ich rodziców do współpracy.
- Wzrastająca liczba polskich dzieci w szkołach na niemieckim obszarze przygranicznym stanowi jednak poważne wyzwanie dla niemieckiego systemu edukacji. Lepszej integracji migrantów w środowisku szkolnym mogłoby sprzyjać wprowadzanie w szerszym zakresie i silniejsze niż obecnie wspieranie przez władze lokalne programów edukacji międzykulturowej i bilateralnej skierowanych do uczniów, przybliżających obie kultury, a także programów zwiększających kompetencje nauczycieli w zakresie pracy z polskimi uczniami.
- Istotnym warunkiem powodzenia społecznej integracji między przybyszami a miejscową społecznością jest tworzenie przestrzeni prywatnych kontaktów bezpośrednich. Migranci, którzy nawiązali bliskie osobiste stosunki z mieszkańcami swojej miejscowości, mają bardzo pozytywną opinię o Niemcach. Podobnie Niemcy, którzy mają intensywny kontakt z polskimi sąsiadami lub współpracownikami, bardzo pozytywnie odbierają Polaków. Nawiązanie bliskich osobistych kontaktów sąsiedzkich modyfikuje początkowe stereotypowe nastawienie i nieufność po obu stronach, sprzyjając wzajemnemu zainteresowaniu kulturą gospodarzy i migrantów.
- Bardzo dobre relacje sąsiedzkie między mieszkańcami i migrantami tworzą się najczęściej w małych społecznościach wiejskich i lokatorskich społecznościach miejskich kamienic, zamieszkiwanych tradycyjnie przez starsze pokolenie Niemców, które jest darzone przez migrantów sympatią i szacunkiem.
- Źródłem negatywnych doświadczeń i konfliktów bywają najczęściej relacje między mieszkańcami postsocjalistycznych blokowisk. Są to miejsca, w których częściej niż gdzie indziej dochodzi do spotkania Niemców najsilniej doświadczających skutków marginalizacji ekonomicznej regionu z migrantami o niższych kompetencjach językowych i niższym kapitale społeczno-kulturowym, niekiedy podobnie zmarginalizowanych ekonomicznie w Polsce. Czynniki te nie sprzyjają budowaniu postaw otwartych i wchodzeniu w relacje społeczne.
- Podstawową przeszkodą w intensyfikacji kontaktów i pogłębieniu wzajemnego zrozumienia jest niezmiennie nieznajomość języka sąsiada. Im Polacy swobodniej posługują się językiem niemieckim, tym łatwiej integrują się w społecznościach lokalnych i tym lepiej są postrzegani.
- Działania Narodowodemokratycznej Partii Niemiec na niemieckim obszarze przygranicznym, choć są postrzegane jako czynnik utrudniający przełamywanie dystansu, stanowią jednak tylko margines codziennych pozytywnych relacji między migrantami i mieszkańcami lokalnych społeczności. Na populistyczną demagogię radykalnej prawicy są narażone niższe warstwy społeczne, bezrobotni lub ubodzy emeryci, postrzegający obecność Polaków w kategoriach konkurencji o tak pożądane w regionie miejsca pracy oraz o przywileje socjalne.
- Przeszłość i trudne doświadczenia z historii stosunków polsko-niemieckich nie są zapomniane, ale w dzisiejszych relacjach między migrantami a mieszkańcami niemieckiego przygranicza dominuje podejście pragmatyczne oraz orientacja na teraźniejszość i przyszłość. Wspólna tragiczna historia nie jest tematem tabu, a nawet pogłębia poczucie więzi na fundamencie odczuwanej wspólnoty losów między Polakami i Niemcami.
- Niskie zaangażowanie migrantów w działalność polityczną wynika z przekonania, że trudna sytuacja ekonomiczna regionu i związane z tym napięcia polityczne nie sprzyjają obecnie społecznej akceptacji dla politycznej aktywności migrantów z Polski. Znaczna część Niemców akceptuje per se aktywność polityczną Polaków w regionie, pod warunkiem jednak, że takie działania służą dialogowi polsko-niemieckiemu, nie są zaś zorientowane na polonizację obszarów przygranicznych lub sterowane przez polityków z Polski.
- Bilans kosztów życia Polaków w niemieckich regionach przygranicznych, mimo istotnych ograniczeń na niemieckim rynku pracy, jest pozytywny. Atrakcyjne ceny wynajmu i kupna nieruchomości oraz system niemieckich świadczeń socjalnych, przy regularnych dochodach z pracy lub emerytury, pozwalają uzyskać wyższy niż w Polsce standard życia, co jest czynnikiem zachęcającym do trwałego osiedlania się w tym regionie.
- Niemiecki teren przygraniczny czerpie ekonomiczne i społeczne korzyści z obecności polskich migrantów w tym regionie. Należą do nich między innymi rekapitalizacja infrastruktury mieszkaniowej i odwracanie negatywnych tendencji demograficznych – dzięki migracji polskich rodzin z dziećmi.
Obecność aktywnych i przedsiębiorczych migrantów z Polski staje się czynnikiem dynamizującym region, w przyszłości może więc sprzyjać zmianie mało aktywnych postaw rodzimych mieszkańców regionu. Przedmiotem szczególnej uwagi powinno być tworzenie programów działań systemowych, które nie tylko (choć jest to bardzo ważne) pomagają nowym migrantom w zdobyciu kompetencji językowych, ale także dostarczają wiedzy o kulturze środowiska, w jakim ci ludzie się znaleźli. Z drugiej zaś strony – podobne programy, przybliżające kulturę i język migrantów, powinny być kierowane do mieszkańców społeczności lokalnych. Podczas gdy większość niemieckich klientów pozytywnie ocenia poszerzanie lokalnej oferty usługowej dzięki obecności polskich firm i sklepów, niektórzy rodzimi przedsiębiorcy i przedstawiciele niższych warstw społecznych obawiają się konkurencji z Polski i protestują przeciwko rzekomemu faworyzowaniu migrantów przez lokalne władze kosztem rodzimych mieszkańców.
Niezwykle pozytywną rolę w tworzeniu takiej przestrzeni współpracy odgrywają Polacy i Niemcy dobrze zakorzenieni w obu kulturach i budujący – często poza formalnymi strukturami – pomosty między środowiskiem migrantow i lokalną społecznością. Traktując ich obywatelskie inicjatywy jako istotny element działań systemowych projektowanych i realizowanych przez władze lokalne, warto wspierać organizacyjnie i finansowo ich aktywność.
Link do raportu:
http://www.isp.org.pl/uploads/pdf/221299139.pdf
Program badań „Nowa polska migracja do Niemiec – perspektywa lokalna” jest realizowany we współpracy z Fundacją Współpracy Polsko – NiemieckiejSeminarium organizowane jest w ramach projektu „Polskie Forum Integracyjne II” współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu na Rzecz Integracji Obywateli Państw Trzecich oraz z budżetu państwa.