Ochrona środowiska
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1198
Zmiany klimatyczne wywierają coraz bardziej zauważalny wpływ na życie społeczne wielu krajów. Dowodem może być dynamika protestów i konfliktów w ostatnich latach. Nie ma w tym nic nowego. Ale o ile kiedyś susze czy powodzie były rodzajem interwencji natury w ład tworzony przez człowieka, o tyle dziś interwencje człowieka w naturę zwrotnie oddziałują na społeczeństwa.
W latach 2006-2011 Syria została dotknięta najdłuższą suszą, która przyniosła największe straty plonów od czasów pierwszych cywilizacji na obszarze Żyznego Półksiężyca. Spośród 22 mln ludzi mieszkających wówczas w tym kraju, prawie pół miliona boleśnie odczuło skutki pustynnienia, które spowodowało masową migrację rolników, hodowców i rodzin wiejskich do miast.
Ten exodus pogłębił jeszcze napięcia powodowane przez napływ uchodźców z Iraku, który nastąpił po amerykańskiej inwazji w 2003 r. Przez kilka dekad baasistowski reżim w Damaszku zaniedbywał zasoby kraju, dotował uprawy pszenicy i bawełny, które wymagają znacznych ilości wody i propagował nieefektywne techniki nawadniania. Nadmierny wypas i wzrost demograficzny przyspieszyły proces deficytu wody. W latach 2002-2008 zasoby wodne Syrii zmniejszyły się o połowę.
Susze, rewolucje, wojny
Upadek syryjskiego systemu rolnego wynikał z nakładania się na siebie wielu czynników, wśród których były zmiany klimatyczne, złe zarządzanie zasobami naturalnymi oraz dynamika demograficzna. To „nałożenie się na siebie zmian gospodarczych, społecznych, klimatycznych i środowiskowych podkopało umowę społeczną między obywatelami a rządem, podbudowało ruchy opozycyjne i nieodwracalnie zdegradowało prawomocność władzy Asada” oceniają Francesco Femia i Caitlin Werrell z Centrum Klimatu i Bezpieczeństwa. W ich opinii powstanie Organizacji Państwo Islamskie i jej ekspansja w Syrii i Iraku są po części skutkiem suszy. Przy czym susza ta nie wynikała jedynie z naturalnej zmienności klimatu. Jest to anomalia: „Zmiana występowania opadów w Syrii jest związana z podnoszeniem się poziomu wschodniej części Morza Śródziemnego oraz spadku wilgotności gleby. Tych trendów nie warunkuje żadna naturalna przyczyna, podczas gdy susza i ocieplenie potwierdzają modele reakcji na wzrost emisji gazów cieplarnianych”, podaje PNAS - przegląd Amerykańskiej Akademii Nauk.
Zimą 2010/2011 brak opadów i burz piaskowych we wschodnich Chinach który skłonił rząd Wen Jiabao do użycia rakiet w nadziei na wywołanie deszczu, przyniósł reperkusje odczuwalne daleko poza granicami kraju. Zniszczenie upraw zmusiło Pekin do zakupu pszenicy na rynku międzynarodowym. Idący w ślad za tym gwałtowny wzrost światowych cen pszenicy pogłębił niezadowolenie społeczne w Egipcie (będącym największym światowym importerem pszenicy), gdzie przeciętne gospodarstwo domowe wydaje obecnie ponad 1/3 swoich dochodów na żywność. Dwukrotny wzrost ceny tony pszenicy, która ze 157 dolarów w czerwcu 2010 r. podskoczyła do 326 dolarów w lutym 2011 r., był mocno odczuwalny w tym uzależnionym od importu kraju. Cena chleba wzrosła trzykrotnie, co zwiększyło niezadowolenie społeczeństwa i niechęć wobec autorytarnego reżimu prezydenta Hosniego Mubaraka.
W tym samym okresie zbiory pszenicy, soi i kukurydzy na południowej półkuli zostały poważnie uszczuplone przez El Niño (oscylację południowopacyficzną), potężne zjawisko klimatyczne, które wywołało susze w Argentynie i ulewne deszcze w Australii. W artykule opublikowanym w Nature, Solomon Hsiang, Kyle Meng i Mark Cane dowodzą powiązania między wojnami domowymi a El Niño Southern Oscillation (ENSO), który co 3-7 lat powoduje nagromadzenie ciepłych wód wzdłuż wybrzeży Ekwadoru i Peru oraz odwrócenie pasatów wiejących nad Oceanem Spokojnym, co pociąga za sobą poważne anomalie pogodowe na całym świecie. Zdaniem Hsianga i jego kolegów, prawdopodobieństwo wystąpienia konfliktów wewnętrznych wzrasta dwukrotnie podczas występowania zjawiska ENSO. To pierwsza wskazówka, że stabilizacja współczesnych społeczeństw jest silnie powiązana z globalnym klimatem.
Co to jest natural security?
Zmiany klimatyczne stały się czynnikiem pogłębiającym zagrożenie i zmieniającym przebieg stosunków międzynarodowych. Po hard security odziedziczonym po zimnej wojnie przyszła kolej na natural security, koncepcję stworzoną przez amerykańskich wojskowych skupionych wokół Center for a New American Security. Ten ośrodek badawczy powstał w 2007 r., by przeciwstawić się sceptycyzmowi klimatycznemu neokonserwatystów i rozpoznawać nowo pojawiające się globalne zagrożenia.
Źródła destabilizacji środowiska nie ograniczają się już do czysto wewnętrznych i naturalnych czynników, takich jak erupcje wulkanów, tsunami czy trzęsienia ziemi. Nakłada się na nie działalność człowieka, przyspieszenie cykli produkcyjnych oraz ich globalizacja.
Nowo ukuta nazwa „antropocen” wyraża właśnie ten nieproporcjonalny wpływ, jaki wywierają społeczeństwa uprzemysłowione na system planetarny.
W Arktyce, której lodowce mogą ulec całkowitemu roztopieniu do końca tego stulecia, i gdzie skutki globalnego ocieplenia są dwukrotnie bardziej odczuwalne niż gdziekolwiek indziej, żądania nowego wytyczenia granic lądowych i morskich wzmagają napięcia między państwami podbiegunowymi. Rosja, która już od wieków eksploatuje obszary Arktyki, jest jedynym państwem dysponującym flotą lodołamaczy o napędzie atomowym. Nowy gigantyczny model („Sybir”-przyp. SN) skonstruowany w stoczniach Sankt Petersburga, został zwodowany w 2017 r. Moskwa odnawia również swoją flotę super cichych okrętów podwodnych czwartej generacji mogących przenosić pociski z głowicami nuklearnymi. Dla strony amerykańskiej otwarcie Arktyki stanowi doskonałą okazję w relacjach handlowych z Azją, a jednocześnie sposobność, by zapewnić sobie nowe zasoby energetyczne.
Topnienie lodów Arktyki pociąga za sobą szereg skutków systemowych. Zmiana polarnych wirów powietrza, lodowatych prądów powietrznych wychodzących z bieguna północnego, wyjaśnia falę dotkliwych mrozów, które uderzyły w Amerykę Północną w zimie 2013/2014.
„Interakcja między Arktyką i globalnym ociepleniem jest czymś nowym w strategicznej historii ludzkości, ponieważ przeobraża spotkanie między geografią a geofizyką w tym regionie w nową dziwną siłę o charakterze geofizycznym, którą nazywamy środowiskową siłą Arktyki. Działa ona w skali świata, pociągając za sobą ogromne konsekwencje” - zauważa ekspert w dziedzinie strategii wojskowej Jean-Michel Valantin.
Jednak w najnowszym raporcie Międzyrządowego Zespołu do spraw Zmian Klimatu (IPCC) zaznacza się, że nie ma podstaw, by obawiać się wystąpienia konfliktów zbrojnych wokół bieguna północnego. Topnienie arktycznych lodów będzie próbą trwałości dla okołobiegunowych ponadgranicznych instytucji współpracy, takich jak Rada Arktyczna.
Związki przyczynowo-skutkowe są skomplikowane, niestabilne i zmienne, a skutki globalnego ocieplenia odbijają się w większym lub mniejszym stopniu na społeczeństwach w zależności od trwałości ich systemów politycznych, gospodarczych i społecznych.
Dziennikarz Gwynne Dyer w książce Climate Wars opisuje świat, w którym efekt cieplarniany postępuje coraz szybciej, a uchodźcy wygłodzeni wskutek suszy i wypędzani ze swoich domów przez podnoszący się poziom mórz próbują zdobyć północną półkulę, podczas gdy ostatnie samowystarczalne w dziedzinie żywnościowej państwa których terytoria położone są na większych wysokościach, zmuszone są zażarcie się bronić, również przy użyciu broni nuklearnej przed coraz bardziej agresywnymi sąsiadami z południowej Europy i wybrzeży Morza Śródziemnego przekształconych w pustynie.
Czy uratuje nas geoinżynieria?
W reakcji na zjawisko, które niektórzy naukowcy określają jako „decydujące załamanie klimatyczne spowodowane przez człowieka” (anthropogenic climate disruption), geoinżynieria – interwencja mająca przeciwdziałać ociepleniu naszej planety – próbuje przejąć kontrolę nad klimatem. Polega to na zastosowaniu szeregu technik, które mają umożliwić wychwycenie nadmiaru dwutlenku węgla z atmosfery (carbon dioxyde removal) i uregulowaniu promieniowania słonecznego (solar radiation management), choćby za cenę głębokiej destabilizacji społeczeństw i ekosystemów.
Na przykład, rozpylanie siarki ma na celu stworzenie w atmosferze wystarczająco grubej jej warstwy, by rozpraszała promieniowanie słoneczne i przez to przyczyniała się do ochłodzenia planety. Jednakże obserwacja erupcji wulkanów doprowadziła klimatologów do wniosku, że o ile cząstki siarki przyczyniają się do ochłodzenia atmosfery, o tyle powodują także lokalne susze i mogą również pociągnąć za sobą ograniczenie produkcji paneli słonecznych, przyczynić się do zniszczenia warstwy ozonowej i naruszyć globalny cykl hydrologiczny.
„Poza tym, bez umów międzynarodowych określających jak i w jakich proporcjach stosować geoinżynierię, techniki kontrolowania promieniowania słonecznego pociągają za sobą ryzyko geopolityczne. Jako że koszty tej technologii wynoszą dziesiątki miliardów dolarów rocznie, mogłaby ona być wykorzystywana przez aktorów niepaństwowych lub małe państwa działające na własny rachunek, rodząc w ten sposób globalne lub regionalne konflikty”, ostrzegał ostatni raport (IPCC).
Jak podkreśla psychosocjolog Harald Welzer, zmiany klimatyczne nie tylko dostarczają nowych powodów do krwawych konfliktów, ale przyczyniają się również do powstania nowych form wojny. Skrajna przemoc tych konfliktów wykracza poza kadr wyznaczany przez klasyczne teorie i „otwiera pola działania, dla których brak punktów odniesienia w doświadczeniach poukładanego świata półkuli północnej, bardzo spokojnej po II wojnie światowej. Asymetryczne walki między ludnością a watażkami na usługach wielkich prywatnych grup stają się częścią rynku przemocy, napędzanego przez ocieplenie klimatu.
Trwający od 1987 r. chaos w sudańskim Darfurze jest doskonałą ilustracją tej autodestrukcyjnej dynamiki, nasilanej dodatkowo przez osłabienie struktur państwa. Degradacja gleb na północy Nigerii zakłóciła rolniczy i pasterski tryb życia i przyczyniła się do zmian tras migracyjnych. Opuszczone zostały setki wiosek, a przemieszczenia ludności zdestabilizowały region, przygotowując grunt dla islamistycznego ruchu Boko Haram.
Złożone ryzyko i klimatyczne prześladowania
Ostatni raport IPCC wprowadza pojęcie „złożonego ryzyka” (compound risk), które bierze pod uwagę wpływ różnych czynników w danym środowisku geograficznym: „Ponieważ średnia temperatura na Ziemi najprawdopodobniej wzrośnie do 2050 r. o 2-4oC w porównaniu do średniej z 2000 r., istnieje prawdopodobieństwo znacznych modyfikacji schematów przemocy międzyludzkiej, konfliktów grupowych i społecznej destabilizacji w przyszłości”.
Badacz Marshall B. Burke z Uniwersytetu w Berkeley w Kalifornii oraz współautorzy jego książki przewidują wzrost konfliktów zbrojnych o 54% do 2030 r. Ich praca jest pierwszą próbą oszacowania możliwego wpływu zmian klimatycznych na konflikty w Afryce Subsaharyjskiej. Wykazuje ona związki między wojną domową a wzrostem temperatur i zmniejszeniem ilości opadów, bazując na przewidywaniach IPCC odnośnie średniej emisji gazów cieplarnianych w latach 2020-2039.
Napływ uchodźców do bram tej wysepki dobrobytu, jaką jest Europa, będzie najprawdopodobniej trwać, a nawet nasilać się przez cały XXI wiek. Politolog François Gemenne ocenia, że „na świecie jest obecnie co najmniej tyle osób przesiedlonych ze względu na degradację środowiska, ile uchodźców przesiedlonych z powodu wojen i przemocy”. Migranci uciekają przed wojnami, które toczą się daleko od granic świata zachodniego. A Zachód, mimo swej odpowiedzialności za globalne ocieplenie, nie kwapi się z uznaniem ich statusu: „Odrzucanie terminu „uchodźcy klimatyczni” jest w istocie odrzuceniem faktu, że zmiany klimatyczne są formą prześladowania wobec najbardziej bezbronnych osób”. Padają one ofiarą procesu transformacji Ziemi, na który nie mają najmniejszego wpływu.
Agnès Sinaï
tłum. Ewa Cylwik
Pełna wersja tekstu (z przypisami) na stronie Le Monde diplomatique - https://www.monde-diplomatique.pl/index.php?id=6_1
Wyróżnienia w tekście pochodzą od Redakcji SN.
- Autor: Tomasz Kowalik
- Odsłon: 5292
Osiemdziesiąt lat ochrony żubrów w Polsce
Gdyby żubry wiedziały, jak bardzo jest zagrożony ich gatunek, same objęłyby się ochroną. I zapewne ufundowałyby specjalną nagrodę polskim uczonym, którzy już 80 lat starają się o ich szczęśliwe życie, pod jakże troskliwą, kosztowną, ścisłą, a co najważniejsze - skuteczną ochroną.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 3100
9 kwietnia 2014 w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie odbyło się spotkanie z grupą rolników z Żurawlowa – małej lubelskiej wsi (w gminie Grabowiec), która zasłynęła w świecie (w Polsce mało kto o niej wie) wielką determinacją mieszkańców w obronie przed działaniami amerykańskiego koncernu Chevron, zamierzającego wydobywać gaz z łupków na tym cennym rolniczo i przyrodniczo terenie (koncern posiada koncesje).
Na spotkaniu z cyklu Środowisko i przemysł pt. „’Occupy Chevron’ – wielki protest małej wsi”, zorganizowanym przez Marthę Rosler, goście opowiadali o historii swojego protestu przeciwko planowanej dewastacji środowiska (trwa już prawie rok), zniszczeniu dróg dojazdowych do ich wsi, zagrożeniach dla ich życia, bytu i majątku, także o ignorowaniu ich przez polskie władze - nie tylko samorządowe, ale i centralne. Opowiadali też o metodach działania koncernu - kupowaniu i zastraszaniu - (np. kuria lubelska dostała 700 tys. zł na propagowanie gazu łupkowego, w Zamościu zamieniono technikum rolnicze w geologiczne, a każdemu uczniowi sprezentowano laptop) i przedstawiali stan prawny tej inwestycji.
Rolnicy bronią nie tylko swoich gospodarstw - miejsc pracy, ale i uprawnych pól (na których występuje najlepszy w Polsce czarnoziem), wód podziemnych (największego w Polsce zbiornika wód trzeciorzędowych), naturalnego krajobrazu i walorów przyrodniczych tego terenu.
Protestują już od początku 2012 roku, coraz brutalniej nękani zarówno przez przedstawicieli koncernu, jak i polską policję i wymiar sprawiedliwości. Wytaczane są im sprawy sądowe, są zastraszani zarówno przez koncern (na warszawskim spotkaniu rolnicy mieli „obstawę” dwóch niemerytorycznych przedstawicieli firmy), jak i polskie władze (oficjalny podsłuch telefonów założony przez ABW), czują się zagrożeni. Sprawę opisywaliśmy już w SN 8-9/13 Walka Żurawlowa o środowisko, ale od tego czasu nic się nie zmieniło.
Rolnicy skarżą się, że Chevron ich ignoruje, że kontaktuje się z nimi poprzez sąd (wytoczono im 9 spraw), że nie mają nawet wglądu w dokumentację, że nikt z polskich władz z nimi nie rozmawia, a polskie media wysokonakładowe udają, że nie ma żadnego problemu. Nie pojawiła się o tym proteście żadna informacja w żadnej z głównych stacji telewizyjnych w Polsce, a w prasie było kilka artykułów w ub. roku. Po kampanii reklamowej w mediach koncernu Chevron („ocieplającej” wizerunek firmy) o Żurawlowie nie pisał już nikt.
Nie widzieli też u siebie żadnego parlamentarzysty – nawet z PSL, która to partia mieni się partią chłopską. Nie było tam dotąd żadnego działacza z Greenpeace’u, ani przedstawiciela międzynarodowej firmy prawniczej ClientEarth, która tak długo blokowała budowę dwóch bloków elektrowni Opole. Nie było też żadnej ze znanych polskich organizacji ekologicznych. Głosu w tej sprawie nie zabrało też środowisko naukowe, nie licząc opinii i ekspertyz prof. Andrzeja Szczepańskiego, hydrogeologa z AGH (SN 12/12 - Łupki - tak, ale nie w dolinie Popradu ).
Protestujący (od 10 miesięcy w sposób ciągły, czynny) rolnicy są wspierani głównie przez cudzoziemców, ale nie przez Polaków, którym przecież powinno zależeć nie tylko na ochronie swojego środowiska, ale i gospodarce rolnej i zasobach wodnych (Lubelszczyzna ma skąpe zasoby wód powierzchniowych, mieszkańców ratują dwa duże zbiorniki wód podziemnych wytypowane do ochrony - do dzisiaj jej nie ustanowiono).
Interesuje się za to ich protestem francuska telewizja Arte, która nakręciła o nich film (Gasland – dokument Josha Foxa, dostępny na You Tube jako Gaz łupkowy – fakty i mity) i wyemitowała na swoim kanale. Ich protest wspierają dziennikarze z wielu państw i niektórzy parlamentarzyści z PE. Także wszyscy, którym bliskie są ideały, w imię których rolnicy protestują, bowiem protestujący mają swoją stronę w Internecie (z kamerą on line) i są obecni w mediach społecznościowych (Facebook) – dzieki temu mogą też liczyć na pomoc z 18 państw.
Wsparciem dla nich są zapewne także wszystkie światowe protesty przeciwko Chevronowi, zwłaszcza ten ostatni, od początków kwietnia w ponad 20 miastach Rumunii, w tym – Bukareszcie (nie licząc brytyjskich). Tysiące protestujących tam walczą o prawo do zdrowego środowiska prawa do życia i ochrony zdrowia oraz prawa do sprawiedliwego informowania obywateli. U nas walczy tylko garstka, reszcie jest wszystko jedno.
Anna Leszkowska
Więcej: