Nauka i sztuka (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 375
Do 7 stycznia 2024 w Muzeum Narodowym w Szczecinie będzie trwać wystawa ze zbiorów własnych Muzeum pn. Wyspy szczęśliwe? Sztuka II Rzeczypospolitej. Jej kuratorem jest dr Szymon Piotr Kubiak.
11 listopada 1918 roku Rzeczpospolita Polska oficjalnie wróciła do grona niezależnych państw. Choć jeszcze przez kolejne cztery lata kształtowały się granice kraju, a walki o nie wydłużały się przez krwawe konflikty w poszczególnych dzielnicach, odzyskana niepodległość wprowadziła aurę szczęścia.
Sztuka – nie tylko rodzima – przygotowywała się na ten stan już od pewnego czasu. Tendencje nowego klasycyzmu, silnie wyczuwalne około 1910 roku, jedynie umocniły swą pozycję. Francuski termin rappel à l’ordre i odpowiadające mu włoskie pojęcie ritorno all’ordine dobrze opisywały powszechną tęsknotę za porządkiem, stałymi wartościami oraz europejskimi, narodowymi lub lokalnymi tradycjami. Antykizujący kostium i sielankowe dekoracje zapewniały poczucie bezpieczeństwa, a wyidealizowane ciała uruchamiały mechanizmy obronne w sytuacji choroby lub „niepięknej” śmierci.
Potrzeba urządzenia się w nowoczesnym świecie zachęcała jednak także do recepcji innych, skrajnie różnych postaw artystycznych. Z Rosji Radzieckiej płynęła utopijna obietnica zmiany struktur klasowych poprzez ogólne wyzbycie się „burżuazyjnych” potrzeb: absolut objawiał się w abstrakcji, bezprzedmiotowości.
Za przykładem twórców z Republiki Weimarskiej przyglądano się krytycznie stanowi posiadania, co skutkowało drobiazgowym realizmem czy weryzmem „nowej rzeczowości”.
Koloryzm, zjawisko o 50-letnim stażu, powracał natomiast falą modernistycznego historyzmu oraz produkcją „poręcznych” obrazów – drobnomieszczańskich przedmiotów uwznioślających artystowskie akcesoria.
Jak żadna inna epoka, polskie dwudziestolecie międzywojenne oscylowało właśnie między dwoma biegunami: szalone lata 20. oraz pesymizm kolejnej dekady, odkryte łydki wibrujące w rytm fokstrota oraz stukot protez inwalidów wojennych, alegorie obfitości na 20-złotowych banknotach oraz problem bezrobocia, ubóstwa i głodu w wielonarodowym, wieloetnicznym i wielowyznaniowym społeczeństwie.
Oficjalnie – na zagranicznych wystawach sztuki, targach i w przewodnikach turystycznych – II Rzeczpospolita mieniła się czystymi barwami strojów ludowych i regionalnego rzemiosła. Nowoczesność dla wybranych oznaczała przejażdżkę wyprodukowanym w Polsce motocyklem lub odbicie od 147-kilometrowej linii polskiego wybrzeża na pokładzie luksusowego statku zamorskiego.
Abstrakcyjne obrazy malarskie uprzedmiatawiały się paradoksalnie w postaci taniego użytkowego szkła z automatu. Nowe modele broni palnej i masek przeciwgazowych dawały jednak przedsmak tragedii, która nadeszła 1 września 1939 roku.
II Rzeczpospolita i jej alegoryczne reprezentantki były boginiami, muzami, damami, żołnierkami, żywicielkami i żebraczkami. Na wystawie – zapowiedzi stałej galerii nowoczesnej sztuki europejskiej – postać kobieca otrzymała rolę przewodniczki po szczecińskiej kolekcji.
A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.
Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,
rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.
Konstanty Ildefons Gałczyński, Prośba o wyspy szczęśliwe, 1930
- Autor: Anna Budzałek
- Odsłon: 1599
Do 14.08.16 w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie można oglądać wystawę prac Ewy Kuryluk – historyczki sztuki, pisarki, poetki, malarki, rysowniczki, fotografki, autorki instalacji.
Wystawa w Muzeum Narodowym w Krakowie stanowi ważne podsumowanie malarskiego dorobku artystki, która sama przyznaje, że najlepsza na świecie kolekcja jej obrazów znajduje się od czterdziestu lat w krakowskim Muzeum. Artystka w swoim malarstwie opowiada o sobie w świecie i o świecie w sobie. Opowiada w sposób realistyczny, ale jest to realizm specyficzny - jednocześnie symboliczny i surrealny, sięgający chętnie do wycinanki i kolażu, z autoportretem w centrum. Kuryluk unika autointerpretacji i nie rozczula się nad swoimi rozlicznymi alter ego, raczej z nich kpi.
Zanim wpisała się w historię polskiego i światowego hiperrealizmu, przeszła ciekawą ewolucję. Wystawa prezentowana w Muzeum Narodowym w Krakowie obejmuje prace z lat 1967–1978 i znakomicie obrazuje przemiany, jakie zachodziły w twórczości artystki.
Kanwą dla całej twórczości wizualnej i pisarskiej Ewy Kuryluk stała się fotografia. Tysiące zdjęć, które powstały i powstają nadal, to autobiografia uchwycona okiem kamery.
Za swój najlepszy okres malarstwa artystka uważa niecałe dwa lata spędzone w Londynie od wiosny 1977 do jesieni 1978. Była wówczas związana z Galerią Fischer Fine Arts, propagującą hiperrealizm i nową figurację. To właśnie w Małej Wenecji, dzielnicy nad kanałem Hampstead, wyklarował się i nabrał rozmachu styl obrazów artystki, a kolorystyka stała się bardziej pastelowa i chłodna.
W ostatnim okresie malarstwa Ewa Kuryluk korzysta z własnych zdjęć, najczęściej samej siebie, a zarys postaci rzutuje na płótno.
Ewa Kuryluk, urodzona autoportrecistka, intensywnie obcuje ze swoimi alter ego - z ja drugim i ja trzecim - sobowtórami czasu minionego i przyszłego. W połowie lat 70. przedstawia często swoją postać zwielokrotnioną.
Malarstwo Ewy Kuryluk to odbicie jej wiary w indywidualną wartość jednostki, jej niepowtarzalność i doniosłość. Wyabstrahowany z otoczenia człowiek stoi przed nami jedyny w swoim rodzaju, zagadkowy. Anna Budzałek Więcej - http://mnk.pl/wystawy/nie-snij-o-milosci-kuryluk
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 2756
Do 31 maja 2012 w Dolnośląskim Centrum Fotografii "Domek Romański" Galeria OkiS we Wrocławiu można oglądać wystawę kilkudziesięciu fotografii oraz grafik Zdzisława Beksińskiego – jednego z najwybitniejszych i najbardziej oryginalnych twórców – malarza, rzeźbiarza, fotografika i grafika komputerowego.
Prezentowane prace pochodzą z z najważniejszych muzeów w Polsce, w tym – Muzeum Historycznego w Sanoku, któremu artysta zapisał swoje dzieła.
Zdzisław Beksiński (1929-2005) zanim odnalazł indywidualny, właściwy sobie styl, przeszedł różne etapy poszukiwań zarówno technicznych, jak i formalnych. Dojrzała, w pełni ukształtowana osobowość twórcza ujawniła się na początku lat 50. w fotografii artystycznej, będącej swego rodzaju rekompensatą za niespełnione marzenia o reżyserii. Trwający zaledwie kilka lat okres zaowocował wybitnymi, nowatorskimi realizacjami, które zostały zauważone i docenione przez krytykę. W latach 90. Beksiński zostaje ponownie odkryty jako wyrazisty, kreatywny i poszukujący twórca wyprzedzający trendy, które w fotografii pojawiły się znacznie później.
Muzeum Historyczne w Sanoku posiada bogaty zbiór fotografii artystycznej oraz tysiące negatywów (z niektórych nigdy nie powstały odbitki). Innowacyjne podejście oraz niekwestionowane walory estetyczne prac spowodowały, że Beksiński do dziś uważany jest za jednego z najwybitniejszych i najbardziej odkrywczych fotografików lat 50. Już w tych wczesnych pracach ujawnił się indywidualny, specyficzny sposób percepcji rzeczywistości, charakteryzujący całą późniejszą twórczość artysty.
Najbardziej kreatywne pod względem artystycznym poszukiwania przypadają na połowę lat 50. Beksiński, rozpoczynając od miękkich, jasnych fotogramów architektury czy pejzażu, przeszedł do kompozycji abstrakcyjnych, opartych na mikrostrukturach i makrofotografii oraz do prac wykonywanych w czystym bromie. Wyraźnie zaznaczył się także nurt pseudoreportażowy, obrazujący monotonny, melancholijny rytm miasteczka – odrapane mury, deski płotu, smętne baraki. Równocześnie wykonywał intrygujące, otulone miękkim światłem portrety, których ulubioną modelką była żona Zofia. Niekonwencjonalnym potraktowaniem wyróżniały się akty, w których prócz ciekawie skadrowanego ciała modelki chodziło o coś więcej – o stworzenie intrygującej, niejednoznacznej atmosfery wzbudzającej u odbiorcy określone emocje. Zaskakująca, niepokojąca czasami estetyka prac, nierzadko wykraczała poza klasycznie pojmowane piękno. Potraktowane w specyficzny sposób portrety niejednokrotnie więcej mówiły o samym autorze niż o modelu. Tematyka niektórych prac oscyluje wokół kwestii najbardziej istotnych, egzystencjalnych – śmierci, przemijania, samotności. Krzyże, nagrobki czy portrety o wydźwięku symbolicznym, jak chociażby zestawienie gładkiej twarzy dziecka z pomarszczoną skórą staruszki, czy portret z wydartą, pokrytą maseczką lub owiniętą sznurem twarzą, sugerują określone treści i skojarzenia. Zestawy fotograficzne, bazujące na skojarzeniach słownych, budujące określony nastrój były ostatnimi pracami.
Krytyka, akcentując nowatorski sposób potraktowania fotografii, klasyfikowała artystę przede wszystkim jako twórcę awangardowego, wyprowadzającego fotografię poza konwencjonalne ramy. W odniesieniu do jego twórczości pojawiały się takie określenia jak „fotografia subiektywna” czy „antyfotografia”.
Beksiński nigdy nie traktował tego medium jako środka utrwalającego rzeczywistość, dokumentującego istniejący zewnętrznie obiektywny świat, raczej jako osobistą kreację tego świata poprzez właściwą sobie ekspresję. Aranżował, tworzył scenografię ,nieustannie myśląc o właściwej, implikującej specyficzny nastrój kompozycji. W 1959 roku całkowicie zrezygnował z aparatu jako narzędzia kreacji artystycznej na rzecz malarstwa, rysunku i rzeźby. Do dzisiaj jednak ten znakomity dorobek fotograficzny o niewątpliwych walorach estetycznych budzi zachwyt i pozytywne reakcje zarówno krytyki jak i odbiorców.
Swego rodzaju nawiązaniem, w zupełnie innej już formie, do uprawianej w latach 50. fotografii artystycznej była grafika komputerowa, a właściwie kolaże fotograficzne. Tworząc kompozycje, artysta korzystał z surowca jakim były własne bądź cudze zdjęcia, które po wprowadzeniu za pomocą skanera do komputera poddawał fragmentaryzacji, deformacji, przetworzeniu. Ze zmodyfikowanego materiału wyjściowego powstawały oryginalne, w pełni autorskie wizje, korespondujące najbliżej w warstwie wizualnej z realizacjami malarskimi okresu fantastycznego. Pomimo zmiany środka wyrazu to, co najbardziej charakterystyczne dla tej twórczości jest nadal obecne – pewien specyficzny nastrój grozy, niepokoju, tajemnicy…
Kompozycje te niewątpliwie są efektem pełnej pasji i zaangażowania pracy, a przede wszystkim wielkiego talentu artysty, niezmiennie dążącego do wyrażenia w pełnych wewnętrznego dramatu i niepokoju wizjach swoiście pojętego piękna.
Jan Bortkiewicz
kierownik artystyczny
Więcej - http://pik.wroclaw.pl/Zdzisaw-Beksiski-wystawa-czasowa-w25465.html
Muzeum Historyczne w Sanoku www.muzeum.sanok.pl
- Autor: Anna Król
- Odsłon: 1515
W krakowskim Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha do 31.12.16 można oglądać twórczość artystów skupionych w nieistniejącej już grupie Wprost.
Jest to pierwsza problemowa wystawa Grupy Wprost (1966–1986), którą tworzyła piątka młodych malarzy, absolwentów krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych: Maciej Bieniasz (ur. 1938), Zbylut Grzywacz (1939–2004), Barbara Skąpska (1938–2015), która wzięła udział w pierwszej i ostatniej ekspozycji grupy, Leszek Sobocki (ur. 1934) i Jacek Waltoś (ur. 1938).
Młodzi artyści różnili się między sobą zasadniczo, tworząc w odmiennych językach artystycznych. Wspólne im było głębokie przekonanie o potrzebie ponownego zbudowania połączenia między sztuką a światem i człowiekiem.
Grupa Wprost była zjawiskiem w sztuce polskiej unikatowym. Szokowała i oburzała antyformalizmem i antyestetyzmem, a jej publicystyczny program cechowała wyrazista, bezkompromisowa postawa, przeciwstawiająca się awangardzie, koloryzmowi, jałowości i programowej bezideowości sztuki abstrakcyjnej.
Artyści sprzeciwiali się modelowi pozornej wolności twórczej, konstruowanej przez władze komunistyczne, byli przeciw wszelkiej politycznej manipulacji artystami. Ukazywali skomplikowaną i niejednoznaczną sytuację egzystencjalną współczesnego człowieka, opisując przede wszystkim doświadczenia własnego pokolenia wobec aktualnych tematów społecznych i politycznych. Choć odwoływali do rozmaitych tradycji, to najważniejszy dla nich punkt odniesienia stanowiła twórczość Andrzeja Wróblewskiego (1927–1957).
Stosowali współczesne techniki – wcierki, montaże, environnement oraz techniki własne, między innymi rzeźby zastępcze, adekwatne do komentowanej rzeczywistości. Zasadnicza część ich twórczości odnosi się do pamięci, antycypując dyskurs wokół pamięci i różnych jej aspektów, tak charakterystyczny dla humanistyki XXI wieku.
Dwudziestoletnią działalność Wprost przedstawiono w jedenastu wzajemnie się przenikających przestrzeniach tematycznych.
Na wystawie prezentowanych jest ponad 300 prac – obrazów olejnych, wcierek, rzeźb, montaży, instalacji przestrzennych, grafik i rysunków.
Wystawie towarzyszy monograficzna, bogato ilustrowana publikacja (ponad 800 fotografii) zawierająca obszerną dokumentację aktywności Grupy Wprost, prezentując fenomen tego zjawiska.
Oprac. Anna Król
Więcej - http://manggha.pl/exhibition/77