Nauka i sztuka (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 969
W olsztyńskim BWA do 13.10.19 można oglądać wystawę prac Elwiry Iwaszczyszyn pn. Czas wytchnienia
Myślę, że tytuł tej wystawy wyjaśnia wszystko. Tak, bo gdy po latach obejrzymy się za siebie, widzimy długą, krętą i wyboistą drogę. I powoli zaczynamy tęsknić do czasu wytchnienia właśnie... A gdy już się zjawia taki czas, łapiemy głęboki oddech i... i wracamy z radością do swoich pasji.
Elwiry pasją, ale i zawodem, było projektowanie wnętrz i ogrodów, było malarstwo i był rysunek oraz fotografia. Artystka nigdy jednak nie poruszała się w swojej sztuce na koturnach. I dobrze, bo nietrudno wtedy o potknięcie się czy upadek nawet! Zresztą... od czasu do czasu się potyka, ale tylko dlatego, że chodzi zwykle z głową w chmurach.
Joanna Wilengowska powiedziała kiedyś o twórczości Elwiry: "...to sztuka nie agresywna, nie koląca w oczy, nie rozdrapująca ran i nie bulwersująca. Być może każdy z "wynalazków" Elwiry (antygrawitacja, muzyka bezdźwięczna, napowietrzenie, ubudynkowienie itd...) już gdzieś zaistniał i być może dawno wymościł sobie wygodne gniazdko w historii sztuki, ale przecież nie odkrywczość jest siłą tego malarstwa, a kombinacja składników".
Twórczość Elwiry Iwaszczyszyn to pewnego rodzaju azyl, w którym wielu z nas znajdzie radość i wytchnienie, uśmiech i spokój, o co w tych coraz dziwniejszych czasach nie jest łatwo...
Mateusz Iwaszczyszyn
Elwira Iwaszczyszyn urodziła się i mieszka w Olsztynie. Studiowała w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku. Dyplom uzyskała w 1981 r. Zajmuje się malarstwem sztalugowym, rysunkiem, fotografią. Przez lata zajmowała się również projektowaniem wnętrz i ogrodów. Projektowała okładki płyt, plakaty olsztyńskich kabaretów i Olsztyńskich Spotkań Zamkowych - Śpiewajmy Poezję.
Więcej - http://bwa.olsztyn.pl/bwa3/index.php?site=article&id=516
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 1591
W Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku do 6 stycznia 2016 można oglądać prace zmarłego w październiku tego roku Wojciecha Fangora – Trzy przestrzenie.
Centrum Rzeźby Polskiej prezentuje retrospektywną wystawę rzeźb, instalacji i obiektów przestrzennych Wojciecha Fangora, jednego z najwybitniejszych polskich artystów, należących do pokolenia debiutującego tuż po II wojnie światowej. Jego pierwsza wystawa odbyła się w 1949 roku w Klubie Młodych Artystów i Naukowców. W ciągu swojej kariery tworzył w różnych mediach – od malarstwa, grafiki, przez architekturę, rzeźbę, po scenografie i instalacje. W rozmowie z kuratorem wystawy Stefanem Szydłowskim w 2005 roku mistrz mówił: „Niepewność wydaje mi się bliższa istoty niż pewność, (...). Musi być zdziwienie, musi być ciekawość, musi być niepewność i musi być otwartość na przyszłość1”. To przekonanie owocowało nieustannym poszukiwaniem. Wojciech Fangor (1922- 2015) należy do wielkich kontynuatorów tradycji modernizmu i awangardy. Współtworzył Polską Szkołę Plakatu. Fangor malując, tworząc struktury przestrzenne, jednocześnie refleksyjnie interpretował własne dokonania – rezultatem tego była koncepcja Iluzyjnej Przestrzeni Pozytywnej.
W 1970 roku artysta miał indywidualną wystawę w Guggenheim Museum w Nowym Jorku, gdzie prezentowano jego malarstwo nawiązujące do op-artu. Fangor po przełomowej Wystawie wystawy (Orońsko 2005), penetruje przestrzeń świata sztuki i obecności w nim własnego dorobku.
Artysta był prekursorem sztuki w przestrzeni publicznej. Kapitalne znaczenie dla jego twórczości miała instalacja Studium przestrzeni stworzona razem ze Stanisławem Zamecznikiem i pokazana w Salonie Nowej Kultury w Warszawie w 1958 roku. Uważa się ją za pierwszy w sztuce światowej environment, pokazany przed realizacjami artystów amerykańskich. Był on konsekwencją wcześniejszej współpracy artysty z architektami – St. Zamecznikiem, Oskarem Hansenem, Zbigniewem Ichnatowiczem i Jerzym Sołtanem. „Kilka obrazów odpowiednio usytuowanych, pisał autor, powoduje kilka wzajemnie przenikających się stref przestrzennych, wytwarzając nastrój odmienny od nastroju każdego obrazu z osobna”. Po 10 latach Centrum Rzeźby w Orońsku ponownie prezentuje sztukę Wojciecha Fangora. Odwiedzający mają okazję zobaczyć prace rzeźbiarskie i przestrzenne stworzone od 1948 roku do dziś., m.in. projekty graficzne stworzone dla warszawskiego metra, które doczekały się realizacji mimo licznych perturbacji oraz cykl Sygnatury, z których jeden przykład znajduje się w parku rzeźby w Orońsku. Wojciech Fangor był wielokrotnie odznaczany i nagradzany. W 2015 roku otrzymał Nagrodę im. J. Cybisa i tytuł doctora honoris causa ASP w Gdańsku.
op. Eulalia Domanowska Więcej - http://www.rzezba-oronsko.pl/index.php?aktualnosci,881,wojciech_fangor_trzy_przestrzenie_
- Autor: Eulalia Domanowska
- Odsłon: 799
W Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku do 30.10.16 można oglądać wystawę rzeźb Tony’ego Cragga.
Po niemal 20 latach polska publiczność ponownie ma okazję podziwiać twórczość jednego z najbardziej znanych rzeźbiarzy na świecie, Tony'ego Cragga, który wraz z kilkoma innymi brytyjskimi artystami, takimi jak Antony Gormley, Anish Kapoor czy Mark Wallinger, współtworzy potęgę współczesnej rzeźby angielskiej. Jego dzieła znajdują się w muzeach, prywatnych kolekcjach, na placach miast i w słynnych parkach rzeźby.
Sztuka Tony’ego Cragga została szybko zauważona i doceniona przez świat artystyczny. Przełomowym okazał się rok 1988, kiedy to twórca reprezentował Wielką Brytanię na 43. Biennale w Wenecji i w tym samym roku dostał prestiżową nagrodę Turnera w Londynie.
Różnorodna forma i skłonność do eksperymentu łączy się u niego z niezawodną perfekcją. Zwykł powtarzać, że „przyszłość rzeźby dopiero co się rozpoczęła. Jej potencjał jest teraz większy niż kiedykolwiek wcześniej a jej możliwości właśnie się otwierają. Jej język i formy zaczynają ewoluować”.
Tony Cragg, w czasach kiedy pojęcie rzeźby uległo poszerzeniu o obiekty ready-mades, instalacje czy rzeźby wirtualne, konsekwentnie promuje klasyczne jej pojmowanie. Udało mu się – w obliczu nowoczesnej nauki i techniki, a także przemian, jakie dokonały się w praktyce i teorii sztuki – głosić ważną rolę rzeźby i nie brzmieć przy tym jak strażnik wymierającej tradycji. Uznawany jest za mistrza materiału. Jego prace, wykonane z brązu, kamienia, szkła, ceramiki, żywic czy drewna, zachwycają organiczną formą, dynamiką meandrującego kształtu, intrygującymi tytułami. Sytuują się pomiędzy sztuką abstrakcyjną a figuratywną.
Już podczas studiów w Royal College of Art, uwagę artysty przyciągnęli tacy twórcy jak Joseph Beuys, Mario Merz czy Richard Long. Jego myślenie o sztuce kształtowali też przedstawiciele włoskiego arte povera, a następnie amerykańskiego minimalizmu.
Cechą, która ujawniła się już we wczesnej twórczości, a następnie była kontynuowana w następnych dekadach był jego innowacyjny, poszukujący stosunek do materiału. Początkowo używał rzeczy znalezionych, gotowych, składając z nich nowe całości.
W latach 90. Cragga zaczynają pociągać klasyczne materiały rzeźbiarskie i organiczny świat natury. Z brązu, drewna, kamienia, eleganckiej stali nierdzewnej czy żywicy powstają organiczne formy, które podlegają rotacji, kompresji bądź innemu przekształceniu. Te tendencje są obecne w twórczości Cragga do dnia dzisiejszego. Artysta, który nadał rzeźbie nową jakość, czerpie jednak inspiracje z rozmaitych źródeł i dziedzin życia.
Tony Cragg od 1977 roku mieszka w Wuppertalu, gdzie założył swoje studio. Od 2006 roku prowadzi tam Park Rzeźby Waldfrieden, położony w krajobrazowym rezerwacie przyrody. Oprócz prac samego autora można tam zobaczyć dzieła innych współczesnych znakomitych twórców, a także wystawy czasowe prezentowane w galeriach usytuowanych w parku i niezwykłą willę o organicznych kształtach inspirowaną ideami austriackiego antropozofa, Rudolfa Steinera. Program artystyczny uzupełniają seminaria i koncerty.
Tony Cragg łączył twórczość z nauczaniem. Był m.in. profesorem na Uniwersytecie Sztuk (Universität der Künste, UdK) w Berlinie, na Akademii Sztuki Kunstakademie w Düsseldorfie i następnie przez dziesięć lat jej dyrektorem. W ciągu ostatnich trzech dekad jego prace pokazywano w wielu prestiżowych muzeach, galeriach i festiwalach na świecie.
Na wystawie w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, która jest największą jak do tej pory prezentacją twórczości artysty w Polsce (poprzednie - w 1988 roku w Galerii Foksal w Warszawie i w 1997 w CSW Zamek Ujazdowski i w Warszawie oraz w Galerii Bunkier Sztuki w Krakowie) pokazanych jest ponad 40 różnorodnych prac z lat 1984–2015, będących reprezentatywnym przeglądem jego fascynującej twórczości. Eksponowane, zarówno we wszystkich galeriach, jak i w parku, dają niepowtarzalną okazję poznania sztuki jednego z najsławniejszych i najważniejszych współczesnych rzeźbiarzy.
Obok prac przestrzennych prezentowany jest także zestaw rysunków i akwarel, które są samodzielnymi seriami dzieł sztuki, dającymi widzowi szerszy pogląd na twórczość Tony’ego Cragga. Centrum Rzeźby Polskiej przygotowało też specjalny program edukacyjny towarzyszący tej wystawie. Ponadto część ekspozycji pokazana zostanie w przyszłym roku w Muzeum Współczesnym we Wrocławiu, które jest partnerem projektu oraz współwydawcą katalogu.
Eulalia Domanowska
Kuratorka wystawy
Więcej - http://www.rzezba-oronsko.pl/index.php?aktualnosci,966,tony_cragg_rzezba_
- Autor: Justyna Hofman-Wiśniewska
- Odsłon: 2693
„Artysta to jest to coś w środku. Człowiek, który to ma musi tworzyć. Nie może, nie potrafi inaczej żyć. To silniejsze od niego” – mówi Marian Murawski.
Jeśli ktoś chce się znaleźć w jej kręgu musi się wybrać na Suwalszczyznę, do Gawrych Rudy.
„Zobaczyłem straszne, umarłe już, drzewo. Stał taki kościotrup i wzywał mnie do siebie, czegoś ode mnie chciał…” – opowiada Marian Murawski, artysta malarz. Dla miejscowych, na wsi suwalskiej, drzewo to drzewo. Stare czy młode – nieważne, byle żyło i nie przeszkadzało. A ten dąb nie żył. Po cóż więc miał tam sterczeć i nie tylko zawadzać, ale i szpecić krajobraz uschniętymi konarami?! A podczas burzy mógł runąć. Był więc w dodatku niebezpieczny. Murawskiego ów „kościotrup” 400-letniego dębu przyciągał jak magnes. Artysta widział te konary w bieli, wyciągnięte – nie błagalnie, lecz radośnie - ku niebu, te drabiny, płoty, te kolory, które na to wszystko nałoży… Musiał mieć ten dąb. Po prostu.
I się zaczęło. Najpierw wszystkie badania drzewa, pozwolenia na ścięcie i cała ta papierkowa uciążliwa robota, która trwała i trwała, ale którą trzeba było wykonać. Trzeba było dokupić kawał ziemi obok domostwa pp. Murawskich, by dąb miał gdzie stanąć. Już nie jako drzewo, lecz dzieło sztuki. Transport. To nie było proste. Dębisko wielkie i ważyło 15 ton. A dąb trzeba było przewieźć z miejsca odkrycia do Gawrych Rudy, posiadłości Artysty. Tony betonu, metalowe pręty i konstrukcje - wreszcie dąb stanął. Majestatyczny, ale i jakiś dziwnie lekki, wznoszący się w przestrzeń niebiańską… „W przestrzeni niebiańskiej”… - „Leżał taki szary na śniegu – wspomina Marian Murawski. – W takiej czystej bieli niewinności i piękna. Ot, w przestrzeni niebiańskiej. To nie jest dąb polityczny – niektórzy próbowali się w nim doszukiwać jakichś podtekstów. Nie. Piekło, niebo, drabiny i płoty – nic politycznego. Nie jest też dębem wiary i religii. Jest formą przestrzenną zasadzoną w przestrzeni niebiańskiej. Bo czyż dokoła nie jest ta przestrzeń niebiańska”? Jest. Pola, las, jezioro i niebo z chmurami. A dąb tą bielą świeci o każdej porze dnia inaczej, innym światłem. W słońcu aż w oczy kłuje w różnych swych partiach, zależnie od padającego słonecznego blasku, pochmurność rozjaśnia i rozświetla, w nocy nieco przycicha, ale też jest jak wykrojony z otoczenia, tajemniczy, magiczny. Dąb wywołuje emocje, jest inspirujący, kreatywny, porywający. Patrząc wznosimy się z nim ku chmurom i niebu. Mimo, że wielkie kruczysko na nim przysiadło. Kruk się nie unosi. Kruk tkwi na tych konarach jak żałobne memento.
„Gdy maluję, to jakbym rozmawiał – mówi artysta. – Jakby ktoś stał obok mnie, a ja z nim rozmawiam. Oczywiście, te rozmowy toczę tylko w swoich myślach, które towarzyszą poruszeniom pędzla. I z tym dębem tak było. Tak jest. Stale z nim rozmawiam. Nawet, gdy wracam do mojego warszawskiego mieszkania. Rozsiadł się w moim życiu i trwa”. Coś magicznego w tym dębie, a właściwie w tej formie rzeźbiarsko – malarskiej stworzonej przez Mariana Murawskiego jest.
Bo i ja, stojąc przed nim jak ta pchełka, mam ochotę rozmawiać. I poczęło się grać między człowiekiem i drzewem… I poczęło się tworzyć „coś” między, kreować coś w nas.
Czy przystając w tym kręgu „niebiańskiej przestrzeni” wyjdziemy zeń lepsi? Może. Na pewno wewnętrznie bogatsi, ale i cichsi, pokorniejsi, skromniejsi, ale i uradowani. Bo coś takiego w tym dębie – formie przestrzennej Mariana Murawskiego zostało zaklęte. Radość, uniesienie, natchniony wzlot, czego nawet owo kruczysko nie przyćmi. W martwe drzewo artysta znów tchnął życie. Odmienne, ale życie.
Justyna Hofman - Wiśniewska