Informacje (el)
- Autor: al
- Odsłon: 3476
Instytut Nauk Ekonomicznych PAN przedstawił 24.04.13 kolejny (22) raport dotyczący prognoz i opinii odnośnie gospodarki Polski. Jak prognozuje zespół przygotowujący raport, po kiepskim roku 2012, w tym roku tempo wzrostu gospodarczego wyniesie ok. 1,5%, zaś stopa bezrobocia sięgnie 14%.
W dyskusji dotyczącej raportu, jego autorzy przyznali, że nie oczekiwali tak wielkiego załamania konsumpcji w 2012 roku (dynamika płac realnych spadła do zera, a PKB wyniósł 0,1% - jak w 2008). W Polsce zastosowano najsilniejsze w Europie zacieśnienie fiskalne (podobnie jak w Grecji, Irlandii i Hiszpanii), co przełożyło się m. in. na spadek inwestycji (stały trend) i spożycia indywidualnego (które jednakże powinno zacząć rosnąć). Niestety, niepokojąco trwałe jest bezrobocie.
Czy wyczerpały się czynniki szybkiego wzrostu polskiej gospodarki? Na to kluczowe pytanie starali się odpowiedzieć zarówno autorzy raportu, jak i zaproszeni goście. W wyniku niezłego tempa wzrostu gospodarczego w latach 2004-2008 udało się zmniejszyć lukę rozwojową dzielącą Polskę od reszty państw UE, zwłaszcza zmniejszyć bezrobocie. Obecnie od 4 lat bezrobocie rośnie i nie wiadomo, czy jest to zjawisko trwałe i czy będzie się zwiększać.
Prof. Małgorzata Zalewska z NBP wskazywała, że coraz większy wpływ na to, co się dzieje w Polsce mają warunki międzynarodowe, a problemem najważniejszym jest nie tylko bezrobocie, ale i to, czy polska gospodarka stanie się innowacyjna.
Z kolei prof. Jerzy Kleer z Komitetu Prognoz Polska 2000 plus zwrócił uwagę, że wzrost gospodarczy automatycznie nie przekłada się na dobrobyt ludzi, ważny jest też kulturowy system. W przeszłości wzrost gospodarczy Polski i innowacyjność gospodarki wynikały z procesów imitacyjnych (dopływ kapitału zagranicznego) oraz mało innowacyjnego eksportu, ale w ostatnich 20 latach nie zrobiono nic dla zapewnienia długofalowego wzrostu. (Problem są ciągle małe nakłady na B+R w sektorze publicznym i w przedsiębiorstwach*).
Wskutek tego, w najbliższych latach Polska będzie mieć najprawdopodobniej jeden z najniższych wskaźników wzrostu gospodarczego, gdyż nie będzie dużego napływu kapitału zewnętrznego, będą rosnąć koszty pracy, utrzyma się kiepski stan infrastruktury (co odstraszy inwestorów) i wielkie zróżnicowanie dochodowe (współczynnik Giniego sytuuje Polskę w UE na drugim miejscu od końca), będą też maleć bodźce wewnętrzne dla eksportu.
W sumie – mamy źle zarządzane państwo oraz daleko posuniętą komercjalizację dóbr publicznych, co powoduje rozbicie spoistości społeczeństwa. Pod względem cywilizacyjnym cofnęliśmy się w stosunku do państw UE.
W dyskusji przeważały głosy pesymistyczne odnośnie wzrostu gospodarczego Polski. Np. prof. Tadeusz Baczko stwierdził, iż raport dotyczący B+R dobitnie pokazuje, iż spadliśmy na pozycje państw, którym ziemia usuwa się spod nóg.
Ciekawa też była wymiana zdań między prof. Włodzimierzem Bojarskim a prof. M. Zalewską dotycząca roli zagranicznych banków w Polsce (65% banków w Polsce to banki zagraniczne). Prof. Bojarski zauważył, iż sektor bankowy w Polsce nie oznacza, że dysponuje on polskimi pieniędzmi dla pobudzania polskiej gospodarki, na co prof. Zalewska stwierdziła, iż po pierwsze, rozluźnianie polityki pieniężnej nie musi przekładać się na rozwój technologiczny i wzrost gospodarczy. Po drugie, polonizacja banków nie znajduje podatnego gruntu chociażby z tego powodu, iż obecnie finansują one 20% naszych kredytów. Ponadto, udział kapitału zagranicznego w sektorze bankowym powoduje, że decyzyjność przenoszona jest z krajowej na europejską, co sprzyja dalszej integracji Polski z UE. (al)
- Autor: Barbara Janiszewska
- Odsłon: 3282
Zastanawiają się nad tym również polscy ekonomiści. Aktualnym tendencjom zmian w teorii ekonomii i polityce gospodarczej była poświęcona debata (3.03.16) w Polskim Towarzystwie Ekonomicznym. Prof. Marian Guzek (Uczelnia Łazarskiego) przedstawił warunki reform ustrojowych, a prof. Andrzej Matysiak (Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu) - koncepcje równowagi gospodarczej.
Według prof. Guzka, „Dominującą, długotrwałą tendencją zmian systemowych w teorii ekonomii i polityce gospodarczej jest deetatyzacja w drodze ograniczania ilości i zakresu funkcji państwa, co determinuje warunki refom ustrojowych”. Mówił o coraz szerszym włączaniu do doktryny neoliberalizmu elementów libertarianizmu (związanych głównie z regułą państwa minimum), gdyż neoliberalizm wraz z jego kryzysogenną terapią antykryzysową utrudnia zasadnicze reformy ustrojowe.
Na potwierdzenie swojej tezy przytoczył tekst z Foreign Affairs z czerwca 2015 roku („Nacjonalizacja Polski i Europy”), w którym przedstawiono analizę dotyczącą zmian ustrojowych w Europie. „Najpierw Rosja, następnie Węgry przyjęły nacjonalistyczny etatyzm i zerwały z polityką wolnorynkową, która była realizowana przez ostatnie dwadzieścia lat. Teraz Polska – jedna z sześciu największych gospodarek Unii Europejskiej – wydaje się gotowa do wstąpienia na tę ścieżkę”.
Według analityków z Foreign Affairs, związek zastosowań neoliberalizmu z polityką wolnorynkową w Europie spowodował, że „Europa Wschodnia zacznie być postrzegana jako region, który poznał granice neoliberalizmu. Biorąc pod uwagę niezwykłe doświadczenia tych krajów, zarówno z komunizmem, jak i reformami rynkowymi, można sądzić, że skłoni to inne państwa do podążania drogą etatyzmu”.
Zacytował też opinię prof. Magdaleny Środy odnośnie państwa. „Faktem jest, że z państwem zawsze mieliśmy kłopot: albo go nie było, albo należało do obcych (faszystów, komunistów), albo było marginalizowane czy wręcz pożerane przez neoliberalnego potwora, bo od 1989 roku niemal każdy rząd absolutyzował zasady gospodarki rynkowej, ograniczając rolę państwa do roli zakompleksionego stróża”. (GW, 3.02.2016)
W bardzo ożywionej dyskusji padały dość ciężkie oskarżenia pod adresem ekonomii. Stwierdzano, że „ekonomia nie drgnęła od 100 lat”, że trzeba „rozbić lustro ekonomii”. Według prof. Jerzego Osiatyńskiego, „zbyt mało jest dyskusji na temat zmiany obowiązujących paradygmatów, ale trzeba być bardzo ostrożnym, mówiąc o alternatywie. Precyzować, czy mówimy np. o keynesizmie z 1936 roku (uważanym za „zbękarcony”), czy o neokeynsizmie lub postkeynesizmie”. Prof. Paweł Bożyk mówił o dominacji we współczesnym świecie korporacji i kapitału spekulacyjnego. Uważa, że z tym nie poradzi sobie nikt w sytuacji, gdy „ekonomia broni starego porządku”. Tylko te dwie opinie świadczą o tym, z jakimi dylematami zmaga się współczesna ekonomia.
Dyskutanci zgodzili się , że nadal zmienność i złożoność zjawisk ekonomicznych są równoznaczne z ograniczonymi możliwościami empirycznej weryfikacji koncepcji teoretycznych. W zbiorze fundamentalnych zasad klasycznej ekonomii najważniejsze były słowa-klucze, m.in. rynek, transakcja, konkurencja, producent, konsument, samoregulacja, racjonalność. Jednym z najważniejszych praw było prawo popytu i podaży. W dzisiejszej rzeczywistości pojawiają się nowe, często niezrozumiałe (zwłaszcza dla przeciętnego zjadacza chleba, ale także niektórych ekonomistów), na przykład: rynek derywatów i wirtualnych walut. I nadal mamy do czynienia z współistnieniem różnych modeli odwołujących się do różnych paradygmatów.
Prof. Matysiak przytoczył wiele opinii słynnych ludzi, które znakomicie odzwierciedlają sytuację w dzisiejszym świecie szalejących kryzysów, np. Antonia Gramsi’ego, że „kryzys ma miejsce wtedy, kiedy stare nie umarło, a nowe nie chce się narodzić”. Koresponduje z tą opinią zdanie Alberta Einsteina: „Są problemy, których nie możemy rozwiązać, jeśli zachowujemy ten sam sposób myślenia, który je spowodował”.
Profesor Matysiak stwierdził, że paradygmaty w naukach ekonomicznych są podobne, a „standardowa” ekonomia „zamyka się w idealnym systemie, który należy do świata idei, nie troszcząc się o kompatybilność z praktykami opisywanymi przez inne dyscypliny. Sprawia to, że poniekąd „porusza się na jałowym biegu”. I powołuje się na Gilberta Rista, który mówi, że „nie ekonomiczne” nauki społeczne pozwalają lepiej poznać (a niekiedy nawet przewidzieć) ludzkie zachowania niż wszystkie modele wymyślone przez ekonomistów”.
O tym także mówili uczestnicy debaty, często popierając tezę Akerlofa i Shillera, że „nie ma mowy o prawdziwym zrozumieniu istotnych wydarzeń w gospodarce bez uświadomienia sobie faktu, że ich przyczyny w dużym stopniu mają podłoże psychiczne”.
Tę prawidłowość zauważył i sformułował dość dawno J. M. Keynes. „Idee ogłoszone przez ekonomistów oraz myślicieli politycznych bez względu na to, czy słuszne, czy błędne, mają większą siłę niż się powszechnie przypuszcza. W rzeczywistości to one właśnie rządzą światem”.
Prof. Matysiak , który przedstawiał koncepcje równowagi gospodarczej mówił, że mamy do czynienia nie z kryzysem w nauce, ale kryzysem makroekonomii. „Nikt nie wygra z rynkiem, ale imperatywem, obowiązującym w każdym systemie jest wzrost gospodarczy”. Dlatego myśląc o nowym paradygmacie rozwoju społeczno-gospodarczego nie można zapominać, że:
- potrzeby ludzkie są ograniczone w przeciwieństwie do pragnień, - niektóre zasoby są ograniczone bezwzględnie, - zmiany klimatyczne nie mają charakteru linearnego, - równowaga społeczna jest determinowana przez podział dochodu narodowego między pracę i kapitał, - państwo długu publicznego nie zapewnia w długim okresie równowagi społecznej, - rosnąca produktywność pracy jest zagrożeniem rozwoju zrównoważonego.
Propozycje mogą budzić kontrowersje i opory przed akceptacją. Jednak warto się nad nimi zastanowić, żeby nie było potrzeby zmiany maksymy: ignorantia iuris nocet (nieznajomość prawa szkodzi) na: nieznajomość zjawisk ekonomicznych szkodzi. Barbara Janiszewska
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1670
„Rehabilitacja kompleksowa wyzwaniem na miarę XXI wieku” – to temat seminarium zorganizowanego przez Platformę Integracji Osób Niepełnosprawnych, Porozumienie Przedsiębiorczości Społecznej – PION, jakie odbyło się 17.05.17 w Warszawie.
Seminarium otworzył wykład prof. Anny Wilmowskiej-Pietruszyńskiej na temat roli rehabilitacji kompleksowej w zabezpieczeniu społecznym. Autorka, przedstawiając skalę problemu w Polsce, podkreśliła, iż po 89 roku zlikwidowano u nas wszystkie ośrodki rehabilitacyjne stworzone w PRL. Niestety, nie jesteśmy jako społeczeństwo zdrowsi, a wkrótce będziemy społeczeństwem także starym, stąd istnieje pilna potrzeba ich odtworzenia i to w formie zapewniającej kompleksową rehabilitację, tak jak to jest w innych państwach, np. w Niemczech czy na Litwie – daleko nie szukając.
W podsumowaniu podkreśliła, iż niestety, w Polsce nie istnieje zintegrowany system wczesnej rehabilitacji kompleksowej, co powoduje, że koszty ochrony zdrowia dla osób chorych, które nie wymagają hospitalizacji, ale aktywnej kompleksowej rehabilitacji i pomocy w powrocie do pracy są zbyt wysokie. Także pacjenci bezpośrednio po leczeniu szpitalnym nie mają szans na rehabilitację leczniczą (tym bardziej zintegrowaną), gdyż czas oczekiwania na zabiegi to w najlepszym razie kilka tygodni, a najczęściej - kilka miesięcy. W tym okresie dochodzi do utrwalenia negatywnych zmian funkcjonalnych i pogorszenia się stanu psychicznego chorego. Rehabilitacja powinna się zatem stać się ważnym elementem polityki społecznej.
A przecież wszystko to było przed 89 rokiem, o czym przypominali w swoich wystąpieniach zarówno prof. Jacek Durmała, jak i prof. Jolanta Kujawa. Prof. Durmała, opisując historię znanej na całym świecie polskiej szkoły rehabilitacji (jej prekursorem był przed wojną prof. Ireneusz Wierzejewski) podkreślał, że jej twórca - światowy pionier rehabilitacji, prof. Wiktor Dega uważał, iż rehabilitacja ma sens wówczas, kiedy będzie kompleksowa, czyli rehabilitacja lecznicza musi być ściśle powiązana z rehabilitacją socjalną i zawodową. A zatem w rehabilitacji ważny jest holizm i humanitaryzm.
Ideę tę wcielano w Polsce w życie w latach 1946-73 wyłącznie siłami społeczników. Nie istniał bowiem żaden obowiązek tworzenia takich ośrodków ani szkolenia w tym kierunku lekarzy, mimo iż metoda prof. Degi uznana została w 1970 roku przez WHO za polecany model do naśladowania, a w poznańskiej Akademii Medycznej istniała pierwsza na świecie Katedra Medycznej Rehabilitacji, jaką utworzył prof. Dega. Drogę „na salony” opieki zdrowotnej w Polsce otworzyła rehabilitacji dopiero ustawa o zespolonej opiece zdrowotnej z 1975 r., w której MZiOS ustaliło jej strukturę organizacyjną.
Po 89 roku ten dorobek został zniszczony. Rehabilitacja wypadła z sieci szpitali, jest to odrębny rodzaj świadczeń (a przecież rehabilitacja jest leczeniem!) i nie jest w żaden sposób zintegrowana ze służbą zdrowia – mówiła prof. Jolanta Kujawa, przedstawiając referat na temat potrzeby wypracowania standardów praktyki profesjonalnej w kompleksowej rehabilitacji i harmonizacji współpracy w Europie.
Dzisiaj jest bowiem tak, iż system wypycha pacjenta do prywatnej opieki, bo mówiąc brutalnie – rehabilitacja poległa na polu wprowadzania kapitalizmu w Polsce. I nie ma znaczenia, że zintegrowany system świadczeń z zakresu rehabilitacji z systemem ochrony zdrowia oraz poziomami opieki zdrowotnej jest rekomendowany przez WHO. W Polsce obecnie rehabilitant może poświęcić pacjentowi tylko 20 minut, gdyż istnieją problemy z zatrudnieniem większej ich liczby w placówkach publicznej opieki zdrowotnej.
System rehabilitacji ustawiony jest zatem tak, iż leczy się chorobę, a nie pacjenta. Gdzies zginęła nam więc nasza polska szkoła rehabilitacji.
W dyskusji głos zabierali profesjonaliści zaangażowani w przywrócenie nie tylko znaczenia polskiej szkoły rehabilitacji, ale i w stworzenie kompleksowej rehabilitacji, o co zresztą walczą od lat, występując do kolejnych ministrów zdrowia z projektami ustaw i innych aktów prawnych (oczywiście, nieuwzględnianych). Podkreślano m.in., że w Polsce, gdzie coraz bardziej brakować będzie pracowników, nie ma np. programu powrotu chorych i niepełnosprawnych do pracy. Ale do tego potrzeba zmienić cały system prawny i kompleksowego leczenia, bo to, co stworzyliśmy jest nieracjonalne.
Fizjoterapeuci zwracali uwagę na naszą bezradność w tym względzie – ciągłe dyskusje, podczas gdy inni działają (np. Niemcy taki system już dawno zrobili). A mamy przecież wiele ośrodków rehabilitacji z dobrymi lekarzami i fizjoterapeutami (jest ich 50 tysięcy) - niestety, każdy działa osobno. We wszystkich wystąpieniach przewijała się teza, iż właściwie wszystko mamy, żeby taki system kompleksowej rehabilitacji stworzyć – nawet pieniądze, choć te musiałby być lepiej i inaczej rozdzielane (obecnie nie ma możliwości ich przepływu np. miedzy NFZ a PFRON). Brakuje tylko woli politycznej...
Anna Leszkowska
Według szacunków WHO, w latach 70. XX w. osoby niepełnosprawne stanowiły 10% ogółu ludności świata, ale liczba osób niepełnosprawnych rośnie i obecnie stanowi 15% wszystkich ludzi. Zmiana ta jest spowodowana wydłużeniem trwania życia, występowaniem chorób przewlekłych (choroby serca, cukrzyca itp.), a także urazami ( wypadki drogowe, klęski żywiołowe).
Niepełnosprawność częściej występuje u kobiet oraz osób ubogich i starszych. Osoby niepełnosprawne doświadczają zależności oraz ograniczonego uczestnictwa spowodowanego izolacją i instytucjonalizacją. Głównym problemem osób niepełnosprawnych jest nie tylko ich stan zdrowia, ale sposób traktowania przez społeczeństwo.
Według danych GUS z 2014 r. mamy w Polsce 3,8 mln niepełnosprawnych. Najczęstsze przyczyny niepełnosprawności to: uszkodzenia i choroby narządu ruchu (59%), schorzenia układu krążenia (47%), schorzenia neurologiczne (38 %), uszkodzenia i choroby wzroku (ponad 35%), słuchu (19%), zaburzenia psychiczne (11%).
Wydatki na świadczenia pieniężne z tytułu niezdolności do pracy w 2014 roku wyniosły prawie 39 mld zł. W Polsce głównym źródłem finansowania rehabilitacji społecznej i zawodowej jest Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON), który w roku 2013 wydatkował 4,9 mld zł, w tym 74% na rehabilitację zawodową, a 26% na program rehabilitacji społecznej.
Koszty rehabilitacji w UE, USA i w Kanadzie, wynoszące w granicach od 3 do 8 tysięcy dolarów za pracownika, są minimalne w porównaniu z uniknięciem wypłacania świadczeń z tytułu niezdolności do pracy, których wysokość, w przypadku młodego pracownika, może sięgać miliona dolarów na osobę w ciągu całego życia tej osoby.
Prof. Wiktor Dega, współtwórca polskiej szkoły rehabilitacji mówił, iż : „nieludzkim jest uratowanie człowiekowi życia, a potem pozostawienie go samemu sobie. Tymczasem właśnie wczesna i dostępna dla wszystkich rehabilitacja zmniejsza cierpienie, poprawia sprawność i jakość życia i co jest ważne sama w sobie nie jest powodem powikłań i działań ubocznych tak częstych w farmakoterapii".
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 4475