Nauka i sztuka (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 2581
Zjawisko jest widoczne od dawna – także w środowisku naukowym. Oto na przeróżne imprezy, np. wręczanie nagród odbywające się w Sali Balowej Zamku Królewskiego czy w Auli Politechniki Warszawskiej, inauguracje roku akademickiego na uczelniach, koncerty, itp. podniosłych uroczystościach, na sale wkraczają młodzi goście z ... progeniturą w pieluchach, wózkach, ew. na niepewnych jeszcze dwóch nogach.
Jeszcze w latach 90. takie obrazki można było oglądać sporadycznie, np. w CSW w Zamku Ujazdowskim, ale były to 2-3 matki w wieku bliższym siusiu majtkowemu, więc traktowane były jako wybryk natury. Kiedy jednak okazało się, że i na spektakl operowy, czy na reprezentacyjne salony państwa można wejść z oseskiem robiącym w pieluchy i drącym się wniebogłosy, sprawa nabrała innego wymiaru.
To już nie pojedyncze wybryki, ale styl młodego pokolenia, zorientowanego na własne przyjemności (potrzebami malucha nikt się nie przejmuje), które nie dorosło ani do posiadania, ani wychowywania dzieci. Dzieci po prostu nie powinny przeszkadzać rodzicom w spełnianiu własnych pragnień, realizacji wytyczonych celów.
Co ciekawe, ludzie, od których zależy, czy te robiące w majtki dzieci mogą przebywać na sali teatralnej (sama byłam świadkiem karmienia piersią - podczas spektaklu - ryczącego oseska na widowni Teatru Wielkiego – Opery Narodowej), balowej, czy jakiejkolwiek innej – chowają głowę w piasek, udając, że nie widzą problemu.(Ci sami ludzie stawiają jednak wymagania uczestnikom różnych uroczystości, np. co do obowiązującego stroju...).
A to są przecież rodzice i dziadkowie owych młodych, którzy nie zauważają różnic w potrzebach między dzieckiem a dorosłym, przestrzenią prywatną a publiczną, sacrum a profanum. Zatem niedaleko pada jabłko od jabłoni...
Zdumiewa więc, że tę belkę w swoim oku dostrzegła przedstawicielka właśnie młodego pokolenia, Katarzyna Rosłaniec (autorka także słynnych Galerianek) i pokazała go w filmie Bejbi blues. Film jest portretem – z lekka przerysowanym, ale oddającym zasadniczo charakter i styl życia - generacji epoki cyfrowej (młodych Polaków, a pewnie nie tylko), Internetu i jego możliwości (Facebook, chaty, blogi), telefonii komórkowej, itp. wyjaławiających intelektualnie zabawek technologicznych, które zmieniają całe społeczeństwa.
Bejbi blues to opowieść wcale nie tak znów wydumana: 17-letnia Natalia (Magdalena Berus) urodziła dziecko. Ale to wcale nie była „wpadka”. Natalia ciążę zaplanowała. Razem ze swoim chłopakiem Kubą (Nikodem Rozbicki) próbują podołać obowiązkom rodziców, choć sami są dziećmi, w dodatku całkowicie uzależnionymi materialnie od swoich rodziców.
Natalia chciała mieć dziecko, bo fajnie jest mieć dziecko. Wszystkie młode gwiazdy jak Britney Spears czy Nicole Richie mają dzieci. Ale dlaczego tak naprawdę zdecydowała się na macierzyństwo w tak młodym wieku? Chcą mieć dziecko, żeby w końcu ktoś je naprawdę kochał, żeby same miały kogoś do kochania. Kiedyś tę rolę spełniał pies,chomik, dzisiaj jest dziecko...
Ale to tylko jeden z problemów, jakie porusza reżyserka. Jest też sprawa pokolenia ich rodziców – równie mało dojrzałych jak ich nastoletnie dzieci. I za młodych, żeby chcieć i móc zajmować się wnukami. Jest też sprawa obecności mężczyzny w związku i jego roli – wzorca przenoszonego na następne pokolenie. Jest sprawa popkultury i bezrobocia, stosunków społecznych (acz ledwie zarysowanych, niemniej dla wyczulonych w tym względzie – aż nadto czytelnych). Ale przede wszystkim film pokazuje narastający problem wielkiej samotności (to dotyczy obu pokoleń) i jałowości, miałkości kontaktów międzyludzkich.
To film gęsty od problemów, jakie przynosi cywilizacja cyfrowa, w dodatku w takim kraju jak Polska. Co ciekawe, nie ma w tym portrecie miejsca na edukację i naukę. Młodej matce, zdaje się, nie jest potrzebna nawet matura,a młody ojciec ją zdaje chyba tylko wskutek nacisku rodziców. Według Rosłaniec, ta ścieżka rozwoju wypada w obecnym pokoleniu, gdzie liczą się celebryci, kasa, narkotyki i seks jako akt fizjologiczny.
Ten portret pokolenia kreślony jest grubą kreską, dotyczy marginesu młodzieży, środowiska bliższego patologii społecznej i z pewnością nie jest reprezentatywny dla większości młodych (zwłaszcza żyjących poza wielkimi aglomeracjami). Ale pokazując takie zjawiska, środowiska, zachowania, reżyserka zwraca uwagę na istniejące (a może nieuniknione) trendy społeczne i problemy, z jakimi już teraz musi się zmierzyć nie tylko pokolenie dwudziestolatków, ale i pokolenie ich rodziców, którzy chyba coś przegapili w wychowaniu swoich dzieci. Nikt ich w tym nie wyręczy.
Anna Leszkowska
Bejbi blues – obsada:
Natalia – Magdalena Berus
Martyna – Klaudia Bułka
Kuba – Nikodem Rozbicki
Ernest – Michał Trzeciakowski
Seba – Mateusz Kościukiewicz
Matka Natalii – Magdalena Boczarska
Dorota – Renata Dancewicz
Matka Kuby – Danuta Stenka
Ojciec Kuby – Jan Frycz
Sąsiadka – Katarzyna Figura
Magda – Dagmara Krasowska
Reżyseria i scenariusz: Kasia Rosłaniec
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 917
W Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie można oglądać do 7.10.18 wystawę fotografii, obrazów i rysunków Zdzisława Beksińskiego zatytułowaną Granice realności.
Fotografia w twórczości Zdzisława Beksińskiego stanowi rozdział ujęty w ścisłe ramy czasowe. Od fotografii właśnie zaczynał swoją pracę artystyczną, fascynował się nią niemal całą dekadę lat 50. Ostatecznie w 1959 roku porzucił ten rodzaj sztuki. Zasłynął potem jako malarz i rysownik, zajmował się też rzeźbą i grafiką komputerową, ale do fotografii już nie wrócił, przez większość życia zachowywał dystans do swojego dorobku fotograficznego.
Odejście od fotografii najczęściej uzasadniał wewnętrznym przekonaniem, że już nic więcej w tej technice nie zdoła wyrazić, ale to właśnie w tej dziedzinie, wg obiektywnych ocen krytyków i badaczy, osiągnął najwyższy pułap warsztatu i wyobraźni. Jego liczący sto kilkadziesiąt zdjęć dorobek fotograficzny należy do najważniejszych osiągnięć fotografii polskiej XX wieku, a w jego autorze dziś widzimy artystę nowatorskiego, przekraczającego kanony, prekursora wielu trendów, które w światowej fotografii pojawiły się później (body-art, konceptualizm, sztuka fotomedialna).
Fotografie Beksińskiego dalekie były od obowiązującej wówczas estetyki reportażu, a nawet tradycyjnej fotografii artystycznej – powstawały intuicyjnie, z wielkiej wyobraźni artysty, a umiejscowić je można na pograniczu halucynacji i marzeń sennych – granicach realności.
Granice realności – to nowa wersja wystawy przygotowanej do Muzeum Zdzisława Beksińskiego. Pod nieobecność dziesięciu obrazów z kolekcji Anny i Piotra Dmochowskich, wypożyczonych na wystawę w Muzeum Archidiecezjalnym w Warszawie – Miejska Galeria Sztuki w Częstochowie zaprasza do nieprzerwanego kontaktu ze sztuką tego artysty i zgłębiania jego możliwości twórczych. Choć na wystawie Granice realności nie zabraknie wypożyczonych ze zbiorów muzealnych (m.in. Muzeum Narodowego w Kielcach i Muzeum Narodowego w Krakowie) oraz kolekcji prywatnych nieznanych tu dzieł malarskich, to jednak uwaga zwiedzających skupiona będzie na eksplorowaniu bogatego zbioru fotografii, użyczonego przez obecnego dysponenta tej części kolekcji Dmochowskich – Nowohuckie Centrum Kultury.
Więcej - http://www.galeria.czest.pl/zdzislaw-beksinski-granice-realnosci
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1081
W warszawskim Muzeum Narodowym otwarto wystawę pokazującą sztukę mieszczaństwa XIX wieku – biedermeier. Można ją oglądać do 7 stycznia 2018.
Biedermeier narodził się w krajach niemieckich po kongresie wiedeńskim (1815) i trwał do Wiosny Ludów (1848); wywarł znaczący wpływ na całą Europę.
Wystawa, na której pokazano ponad 400 eksponatów: obrazów, mebli, szkieł, porcelany, tkanin i strojów, biżuterii i bibelotów, obejmuje zarówno niemiecką, jak i narodowe odmiany kierunku, ze szczególnym uwzględnieniem sztuki biedermeieru na ziemiach polskich – Królestwa Polskiego, Wielkiego Księstwa Poznańskiego, Galicji czy Wileńszczyzny.
Jako sztuka zamożnego mieszczaństwa biedermeier zaspokajał potrzebę komfortu, co znalazło wyraz w funkcjonalnych i szlachetnych w swojej prostocie meblach oraz wzornictwie wnętrz mieszkalnych.
Rozwojowi kultury życia codziennego towarzyszył wzrost zapotrzebowania na przedmioty rzemiosła artystycznego (szkło, srebro, porcelanę i biżuterię), opartego na nowoczesnych formach. Nic dziwnego, że sztuka biedermeieru spotkała się również z zainteresowaniem ziemiaństwa.
Wystawa jest pierwszą prezentacją sztuki biedermeieru w Polsce, tym cenniejszą, że oprócz eksponatów z kolekcji MNW pokazano zabytki z muzeów narodowych w Krakowie, Poznaniu, Szczecinie, Gdańsku i Wrocławiu, muzeów regionalnych w Jeleniej Górze i Koninie, Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej, a także muzeów rezydencji: Pałacu Jana III w Wilanowie, Zamku w Łańcucie, Muzeum Zamkowego w Pszczynie i Muzeum w Przeworsku Zespół Pałacowo-Parkowy.
Anna Kozak i Agnieszka Rosales Rodriguez
Więcej - http://www.mnw.art.pl/wystawy/biedermeier,199.html
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 2290
Do 17.06.18 w Muzeum Narodowym w Gdańsku – Oddziale Sztuki Dawnej - można oglądać wystawę pn. Bolesław Biegas. Gdy sztuka spotyka się z polityką.
W marcu 1907 roku wkrótce po otwarciu słynnego paryskiego Salonu Niezależnych na teren wystawy wkroczyła policja i zarekwirowała prezentowany tam obraz Wojna rosyjsko-japońska.
Uzasadnienie było krótkie: naruszenie zasad dobrego obyczaju oraz publiczna zniewaga głowy państwa. A nawet dziewięciu głów, bo tylu przywódców przedstawiono na płótnie w sposób cokolwiek – nazwijmy to – niekonwencjonalny.
Rok później na kolejnym Salonie Niezależnych sytuacja się powtórzyła. Komisarz policji dzielnicy Champ-Elysees osobiście pilnował, by już pierwszego dnia po otwarciu wystawy z ekspozycji zniknęło (tym razem) aż sześć obrazów, których bohaterem był cesarz Wilhelm II.
W obu tych przypadkach chodziło o prace polskiego artysty – Bolesława Biegasa, który w stolicy Francji mieszkał zaledwie od kilku lat (a został tu aż do swej śmierci w 1954 r.). O obu tych wydarzeniach szeroko rozpisywała się wówczas nie tylko prasa francuska, ale i gazety w wielu krajach Europy. Dość szczęśliwie do dzisiejszych czasów zachował się skandalizujący obraz z 1906 roku oraz dwie prace z cyklu poświęconego Wilhelmowi II. Wszystkie one będą pokazane – po raz pierwszy publicznie – na naszej wystawie.
Ale nie tylko one. Choć Biegas znany jest miłośnikom sztuki głównie jako twórca symbolistycznych rzeźb i dekoracyjnych tzw. portretów sferycznych pięknych kobiet, to jednak parokrotnie sięgał w swej twórczości do tematów poważniejszych, zahaczających o kwestie wojny, przemocy, walki dobra ze złem, relacji między doczesnością a prawami wszechświata. Po raz drugi uczynił to w czasach I wojny światowej, tworząc cykl obrazów Wampiry wojny, w których refleksja nad tragizmem wojen miesza się z wyobrażeniami artysty o… wojnie płci. Tych prac powstało ponad 50, na wystawie zostaną zaprezentowane niektóre z nich.
I wreszcie cykl Politycy – najbardziej zagadkowy, datowany na lata 1945–1946, przedstawiający portrety osiemnastu ważnych dla świata XX-wiecznych przywódców. Ukazanie ich na tle kosmologicznych sfer, z tajemniczymi uśmiechami i zaskakującymi gestami dłoni, już wystarczająco intryguje widza.
To niezwykły cykl, nie tylko z artystycznego, ale też psychologicznego punktu widzenia. Albowiem negatywne postaci tamtych lat (Hitler, Mussolini, Franco) zostały przedstawione tak samo jak zwycięzcy wojny (Churchill, Roosevelt) lub bohaterowie pozytywni (Gandhi, Piłsudski).
Cykl ten stwarza doskonałą okazję do refleksji na temat relacji między sztuką a polityką, ideologią, moralnością, winą itd.
Cykl Politycy został za życia artysty pokazany tylko raz, na niewielkiej wystawie w jego pracowni. Dziś, po ponad 70 laty, zostanie pokazany także szerokiej publiczności. I mimo upływu tylu dekad nie przestaje ciekawić i nie zdradza do końca swoich tajemnic.
Wystawa prezentuje dwie postawy artysty wobec polityki.
Pierwszą (obrazy przedwojenne) – pełną zaangażowania, o wyraźnym publicystycznym zacięciu, gdzie symbolizm splata się z humorem, a nawet satyrą, a wszystko jest podporządkowane wyrażeniu własnych poglądów artysty-patrioty i artysty zatroskanego konsekwencjami wojen i konfliktów międzynarodowych.
I druga postawa, która pokazuje nam artystę jako beznamiętnego obserwatora. Blisko 70-letni twórca portretuje polityków z dystansem, zaskakującym, zważywszy na fakt, że miał przecież świadomość straszliwej tragedii minionych lat. Nie ma tu zwycięzców i przegranych, zbawców i potworów. Są politycy. Trudno ocenić, czy jest to wyraz znużenia starca światem, wyraz niewiary czy może przekonanie, że polityka w każdym wydaniu jest w sumie podobna. A czy jest tu fascynacja? Wydaje się, że nie, choć to już sprawa interpretacji. To absolutnie wyjątkowy pod tym względem cykl, ale też wyraz zaskakującej ewolucji twórczej.
Co ciekawe, nie ma u Biegasa tego, co w historii XX wieku najczęściej wiązało twórców z polityką: fascynacji władzą, ideologicznego ukąszenia czy po prostu koniunkturalnego służenia aktualnie rządzącym. Obie polityczno-artystyczne twarze Biegasa są dalekie od tego, co najczęściej kojarzymy z tym wątkiem – od sztuki ustrojów totalitarnych (stalinizmu, faszyzmu). Ekspozycja może stanowić świetny punkt wyjścia do zadawania pytań o powinności artysty wobec otaczającego świata i władzy, ale też o niebezpieczeństwa, zasadzki i ograniczenia tego typu „romansu” z polityką. A przy okazji ujawnia praktycznie nieznane, a przecież fascynujące fragmenty dorobku tego ciągle niewystarczająco u nas znanego i docenianego artysty.
Wystawa powstała we współpracy Muzeum Narodowego w Gdańsku i Muzeum im. Bolesława Biegasa w Warszawie.
Wystawie towarzyszy wydawnictwo zawierające reprodukcje wszystkich prezentowanych na niej prac oraz eseje poświęcone życiu i „politycznej” twórczości Bolesława Biegasa.
Więcej - http://www.mng.gda.pl/events/boleslaw-biegas-gdy-sztuka-spotyka-sie-z-polityka/