Nauka i sztuka (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1108
W łódzkim Muzeum Sztuki MS1 do 27.01.19 czynna będzie wystawa pn. Awangarda i państwo.
Awangarda – jakim celom społecznym i ideologiom służyła? W jakich relacjach do procesów państwotwórczych, narodowościowych i politycznych się znajdowała? Gdzie leżą jej granice i czy pokrywają się z granicami państwowymi i podziałami etnicznymi?
Wystawa „Awangarda i państwo” spróbuje odpowiedzieć na te pytania poprzez ukazanie złożoności związków łączących ruchy awangardowe z burzliwymi przemianami politycznymi w XX wieku. W centrum zainteresowania tej ekspozycji – będącej jedną z największych, pod względem liczby prezentowanych prac, w całej historii Muzeum Sztuki – znajdą się ruchy awangardowe w państwie polskim ukazane przede wszystkim w relacji do szerszych procesów politycznych i państwotwórczych zachodzących w Europie Środkowej i Wschodniej.
Wystawa obejmie okres od pierwszej wojny światowej aż do początku lat 80. XX wieku. Pozwoli to ukazać, jak na przemiany ruchów awangardowych w Polsce – od ekspresjonizmu i formizmu drugiej dekady XX wieku, po neoawangardę oraz „postawangardę” lat 70. i 80. – nałożyło się istnienie dwóch państwowości o różnym zasięgu terytorialnym, różnym ustroju i różnym składzie etnicznym ludności. Zobaczymy też, jak zmiany te wpłynęły na granice oddziaływania polskiej awangardy, które nie pokrywały się z granicami państwa.
O ile wpływy zdobyte przez ruchy awangardowe w latach 20. były rozległe i ponadpaństwowe – rozciągając się pomiędzy Kijowem, Berlinem, Moskwą i Paryżem – to już w latach 30. skurczyły się one zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie, a na plan pierwszy w sztuce wysunęły się wewnętrzne problemy krajów, w Polsce: kryzys gospodarczy, ograniczenie demokracji, problemy mniejszości narodowych, działalność związków zawodowych i stowarzyszeń. Na tym tle, w postawach artystów awangardowych już od lat 20. dostrzegamy fascynację bardzo różnymi koncepcjami państwa: od narodowego, przez państwo światowego proletariatu po anarchistyczne koncepcje antypaństwowe.
Po II wojnie, długi okres PRL-u, oprócz przesunięcia granic – także w świecie artystycznym – przyniósł nowe, zrodzone przez ewoluującą sytuację polityczną, postawy artystów: kompromisowość, milczenie, bezpieczną „autonomię sztuki abstrakcyjnej”, awangardowy rewizjonizm, czy też – wreszcie – nihilistyczną negację.
Wystawa zaprezentuje ten zmieniający się stosunek twórców awangardy do państwa w okresie II Rzeczypospolitej i PRL-u. Przyjęty zakres czasowy pozwoli śledzić i porównywać przemieszczanie się znaczeń w ramach takich wątków, jak zaangażowanie społeczne i lewicowość, suwerenność i niepodległość, wolność sztuki i sytuacja materialna artysty, a w końcu sposób uhistoryczniania przedwojennej awangardy ze względu na funkcjonowanie sztuki w okresie PRL-u.
Ekspozycja wypełni wszystkie przestrzenie ms1 ponad sześciuset pracami artystek i artystów, pochodzącymi z polskich i zagranicznych zbiorów.
Na odwiedzających czekają dzieła takich twórców kolejnych pokoleń awangardy jak m.in.: Kazimierz Malewicz, El Lissitzky, Władysław Strzemiński, Alexander Archipenko, Henryk Stażewski, Stefan i Franciszka Themersonowie, Margarete Kubicka, Tadeusz Kantor, Ewa Partum, Józef Robakowski, Maria Jarema, Zbigniew Libera, duet KwieKulik (Zofia Kulik i Przemysław Kwiek), Zbigniew Warpechowski, Natalia LL czy grupa artystyczna Łódź Kaliska.
Więcej - https://msl.org.pl/wydarzeniams/wystawy-biezace/awangarda-i-panstwo,2634.html
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 2569
Drzeworyty tworzone w Edo (dziś Tokio) są od końca XIX wieku niezwykle popularne na całym świecie, ale drzeworyty, które powstawały w tym samym czasie w drugim ośrodku kulturalnym dawnej Japonii: Kioto-Osaka (tzw. region Kamigata) − zwane Kamigata-e lub Osaka-e − znane są i cenione tylko przez nielicznych.
Nieliczne też studia naukowe zajmują się tym gatunkiem i niestety, nieliczne dotąd wystawy w muzeach o światowej renomie (Filadelfia, Londyn, Osaka) prezentowały ten interesujący odłam japońskiego tradycyjnego drzeworytu.
Na wystawie pokazano 313 drzeworytów autorstwa około 200 twórców, z kilku prywatnych kolekcji w Europie. Ukazują one wszystkie aspekty i kierunki japońskiego tradycyjnego drzeworytu barwnego, jakim były „obrazki z Kamigaty” czyli Kamigata-e lub Osaka-e, czyli tworzone nie w mieście Edo, lecz innym bardzo ważnym ośrodku kulturalnym w dawnej Japonii − w rejonie Kioto i Osaki.
Tematem drzeworytów z tego regionu w przeważającej mierze byli aktorzy teatru kabuki, ukazywani przez profesjonalnych artystów i twórców-amatorów o wybitnych zdolnościach z tego regionu w sposób nieco bardziej realistyczny niż to miało miejsce w Edo. Drzeworyty, prezentując aktorów na scenie w ich rolach, kostiumach i makijażu, w garderobie i w życiu prywatnym stały się z kolei formą zapisu historii teatru kabuki.
Malarze i twórcy drzeworytów sławili aktorów w drzeworytach, malowidłach i książkach ilustrowanych. Ich twórczość i nowe, specyficzne relacje społeczne, jakie wytworzyły się między wszystkimi artystami, a także odbiorcami sztuki, sprzyjały powstaniu wokół teatru bogatej i barwnej kultury, w której najważniejszym kryterium uczestnictwa było umiłowanie wartości artystycznych. W Osace rozkwit tej kultury przypadł na lata 1780−1830. Owe rozmaite kierunki i aspekty kulturowe prezentują drzeworyty z Kamigaty. Więcej - http://manggha.pl/wydarzenia/kamigata
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 191
W Muzeum Sztuki MS1 w Łodzi do 24.11.24 będzie można oglądać wystawę prac Beaty Bols zatytułowaną "Sztuka i ewakuacja”.
Wystawa stanowi szeroką prezentację prac malarskich i fotografii cyfrowej Beaty Bols powstałych w ostatniej dekadzie.
Udostępnione na ekspozycji trzydzieści pięć obrazów akrylowych to kwintesencja poszukiwań malarskich artystki. Niemal monochromatyczne i abstrakcyjne, noszą wprawdzie wieloznaczne tytuły sugerujące odniesienia do rzeczywistości lub przywołują metaforyczne interpretacje, są jednak przede wszystkim efektem pracy z widzeniem i formą.
To, co maluje Beata Bols, to na pozór dalekie echo abstrakcyjnego ekspresjonizmu. Widać pociągnięcia farby, efekty jej skapywania, nawarstwiania się. Widać twardość użytych narzędzi, mechaniczność szablonów. Zarazem jednak nie jest to malarstwo mięśni i gestu, rzekome efekty przypadkowości są pozornie przypadkowe. Przede wszystkim ujawnia się tu słynne oko na końcu pędzla, o którym pisał Władysław Strzemiński. Formy narastają i stają się intencjonalne. Temu, co widać, można nadać tytuł nasuwający różne skojarzenia, ale to nadal przede wszystkim kształty wizualne, barwa i jej brak, światło i ciemność, bez próby manipulacji intelektualnej – jak pisze autorka.
Ową pracę oka widać jeszcze wyraźniej w seriach fotografii cyfrowej. Beata Bols wykonuje swoje zdjęcia przede wszystkim w mieście. Cały czas. Przemieszczając się, podróżując, spacerując, wyglądając przez okna budynków, pojazdów, jadąc windą, idąc po schodach, odpoczywając. Niektóre fotografie są fragmentaryczne, jakby przypadkowe, niedokończone lub nieostre. We współczesnym świecie, kiedy wiele osób dokumentuje swoje życie na tysiąc sposobów w mediach społecznościowych, wydaje się to działaniem powszechnym.
Jednak aparat w rękach Beaty Bols przede wszystkim rejestruje, a to, co jego mechaniczne oko widzi, artystka poddaje zwielokrotnieniu, powtórzeniu, wyabstrahowaniu, czasem powiększeniu lub zbliżeniu.
Wypełnieniem powstałych kompozycji mogą być wizerunki tego, co było dostępne w rzeczywistości, na przykład architektura lub ludzie, choć stają się jedynie kształtem i barwą. Kolaże to pozbawione usilnej estetyzacji efekty owych działań. To surowe połączenia obrazów, impresje zamieniające się w kompozycje geometryczne, czasami wręcz rodzaj fotografii konceptualnej. Na podobnej zasadzie artystka tworzy serie selfie i kolaże z nich.
Beata Bols (primo voto Olszewska), artystka związana z Wrocławiem, po ukończeniu tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych przez wiele lat działała w obszarze filmu jako szeroko doceniany kostiumograf. Od połowy lat 80. i w latach 90. ubiegłego stulecia był to jej główny sposób wypowiedzi artystycznej, przeplatany rzadko performansem, tworzeniem instalacji, obiektów i malarstwa, między innymi w ramach działań w Galerii Szalona Masarnia. Powrót do sztuk plastycznych nastąpił w jej twórczości na dobre dopiero w pierwszej dekadzie XXI wieku. Od końca drugiej dekady w obszarze jej zainteresowania pojawiła się też fotografia i grafika cyfrowa. I to one wraz z malarstwem zaczęły stopiono dominować w twórczości artystki w ostatnim czasie.
To, co robi Beata Bols, pokazuje, że można być artystą nowoczesnym i z powodzeniem realizować się zarówno w działaniach perfomatywnych i efemerycznych, jak i w malarstwie lub fotografii cyfrowej. I to malarstwie abstrakcyjnym, wynikającym z gestu i pracy z formą, jej przeżyciem, a także w fotografii, która jeszcze bardziej umożliwia skupienie się na samej wizualności, będącej istotą sztuk plastycznych. Pokazuje, że w sztuce ciągle ważna jest indywidualna wrażliwość wizualna i próba jej przełożenia dostępnymi środkami na konkretne realizacje.
Na tle widocznego w twórczości wielu młodych artystów boomu na wątki surrealne, niekiedy hiperrealizm, ale też na sztukę krytyczną, uwikłaną społecznie, ten zwrot ku obrazowi i widzeniu wydaje się zaskakująco świeży i niepokorny. Artystka znajduje się w takim momencie swojej drogi twórczej, że czuje się wolna od zewnętrznych ograniczeń i swobodna w wypowiedzi. Sztuka to życiowa potrzeba wypowiedzi twórczej, ewakuacja może być skrytym wycofywaniem się z tego, co w niej niepotrzebne.
Paulina Kurc -Maj
Za: https://msl.org.pl/beata-bols-sztuka-i-ewakuacja
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 2762
Zjawisko jest widoczne od dawna – także w środowisku naukowym. Oto na przeróżne imprezy, np. wręczanie nagród odbywające się w Sali Balowej Zamku Królewskiego czy w Auli Politechniki Warszawskiej, inauguracje roku akademickiego na uczelniach, koncerty, itp. podniosłych uroczystościach, na sale wkraczają młodzi goście z ... progeniturą w pieluchach, wózkach, ew. na niepewnych jeszcze dwóch nogach.
Jeszcze w latach 90. takie obrazki można było oglądać sporadycznie, np. w CSW w Zamku Ujazdowskim, ale były to 2-3 matki w wieku bliższym siusiu majtkowemu, więc traktowane były jako wybryk natury. Kiedy jednak okazało się, że i na spektakl operowy, czy na reprezentacyjne salony państwa można wejść z oseskiem robiącym w pieluchy i drącym się wniebogłosy, sprawa nabrała innego wymiaru.
To już nie pojedyncze wybryki, ale styl młodego pokolenia, zorientowanego na własne przyjemności (potrzebami malucha nikt się nie przejmuje), które nie dorosło ani do posiadania, ani wychowywania dzieci. Dzieci po prostu nie powinny przeszkadzać rodzicom w spełnianiu własnych pragnień, realizacji wytyczonych celów.
Co ciekawe, ludzie, od których zależy, czy te robiące w majtki dzieci mogą przebywać na sali teatralnej (sama byłam świadkiem karmienia piersią - podczas spektaklu - ryczącego oseska na widowni Teatru Wielkiego – Opery Narodowej), balowej, czy jakiejkolwiek innej – chowają głowę w piasek, udając, że nie widzą problemu.(Ci sami ludzie stawiają jednak wymagania uczestnikom różnych uroczystości, np. co do obowiązującego stroju...).
A to są przecież rodzice i dziadkowie owych młodych, którzy nie zauważają różnic w potrzebach między dzieckiem a dorosłym, przestrzenią prywatną a publiczną, sacrum a profanum. Zatem niedaleko pada jabłko od jabłoni...
Zdumiewa więc, że tę belkę w swoim oku dostrzegła przedstawicielka właśnie młodego pokolenia, Katarzyna Rosłaniec (autorka także słynnych Galerianek) i pokazała go w filmie Bejbi blues. Film jest portretem – z lekka przerysowanym, ale oddającym zasadniczo charakter i styl życia - generacji epoki cyfrowej (młodych Polaków, a pewnie nie tylko), Internetu i jego możliwości (Facebook, chaty, blogi), telefonii komórkowej, itp. wyjaławiających intelektualnie zabawek technologicznych, które zmieniają całe społeczeństwa.
Bejbi blues to opowieść wcale nie tak znów wydumana: 17-letnia Natalia (Magdalena Berus) urodziła dziecko. Ale to wcale nie była „wpadka”. Natalia ciążę zaplanowała. Razem ze swoim chłopakiem Kubą (Nikodem Rozbicki) próbują podołać obowiązkom rodziców, choć sami są dziećmi, w dodatku całkowicie uzależnionymi materialnie od swoich rodziców.
Natalia chciała mieć dziecko, bo fajnie jest mieć dziecko. Wszystkie młode gwiazdy jak Britney Spears czy Nicole Richie mają dzieci. Ale dlaczego tak naprawdę zdecydowała się na macierzyństwo w tak młodym wieku? Chcą mieć dziecko, żeby w końcu ktoś je naprawdę kochał, żeby same miały kogoś do kochania. Kiedyś tę rolę spełniał pies,chomik, dzisiaj jest dziecko...
Ale to tylko jeden z problemów, jakie porusza reżyserka. Jest też sprawa pokolenia ich rodziców – równie mało dojrzałych jak ich nastoletnie dzieci. I za młodych, żeby chcieć i móc zajmować się wnukami. Jest też sprawa obecności mężczyzny w związku i jego roli – wzorca przenoszonego na następne pokolenie. Jest sprawa popkultury i bezrobocia, stosunków społecznych (acz ledwie zarysowanych, niemniej dla wyczulonych w tym względzie – aż nadto czytelnych). Ale przede wszystkim film pokazuje narastający problem wielkiej samotności (to dotyczy obu pokoleń) i jałowości, miałkości kontaktów międzyludzkich.
To film gęsty od problemów, jakie przynosi cywilizacja cyfrowa, w dodatku w takim kraju jak Polska. Co ciekawe, nie ma w tym portrecie miejsca na edukację i naukę. Młodej matce, zdaje się, nie jest potrzebna nawet matura,a młody ojciec ją zdaje chyba tylko wskutek nacisku rodziców. Według Rosłaniec, ta ścieżka rozwoju wypada w obecnym pokoleniu, gdzie liczą się celebryci, kasa, narkotyki i seks jako akt fizjologiczny.
Ten portret pokolenia kreślony jest grubą kreską, dotyczy marginesu młodzieży, środowiska bliższego patologii społecznej i z pewnością nie jest reprezentatywny dla większości młodych (zwłaszcza żyjących poza wielkimi aglomeracjami). Ale pokazując takie zjawiska, środowiska, zachowania, reżyserka zwraca uwagę na istniejące (a może nieuniknione) trendy społeczne i problemy, z jakimi już teraz musi się zmierzyć nie tylko pokolenie dwudziestolatków, ale i pokolenie ich rodziców, którzy chyba coś przegapili w wychowaniu swoich dzieci. Nikt ich w tym nie wyręczy.
Anna Leszkowska
Bejbi blues – obsada:
Natalia – Magdalena Berus
Martyna – Klaudia Bułka
Kuba – Nikodem Rozbicki
Ernest – Michał Trzeciakowski
Seba – Mateusz Kościukiewicz
Matka Natalii – Magdalena Boczarska
Dorota – Renata Dancewicz
Matka Kuby – Danuta Stenka
Ojciec Kuby – Jan Frycz
Sąsiadka – Katarzyna Figura
Magda – Dagmara Krasowska
Reżyseria i scenariusz: Kasia Rosłaniec