banner

Przedsięwzięcie jest dla buddyjskich mnichów, albo dla szybkich komputerów. Policzyc, ile cytowań mają poszczególne uczelnie wyższe i je porównać. I zrobić to dla całego świata. Ale to zrobiono i okazało się to, o czym wszyscy i tak wiedzieli bez tego. A mianowicie, że dominują uniwersytety amerykańskie, a polskie uczelnie prawie na tej liście nie istnieją.

Porównując, należy jednak porównywać porównywalne. W Zakładzie Patologii Uniwersytetu Emory w Atlancie, w którym kiedyś pracowałem, było 14 profesorów zwyczajnych i 32 nadzwyczajnych, a spośród nich tylko jeden zwyczajny i jeden nadzwyczajny zajmowali się nauczaniem studentów. Wszyscy pozostali zajmowali się głównie prowadzeniem badań naukowych. Jak to porównać z przeciętną katedrą patologii w dowolnej polskiej uczelni medycznej? Tam są zwykle jedynie ci od nauczania, a w całej Polsce nie ma tylu profesorów patologii, ilu ich było w tym jednym (jednym z lepszych, ale nie najlepszym) uniwersytecie amerykańskim. A dodatkowo przecież istnieje tu niewiarygodna wręcz różnica ilości pieniędzy przeznaczonych na badania prowadzone przez jednego pracownika. Ponadto młodzi naukowcy w USA przemieszczają się między laboratoriami, ucząc się warsztatu. W Polsce można się warsztatu nauczyć jedynie wyjeżdżając za granicę. Na to potrzebne są stypendia podoktoralne. I wreszcie różny jest dostęp do możliwości publikowania. Inaczej mówiąc, to Amerykanie kontrolują najważniejsze czasopisma i nawet to, czy czasopismo znajdzie się na liście cytowanych, czy nie.

 Wskaźnik cytowania jest bardzo dobrym wskaźnikiem dla porównywania między sobą polskich uczelni (gdyż wszystkie one mają podobnie ciężko), ale porównywanie ich do amerykańskich akurat pod względem osiągnięć naukowych jest mocno poronione. A ściślej, pozwoli udowodnić to, o czym i tak wiemy. Otóż wiemy, że jeżeli potencjalnych twórców obciąży się tak dużym pensum, że nie będą mieli czasu na tworzenie, a w dodatku nie da na ten cel żadnych pieniędzy, nie zainwestuje w stypendium w bardzo dobrym ośrodku zagranicznym i nie wesprze dostępu do możliwości opublikowania, to tej twórczości nie będzie.

Jeżeli jednak ona jest, to trzeba na to patrzeć jako na cud, który się zdarza wbrew temu wszystkiemu, co napisałem wcześniej. I ten cud trzeba pielęgnować, gdyż tylko on może być zaczynem tego, że jeśli w Polsce warunki dla nauki się polepszą, to będzie ona lepsza.

Wiesław W. Jędrzejczak