banner

 

Żyjemy, jako cywilizacja, w świecie gwałtownych i trudnych do ogarnięcia zmian. Możliwości przewidywania stanów przyszłych w każdej dowolnej skali uległy zasadniczej redukcji. Wywołuje to potrzebę refleksji nad utrwalonymi już w naukach społecznych, w tym i w ekonomii, przeświadczeniami i stereotypami, których dalsza użyteczność staje się co najmniej nieoczywista.

Kryzys cywilizacyjny jest zjawiskiem wielowarstwowym. Na jego powierzchni sytuuje się dotykająca wszystkich pandemia Covid-19, a ściślej – ekonomiczne i społeczne konsekwencje jej dotychczasowego przebiegu. Konsekwencje te są zbliżone w większości gospodarek, a różnią się między sobą głównie stopniem ich natężenia, pozostającym w ścisłym związku z nasileniem pandemii w poszczególnych krajach.

Przypuszczenie, że skutkiem pandemii, a ściślej – stosowanych przez rządy lock downów poszczególnych branż, a niekiedy całych gospodarek – będzie spadek koniunktury, jest tezą banalną. Rosnące bezrobocie, upadek znacznej liczby drobnych i średnich firm muszą skutkować w ten sposób. Nawet najzamożniejsi, których rezerwy finansowe nie doznały jeszcze zbyt wielkiego uszczerbku, racjonalizują swoje wydatki, powstrzymując się od nowych inwestycji produkcyjnych, zwiększając za to konsumpcję dóbr o charakterze zbliżonym do lokaty kapitału (nieruchomości o podwyższonym standardzie, złoto i biżuteria, dzieła sztuki).

Zmienia się niekiedy struktura popytu wewnątrz danej branży. W dalszym toku pandemii, a nawet – jeśli to nastąpi – jej wygaszenia w wyniku masowych szczepień, spadek popytu globalnego będzie trwał nadal. Trwałość tej tendencji zależeć może od zamożności danego społeczeństwa, stopnia jego rozwarstwienia dochodowego, jak też od opinii publicznej, oceniającej zachowania władz w czasie pandemii.
O ile zamożność (ogólny poziom rezerw finansowych ludności) w oczywisty sposób łagodzi objawy dekoniunktury, o tyle rozwarstwienie tę tendencję zaostrza. Raport pozarządowej organizacji OXFAM sugeruje, że pandemia spowoduje przesunięcie do sfery ubóstwa ok. pół miliarda ludzi (OXFAM 2020).

Przy większej liczebności warstw najuboższych trudno liczyć na odtworzenie popytu na dobra konsumpcyjne, w szczególności na dobra podstawowe. Będzie to oznaczać spadek zapotrzebowania na żywność, odzież i obuwie, artykuły wyposażenia mieszkań itp. Branże wytwarzające te dobra będą nadal w złej sytuacji, co może uruchomić błędne koło: „zwolnienia – wzrost bezrobocia – dalszy spadek popytu – dalszy spadek produkcji i wzrost upadłości – dalsze zwolnienia.
Problemem stanie się zahamowanie eksportu, od którego są one uzależnione (w przypadku Polski branża meblarska, mleczarnie). Pojawi się też negatywny efekt skali – istniejący aparat produkcyjny będzie niewykorzystywany, a przy tym trudny do upłynnienia.

Natomiast wpływ negatywnych ocen sprawności rządzących odbije się przede wszystkim na popycie na dobra inwestycyjne. Znaczna część mniejszych firm wprzęgniętych w łańcuchy kooperacyjne upadła, albo jest od tego nieodległa. Jeśli poziom zaufania do rządowych deklaracji dotyczących dużych inwestycji będzie dostateczny, to jest szansa, że niektóre z nich będą próbowały wrócić na rynek. Jednak w toku pandemii niemal każdy rząd utrudniał funkcjonowanie przedsiębiorcom (arbitralne zamykanie branż w oparciu o zmanipulowane dane, brak programów wsparcia lub kiepska ich organizacja). Skutkuje to utratą zaufania
do rządowych deklaracji, a przede wszystkim niewiarą w szanse stabilizacji warunków gospodarowania. Skłonność do inwestycji będzie zatem maleć, co w niektórych krajach może być kompensowane działalnością sektora państwowego.

Przyjęcie takiego rozwiązania w szerszej, globalnej skali wymagałoby jednak zmian koncepcji polityki gospodarczej, dostępu do środków (czyli zaufania ze strony rynków finansowych), a wreszcie sprawności aparatu państwa, co do której w wielu krajach można mieć zasadnicze wątpliwości. Tam, gdzie sektor państwowy podejmie rolę „lokomotywy” napędzającej popyt na dobra inwestycyjne, nie jest oczywiste, że współpraca firm publicznych z mniejszymi, prywatnymi dostawcami będzie się odbywała na warunkach wolnorynkowych. Jakość systemupolitycznego może determinować szanse pobudzenia koniunktury w sektorze dóbr inwestycyjnych.

Ważnym aspektem większości dobrze funkcjonujących gospodarek jest outsourcing. Pandemia wywiera tu rujnujący wpływ. Kraje przerzucające swoją dotychczasową działalność na partnerów off shore będą się wycofywać ze współpracy w obawie o pewność i terminowość dostaw. W krajach świadczących usługi w tym systemie wywoła to dalszy wzrost bezrobocia i upadłości firm pozbawionych dotychczasowych rynków zbytu.

Różne branże, różne ryzyka

Generalnie należy się spodziewać daleko posuniętego zróżnicowania spadku koniunktury pomiędzy poszczególnymi branżami. Na powierzchni utrzymają się raczej podmioty zaopatrujące rynek dóbr konsumpcyjnych, jeśli tylko nie są zbytnio uzależnione od eksportu swoich produktów.

Dywersyfikacja w tym zakresie dotyczyć będzie także przekroju międzynarodowego. W krajach o najwyższym stopniu rozwoju zarówno spadek koniunktury, jak i dywersyfikacja branżowa będą raczej słabsze. W średnio i mniej rozwiniętych będą tym ostrzejsze, im większa będzie sfera ubóstwa spowodowana pandemią.
Przyjmuję tu ogólne założenie, iż wszystkie rządy państw będą podejmować próby walki z pandemią i ograniczania jej konsekwencji. W odniesieniu do niektórych państw w Afryce i Ameryce Łacińskiej założenie to nie jest pewne. Model „prób wychodzenia z katastrofy pandemicznej” nie musi przystawać w pełni do realiów Brazylii, Nigerii czy Meksyku, żeby ograniczyć się do krajów, których sytuacja może mieć wpływ na gospodarkę globalną.

Pozornie bardziej korzystna wydaje się sytuacja branż bezpośrednio zaangażowanych w walkę z pandemią. Branża farmaceutyczna i produkcja sprzętu medycznego przeżywa i nadal będzie przeżywać rozkwit. W krajach zamożniejszych udział wydatków na leki i usługi medyczne będzie się dalej zwiększać. Ale tendencji tej nie należy generalizować. Popyt podsycony jednorazowym szokiem pandemicznym nie jest stabilny i trudno cokolwiek w tej mierze przewidywać. Nie wiadomo, czy poprzez szczepienia uda się stłumić pandemię, czy szczepienia obejmą dostatecznie wielką część globalnej populacji, czy też nie powróci (np. wskutek następnej mutacji wirusa) kolejna fala pandemiczna. A przecież wszelkie decyzje inwestycyjne w tej branży muszą opierać się na przewidywaniach w tych kwestiach. Niepewność co do losów branży zawsze jest niekorzystna i sprzyjać będzie eliminacji firm o mniejszym potencjale finansowym, którym trudniej się będzie dostosować do ewentualnych wahań koniunktury.

Konieczność wyprodukowania wielomiliardowej masy szczepionek przywróci ponownie problem, który wystąpił już podczas epidemii AIDS. Chodzi tu o prawo do produkowania leków i szczepionek poza obowiązującymi generalnie zasadami ochrony patentowej. Indie już obecnie zastrzegają się, że interes ich obywateli, których nie stać na zakup szczepionek po planowanych cenach, będzie traktowany
priorytetowo.
Analogiczna sytuacja może dotyczyć leków na Covid-19 (jeśli takie się pojawią) i specjalistycznego sprzętu medycznego. Dotyczyć może też większości uboższych krajów. Nieliczne mogą próbować działalności na własną rękę (w przypadku AIDS postępowała tak RPA), a pozostałe skazane będą zapewne na rozwiązania czarnorynkowe.
Zauważmy, że brak zaopatrzenia w przypadku szczepionek nie jest tylko wewnętrzną sprawą poszczególnych państw. Przy znacznej skali nieopanowanej dotąd migracji, szczepienia – jeśli mają odnieść skutek – muszą objąć większą część globalnej społeczności. Sytuację komplikować będą dodatkowo różnice kulturowe (poziom dyscypliny społecznej, wiedzy ogólnej danego społeczeństwa, przekonania o potrzebie szczepień). W przypadku branż związanych z ochroną zdrowia perspektywa globalna może okazać się zawodna.

W przeciwieństwie do rynku leków rynek dóbr służących ochronie zdrowia z natury ma charakter lokalny. W wielu krajach – mimo obiektywnie korzystnej koniunktury dla tego sektora – barierą może stać się ograniczoność zasobów pracy. Globalizacja rynku pracy spowodowała odpływ wykwalifikowanej siły roboczej (lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych) do krajów zapewniających lepsze warunki płacy, pracy i rozwoju zawodowego. Brak ludzi potrafiących posługiwać się dostępnym fizycznie sprzętem nie tylko utrudnia walkę z pandemią, ale również powoduje spadek popytu na ten sprzęt. Rozwój sektora usług zdrowotnych okaże się zapewne silnie zdywersyfikowany przestrzennie. Zatem, z wyjątkiem rynku leków, perspektywa globalna nie będzie użyteczna w analizie tego obszaru.

Klif Seneki

Kolejną, głębszą warstwą kryzysu cywilizacyjnego jest kryzys klimatyczny. W jego ramach daje się wyodrębnić dwa typy zagrożeń, różniące się horyzontem czasowym. Przydatny dla tego rozróżnienia będzie użyty przez Edwina Bendyka termin „klif Seneki”. Jest to „moment, w którym siły entropii społecznej i fizycznej zaczynają przeważać nad ludzką zdolnością do materialnego i kulturowego odtwarzania podstaw cywilizacji” (E. Bendyk, W Polsce, czyli wszędzie. Rzecz o upadku i przyszłości świata).
Propagujący to pojęcie autorzy (Bendyk zapożyczył to pojęcie z prac Ugo Bardiego) nie podnosili, że klif ten pojawia się w różnych momentach w różnych obszarach kulturowych, a także w różnych krajach i regionach. Nie jest to mityczny „punkt X”, po przekroczeniu którego zaczyna się katastrofa. W przypadku kryzysu klimatycznego długofalowe zmiany (topnienie lądolodu Grenlandii i Antarktydy, rozmarzanie tundry syberyjskiej i kanadyjskiej, podnoszenie się poziomu wód w oceanach) pozwalają sytuować klif Seneki w nieco odleglejszej, choć nie określonej ostro przyszłości.

Mamy tu do czynienia z zapowiedzią globalnej katastrofy, lecz nie z nią samą. Umożliwia to podejmowanie środków zaradczych (walka ze śladem węglowym, europejska koncepcja Zielonego Ładu itp.). Niezależnie od tego kryzys klimatyczny manifestuje się już w chwili obecnej w postaci klęsk suszy – załamania produkcji rolnej i fizycznego niedostatku wody. W połączeniu z pandemią można tu już mówić o katastrofie. Najbardziej trywialny problem higieny osobistej (mycie rąk) w warunkach, gdy zaopatrzenie w wodę wymaga całodniowych, nierzadko nieskutecznych wysiłków, wyklucza w zasadzie szanse opanowania pandemii. Susza wzmaga też presję migracyjną, której wyhamowywanie nie będzie się udawało w nieskończoność.

Pozostałe płaszczyzny kryzysu wykazują silne wzajemne powiązanie. Kryzys klimatyczny jest zarazem składową kryzysu ekologicznego. Eksploatacja paliw kopalnych sprzyja wzrostowi temperatury i ekstremalnym zjawiskom pogodowym, a pośrednio przyczynia się też do „wielkiego wymierania” większości gatunków fauny i znacznej części flory. W perspektywie może być to przyczyną kolejnych kryzysów zdrowotnych.

Czy taki ustrój ma sens

Wspólny ekologiczny mianownik zagrożeń biosfery – CO2 oraz odpady plastikowe – jest konsekwencją relacji „człowiek – przyroda”, opartej na instytucji zawłaszczania. Ta sama instytucja leży u podstaw kapitalistycznego systemu ekonomicznego, potęgującego rozwarstwienie społeczne i napięcia polityczne. (M. Miszewski, Aksjologiczne podstawy kapitalizmu i pojęcie ładu instytucjonalnego, w: Zrozumieć kapitalizm, Forum Myśli Instytucjonalnej).
Pochodną tych zjawisk jest globalna tendencja do porzucania rozwiązań demokratycznych na rzecz populizmu i/lub autokratyzmu. Niezależnie od kulturowego podłoża tej tendencji, stanowi ona przejaw bezradności dominującego dotychczas modelu demokracji parlamentarnej wobec wyzwań stawianych przez opisywane tu kryzysy.

Odsłania to kolejną płaszczyznę kryzysu – kryzys zaufania do wszelkich rządów i do systemu społeczno-politycznego jako takiego. Pandemia ujawniła niesprawność systemu, widoczną nawet w najwyżej rozwiniętych państwach, a w krajach o mniejszym potencjale ekonomicznym i fasadowej demokracji przybierającą dramatyczne formy. Wszystko to skłania do głębszej refleksji nad paradygmatem kapitalistycznej gospodarki rynkowej, którego niepodważalność stała się wątpliwa. Dyskusyjne stają się aksjomatycznie przyjmowane stereotypy dotyczące wzrostu gospodarczego czy nawet wzrostu produkcji jako celu gospodarowania.

Problemy pojawiające się w związku z zagrożeniami ekologicznymi wymuszają inne niż dotychczas spojrzenie na kwestię konsumpcji energii. Punktem ciężkości obecnych debat był dotąd problem wyboru źródeł energii. Ważniejsza wydaje się jednak kwestia rozmiarów jej zużycia. Zasadnicze jej ograniczenie ułatwiłoby rozwiązanie problemów ekologicznych. Pewien krok w tę stronę wymusiła już pandemia, ograniczając skalę przemieszczania się ludzi i dóbr. Ten stan rzeczy należałoby utrzymać również po wygaśnięciu pandemii.
Rozwiązania w tym zakresie powinny być jednak dostosowywane do specyfiki poszczególnych krajów i gospodarek. Spadek PKB, będący nieuchronnym skutkiem takich ograniczeń, jest generalnie – z ekologicznego punktu widzenia – czymś pożądanym, ale musi mieć miejsce tylko w krajach, gdzie jego poziom jest wyższy od globalnej przeciętnej.

Dla krajów o niższym PKB trzeba poszukać rozwiązań, które pozwoliłyby na wzrost konsumpcji energii na tyle, aby nie zahamować niezbędnej tam poprawy jakości życia. Zmiana stylu życia, wywołana postulowanymi zmianami będzie, jak sądzę, łatwiejsza do przeprowadzenia po doświadczeniu pandemii.

Wzrost dyscypliny społecznej, który już można obserwować w części krajów, daje w tym względzie pewne nadzieje. Szukanie rozwiązań w nowych technologiach jest drogą ryzykowną, gdyż pozwala na podtrzymanie energetycznej „żarłoczności” ludzi, a z ekologicznego punktu widzenia jedynie ogniwa wodorowe i fotowoltaika wydają się względnie mało obciążać zasoby surowcowe planety.

Bunt młodych

Kolejne zjawisko, istotne dla całokształtu kryzysu – bunt młodego pokolenia – nie jest jeszcze globalnym zagrożeniem równowagi. Niemniej, starając się nie generalizować polskiego przypadku Strajku Kobiet, warto zwrócić uwagę na uniwersalne aspekty tego zjawiska. Po pierwsze, bunt ten jest w istocie przejawem kryzysu instytucjonalnego. Instytucje formalne tworzone, bądź utrwalane, przez pokolenie boomersów stały się nieprzystawalne do realiów ogarniętego kryzysem świata.

Grzegorz W. Kołodko
tak widzi skutki tego stanu: „Po pandemii na ulice będzie wychodzić coraz więcej niezadowolonych. Nie będzie rewolucji, ale narastać będzie chaos”. (G.W. Kołodko, Od ekonomicznej teorii do politycznej praktyki).
Jednocześnie technologie skutkujące zmianami w sferze obyczajów, kultury, postrzegania otoczenia, wreszcie – zmianami struktury konsumpcji, spowodowały wykształcanie się i względnie szybkie utrwalenie nowego układu instytucji nieformalnych, przechodzącego teraz fazę dążenia do formalizacji. Może oznaczać to tendencję do odrzucania w całości istniejących systemów politycznych wraz z demokracją parlamentarną. Istotą rzeczy jest niezgoda na próby regulacji nowych zjawisk społecznych przez stare normy, wywodzące się z archaicznego – w odczuciu nowej generacji – systemu wartości.

Drugi, nie mniej ważny aspekt tego zjawiska ma charakter demograficzny.
Szybki przyrost warstwy najbardziej wiekowo zaawansowanych przy jednoczesnej małym przyroście liczebności grupy w wieku produkcyjnym podważa główne założenia repartycyjnych systemów emerytalnych. W krajach słabiej rozwiniętych, gdzie w ogóle nie ma systemu emerytalnego, podobna struktura wiekowa powoduje masową migrację młodego pokolenia, co potęguje kryzys uchodźczy. Jest też źródłem napięć politycznych tam, gdzie kraje wyżej rozwinięte bronią się przed migracją (z racjonalnych, ale także z irracjonalnych powodów). Przykładem mogą być relacje pomiędzy Afryką Północną i krajami Sahelu a Europą Zachodnią i Południową, a także miedzy USA a Ameryką Łacińską.

Wreszcie, choć to chyba najbardziej istotne, kryzys ekologiczny i klimatyczny zagraża perspektywom życiowym młodych ludzi. Siłą rzeczy te same zagrożenia są przez nich inaczej odbierane. Bunt młodej generacji może być zalążkiem kolejnego kryzysu globalnego, a już obecnie stymuluje zachodzące na innych płaszczyznach zjawiska kryzysowe.

Wespół zespół czy osobno?

Zaprezentowany opis wielowymiarowego kryzysu cywilizacji daje przykłady użytecznego zastosowania perspektywy globalnej jako podejścia pozwalającego ogarnąć nowe, pojawiające się w związku z nim zjawiska. W niektórych przypadkach czynniki dywersyfikujące przebieg kryzysu nakazują odstąpienie od takiej perspektywy. Czy jednak w takich przypadkach właściwa staje się tradycyjna perspektywa gospodarek narodowych?

Gospodarki większości krajów są wszak powiązane, choć nie wszystkie te więzi muszą mieć skalę globalną.
Globalna jest z pewnością sfera rynków finansowych, wywierająca wpływ na politykę gospodarczą poszczególnych rządów.
Globalny charakter ma sieć Internetu ze wszystkimi swoimi gospodarczymi pochodnymi (rynki reklamy, usług informatycznych, czy rozrywki).
Globalny charakter ma oddziaływanie wielkich potęg świata sieci (Google, Amazon, Facebook, Apple, Baidu, Alibaba, Tencent, Xiaomi) na kształtowanie struktury popytu konsumpcyjnego i podporządkowywanie konsumentów strategiom wielkich graczy (S. Galloway, The Four: The Hidden DNA of Amazon, Apple, Facebook and Google).

W przypadku powiązań handlowych oraz produkcyjnych (kooperacja, międzynarodowe łańcuchy dostaw) mamy do czynienia z wymiarem subglobalnym – współpracą międzynarodową obejmującą dwa lub więcej państw, ewentualnie z wymiarem lokalnym. Tradycyjne podejście mogłoby zatem zachować swoją aktualność, gdyby nie to, że wykreowana przez siły globalne struktura konsumpcji determinuje swobodę zachowań podmiotów funkcjonujących wewnątrz danych gospodarek narodowych.

Kolejny argument na rzecz priorytetu podejścia globalnego wiąże się ze sferą regulacji. Wiadomo, że regulacja nie może być skuteczna, jeśli skala formalnych kompetencji regulatora jest węższa niż skala działalności, która ma być regulowana. Problem dotyczy podmiotów ponadnarodowych, dysponujących nierzadko większym niż pojedyncze państwa potencjałem ekonomicznym. (M. Bałtowski, M. Miszewski, Przeobrażenia cywilizacyjne a zmiany modelu polityki gospodarczej, „Ekonomista”). Przykładem jest tu polityka antymonopolowa, skazana na nieskuteczne, cząstkowe akcje niezdolne do odwrócenia trendu globalnej oligopolizacji. Asymetria regulatora i teoretycznie regulowanych podmiotów w większym jeszcze stopniu obciąża politykę fiskalną.

Unikanie podatków poprzez zabiegi „optymalizacyjne”, czy też poprzez korzystanie z rajów podatkowych w przypadku korporacji transnarodowych jest zjawiskiem nagminnym, a skutki podejmowanych w tym zakresie działań regulacyjnych pozostają niewspółmiernie wątłe w porównaniu ze stratami ponoszonymi z tego tytułu przez państwa.

W perspektywie gospodarek narodowych umykają też częściowo uwadze procesy nadmiernej eksploatacji środowiska naturalnego (w tym – pozyskiwania zasobów mineralnych), jak też wyzysku wobec siły roboczej pochodzącej z krajów słabiej rozwiniętych stosowanego przez wielkie firmy, tak w macierzystych krajach wyzyskiwanych (przypadek przemysłów wydobywczego czy tekstylnego), jak i w krajach przyjmujących migrantów ekonomicznych.

Nieskuteczność regulacji ze strony państwa, choć powszechna, pozostaje zróżnicowana w odniesieniu do pojedynczych krajów lub ich grup. Jest ona tym bardziej zawodna, im gorsza jest pozycja polityczna danego państwa, im słabszy jest jego potencjał gospodarczy, a także – im bardziej ułomny jest system politycznej demokracji w danym kraju, jeśli w ogóle tam istnieje. Niedostatki demokracji sprzyjają podporządkowywaniu polityki danego państwa interesom zewnętrznym. Brak demokracji oznacza bowiem brak kontroli ze strony społeczeństwa i możliwość lekceważenia jego interesów.

Priorytet podejścia globalnego wiąże się też z potrzebą myśli strategicznej ukierunkowującej politykę gospodarczą. Orientacja wyłącznie na własną gospodarkę, zwłaszcza w przypadku słabego państwa, znajdującego się pod presją rynków finansowych, wielkich transnarodowych inwestorów itp., sprzyja działaniom doraźnym, polityce reaktywnej, w której rozwój i planowanie możliwe są tylko w przypadku „opportunity window” – momentów, w których bieżące działania gospodarcze nie podlegają istotnym zakłóceniom zewnętrznym. Przyjęcie podejścia globalnego sprawia, że myśl strategiczna jest nie tylko możliwa, ale wręcz konieczna.
Budowa scenariuszy uwzględniających możliwe zmiany w globalnym otoczeniu gospodarek stanowi podstawę dla każdej polityki rozwoju, która nie ogranicza się tylko do dbałości o wzrost PKB. Nieco generalizując, można rzec, że myślenie o rozwoju społeczno-gospodarczym w gruncie rzeczy przesądza przyjęcie perspektywy globalnej.
Maciej Miszewski

Jest to pierwsza część (skrócona) eseju prof. Macieja Miszewskiego z grudnia 2020 pt. „Perspektywa globalna i jej implikacje w kontekście wielowymiarowego kryzysu społeczno-gospodarczego” opublikowanego w miesięczniku Ekonomista nr 5 z 2021 roku, www.ekonomista.info.pl
Drugą część – „Projekty naprawy świata” - zamieścimy w numerze następnym, SN2/22.

Wyróżnienia i śródtytuły pochodzą od redakcji SN