Nauka i sztuka (el)
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 3822
W Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi do 2 września 2012 roku można oglądać ogólnopolską wystawę rękodzieła artystycznego „Z nici Ariadny".
Jest to już jej IV edycja, w której bierze udział 126 twórców prezentujący 336 prac. W ich realizacji, zgodnie z regulaminem uczestnictwa w wystawie, była użyta w co najmniej 80% nić produkowana przez Ariadnę Fabrykę Nici.
Najwięcej, bo 161 prac wykonanych zostało w technice haftu krzyżykowego i półkrzyżykowego. W technice koronki szydełkowej 112 prac, koronki czółenkowej – frywolitce 38 prac, po kilka w technice koronki klockowej, haftu płaskiego, angielskiego, hardanger, filetu, mereżki i dzianiny – szydełkiem i na drutach. Pojawiły się prace (pojedyncze egzemplarze) wykonane w technikach – koronki weneckiej, Janina i haftu ze Schwalm oraz patchworku.
Na wystawie zobaczyć można zestaw pięknych koronek czółenkowych (frywolitek), klockowych i szydełkowych, bardzo dobre hafty na filecie, całą znakomitą gamę haftów, wśród których na szczególną uwagę zasługują te o charakterze ludowym (chusty czepcowe) oraz serwety zdobione haftem typu hardanger. Świetne są realizacje serwet wykonanych na drutach. Jest kilka ciekawych propozycji biżuterii i ładnych strojów. Prawdziwym smaczkiem są białe batystowe majtki ozdobione haftem angielskim i frywolitką. Miły akcent wystawy stanowią ozdoby świąteczne i zabawki – chociażby urocza para kotów „Pętelka” i „Supełek”.
Jak podkreśla Barbara Bator, kurator wystawy, jest to rzadka okazja poznania różnych technik i spojrzenia na rękodzielnicze działania twórców w sposób bardzo osobisty.
Więcej - http://www.muzeumwlokiennictwa.pl/rekodzielo/1/241,iv-ogolnopolska-wystawa-rekodziela-artystycznego-z-nici-ariadny.html
- Autor: Stanisław Moryto
- Odsłon: 5259
Refleksje nad złożonością życia muzycznego w naszym kraju
Sprawy upowszechniania muzyki są mi bardzo bliskie ze względu na doświadczenie, kilkudziesięcioletnią pracę pedagogiczną i społeczną w ruchu amatorskim - jakże to dzisiaj niemodne słowo - mam także wiele obserwacji i spostrzeżeń.
Nie ma sztuki bez publiczności; w muzyce proces dotarcia do publiczności ulega wydłużeniu. Obok kompozytora pojawia się wykonawca, który swoją interpretacją wzbogaca dzieło twórcy.
Żyjemy w czasach, gdzie muzyka rozpowszechniana jest przez najróżniejsze nośniki. Można śmiało powiedzieć, że obecną epokę cechuje umasowienie muzyki. „Nigdy muzyka nie była tak powszechna - zauważa jeden z socjologów. Nigdy też nie brzmiała w każdym miejscu, o każdej porze dnia i nocy, na wsi i w mieście, w każdym środowisku; często natrętna, hałaśliwa, a często obojętna, powszednie tło współczesności".
Z tego stwierdzenia wynika, że muzyki w dzisiejszym świecie jest za dużo.
Upowszechnienie muzyki to hasło i zagadnienie. Kiedyś był też to program. Był! Ale już nie jest. Może niedoskonały, może ułomny, ale był. Tysiące dzieci w ogniskach muzycznych, setki zespołów amatorskich, muzyka w szkołach ogólnokształcących. Transformacja ustrojowa zmiotła ten program z powierzchni ziemi.
Dobra tradycja
Tradycja upowszechniania wywodzi się z XIX wieku. Cóż to takiego to upowszechnianie? To nic innego jak niesienie określonych wartości, wartości, w które się wierzy. A więc jest to pewien rodzaj misji. I tutaj rodzi się pytanie, czy upowszechnianie ma sens w czasach umasowienia muzyki, w dobie nieograniczonego wyboru, pełnej swobody, gdzie człowiekowi można zaoferować dosłownie wszystko?
Spróbujmy się przyjrzeć, jak wygląda sytuacja muzyki dzisiaj. Niezwykle trafną ocenę przedstawia kardynał Joseph Ratzinger: „Muzyka, podobnie jak każdy inny wyraz kultury, miała zawsze różne stopnie - od pozbawionego artystycznych ambicji , ale jednak autentycznego śpiewu prostych ludzi, po najwyższą perfekcję artystyczną. Teraz wszakże nastąpiło coś zupełnie nowego. Muzyka uległa rozszczepieniu na dwa światy, które właściwie nie mają już ze sobą nic wspólnego. Oto po jednej stronie znajduje się muzyka mas, która za pomocą etykiety „pop" pragnie prezentować siebie jako muzykę popularną, muzykę ludu. Muzyka stała się tu produkowanym metodą przemysłową towarem, ocenianym według jego wartości handlowej.
Z drugiej strony, mamy konstruowaną według racjonalnych zasad artystowską muzykę o maksymalnych wymaganiach technicznych, która nie jest w stanie przekroczyć wąskiego elitarnego kręgu słuchaczy. Pośrodku, między tymi dwiema skrajnościami, znajdujemy ucieczkę w historię, trwanie w muzyce, która istniała przed tym podziałem, przemawiała, i również dziś jeszcze potrafi przemawiać do całego człowieka"...
Ucieczkę w historię, trwanie w muzyce, która istniała przed podziałem, potwierdza niebywały renesans muzyki epok minionych, której wspaniałe pokłady odkrywane są na nowo.
Kultura masowa jest nastawiona na ilość, na produkcję, na sukces, na to na co jest popyt. Mówi się też całkiem otwarcie, że „muzykę popularną pisze się i produkuje przede wszystkim po to, żeby zarobić pieniądze".
Upowszechnianie muzyki najnowszej, tej o maksymalnych wymaganiach technicznych, należy do najtrudniejszych i najbardziej ryzykownych przedsięwzięć. Łatwiej jest wypędzić zniechęconych i rozdrażnionych słuchaczy z sal koncertowych, niż wywołać u nich autentyczne zainteresowanie i taką aprobatę, by zechcieli być stałymi odbiorcami tej muzyki.
Wiek XIX i XX miał swoje wielkie osiągnięcia w upowszechnianiu muzyki. Fascynacja tymi dokonaniami i powielanie ich jest widoczne i dzisiaj. Wielkie idee wcielone w życie w tamtym okresie, to ruch amatorski i szkoła. Żywiołowy rozwój towarzystw śpiewaczych, orkiestr i zespołów amatorskich zastępował nieistniejący i niemożliwy kontakt z wielką sztuką. Ale ten stan rzeczy budził też oczekiwania, aspiracje i ambicje zawodowe. Jest to widoczne i dzisiaj, zwłaszcza w obszarze muzyki popularnej, masowej, gdzie amator, np. piosenkarz, w stosunkowo krótkim czasie w niezwykle łatwy sposób staje się profesjonalistą.
Edukacja in spe
Zapleczem dla ruchu amatorskiego była zawsze szkoła. Dzisiejsze szkolnictwo nękane jest ciągłymi reformami. Nie jest wiadomo, w jakim kierunku te reformy będą dalej prowadzone. Czy współczesna szkoła będzie przygotowywać w nich słuchaczy w dziedzinie literatury, teatru, malarstwa, filmu, muzyki, przy ograniczonej ilości godzin nauki, słabości kadr, negatywnej selekcji?
A przecież dzisiaj wiodące przedmioty to: matematyka, fizyka, biologia. A więc, jak będzie wyglądać edukacja humanistyczna młodego pokolenia - w której sztuka winna zajmować poczesne miejsce?
Po poprzednim systemie odziedziczyliśmy potężną infrastrukturę instytucji muzycznych, szkolnictwa różnych stopni, a także tych placówek i ośrodków, które muzyki potrzebują. Jest to liczące się środowisko ze swoimi potrzebami, wymaganiami i oczekiwaniami. Jest to też środowisko, które boryka się z określonymi problemami merytorycznymi, organizacyjnymi i finansowymi. Musi ono przełamać własny zamknięty krąg i porzucając dotychczasowe schematy działania, wyjść z nową ofertą programową do szerokiego odbiorcy.
Instytucje muzyczne oraz szkolnictwo artystyczne czekają w niedalekiej przyszłości zmiany organizacyjne i reforma. Ich obecna kondycja finansowa, a także struktura, nie przystają do aktualnej sytuacji społeczno-politycznej i oczekiwanych wymagań.
Właśnie upowszechnianie, ale w nowoczesny sposób (a nie ten XIX-wieczny) będzie dla tych placówek fundamentalnym zadaniem. Do optymistycznych zjawisk należy zaliczyć fakt organizowania w ostatnich latach coraz większej liczby koncertów w kościołach. I nie są to tylko festiwale i koncerty organowe, ale także koncerty oratoryjne, chóralne, symfoniczne, kameralne i kompozytorskie. Jest to zbieżne z tym, co obserwujemy na Zachodzie, gdzie 50% muzyki prezentuje się w świątyniach różnych wyznań.
Wizja Szymanowskiego
A co na to wszystko nasza uczelnia? Upowszechnianie jest misją, która wynika z przekonania o wartości tego, co jest naszym celem. Nie ma wielkiej sztuki, nie ma znakomitej pedagogiki, nie ma świetnej nauki bez upowszechniania, bez wiary w te wartości, które przekazujemy studentom na naszym uniwersytecie.
Wizję nowoczesnej akademickiej uczelni muzycznej przedstawił w latach trzydziestych ub. wieku Karol Szymanowski. Nam udało się ją zrealizować.
Ale Szymanowski nakreślił też wizję upowszechniania muzyki. Przestrzegał przed tym, co serwuje się dzisiaj przeciętnemu, nieprzygotowanemu odbiorcy. Olbrzymia presja środków masowego przekazu, efektowne hasła - takie jak: „najlepsza muzyka", (oczywiście, ta produkowana metodą przemysłową), „ta jedyna, której pożądają tłumy", „muzyka dnia dzisiejszego", przynosząca producentom krociowe zyski sprawiają, że ta agresja i drapieżność marketingu nie dają żadnych szans wyboru niewyrobionemu słuchaczowi. Zmusza się go do konsumpcji tego, co atakuje go zewsząd.
Z drugiej strony, szkoda, że media zajmujące się tzw. muzyką wysoką, są tak słabe. Ich indolencja w dotarciu do szerokiego odbiorcy jest porażająca.
Istnieje pilna konieczność rozszerzenia kręgu odbiorców sztuki wysokiej i muzyki środka.
Uczelnia musi przeanalizować dotychczasowy system kształcenia i wyciągnąć właściwe wnioski.
Wiem, że wszyscy chcą być kompozytorami, dyrygentami, wirtuozami, ale doprawdy nie ma powodów, by mury uczelni opuszczały dziesiątki sfrustrowanych artystów, na których nie ma żadnego zapotrzebowania.
Jeżeli te wartości, które wyznajemy mają przetrwać, jeżeli mamy wychowywać publiczność, która ma być słuchaczami naszych koncertów, to musimy zacząć kształcić ludzi, którzy w sposób żarliwy, odpowiedzialny i nowoczesny podejmą się misji upowszechniania tych wartości. Musimy się zastanowić nad modelem absolwenta, nad jego osobowością. Musi to być człowiek, który wie co to jest upowszechnianie i jak się upowszechnia; pragmatyk i wizjoner, wykonawca i twórca pomysłów i idei.
Na koniec pragnę przytoczyć fragment wiersza dziewiętnastowiecznego poety ludowego, Jana Myjaka:
Nie ten jest twórcą, co orze i sieje, lecz ten, co ziarnku rozmnożenie daje,
nie ten jest twórcą, co szczepi nadzieje, lecz ten co nadziejom daje urodzaje...
Wierzę, że ta nadzieja na zmiany w kształceniu może dać urodzaj ludzi przygotowanych wszechstronnie do upowszechniania muzyki.
Stanisław Moryto
Prof. Stanisław Moryto jest rektorem Uniwersytetu Fryderyka Chopina w Warszawie
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 2675
Wystawa sztuki chińskiej ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie trwająca do 12 maja 2013 jest pierwszym w przestrzeniach Muzeum tak szerokim pokazem najcenniejszych zabytków sztuki tego regionu.
Wystawa przybliża odbiorcom sztukę i kulturę Chin, które uchodzą dziś za najdynamiczniej rozwijający się kraj na świecie. Ekspozycja jest pokazem najcenniejszych i najciekawszych zabytków z kolekcji sztuki chińskiej Muzeum Narodowego w Warszawie. Prezentowane są różnorodne przykłady tradycyjnej sztuki i rękodzieła Państwa Środka: malarstwo, kaligrafia, drzeworyt barwny i estampaże, ceramika, przedmioty z brązu, nefrytu, laki i szkła, rzeźba w drewnie, kości słoniowej i kamieniu oraz meble i tkaniny. Eksponowane obiekty w większości pochodzą z epok Ming (1368–1644) i Qing (1644–1911) oraz z XX wieku.
Kolekcja chińska budowana jest w MNW od 1911 roku i jest główną częścią Zbiorów Sztuki Orientalnej MNW. Jej trzon tworzą liczne dary przed- i powojenne pochodzące od kilkudziesięciu darczyńców.
Do najważniejszych ofiarodawców należą m. in.: Ignacy Jan Paderewski, miłośnik chińskiej sztuki, który swą kolekcję chińskiego rzemiosła zapisał Muzeum w testamencie, profesor Witold Jabłoński, zasłużony sinolog, kolekcjoner chińskich drzeworytów, Roman Kutyłowski, który nabył w okresie międzywojennym w Nowym Jorku bogatą kolekcję sztuki i rzemiosła chińskiego, a następnie przekazał Muzeum jej znaczącą część. Na szczególną uwagę zasługują również dary: Jerzego Knothe obejmujący estampaże, książki i malarstwo oraz Elżbiety Kawenoki-Minc i Bronisława Minca, którzy w 1995 r. ofiarowali na rzecz Muzeum swą chińską kolekcję, w tym przepiękny zespół porcelany, głównie biało-niebieskiej.
Kolekcja sztuki chińskiej MNW stanowi obecnie największy tego typu zespół muzealiów w Polsce.
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 2796
„Za-mieszkanie 2012” - to nowa wystawa w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie, czynna do 13 stycznia 2013.
Muzeum Narodowe w Krakowie włącza się w bardzo aktualny temat dotyczący współczesnej architektury mieszkalnej. Dom z ogrodem jest spełnieniem marzeń tych, którzy dążą do wyznaczenia własnej przestrzeni do życia w otoczeniu przyrody. Od początku lat 90. również w Polsce obserwujemy zmiany, które zachodzą we współczesnej architekturze mieszkalnej, urbanistyce i planistyce. Wolny rynek stworzył nowe możliwości, które wspiera system kredytów bankowych oraz sektor przedsiębiorczości deweloperskiej. Od tego czasu kształt polskich miast uległ wielu przekształceniom.
Jak dziś wygląda przestrzeń, w której się poruszamy? Dlaczego zamiast „miast ogrodów”, mamy miasta pełne ogrodzeń, w których mnożą się płoty, szlabany i bramki. Współczesne miasto rozlewa się bez konkretnego planu urbanistycznego, a dom na przedmieściu stanowi często karykaturę pierwotnego ideału kontaktu z naturą. Dlaczego ludzie o podobnym statusie społecznym tworzą grupy, które się alienują? Gdzie i jak mieszkają ci, którzy zostają za faktycznym i metaforycznym murem?
Projekt „Za-mieszkanie 2012” prezentowany w Muzeum Narodowym w Krakowie jest poświęcony zmianom, które zaszły we współczesnej architekturze mieszkalnej, ich związkom z tożsamością mieszkańców i postępującymi przeobrażeniami w przestrzeni miasta oraz tworzącym się stopniowo rozwarstwieniem społecznym. Projekt obejmuje badania socjologiczne oraz przygotowanie ekspozycji. Wystawie towarzyszy instalacja ogrodowa usytuowana na placu przed fasadą Gmachu Głównego MNK.
Projekt „Za-mieszkanie 2012” nawiązuje do wystawy architektury i wnętrz w otoczeniu ogrodowym, która odbyła się w Krakowie w 1912 roku w bezpośrednim sąsiedztwie nieistniejącego wtedy jeszcze Gmachu Głównego, na terenach przylegających do Błoń i Parku Jordana. Przez cztery letnie miesiące w 1912 roku pokazano wykonane w skali 1:1 modele domów rodziny rzemieślniczej, robotniczej i rodziny rolnika oraz dworek podmiejski. Opracowano również wystrój ich wnętrz i wygląd otoczenia. Wśród założeń ideologicznych wystawy ważne było przekonanie o istnieniu jasno zdefiniowanego podziału klasowego i zawodowego społeczeństwa oraz o potrzebie dostosowania typu i wyglądu domu do statusu społecznego jego mieszkańca. Jednym z głównych celów ekspozycji było stworzenie i prezentacja typologii budynków mieszkalnych o charakterze modelowym – możliwych do wielokrotnego powielania. Odwołując się do idei miasta-ogrodu Ebenezera Howarda, skupiono się na domach indywidualnych (pomijając na przykład kamienicę mieszczańską i mieszkania czynszowe).
W stulecie tamtego wydarzenia, które w znacznym stopniu ukształtowało architektoniczny obraz drugiej Rzeczypospolitej (a pośrednio także Polski powojennej), wystawa stawia pytanie o stan obecny architektury mieszkalnej w Polsce w kontekście przemian zachodzących w miastach - zwłaszcza po 1989 roku. Jako przedmiot analizy wybrany został Kraków i jego okolice. Problemy społeczno-przestrzenne powiązane zostały, na potrzeby wystawy, z typowymi dla tych procesów miejscami zamieszkania:
1. Kamienica w centrum miasta (także nowa plomba mieszkalna wbudowana w historyczną tkankę miasta) – jest elementem procesu gentryfikacji przestrzeni centrum.
2. Osiedle zamknięte – ilustruje rosnącą psychologiczną potrzebę izolacji i bezpieczeństwa, zjawisko „odgradzania się”.
3. Blokowisko – ogromny zasób mieszkaniowy i dziedzictwo epoki PRL, podlegające procesowi transformacji.
4. Mieszkanie socjalne, ilustrujące procesy wykluczenia, marginalizacji i biedy.
5. Dom z ogrodem na przedmieściu (zabudowa szeregowa) jako ilustracja zjawiska suburbanizacji, rozrostu przedmieść.
6. Luksusowa willa (rezydencja) na przedmieściu, często w znacznej odległości od centrum – rezultat marzeń o indywidualnym domu z ogródkiem i prestiżu.
Więcej – www.muzeum.krakow.pl