Recenzje (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1052
„Stan dziennikarstwa jest najlepszym termometrem stanu społeczeństwa, z którego ono wyrasta. Ma ono zwykle jego wady i przymioty spotęgowane, wyrazistsze, niż są w tłumie”.
To ciągle najlepsza diagnoza, choć postawił ją przed wielu laty Józef Ignacy Kraszewski. Dlatego, aby pochylić się nad kondycją polskiego dziennikarstwa, w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego powołano do życia (w marcu 2016 roku) Klinikę Dziennikarstwa. Inicjatorzy - eksperci i redaktorzy Kliniki Dziennikarstwa - szukają odpowiedzi (i proponują recepty) na ważne pytania. Czy w dobie komunikacyjnej obfitości potrzebne jest dziennikarstwo? Czy potrzebni są jeszcze dziennikarze? Co znaczy i co powinno oznaczać dziennikarstwo? Komu i czemu służą dziennikarze?
Efekty dotychczasowej działalności naukowo-badawczej opublikowano w dwóch niewielkich książeczkach: Klinika Dziennikarstwa – credo (wydanej w 2016 roku) i Klinika Dziennikarstwa – diagnoza.
Autorzy diagnozy, uznani specjaliści od szeroko rozumianego świata mediów są zgodni w jednym. Na miano dziennikarza doskonałego zasługuje ten, kto nauczył się i przestrzega sztuki ogromnej w dziennikarstwie, czyli mówić – nie szkodząc, pokazywać – nie szokując, dawać świadectwo – nie atakując, ujawniać – nie potępiając.
Czy można stwierdzić, że mamy do czynienia ze zmierzchem mediów i końcem dziennikarstwa?
Zastanawia się nad tym prof. Jerzy Jastrzębski pisząc, że suwerenność dziennikarzy i redakcji była zawsze ograniczona, tylko teraz ulega coraz bardziej dyktatowi rynku i polityki. Trudno mówić o etyce dziennikarskiej w sytuacji, kiedy dziennikarze stają się wykonawcami woli i realizatorami strategii właścicieli koncernów i przedsiębiorstw medialnych, tworząc informacje według otrzymanych instrukcji. „Być może niezależność mediów kontrolujących władzę i uświadamiających wyborców była tylko mitem- równie starym i równie odległym od prawdy jak demokracja, której miały strzec środki przekazu” – pisze Jastrzębski. „Media nie udają już nawet, że są obiektywne i bezstronne. Nie aspirują do mówienia i pokazywania prawdy, całej prawdy i tylko prawdy”. Dlatego w pierwszej kolejności trzeba dbać o względną choćby niezależność dziennikarzy, o poszerzenie zakresu ich podmiotowości, a reformie systemu medialnego musi towarzyszyć zmiana sposobu kształcenia dziennikarzy i regulacja dostępu do zawodu (co bynajmniej nie ograniczy wolności słowa i prawa do udziału w debacie publicznej).
Ks. prof. Michał Drożdż z Krakowa szuka odpowiedzi na pytanie, czy zawód dziennikarza jest zawodem etycznym (misyjnym). Obecnie spadła jakość dziennikarstwa i nie są przestrzegane podstawowe standardy. Mamy otwarty dostęp do mediów (czytaj: do zawodu) z jednej strony i wolność słowa, która nie łączy się z odpowiedzialnością za nie. Kompetencje, wiedza, umiejętności i uczciwość przestają się liczyć. Zamiast misji mamy kreowanie medialnych celebrytów.
Prof. Wiesław Godzic pyta o miejsce dziennikarza w obecnej przestrzeni społecznej. „Właściwie po co nam dziennikarze? Znamy przykłady zastępowania tekstów dziennikarskich przez te, które stworzyły roboty, albo uznania pisaniny blogerów za twórczość starszych braci w piśmie”. Godzic przytacza za „Press” motywy, którymi kierują się przyszli dziennikarze (ankieta z listopada 2012 roku przeprowadzona w 18 szkołach). Otóż chcieliby być tacy, jak Martyna Wojciechowska, Kuba Wojewódzki i Wojciech Mann! „Cenią tę trójkę odpowiednio za „ciekawą pracę, możliwość poznawania ciekawych ludzi”, „bycie znanym z tego, że otwarcie prezentuje swoje zdanie” i „bycie dziennikarzem niezaprzeczalnie inteligentnym”.
Łza się w oku kręcie na myśl, jakie wzorce obowiązywały jeszcze nie tak dawno! W efekcie, jak pisze Godzic, obecnie największymi wrogami dziennikarzy są politycy, którzy doprowadzili do podziału na swoich i obcych, na dobrych i złych. „Dziennikarze zostali wykastrowani z obowiązku przedstawiania wyważonych racji propagowania postulatu chłodnego ii rzetelnego informowania. Dziennikarstwo stało się płytkie i powierzchowne”.
Prof. Tomasz Goban-Klas opisuje słabości i grzechy główne współczesnego dziennikarstwa. Robi to głównie przytaczając przykłady zagraniczne – bylejakości pracy dziennikarzy , fake news’ów i post-prawdy.
Dość praktyczny rozdział jest autorstwa prof. Jacka Sobczaka. Prawnik, specjalista od prawa prasowego uważa się za „lekarza ostatniego kontaktu”. Twierdzi, że w dziennikarstwie mamy do czynienia z wieloma specjalistami (od teorii komunikowania, języka, przekazu prasowego, gatunków dziennikarskich, etyki, fotografii prasowej itd.). Zaś prawnicy są w tej sytuacji „lekarzami ostatniego kontaktu”, bowiem dziennikarze, redaktorzy naczelni i wydawcy zwracają się do nich nie wtedy, kiedy mogą oni cokolwiek pomóc, bądź doradzić, ale wówczas, gdy jest za późno – tekst został opublikowany, audycja telewizyjna lub radiowa zostały wyemitowane i dziennikarzowi grozi odpowiedzialność za to, co zrobił. Niestety, w Polsce wszyscy znają się na wszystkim i dlatego nikt nie chce pytać fachowców - tak jak to dzieje się w zachodniej Europie i w Stanach Zjednoczonych.
Według prof. Sobczaka, „problem w tym, że dziennikarze nie bardzo chcą się uczyć prawa prasowego, a wielu wykonujących ten piękny i odpowiedzialny zawód w ogóle z prawem prasowym się nie zetknęło”. Omawia przede wszystkim artykuły rozdziału 7 Prawa prasowego, które dotyczą m.in. zniesławienia, zniewagi, naruszenia dóbr osobistych.
Książka Klinika dziennikarstwa – diagnoza powinna zachęcić do rzeczowej dyskusji , choć wiele w niej kontrowersyjnych stwierdzeń i dyskusyjnych propozycji. Zyskać możemy wszyscy – dziennikarze i odbiorcy.
Barbara Janiszewska
„Klinika dziennikarstwa – diagnoza, red. Kazimierz Wolny-Zmorzyński, Katarzyna Konarska, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 2017, s. 196.
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 3218
Terroryzm w poglądach społeczeństwa polskiego, Brunon Holyst, Mieczysław Goc, Wyższa Szkoła Menedżerska w Warszawie, Warszawa 2011, s.935
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1082
„To nie jest kraj dla pracowników” - to najnowsza książka Rafała Wosia, którą wydała Grupa Wydawnicza Foksal. Autor „Dziecięcej choroby liberalizmu” zastanawia się tym razem, dlaczego współczesny kapitalizm nie jest systemem doskonałym. Wprawdzie dzięki kapitalizmowi osiągnięto postęp, ale też kapitalizm generuje kryzysy, nierówności i nieefektywną alokację zasobów.
W Polsce – według Wosia – panuje przekonanie, że jesteśmy około dwie dekady za rozwiniętym Zachodem. I nadal obowiązuje oklepana teza, że „jeśli tylko nie zejdziemy ze ścieżki wolnorynkowych reform, albo (jeszcze lepiej) przyspieszymy tempo rozwoju gospodarczego, to już wkrótce ten bogaty Zachód dogonimy”. Tymczasem autor przedstawia w książce argumenty świadczące o tym, że to bogaty Zachód… nas goni.
Bo to w Polsce globalizacja pokazała swoje ciemniejsze oblicze, to u nas potężne globalne korporacje wymuszały na rządach mrożenie płac i standardów zatrudnienia, albo specjalne przywileje podatkowe. „Elity polityczne na dorobku doskonale wiedziały, w którą stronę powinny zmierzać neoliberalne reformy”. To najlepszy dowód, że kraje takie jak Polska od początku transformacji kroczą jakby w awangardzie neoliberalnej rzeczywistości. Polska przez lata była zaimpregnowana na wszelką krytykę kapitalizmu i dopiero obecnie „leczymy się powoli z dziecięcej choroby liberalizmu”.
Po co autorowi te stwierdzenia i odwołania do poprzedniej książki? Ano po to, żeby stwierdzić, że „kapitalizm od samego początku miał absolutnie zasadniczy feler: nie potrafił sobie poradzić z pracą. Nie umiał tego w roku 1816, 1916 i nie umie też w 2016. I ta nieumiejętność jest niestety bardzo kosztowna, ponieważ powoduje napięcia społeczne, kryzysy ekonomiczne, przemoc oraz wojny…”
„To nie jest kraj dla pracowników” autor podzielił jakby na dwie części: jedną poświęcił Polsce, drugą – światu. W bliźniaczych rozdziałach: „Co się stało z naszą pracą? Co się dzieje z naszą pracą? Co się stanie z naszą pracą? - krok po kroku prowadzi nas przez historię i ewoluowanie systemów gospodarczych na świecie i w Polsce.
Pisze o rewolucji teorii ekonomicznych i o tym, że w Polsce „brak zrozumienia prawdziwej wagi pracy w gospodarce był również grzechem ojców założycieli III RP, co przejawiało się między innymi w dopuszczeniu do przedwczesnej deindustrializacji, zubożenia polskich protokapitalistów i niedocenianiu dialogu społecznego”. Woś twierdzi, że po 1989 roku była w Polsce alternatywa i można było tym zjawiskom zapobiec lub je zminimalizować, ale takie rozwiązania zignorowano.
Świat po kryzysie 2008 roku przekonał się , że „nierówności majątkowe są zabójcze dla gospodarek, walka z długiem publicznym nie może być celem samym w sobie, a uelastycznianie rynków pracy czy obniżki podatkowe przypominają jazdę w kierunku urwiska”.
Dlatego Woś - ponieważ uznał, że problemy, które poruszał w „Dziecięcej chorobie liberalizmu” nie zostały rozwiązane … napisał nową książkę. Autor wierzy, że „panujący obecnie w Polsce duopol opinii kiedyś się załamie. Wtedy nadejdzie czas, by i w Polsce skorzystać z klucza pracy i otworzyć nim parę zaryglowanych dzisiaj drzwi”.
Jak napisał we wstępie - „Właśnie o tym będzie ta książka. Praca będzie tu kluczem do starszych i nowszych tajemnic współczesnego świata. Wyjaśni między innymi genezę kryzysu roku 2008, triumf Kaczyńskiego i Trumpa oraz prawdziwe sedno sporu o przyszłość globalizacji”. I dokładnie o tym ta książka jest.
Barbara Janiszewska
To nie jest kraj dla pracowników, Rafał Woś, Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o., wyd. I, Warszawa 2017, s. 396, cena 39,99 zł