banner

Samoobsługa

Autor: Anna Leszkowska 2008-04-05

Rada Główna JBR wraz z NOT i Akademią Inżynierską zorganizowały 18.03.08. konferencję "Innowacyjność polskiej gospodarki - komercjalizacja badań naukowych".

Wszystko było przygotowane na przyjęcie najważniejszych dla tego środowiska gości: zapełniona reprezentacyjna sala NOT, referaty, dyskutanci, showmeni prowadzący dyskusję, stół. Zaproszono wicepremiera W. Pawlaka, wiceminister M. Orłowską, dyrektora w ministerstwie gospodarki - St. Hebdę, dyrektora NCBR B. Smólskiego oraz prezesa KIG - A. Arendarskiego, który - w odróżnieniu od pozostałych - znalazł czas na spotkanie z tym gronem. Zamiast ministrów pojawili się ich wysłannicy, z których jeden przemówił równie krótko, jak pracuje w ministerstwie (gospodarki) - zajęło mu to dwie minuty (pracuje tam dwa miesiące). Był za to zadowolony z rozwiązań, jakie są w naszym przemyśle. Po wygłoszeniu tej złotej myśli wyszedł. Ale na obchodne życzył udanych obrad i zadeklarował, że postara się wspierać. Z ministerstwa nauki, które ustami kierownictwa co innego mówi, a co innego robi, przyszedł równie młody urzędnik - innych zresztą tam teraz nie ma. Stwierdził, że o swojej obecności na tej konferencji dowiedział się pół godziny wcześniej, zatem nie powiedział nic, czego obecni nie spodziewaliby się. Dyrektor NCBR podobno bawił w tym czasie w Krakowie - nikogo na szczęście nie delegował do reprezentacji - dzięki temu konferencja trwała krócej. Mimo to, wiceprzew. RG JBR, prof. Z. Śmieszek podziękował premierowi Pawlakowi za patronat nad konferencją.
Poloneza rozpoczęły wystąpienia osób zawsze obecnych w tym środowisku - dyrektora Departamentu Rozwoju Gospodarki MG, Krzysztofa Guldy, który nie tylko wygłaszał jak zwykle słowa otuchy do zgromadzonych, pocieszając że ministerstwo, jak zwykle, ma całą koncepcję do zwiększania innowacyjności, ale - jako fizyk ( co podkreślił) - wdał się w rozważania naukometryczne z innym fizykiem, dyr. IPJ, G. Wrochną, którego zaintrygowało, czy nie zachodzi aby ujemna korelacja między innowacyjnością a PKB? Dyrektor Gulda rozważał zatem problem, czy najpierw trzeba być bogatym, żeby być innowacyjnym, czy może odwrotnie. Po czym panowie uznali, że jest to problem z serii kwadratury koła, jajka i kury, etc. Wniosek jednak z tego był zaskakujący, acz też optymistyczny: otóż nieuchronnie wkraczamy w okres konieczności inwestowania.
Drugiego wiceprzewodniczącego RG JBR, dr. M. Daszkiewicza gnębiło inne zagadnienie: czy nowe działania proinnowacyjne dopuszczalne będą w ramach obecnie obowiązującej ustawy o jbr-ach, czy spowodują w niej zmiany, czy może będzie nowa ustawa o jbr-ach, o której to środowisko mówi od dawna i po próżnicy. Inni dyskutanci poruszali też sprawy, na które od długiego już czasu środowisko nie otrzymuje odpowiedzi od władz państwowych: relacji miedzy polskimi i zagranicznymi przedsiębiorstwami i wszystkich konsekwencjach z tego wynikających, niespójności ustaw (np. o stopniach naukowych i finansowaniu nauki), czy problemach prawno - patentowych. Na to ostatnie pytanie nie miał kto odpowiedzieć, bo wzorem innych wysoko postawionych gości, prezes urzędu patentowego - chętnie przebywająca w ich towarzystwie - też nie przybyła. Dyrektor Gulda jednak pocieszył, że błędy w ustawach zostaną naprawione, a prowadzący dyskusję podsumował ją oznajmiając, iż mu się ona podoba.
Rysujący się sielski nastrój zburzyło jednak paru następnych dyskutantów, którzy zadawali nieprzyjemne dla władzy pytania: a to o plany wstrzymania dotacji statutowej dla jbr-ów, a to o finansowanie grantów jak w umowie o pracę, a to o ubezpieczenia ryzyka wdrożeń. Pytania pozostały bez odpowiedzi, bo za taką nie można uznać, iż "zespół nad tym obraduje". I znów po tej wypowiedzi powiało optymizmem, kiedy odezwał się głos prof. H. Góreckiego o dogonieniu, a nawet wyprzedzeniu USA!
Czy szabel nam nie zabraknie i czy szlachta na koń wsiędzie? Prof. B. Ney chłodził naukowo optymistycznie nastawione głowy powołując się na badania, z których wynika, że barierą innowacyjności są zarówno braki finansowe jak i słabość nauki - zależnie od tego, kto uczestniczył w badaniach. Jak naukowcy - to brak kapitału, jak przedsiębiorcy - brak ofert z nauki. Wśród barier niematerialnych badani wskazywali głównie na brak wiedzy o nowych technologiach wśród kadry kierowniczej oraz nieinnowacyjną mentalność pracowników. Reszta wyników badań była równie odkrywcza, jak te, które prowadzą naukowcy od co najmniej kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu lat, potwierdzając wyniki już dawno znane. Czyli, że trzeba stosować taktykę niszową (w większym stopniu, umiarkowane podejście), że administracja rządowa powinna tworzyć nieemocjonalne i bez indywidualnych upodobań kolejnych ministrów programy i strategie gospodarcze, że wyniki badań - jeśli już są, to powinny być wykorzystywane, że przepisy winny być stabilne, że rząd powinien słuchać rad naukowców, że uczelnie winny współpracować z jbr-ami i przedsiębiorstwami, etc. Nie zabrakło i uwagi w interesie środowiska naukowego, które nie może samodzielnie dzielić środków publicznych, w dodatku dotkliwie ograniczonych na cele poznawcze i utylitarne. I że jest to sprawa barier mentalnych u rządzących.
A potem był lunch. I rozmowy kuluarowe o lekceważeniu środowiska przez władze, do których właśnie miały być wygłoszone te wszystkie bolączki, o jakich się mówi od lat, które kolejne rządy obiecują naprawić, a wychodzi - jak zwykle. Cel konferencja ma jasny - zapowiedział na wstępie prof. Z. Śmieszek. Prawdę mówiąc, teza to dyskusyjna. Ci, do których miały być skierowane uwagi o potrzebie rozwiązań systemowych - związane z najważniejszym w obecnej sytuacji Polski problemem unowocześnienia gospodarki i przydania jej mocy twórczej - nie chcieli tego słuchać. Może znają dobrze te bolączki, a może uznali, że sami wiedzą najlepiej, co dla tego środowiska dobre będzie. Ci z kolei, którzy wygłaszali - choćby i najmądrzejsze kwestie - mówili to, co zebrani też wiedzieli. Nie jest to zresztą sytuacja nowa, niedoświadczana przez to grono. Takich konferencji było już niemało i wszystkie przebiegały w podobny sposób. Ot, spotkali się i pogadali. I to by było na tyle. Na więcej panowie i panie nie ma co liczyć!