Socjolog w senacie
Z prof. Markiem ZióÅ‚kowskim, wicemarszaÅ‚kiem senatu RP rozmawia Anna Leszkowska
O ile spoÅ‚eczeÅ„stwa sprawy finansowania nauki zbytnio nie obchodzÄ…, tak Å›rodowisko naukowe od lat jest bulwersowane coraz mniejszymi nakÅ‚adami na naukÄ™ w budżecie paÅ„stwa. I o ile można w pewnym stopniu rozgrzeszyć z tego sejm, tak już senat - jako izbÄ™ refleksji - nie bardzo. Tymczasem senat obecnej kadencji nie tylko, że nie zajÄ…Å‚ siÄ™ dotÄ…d żadnymi problemami zwiÄ…zanymi z naukÄ…, ale nie komentuje nawet niskich nakÅ‚adów w naukÄ™ - dlaczego?
Nawet gdyby naukowców w senacie czy sejmie byÅ‚o wiÄ™cej i tak niewiele znaczyÅ‚by ich gÅ‚os, gdyż nakÅ‚ady na naukÄ™ dotyczÄ… interesu dÅ‚ugofalowego paÅ„stwa. MaÅ‚o istotnego dla takich grup spoÅ‚ecznych, które oczekujÄ… szybkich zmian, sÄ… zdeterminowane i manifestujÄ… to pod sejmem czy budynkami rzÄ…du wymachujÄ…c kilofami czy wysypujÄ…c zboże. I nawet jeÅ›li wszyscy sÄ… przekonani, że nakÅ‚ady na naukÄ™ to sprawa ważna w dÅ‚ugofalowym interesie paÅ„stwa, to w interesie krótkofalowym nie ma takiej koalicji, która by to potrafiÅ‚a przeforsować. Opozycja próbuje to robić, ale ona może sobie pozwolić na walkÄ™ o interesy dÅ‚ugofalowe. Natomiast partia rzÄ…dzÄ…ca mówi: niestety, a argumentami sÄ… przysÅ‚owia staropolskie typu: tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Walka jest tylko wtedy - ale to musi być w obu izbach parlamentu - kiedy sÄ… jakieÅ› ważne regionalne interesy, np. 50 posÅ‚ów uderzy pięściÄ… w stóÅ‚, do tego dołączÄ… siÄ™ senatorowie, żeby byÅ‚y pieniÄ…dze na UJ czy UAM w Poznaniu. Wtedy jest to potężna koalicja miÄ™dzypartyjna i projekty przechodzÄ…. Bo pieniÄ…dze na naukÄ™ najÅ‚atwiej jest zdobyć wtedy, jeżeli to jest konkretna inwestycja lokalna popierana przez wszystkich posÅ‚ów regionalnych odpowiedzialnych przed swoimi wyborcami. Wówczas pojawia siÄ™ trochÄ™ inne spojrzenie na interes nauki.
W poprzednich kadencjach senat jednak zajÄ…Å‚ siÄ™ naukÄ… - co prawda pod koniec kadencji, ale jednak. Ten senat na ten temat nic nie mówi. Czy to znaczy, że obecny nie interesuje siÄ™ tym problemem?
Tu jest kilka czynników. Po pierwsze, obecnie jest trochÄ™ mniej profesorów niż na przykÅ‚ad w pierwszej kadencji, kiedy byÅ‚o ich ok. 80. Ponadto ten rok pod wzglÄ™dem legislacyjnym jest dosyć dziwny - ustaw byÅ‚o stosunkowo maÅ‚o i praktycznie nie byÅ‚o inicjatyw legislacyjnych senatu. Natomiast w sejmie, sprawy nauki, wobec innych kwestii oraz generalnej filozofii rzÄ…du, który staraÅ‚ siÄ™ przede wszystkim zadbać o swój elektorat o bardziej roszczeniowym charakterze, byÅ‚y zaniedbane. Może to być w przyszÅ‚oÅ›ci groźne, gdyż jak pokazaÅ‚y wybory, elektorat partii rzÄ…dzÄ…cej - maÅ‚omiasteczkowy i sÅ‚abiej wyksztaÅ‚cony - nie bÄ™dzie oczekiwać od rzÄ…du zajmowania siÄ™ naukÄ… czy innowacyjnoÅ›ciÄ…. Tu znów pojawia siÄ™ sprzeczność miÄ™dzy interesem dÅ‚ugofalowym, na którym skorzysta cale spoÅ‚eczeÅ„stwo w przyszÅ‚oÅ›ci, a krótkofalowym, polegajÄ…cym na rozdawnictwie. W przypadku nauki widać to goÅ‚ym okiem.
Ale ludzie nauki są tego świadomi i chyba są zaniepokojeni takim obrotem sprawy?
SadzÄ™, że jeżeli chodzi o senat to w kilku sprawach on siÄ™ wypowie, ale musimy do tego dojrzeć. Bo nawet w przypadku porozumieÅ„ miÄ™dzypartyjnych musi być zgoda partii iloÅ›ciowo dominujÄ…cej. MyÅ›lÄ™, że to bÄ™dzie kwestia samorzÄ…dnoÅ›ci, spoÅ‚eczeÅ„stwa obywatelskiego, spoÅ‚eczeÅ„stwa wiedzy, co wiąże siÄ™ z nakÅ‚adami na naukÄ™. Tego na razie nie ma, natomiast pojawiÅ‚ siÄ™ spór, kto bÄ™dzie rozdzielaÅ‚ fundusze unijne. Spór ten zaostrzy siÄ™ zwÅ‚aszcza po wyborach, kiedy mamy do czynienia z kohabitacjÄ… – wÅ‚adza w regionach jest w innych rÄ™kach niż wÅ‚adza w Warszawie. . Bo kto wówczas bÄ™dzie siÄ™ mógÅ‚ pochwalić sukcesami? Która partia? Chodzi przecież o to, kto bÄ™dzie miaÅ‚ dostÄ™p do unijnych pieniÄ™dzy, na co je przeznaczy i jakie grupy interesu wesprze.
Premier na spotkaniu z naukowcami na UW podkreÅ›laÅ‚, że reorganizacja w nauce ma na celu lepsze dostosowanie jej struktur do przyjÄ™cia Å›rodków unijnych.
To jest problem jak rzÄ…d widzi rolÄ™ nauki, samorzÄ…dnoÅ›ci uczonych, tego kto i w jaki sposób ma wydawać pieniÄ…dze na naukÄ™. Pod tym wzglÄ™dem dyskusja bÄ™dzie trudna, bo w tej dziedzinie nie ma jasnoÅ›ci, w jakim kierunku pójdÄ… zmiany. Poza pewnÄ… obawÄ…, że nastÄ…pi centralizacja i decyzje bÄ™dÄ… podejmowane przez urzÄ™dników w centrali. OczywiÅ›cie poza takimi sytuacjami, kiedy trzeba bÄ™dzie starać siÄ™ o granty europejskie. Bo o nie stara siÄ™ nie paÅ„stwo, ale zespoÅ‚y naukowców, które w dodatku muszÄ… pozyskać wspóÅ‚pracowników z zagranicy. A my tego w ogóle nie umiemy robić, bo po pierwsze trzeba opanować żargon urzÄ™dniczo-naukowy, po drugie - lobbowanie, po trzecie - umieć szukać wspóÅ‚pracowników. I tego nie zrobi paÅ„stwo. ZrobiÄ… to tylko te zespoÅ‚y badawcze, które majÄ… wprawÄ™, a takich jest niewiele.
I one zdobędą sukces, nie rząd...
Ale zawsze można bÄ™dzie powiedzieć, że osiÄ…gnęło siÄ™ te sukcesy dziÄ™ki aktywnoÅ›ci rzÄ…du, bo każdy sukces naukowy można uznać za sukces ogólnopolski. Ale to już sÄ… zabiegi marketingowe. Jednak struktura finansowania nauki - jeÅ›li chodzi o finanse z zewnÄ…trz - wymaga zmiany mentalnoÅ›ci nie tylko rzÄ…du, ale i uczonych. Bo zdobywanie grantów krajowych a zabieganie o granty unijne to zupeÅ‚nie inna sprawa. Tam trzeba jeździć, mieć kontakty, znać zależnoÅ›ci polityczne. Przecież ostateczna pula grantów uwzglÄ™dnia nie tylko kryteria merytoryczne, ale polityczno - geograficzne, zaspokaja pewne miÄ™dzynarodowe interesy. Trzeba mieć wprawÄ™ w poruszaniu siÄ™ w tym otoczeniu.
Ale może ta zapowiadana reforma nauki nie będzie wymuszała takich zachowań? Przecież projekty rządowe w tym obszarze rodzą się już prawie rok i nadal jest to koncepcja nader mglista...
Powiedzmy tak: dla dużej części Å›rodowiska naukowego nie tyle sama nauka, co nauczanie staÅ‚o siÄ™ zupeÅ‚nie dobrym sposobem na życie – zwÅ‚aszcza dziÄ™ki rozwojowi szkolnictwa prywatnego. To widać na wydziaÅ‚ach uniwersyteckich. Profesorów prawa na uczelni trudno spotkać , bo pracujÄ… gdzie indziej, na uczelni dajÄ… tylko swoje nazwisko. Na wydziaÅ‚ach nauk ekonomicznych czy spoÅ‚ecznych, profesorowie majÄ… wykÅ‚ady w szkoÅ‚ach prywatnych i na studiach zaocznych. Ale już zupeÅ‚nie inna sytuacja panuje na kierunkach najbardziej kapitaÅ‚ochÅ‚onnych: doÅ›wiadczalnych. Bo tam uczeni potrzebujÄ… dużych nakÅ‚adów, a nie majÄ… innych sposobów zarabiania.
Czy środowisko naukowe może w takim razie liczyć na swoich ludzi w senacie?
Rzecz w tym, że w tym Å›rodowisku trudno o zgodne opinie - zwykle każdy ma innÄ…, najczęściej opinie te wykluczajÄ… siÄ™. A zaangażować można siÄ™ w parlamencie tylko wówczas, kiedy Å›rodowisko mówi jednym gÅ‚osem. Tymczasem u nas - z jednej strony jest to instytucjonalna sÅ‚abość naukowców, wynikajÄ…ca z ich pozycji w obrÄ™bie struktury parlamentarnej, a z drugiej - Å›rodowisko naukowe jest podzielone, co do rozwiÄ…zaÅ„ instytucjonalnych i nie potrafi wygenerować żadnych pomysÅ‚ów, które potem mogÅ‚yby być podjÄ™te przez tych kilku profesorów zasiadajÄ…cych w senacie. Jak mam walczyć np. o inny zapis finansowania nauki, czy w ustawie o szkolnictwie wyższym kontrowersyjnych stopni kariery naukowej, skoro samo Å›rodowisko jest w tych kwestiach podzielone? Trudno wiÄ™c wymagać, aby ustawodawca sam je wymyÅ›liÅ‚, bo musiaÅ‚by mieć przekonanie o wÅ‚asnej nieomylnoÅ›ci, misji. A szczerze mówiÄ…c - nikt takiego pomysÅ‚u nie ma.
Czy rząd winien finansować naukę?
OczywiÅ›cie, naukÄ™ finansować trzeba, ale z uwzglÄ™dnieniem postÄ™pów nauki Å›wiatowej. Uważam, że w Polsce wszystkich rodzajów dyscyplin wymagajÄ…cych dużych nakÅ‚adów uprawiać siÄ™ nie da, trzeba znaleźć pewne enklawy dajÄ…ce rzeczywiÅ›cie wielkie odkrycia, ale to nie bÄ™dÄ… w zasadzie fundamentalne badania podstawowe, bo na to pieniÄ™dzy nie mamy. Niemniej trzeba je prowadzić choćby po to, żeby nasi badacze nie stracili kontaktu ze Å›wiatem - nie chodzi o to, żeby dostali NagrodÄ™ Nobla, ale żeby umieli wytÅ‚umaczyć, dlaczego ktoÅ› jÄ… otrzymaÅ‚. Tylko że wtedy centrów badawczych w Polsce nie musi być dużo - na razie wydaje siÄ™, że te, które sÄ… zwiÄ…zane z uniwersytetami zaspokajajÄ… nasze potrzeby jako paÅ„stwa. Natomiast jeÅ›li chodzi o nauki spoÅ‚eczne i humanistyczne - tu problem jest inny, bo one peÅ‚niÄ… nieco innÄ… funkcjÄ™. Tu chodzi o Å›wiadomość spoÅ‚ecznÄ…, o zachowanie dziedzictwa kulturowego, narodowego, zrozumienie wspóÅ‚czesnoÅ›ci i ogólne wyksztaÅ‚cenie humanistyczne spoÅ‚eczeÅ„stwa. Ale te nauki sÄ… dość tanie i nie odgrywajÄ… wiÄ™kszego znaczenia w budżecie. Moje generalne przekonanie jest takie, że w naukach eksperymentalnych należy wybrać pewne dziedziny, w których można zrobić rzeczywiste odkrycia, w innych - w wybranych kilku wielkich miastach - prowadzić badania takie, aby nie stracić kontaktu ze „szpicÄ…” nauki Å›wiatowej i mieć kilka dobrych oÅ›rodków nauk spoÅ‚ecznych.
Jak czuje się profesor w senacie? Jak jego zawodowe i środowiskowe zobowiązania przekładają się na możliwości działania w parlamencie?
To zależy od dziedzin nauki. Socjologowi jest np. o tyle trudno być politykiem, ponieważ o ile jest uczciwy wobec samego siebie, to czasami nie powinien mówić jak polityk, bo wie, że to nie do koÅ„ca jest tak, jak być powinno. Socjologia bowiem jest to sztuka podejrzeÅ„ - nigdy nie bierz za dobrÄ… monetÄ™ tego, co mówiÄ… - zawsze szukaj drugiego dna, głębszych powodów. I socjolog powinien uprawiać obserwacjÄ™ uczestniczÄ…cÄ… - z jednej strony sam uczestniczyć w czymÅ› (w tym przypadku w życiu politycznym), a z drugiej - patrzeć sam na siebie jakby schizofrenicznie zza szyby i przyglÄ…dać siÄ™ temu, co robi. Ja dobrze wiem, że żadna partia nie ma 100% racji, ale niekiedy nie mogÄ™ siÄ™ do tego przyznać i tu zachodzi konflikt z wÅ‚asnym naukowym sumieniem. Dla socjologa w parlamencie jest wiele fascynujÄ…cych spraw: np. obserwacje mechanizmu podejmowania decyzji zbiorowych w partiach. DziaÅ‚aÅ„ przywódcy albo mniejszoÅ›ci, która umie tak dobrze zmanipulować resztÄ™ , iż partia jako caÅ‚ość może tak naprawdÄ™ chcieć jedno, a w rzeczywistoÅ›ci robić drugie. Albo problem gry interesów: ustalanie list wyborczych przez ludzi dbajÄ…cych tylko o swój wÅ‚asny doraźny interes , którzy nie dopuszczajÄ… do wpisania na listÄ™ wyborczÄ… osób cieszÄ…cych siÄ™ uznaniem, zdolnych do powiÄ™kszenia elektoratu caÅ‚ej partii . Dla mnie najciekawsze kwestie dotyczÄ… sposobów mówienia i argumentacji. W wystÄ…pieniach politycznych używa siÄ™ czasami argumentów Å›ciÅ›le merytorycznych, niepodważalnych, czasem - argumentów merytorycznych zwiÄ…zanych z ideologiÄ… – zwiÄ…zanych np. z pewne wyborami ekonomiczno - spoÅ‚ecznymi, czyli trochÄ™ meritum, trochÄ™ ideologii. Ale sÄ… jeszcze wypowiedzi pod media - np. bon moty, albo pod populistyczny elektorat i wreszcie wypowiedzi czysto partyjne, w które sami mówcy tak naprawdÄ™ nie wierzÄ…. I fascynujÄ…ce jest dla socjologa, jak ludzie miÄ™kko przechodzÄ… od jednych do drugich, także w gÅ‚osowaniach. Kiedy socjolog patrzy na sposób użycia jÄ™zyka ma prawo stać siÄ™ cynikiem. I jeszcze jedna rzecz: sposób uprawiania polityki z uwagi na media, ostatnio zwÅ‚aszcza TVN 24. Obecnie polityka polega na kreowaniu wydarzeÅ„ medialnych - to nie jest prawdziwa debata, ale medializacja polityki, robienie wszystkiego, aby tylko zaistnieć w telewizji. W zwiÄ…zku z tym karierÄ™ robiÄ… ludzie bardzo wojowniczy, sÅ‚owni harcownicy, itp. Ten sposób niezwykle oddala prawdziwa robotÄ™ politycznÄ…. W tym poszukiwaniu efektu medialnego gubi siÄ™ substancja merytoryczna.
Ale dla socjologa to przecież czysty zysk?
Przez rok robiÅ‚em takie obserwacje i zapiski jak można żonglować 150 -osobowym klubem. Jest to fascynujÄ…ce. Także obserwacja tego, co mówi siÄ™ oficjalnie i w kuluarach. Albo problem obietnic wyborczych: dobry polityk - mąż stanu to taki, który potrafi przekonać spoÅ‚eczeÅ„stwo do zaakceptowania decyzji, nie leżącej w jego krótkofalowym interesie. Tacy ludzie muszÄ… mieć niesÅ‚ychanÄ… charyzmÄ™ albo pozycjÄ™ instytucjonalnÄ…. Premier Luksemburga powiedziaÅ‚ kiedyÅ›, że politycy - jeÅ›li chodzi o podejmowanie decyzji - Å›wietnie wiedzÄ… co trzeba zrobić, natomiast nie wiedzÄ… jak po tym mieliby wygrać nastÄ™pne wybory. Bo jeÅ›li ktoÅ› robi jakieÅ› mÄ…dre reformy, one na poczÄ…tku kosztujÄ… i ludzie w zwiÄ…zku z tym gÅ‚osujÄ… przeciw. Problem polega na tym, żeby zmusić ich do zaakceptowania mÄ…drych, aczkolwiek bolesnych przejÅ›ciowo reform używajÄ…c argumentów niemerytorycznych. Czyli manipulować spoÅ‚eczeÅ„stwem w dobrej intencji. Niestety, czasami nie wiadomo kto decyduje o tym, co jest dobre. W polityce meritum niekiedy w ogóle znika. Inaczej niż w nauce, gdzie istnieje przewaga substancji nad medializacjÄ… i ukÅ‚adami socjologicznymi. Ale te zjawiska wystÄ™powaÅ‚y i wystÄ™pujÄ… na caÅ‚ym Å›wiecie. Okazuje siÄ™, że polityka i mechanizmy postÄ™powania ludzi walczÄ…cych o wÅ‚adzÄ™ i wÅ‚asne krótkofalowe interesy sÄ… zawsze takie same. I to jest pewne pocieszenie. Nawet dla socjologa.
Dziękuję za rozmowę.