banner

Regionalne konsorcjum ma łączyć pracę lokalnych placówek naukowych z potrzebami gospodarki miasta i regionu. W tej właśnie sprawie minister nauki i szkolnictwa wyższego prof. Michał Seweryński spotkał się w Łodzi z reprezentantami miejscowych uczelni publicznych, przedstawicielami władz miasta i regionu oraz biznesu. Przedsięwzięcie łódzkiego środowiska akademickiego zyskało bowiem mocne wsparcie resortu nauki. Jak zapewnił jego szef – dalej powinny za tym pójść również nakłady finansowe z budżetu państwa, a także środki unijne. Kierownictwo resortu nauki liczy, że łódzkie doświadczenia będą modelowymi rozwiązaniami, przydatnymi przy tworzeniu podobnych konsorcjów w innych ośrodkach akademickich.

Łódź w tej dziedzinie ma już pewne doświadczenia, wynikające z realizacji Amerykańsko-Polskiego Programu Offsetowego Uniwersytetu Teksańskiego w Austin – Uniwersytetu Łódzkiego. Dzięki niemu przy UŁ działają Centrum Innowacji i Akcelerator Technologii. Tutaj, m.in. na studiach podyplomowych, przygotowywani są naukowcy z całej Polski do komercjalizacji rezultatów prac badawczych. Samo zaś miasto tworzy dobry klimat do współdziałania nauki z gospodarką: inwestuje w nim wiele zagranicznych firm, które zapewne będą zainteresowane innowacjami, mogącymi się przyczynić do ich dalszego rozwoju na polskim rynku.

Nauka dla gospodarki

Min. M. Seweryński powiedział, że kierowany przez niego resort za jeden z ważnych elementów swej polityki uważa ożywienie współpracy nauki z gospodarką i gospodarki z nauką. Lansując koncepcję regionalnych konsorcjów naukowo-przemysłowych chce też zwiększyć udział gospodarki w finansowaniu badań naukowych. Rola państwa ma zaś polegać na ułatwieniach w tworzeniu tego rodzaju ośrodków, zwłaszcza w początkowej ich fazie, łącznie ze wsparciem finansowym, a później przydzielaniu grantów na badania, jeśli zgodnie zostaną ocenione przez partnerów konsorcjum za użyteczne dla gospodarki. Konsorcja – mówiono na łódzkim spotkaniu – stanowiące swego rodzaju płaszczyznę zbiegających się interesów nauki i gospodarki, w naturalny sposób powinny funkcjonować w regionie. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by podejmowały również współpracę z innymi placówkami badawczymi w kraju lub świecie, w przypadku problemów badawczych o zasięgu ogólnopolskim lub globalnym. Wiele ośrodków jest dziś zainteresowanych np. alternatywnymi źródłami energii, bo korzystanie z tradycyjnych staje się coraz bardziej kosztowne. Gdyby łódzkie konsorcjum stworzyło dobry, nośny program badawczy w tej dziedzinie, z pewnością włączyłby się do niego również inne polskie ośrodki naukowe, a może i zagraniczne.

– Nie wystarczy, by nauka osiągała sukcesy, jeśli proponowane przez nią rozwiązania pozostaną na papierze, zamknięte w laboratoryjnych sejfach – podkreślał min. M. Seweryński. – Gospodarka musi chcieć i umieć je wykorzystać, a nie tylko czekać na zakup nowych licencji. Często okazuje się, że interesujących przemysł opracowań nie trzeba daleko szukać, bo nasi specjaliści mogą być gospodarce równie przydatni, jak i zagraniczni, a w dodatku propozycje ich rozwiązań są o wiele tańsze. Polska gospodarka jeszcze nie jest silna, przeżywa trudności okresu transformacji. Kraje, które miały podobne kłopoty, wyszły z nich dzięki temu, że m.in. zwiększyły nakłady na badania naukowe i doprowadziły do tego, że nauka nie była uprawiana jako sztuka dla sztuki, lecz w ścisłym powiązaniu z gospodarką. – Nie znaczy to – kontynuował minister, że chcemy zaniedbywać badania podstawowe, służące rozwojowi cywilizacji i szeroko rozumianej kulturze. Pieniądze na nie oczywiście będą, chodzi nam jednak o to, aby intensyfikować prace badawcze mające strategiczne znaczenie dla polskiej gospodarki. Także o to, aby w te przedsięwzięcia mocniej angażował się przemysł, również finansowo. Dlatego oferta konsorcjum będzie adresowana zarówno do ludzi nauki, jak i biznesu.

Chodzi przy tym głównie o duże programy badawcze,

dotyczące np. najnowocześniejszych technologii czy wspomnianych już wcześniej prac zajmujących się poszukiwaniem alternatywnych źródeł energii. Wówczas skala ewentualnych praktycznych zastosowań opracowań naukowych byłaby ogromna. Musiałoby to z kolei przyciągnąć poważnych partnerów, wielkich graczy na rynku, którzy mogliby wnieść pieniądze odpowiadające randze takiego przedsięwzięcia. Dotychczasowe próby instytucjonalnego powiązania nauki z przemysłem, prowadzone z niewielkim rozmachem, z niedostatecznym udziałem biznesu, zaledwie „zalążkowe”, są nieskuteczne i nie mogą przynosić spodziewanych efektów.

Konsorcjum ma to zmienić.

Szef resortu edukacji jasno przy tym stwierdził, że nikt nie wymyśla niczego nowego, nie odkrywa Ameryki. Po prostu istnieje szansa wykorzystania sprawdzonych wcześniej już wzorców i metod w tych krajach, których niegdyś niezbyt bogate gospodarki, dziś są kwitnącymi. Takim sztandarowym przykładem jest tu międzynarodowy sukces fińskiej Nokii, która z mało znaczącej firmy, dysponującej bardzo skromnymi środkami, dzięki współpracy z nauką i zastosowaniu najnowocześniejszych technologii, stała się światowym koncernem.

Na tego rodzaju przedsięwzięcia znajdą się pieniądze i w budżecie państwa, i w funduszach UE, która w latach 2007-2013 przeznacza ponad 7 mld euro na rozwój regionalny. Mogą być one wykorzystane na finansowania badań naukowych sprzyjających innowacyjności gospodarki. Pod warunkiem, że gospodarka się nimi zainteresuje.

Od wielu lat nauka była bardzo u nas zaniedbana, chronicznie niedofinansowana, co było i jest do znudzenia powtarzane i opisywane. Miejmy nadzieję, że to się jednak kończy. W stosunku do roku 2005, w którym na badania naukowe przeznaczono 0.58% PKB, przez kolejne lata nakłady na ten cel będą rosły o 25%., tak, by w roku 2010 osiągnąć 2 % PKB. Bylibyśmy więc już blisko 3%., do których zobowiązują nas strategia lizbońska i wymogi unijne.

Poza tym trzeba jeszcze pamiętać, że

w Polsce są duże firmy dysponujące większymi pieniędzmi

niż te, które może przeznaczyć na prace badawcze cały budżet państwa. Należy więc zachęcać je do inwestowania w naukę w taki sposób, by przede wszystkim dostrzegły one w tym własny interes. Nadzieję na ściślejsze tego rodzaju związki nauki z gospodarką stwarza zmieniony system ocen placówek badawczych. Uwzględnia on bowiem nie tylko liczbę publikacji, np. na tzw. liście filadelfijskiej, ale również wdrożenia opracowań naukowych do praktyki przemysłowej. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich jednostek badawczych, bo niektóre z nich z samej definicji nie zajmują się rozwiązaniami przydatnymi dla gospodarki. Ale właśnie wdrożenia i komercjalizacja badań naukowych stanowią istotny element w ocenie np. uczelni technicznych, jednostek badawczo-rozwojowych i placówek naukowych bardziej związanych z przemysłem.

Stanisław Bąkowicz

 

oem software