Odsłon: 5053

 

Z prof. Marią Szyszkowską, filozofem i prawnikiem, rozmawia Anna Leszkowska

 

Szyszkowska-    Choć żadna dziedzina życia nie jest wolna od patologii, to w ostatnich latach jej nagromadzenie  widać także  w wymiarze sprawiedliwości, którego takie zjawiska nie powinny dotykać, a przynajmniej nie w tej skali, jaka jest obecnie. Czy system prawny i wymiar sprawiedliwości w Polsce odszedł od zasad etycznych?

-        Całkowicie odszedł. Ja bym określiła, że odszedł od elementarnej przyzwoitości. Przede wszystkim jest generalna zasada, która winna być przestrzegana, że prawo nie działa wstecz. Tymczasem w Polsce prawo  działa wstecz.
Ponadto winna być przestrzegana zasada, aby prawo nie podlegało nieustannym zmianom. Prawo powinno być stabilne, gdyż ma gwarantować wolność obywatelom.
Prawo  powinno być każdemu obywatelowi znane. Nadmiar zmieniających się przepisów powoduje, że prawa nie znamy. Mało tego – nawet  specjaliści, np. adwokaci zajmujący się prawem karnym - też nie znają całego obszaru nowelizacji.
Zatem w każdej chwili każdy z nas może być skazany, gdyż może okazać się, że działa wbrew aktualnie obowiązującym przepisom prawa. To jest stan ogromnego braku bezpieczeństwa. W dodatku media wydają bardzo często wyroki na ludzi, nim oni zostaną osądzeni przez sądy. To przypomina sytuację sprzed 80 lat, kiedy toczył się proces Gorgonowej. Została ona skazana najpierw przez opinię publiczną – sąd  działał już tylko w duchu opinii publicznej.
Ponadto przed polskim sądem to osoba niesłusznie posądzona o czyn niezgodny z prawem często musi udowadniać, iż jest niewinna.
Zalew przepisów prawnych ma  źródło w nieprzygotowaniu parlamentarzystów do wykonywania swojej pracy, ich nieodpowiedzialności i upolitycznieniu  i w fatalnym programie studiów prawniczych. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że na studiach prawniczych od lat nie ma psychologii.

-        A etyka jest?

-        Jako przedmiot nieobowiązkowy, do wyboru. Poza tym na niektórych wydziałach prawa jest to tylko etyka chrześcijańska, co jest nieporozumieniem w państwie demokratycznym. Chyba, że przyjmiemy, iż Polska – wbrew zapisowi Konstytucji - jest  państwem wyznaniowym.
Zupełnie odrębną kwestią jest odchodzenie od zasad etycznych, ponieważ w państwie demokratycznym powinno funkcjonować   wiele różnorodnych poglądów moralnych z tego powodu, że państwo demokratyczne ma być wieloświatopoglądowe. Natomiast organy państwa – zgodnie z zapisem naszej Konstytucji - powinny być bezstronne, czyli neutralne w sprawach światopoglądowych.
Prawo nie powinno  służyć do tego, aby przy pomocy strachu przed karą narzucać społeczeństwu jeden z systemów etycznych. Począwszy od XVIII w., od wystąpienia Kanta, w filozofii prawa nastąpił rozdział tego, co należy do prawa, od tego, co należy do moralności. Bo czymś innym jest prawo, które ma gwarantować wolność, a czymś innym moralność, którą można sobie dowolnie wybierać, gdy ma się poczucie bezpieczeństwa wywołane tym, że prawo gwarantuje każdemu jednakowy krąg wolności. Ten pogląd ma licznych przedstawicieli - powtórzył go m.in. Leon Petrażycki, a następnie filozof angielski, Herbert Hart.

-        Czy nie przykładanie wagi do ducha prawa, a tylko do jego litery, co w Polsce stało się nagminne, nie wynika jednak z konformizmu  przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, ich usłużności wobec polityków, władzy?

-        Istotnie, tak jest. Sędziami winny być bowiem osoby odznaczające się określonymi, cennymi właściwościami charakteru. Tymczasem  brakuje przepisu, jaki obowiązywał przez II wojną światową, według którego sędzią można było zostać dopiero po osiągnięciu dojrzałego wieku. Sędzia bowiem powinien być człowiekiem mądrym, a mądrość - jeśli ktoś ją w ogóle posiądzie, jest związana z doświadczeniem życiowym.

-        Prymat litery nad duchem, z czym mamy obecnie do czynienia w Polsce, podobno przyszedł z USA? W europejskiej kulturze to duch przeważał nad literą. Czy to jest wynik popkultury, czy może neoliberalizmu?

-        Przyczyną obecnej tendencji prymatu litery nad duchem prawa są chyba  dwie rzeczy: z jednej strony, media, które manipulują świadomością obywateli i powodują, że do parlamentu wybiera się  nieodpowiednie osoby, często już skompromitowane wcześniejszym sprawowaniem władzy. W okresie międzywojennym wyraźnie przeważał duch nad literą prawa. Drugim powodem jest neoliberalizm, który prowadzi do upadku edukacji, a  ten szczególnie dotkliwie odbija się na poziomie sędziów. W PRL, aby zostać sędzią, trzeba było przejść długą drogę. Dzisiaj jest ona skrócona. Trzecim powodem zapewne są  interesy polityczne i środowiskowe.

-        Kto powinien decydować o duchu prawa?

-        Zapewne specjaliści, niezależni od władzy, czyli właściwie mądrzy profesorowie prawa, z których wiedzy dziś nie chce się korzystać, choć mają największe doświadczenie życiowe i zawodowe.

-        Czy zdanie się wymiaru sprawiedliwości głównie na literę prawa nie jest samobójcze? Wszak kierowanie się sędziów tylko przepisem powoduje, że nie jest potrzebna niezawisłość sędziów – skoro na wszystko jest paragraf...

-        To bardzo trafna uwaga. Występuje tu następujący paradoks; z jednej strony, państwo jest teoretycznie praworządne, wzrasta liczba urzędników, którzy stoją na straży przepisów prawa, a z drugiej strony, o rozstrzyganiu różnego rodzaju spraw decydują bardziej interesy, aniżeli litera prawa. Doszło do tego, że nie wstydzimy się dyskusji na temat ponownego uwięzienia człowieka, który  wychodzi na wolność po odbyciu kary. Argument prewencyjności jest tutaj nadużyty - przecież każdy człowiek chodzący po ulicy może teoretycznie kogoś zabić. A człowiek, który odbył karę jest człowiekiem wolnym.
Degradacja stosunków międzyludzkich w Polsce,  która się wyraźnie odbija na prawie i jego stosowaniu, jest rezultatem neoliberalizmu ekonomicznego, jak i amerykanizacji, której podlegamy. Także w edukacji -  poziom absolwentów studiów humanistycznych jest rezultatem nauczania rozmaitych metod i teorii amerykańskich. Teorie europejskie są spychane na dalszy plan.

-        Wydaje się, że hołdowanie literze prawa doprowadziło sędziów do utraty logicznego myślenia: prowadzić długotrwałe procesy wobec kataryniarza, którego papuga losuje nieopodatkowane losy po 2 zł, czy wobec starej kobiety, która ukradła  - może z głodu? - kostkę masła za 5 zł, to nie tylko brak empatii, ale i logiki, nie mówiąc o trwonieniu pieniędzy publicznych. Te procesy kosztowały przecież tysiące. A dzieci odbierane biednym rodzicom i umieszczane w drogich domach dziecka, zamiast pomocy rodzinie...

-        Brakuje i empatii, i logiki, bo skoro my tak w Polsce wszystko przekładamy na pieniądze, to  i sędziowie  powinni o nie dbać. Jednak narasta oburzenie w społeczeństwie, które na razie nie przekłada się na czyny. Oburzenie na fakt, iż kradzieże na najwyższych szczeblach są legalne, bezkarne. Zwłaszcza, że media - początkowo zainteresowane takimi sprawami – z czasem o nich zapominają. Nie wiemy np. co się dzieje w sprawie Amber Gold.

-        Sprawdzamy na własnej skórze prawdziwość przysłowia: prawo jest jak pajęczyna – bąk się przebije, mucha zatrzyma. A jak ma się do tego sprawiedliwość społeczna, która dzisiaj jest mocno w odwrocie?

-        Zasady współżycia społecznego winny być brane pod uwagę przy interpretacji litery prawa. Przecież przepisy prawa są z natury abstrakcyjne, ogólne, dotyczą każdego. Bez odwoływania się do sprawiedliwości społecznej nie można sprawiedliwie orzekać  konkretnego przypadku. Ale to wymaga ogólnej wiedzy i rozwoju cech indywidualnych tych, którzy decydują o losach podsądnych.

-        Środowisko prawnicze w Polsce jest ogólnie mówiąc – niedouczone, ale czy można powiedzieć, że jest w nim dużo patologii?

-        Te patologie to nastawienie na zysk i karierę. Żyjemy w atmosferze, którą wywołuje kryzys, będący skutkiem neoliberalizmu ekonomicznego. Mówi się o tym, że zysk i konkurencja to wartości naczelne. I to odbija się negatywnie na stosunku do drugiego człowieka. A w sądzie decyduje się o losach ludzi często bardzo pochopnie, zwłaszcza jeśli  nie mają pieniędzy. Przecież to patologia, jeśli człowiek bogaty może czekać na rozprawę w domu, bo wpłaci kaucję, mimo że wiadomo, iż te pieniądze pochodzą z przestępstwa, o które jest on oskarżony... Na najwyższych szczytach władzy te interesy są tuszowane.

A tzw. areszty wydobywcze, które trwają po kilka lat? Jeśli chodzi o sprawy tak fundamentalne jak przetrzymywanie ludzi w areszcie tymczasowym, to nie bierzemy pod uwagę instrukcji z UE, choć tak chętnie powołujemy się na unijne prawo.

 

-        Część patologii wynika jednak z niechlujstwa legislacyjnego, złego stanowienia prawa, nieumiejętności przewidywania skutków wprowadzanych zmian i w konsekwencji - ciągłej jego nowelizacji. Widać to ostatnio w związku z wyjściem na wolność osób, które winny mieć wyroki dożywocia. Czyli to litera prawa jest błędnie tworzona.

-        To prawda,  dochodzi  tu  do głosu  niechlujstwo, nieodpowiedzialność, nieprzygotowanie merytoryczne osób stanowiących prawo, ale i uleganie fatalnej modzie, jaką jest pseudouczone formułowanie przepisów prawa. Takie prawo jest nieczytelne nawet dla osób wykształconych. Przepisy są napisane tak, aby je można było dowolnie interpretować.

 

-        Chcącemu nie dzieje się krzywda – czy ta rzymska zasada jest przestrzegana?

-        Na pewno nie, nikt się nie przejmuje i nie liczy z losem jednostki. Państwo nie pełni swojej roli, zupełnie świadomie wyrzeka się wszelkich funkcji opiekuńczych, więc i sądy nie troszczą się o los człowieka, o życiu którego decydują. Ponadto niski poziom nauczania doprowadził do tego, że sędziowie w większości są pozbawieni empatii, bo nikt ich tego nie uczył, ani nie pomagał w jej rozwijaniu.

-        Dziękuję za rozmowę.