Prawo (el)
- Autor: Andrzej Wierzbicki
- Odsłon: 4244
Spór o ACTA dotyczy próby absolutyzacji i nadinterpretacji praw własności autorskiej, reprezentującej interesy wielkich koncernów medialnych i rozrywkowych.
Propozycja ratyfikacji ACTA przez Polskę wspierała te interesy. Nie dostrzeżono nawet, że próby takie były wnikliwie i przekonywująco skrytykowane w tłumaczonej na polski (już kilka lat temu) książce Wolna kultura Lawrance Lessiga, amerykańskiego prawnika wynajętego przez takie koncerny dla lobbingu ich interesów w Waszyngtonie. Rząd USA jednak, po dogłębnym rozpoznaniu zagadnienia, zdecydował się stanąć po stronie przeciwnej – obrońców wolności kultury.
Zdaniem Lessiga, argument „jeśli wartość, to własność indywidualna”, stanowiący podstawę roszczeń wzmocnienia praw własności intelektualnej, nie wytrzymuje krytyki logicznej i prawnej – bowiem wiele wartości podstawowych stanowi własność wspólną ludzkości. Uważa on, że rozwój kultury ludzkiej zawsze opierał się na twórczej adaptacji dokonań poprzedników, zatem nadmierne wzmocnienie praw własności intelektualnej stanowi zagrożenie dla swobodnego rozwoju kultury.
Lessig podkreśla też, że twórca kultury – np. piosenkarz – ma odmienne interesy niż wielkie koncerny, np. cieszy się, jeśli płyty z jego utworami są popularyzowane nawet nieodpłatnie, bo to wzmacnia jego pozycję rynkową; tracą na tym natomiast wielkie koncerny. Jeszcze inne interesy ma społeczeństwo jako podmiot rozwoju kulturowego czy indywidualni odbiorcy kultury; w interesie społecznym są bardzo ograniczone prawa własności intelektualnej, tak by można było stosunkowo szybko podejmować twórczą adaptację utworów. Mamy więc tu do czynienia z konfliktem faktycznie trójstronnym: wielkie koncerny – twórcy – odbiorcy i całe społeczeństwo.
Argumenty Lessiga nie są jednak dobrze postrzegane przez polskie środowisko prawnicze, które ma interesy faktycznie zbieżne z interesami wielkich koncernów (bo wzmocnienie praw intelektualnych to więcej zadań dla prawników), chociaż twierdzi, że występuje w obronie interesów twórców (pogląd ten prezentuje np. Jan Błeszyński w: Dostęp do zasobów wiedzy a prawa autorskie tych zasobów, 2011).
Argumenty Lessiga kwitowane są więc przez prawników jako teoretyczne, nie mające nic wspólnego z praktyką. Jednakże przenoszą się one bezpośrednio na kwestie praw intelektualnych w nauce i wysokiej technice. Także tutaj mamy triadę: firmy rynkowe; twórcy; odbiorcy i całe społeczeństwo, o jeszcze silniej zarysowanym konflikcie interesów, gdyż cały rozwój nauki i techniki zawsze oparty był na wykorzystaniu cywilizacyjnego dziedzictwa ludzkości, traktowanego jako wartość nadrzędna i własność publiczna. Stanowisko to akcentuje także Włodzimierz Bojarski w: Monopol wiedzy a otwarty dostęp do wiedzy (2011) i Ryszard Tadeusiewicz w: Otwarcie zasobów wiedzy jako czynnik dynamizujący rozwój cywilizacyjny (2011).
Wielkie firmy rynkowe już dawno zorientowały się, że w epoce gospodarki opartej na wiedzy wiedza jest wartością i od ok. roku 1980 zaczęły wprowadzać rozwiązania służące prywatyzacji wiedzy wytworzonej przez ich pracowników (a także prywatyzacji jak największej części dziedzictwa cywilizacyjnego ludzkości, np. na rynkach lekarstw) pod hasłami „zarządzania wiedzą”. Oprogramowanie z tym związane rozwijane było w najrozmaitszych kierunkach, bowiem współczesne techniki programistyczne pozwalają na bardzo różnorodne rozwiązania: zarówno pełną swobodę kopiowania jak i pełny nadzór nad każdym działaniem użytkownika komputera, czyli zarówno na pełną wolność anarchiczną jak i na najczarniejsze wersje Wielkiego Brata.
Nie jest więc prawdą, że Internet to wyłącznie swoboda kopiowania. W Internecie znany jest związany z tym spór o Digital Rights Management (DRM), ukryte dodatki do oprogramowania uniemożliwiające jego wykorzystanie inne, niż przewidziane przez dystrybutora. Rozwiązania DRM spotkały się też z ostrą krytyką różnych środowisk, także informatyków, o czym pisze Richard Stallman: „DRM jest złośliwym dodatkiem – właściwością zaprojektowaną w celu zaszkodzenia użytkownikowi oprogramowania – a więc cechą, dla której nie może być tolerancji” (http://www.gnu.org/philosophy/right-to-read.html).
Z przykładów tych wynika jednak, że spór o ACTA jest tylko przykładem wielkiego konfliktu o własność wiedzy, charakterystycznego dla epoki po rewolucji informacyjnej oraz dla gospodarki opartej na wiedzy. W konflikcie tym trzeba zdawać sobie sprawę, że wiedza nie jest prostym towarem rynkowym, jak to chcieliby traktować niektórzy ekonomiści (pogląd ten wyraża np. Wojciech Cellary w: Zasoby wiedzy dobrem ekonomicznym w społeczeństwie wiedzy, 2011).
Towarem rynkowym mogą być tylko określone produkty wiedzy. Natomiast pojęcie wiedzy obejmuje także dziedzictwo intelektualne ludzkości, np. świat 3 Karla Poppera, czy sądy syntetyczne a priori Immanuela Kanta jako wyraz intuicyjnej części tego dziedzictwa.
Obok wiedzy wspólnej, nawet wiedza indywidualna nie może być prostym towarem rynkowym, bowiem każdy człowiek posiada zarówno wiedzę jawną jak i wiedzę oraz umiejętności ukryte (Polanyi,1966, Nonaka i Takeuchi,1995). Te ostatnie zaś tak dalece współokreślają kreatywność jednostki, że próba ich prywatyzacji przez firmy rynkowe (które żądają, by każdy pomysł ich pracowników był wyłączną własnością firmy) jest faktycznie formą nowego niewolnictwa.
Tak więc w konflikcie o własność wiedzy musimy precyzyjnie rozróżniać różne rodzaje wiedzy – a także dostrzegać fakt, że współczesne techniki oprogramowania pozwalają na różnorodne, czy nawet skrajnie odmienne rozwiązania, zatem nie jest to kwestia techniki, tylko kwestia etyczna dobrego wykorzystania techniki w interesie całej ludzkości.
Wielkie uniwersytety w USA też dostrzegły ten konflikt i odpowiedziały już dość dawno inicjatywą Open Access, przekonując jeszcze prezydenta Busha (juniora) do wydania dyrektywy, w myśl której wszelkie wartości intelektualne wytworzone za pieniądze publiczne (np. federalne) powinny stanowić własność publiczną (wyrazicielami takiego poglądu w Polsce są m. in. R. Tadeusiewicz i M. Niezgódka). Jednakże sam fakt, że doszło w Polsce do sporu o ACTA świadczy o tym, że wiedza o konflikcie o własność wiedzy jest w polskiej klasie politycznej bardzo uboga i możemy się spodziewać dalszych konfliktów tego typu.
Andrzej P. Wierzbicki
Instytut Łączności i Komitet Prognoz PAN „Polska 2000 Plus”
Od redakcji: dla PT Czytelników chcących pogłębić swoją wiedzę w powyższym temacie udostępniamy literaturę przedmiotu wybraną przez Autora.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 4357
Z prof. Januszem Symonidesem z Akademii Nauk Społecznych rozmawia Anna Leszkowska
- - Panie Profesorze, akcja Greenpeace'u na platformę Gazpromu w 2012 r. skończyła się łagodniej niż ta we wrześniu 2013. Rosjanie nie aresztowali statku protestujących.
W tym roku potraktowano aktywistów jak piratów, później – chuliganów, a w końcu ich uwolniono. Aktywiści jednak od początku twierdzili, że działali na wodach międzynarodowych. Jak prawo morza traktuje takie zachowania, zwłaszcza w obrębie Arktyki, gdzie de facto pięć państw sprawuje władzę?
- Trzeba tu się odwołać do Konwencji Narodów Zjednoczonych o prawie morza, która ma specjalną część poświęconą załatwianiu sporów. Określa ona także status prawny obszarów morskich. Kiedy powstają spory dotyczące przestrzegania konwencji (czyli interpretacji prawa), przewidziana jest możliwość obowiązkowego załatwiania sporów.
Tzn. strony winny uciec się do znanych sposobów pokojowego rozwiązywania sporu – negocjacji, pośrednictwa, koncyliacji. Jeśli to nie przyniesie efektów, to mają obowiązek odwołać się (czy wyrazić zgodę na wniesienie sprawy) do Międzynarodowego Trybunału Prawa Morza, albo Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, bądź do arbitrażu ogólnego, albo specjalnego.
Jeśli strony nie wybiorą same któregoś z tych rozwiązań, wówczas z urzędu stosuje się arbitraż. W tym przypadku Rosja już wcześniej wyłączyła obowiązkową jurysdykcję (bo jest taka możliwość), ale sprawa i tak zakończyła się przed Międzynarodowym Trybunałem Prawa Morza, bo wyłączenie obowiązkowej jurysdykcji nie odnosi się do wolności żeglugi, a Trybunał ma prawo orzekania w sprawie tzw. środków tymczasowych.
Nakazał on Rosji zwolnienie statku i jego załogi po wpłaceniu kaucji przez Holandię - państwa bandery statku Sunrise Arctic. Rosja zakwestionowała jurysdykcję Trybunału, nie uczestniczyła w postępowaniu i nie wykonała orzeczonych środków tymczasowych w przewidzianym terminie do 2 grudnia 2013 r. Jednak później zwolniła zatrzymanych i umożliwiła im opuszczenie terytorium Rosji.
- Ale pozostaje sprawa aresztowania statku Greenpeace’u...
- Rosjanie aresztowali statek uznawszy, że naruszył on ich terytorium. Chodzi o to, że platforma wydobywcza, na którą próbowali wejść aktywiści i wywiesić transparent (ale im się to nie udało), ma prawo do strefy bezpieczeństwa, której szerokość wynosi 500 m. Jej status prawny różni się od wód wewnętrznych i morza terytorialnego - zakres jurysdykcji państwa jest znacznie mniejszy, gdyż strefy bezpieczeństwa znajdują się w obrębie wyłącznej strefy ekonomicznej Rosji, (strefa nie jest jej terytorium państwowym, a jedynie obszarem, w jakim ma ona prawa suwerenne, ale nie ma suwerenności).
W strefie ekonomicznej obowiązuje wolność żeglugi, wolność przelotu oraz wolność układania kabli i rurociągów. Jednak do strefy ochronnej wokół platformy nie wolno wpływać bez pozwolenia. Tak mówi prawo międzynarodowe. Prawo wewnętrzne poszczególnych państw także zakazuje wchodzenia do strefy bez zezwolenia, przewiduje grzywny za naruszenie tego zakazu, ale nie mówi nic o odpowiedzialności karnej.
- Zatem ewidentnie Greenpeace naruszył tu prawo nie tylko rosyjskie, ale i międzynarodowe.
- Oczywiście. Powstaje jednak problem, jakie są konsekwencje tego naruszenia. Rosyjskie ustawodawstwo także przewiduje w takich przypadkach grzywnę, ale nie areszt czy więzienie. Strona rosyjska próbowała zwrócić uwagę na to, że akcja aktywistów stworzyła zakłócenia w prawidłowym funkcjonowania platformy, że zagrażała jej bezpieczeństwu, jak i bezpieczeństwu pracowników.
Nie ulega jednak wątpliwości, że reakcja Rosjan była zbyt daleko idąca i przesadna – tak w kontekście rozumieniu prawa międzynarodowego, jak i wewnętrznego. Zakwalifikowanie korzystania z prawa do pokojowego protestu - co jest niekwestionowanym prawem człowieka - jako piractwa zostało jednoznacznie poddane krytyce przez światową opinię publiczną.
Powstaje też pytanie, dlaczego aresztowano statek i całą załogę? Być może – jak pokazują to późniejsze wydarzenia – miało to działać odstraszająco na wszelkie tego typu akcje organizacji pozarządowych, zwłaszcza organizowane przez Greenpeace w ramach kampanii „Save the Arctic”.
- Arktyka – z racji topnienia lodów – staje się coraz bardziej dostępna dla żeglugi. Czy obecnie istniejące prawo morza wystarcza do rozstrzygania istniejących i możliwych konfliktów związanych ze zwiększeniem żeglugi w Arktyce? Problemy już są widoczne w obszarze kanadyjskim. Mówi się nawet o pełzającej jurysdykcji.
- To jest ulubiony termin z III Konferencji Prawa Morza (1974-82), na której zgodzono się, że w cieśninach używanych dla żeglugi międzynarodowej obowiązywać będzie coś więcej niż prawo swobodnego przepływu, które obowiązuje na morzu terytorialnym – a mianowicie nowa koncepcja „prawo tranzytowego przejścia”.
Na konferencji zgodzono się na powiększenie szerokości mórz terytorialnych do 12 mil morskich, co spowodowało, że społeczność międzynarodowa stanęła wobec perspektywy, że około 120 cieśnin na Oceanie Światowym, na których obowiązywała wolność żeglugi (bowiem ich wody były częścią morza otwartego), zostanie przekształcona w morze terytorialne. A to wiąże się z możliwością ograniczenia swobody żeglugi. Kwestia - czy prawo tranzytowego przejścia przez cieśniny w Arktyce obowiązuje - ma ogromne znaczenie nie tylko dla tego regionu, ale i dla światowego obrotu morskiego.
Kanada nie zaakceptowała prawa tranzytowego przejścia w odniesieniu do cieśnin znajdujących się w obrębie tzw. Północno-Zachodniego Przejścia przebiegającego przez Archipelag Kanadyjski. Co więcej, uznała wody tego archipelagu za wody wewnętrzne. USA , które konsekwentnie walczą o to, aby na morzach i ocenach świata panowała wolność żeglugi, nie zgadzają się z tym stanowiskiem, uważając (i chyba słusznie), że Północno- Zachodnie Przejście jest jedną wielką cieśniną (poszczególne cieśniny są ze sobą ściśle połączone) i wobec tego ma w stosunku do nich zastosowanie prawo tranzytowego przejścia.
Kanada nie zgadza się z tym stanowiskiem, uważa wody archipelagu za podlegające jej suwerenności i wprowadziła m.in. obowiązek notyfikacji wejścia na te wody i podawania pozycji przepływających statków, co zostało oprotestowane przez dużą grupę państw w IMO, jako daleko idące ograniczenie wolności żeglugi.
Pewne ograniczenia, choć w mniejszym stopniu, wprowadziła także Rosja w odniesieniu do Północnej Drogi Morskiej, uzależniając przepływ obcych statków od swojej zgody. Wprawdzie Rosja także traktuje tę drogę jako wody wewnętrzne, jednak wyraźnie mówi o jej udostępnieniu dla żeglugi międzynarodowej.
- Jednak jeśli w latach 2030-2040 cała Arktyka w okresie letnim będzie wolna od lodów - rozwiązanie przyjęte przez Kanadę, częściowo również przez Rosję, będzie niepotrzebne. Rosja już coraz więcej statków przepuszcza swoją drogą północną – także obcych bander.
- Wydaje się, że Rosja idzie w kierunku szerszego otwarcia tej drogi dla świata. Obecne ustawodawstwo rosyjskie (z 2012 r.) stwarza większe ułatwienia dla żeglugi – skrócono termin zgłoszeń na przepływ z 4 miesięcy do 15 dni, zmniejszono też opłaty za konwój przy pomocy pilotów i lodołamaczy. Statki posiadające odpowiednie wzmocnienia lodowe mogą nawet przepływać same bez asysty, a w razie kłopotów z lodami – doraźnie wezwać lodołamacz. Oczywiście, statki muszą być tak zabezpieczone, aby w razie kolizji z lodami nie powodowały zanieczyszczenia morza. Jest np. przepis, że nie wolno umieszczać materiałów ropopochodnych w tej części statku, która może ulec uszkodzeniu (dziobowej).
- Czy coraz większy rozwój żeglugi w Arktyce z uwagi na topnienie lodów i znacznie krótszy czas przepływu między Azją a Ameryką Płn. jest przez wszystkich akceptowany?
- Istotnie, rozmiary tej żeglugi szybko się zwiększają na szlakach coraz bardziej dostępnych latem – przede wszystkim na Północnej Drodze Morskiej, a w mniejszym stopniu na Przejściu Północno-Zachodnim. Uważa się, że większe perspektywy dla rozwoju żeglugi istnieją zwłaszcza na Północnej Drodze Morskiej oraz na szlaku prowadzącym przez biegun, który jest jeszcze krótszy i prowadzi w znacznej części przez morze otwarte. Ta ostatnia możliwość nie jest tylko teoretyczna. Chińczycy już tego dokonali - przepuścili lodołamacz tam i z powrotem, ale kiedy Arktyka będzie wolna od lodu latem, to przejście przez biegun nie będzie stwarzało żadnego praktycznego problemu dla żadnego odpowiednio wzmocnionego statku.
Co do Północnej Drogi Morskiej – jej znaczenie zwiększa to, iż jest ona używana do żeglugi przez Rosję zwłaszcza w jej zachodniej części także zimą. Jej wykorzystanie tranzytowe przez statki obcych bander jest też coraz większe – w 2009 przepłynęły tym szlakiem dwa (niemieckie) statki, w 2010 – 4, w 2011 – 34, w 2012 – 46, a w 2013 – już 60. Widać więc ogromny wzrost ilościowy. To z kolei napędza rozwój stoczni – do zwiększonych przepływów tą drogą morską przystosowują się stocznie norweskie, fińskie, japońskie i chińskie.
Budują one statki klasy lodowej, które same mogą pływać po wodach Arktyki, bez asysty i we wszystkich warunkach lodowych.
Nie ma wątpliwości, że ta droga morska staje się szczególnie ważna dla Azji, zwłaszcza Chin, Japonii i Korei, a także Indii. Oblicza się, że żegluga tym szlakiem będzie tańsza niż przez Kanał Sueski. Już się spekuluje, że może to prowadzić w dłuższej perspektywie czasu do obniżenia opłat na Kanale Sueskim. Zwiększeniem żeglugi na Północnej Drodze Morskiej poprzez jej uatrakcyjnienie i wprowadzenie dalszych ułatwień z pewnością jest zainteresowana Rosja, która liczy na korzyści finansowe. Ten wzgląd odgrywa mniejszą rolę w przypadku Kanady.
Stanowisko innych państw czy ludów tubylczych wobec rozwoju żeglugi w Arktyce, w tym także turystyki, nie jest jednoznaczne. Grenlandczycy są bardziej zainteresowani jej rozwojem, podobnie jak rosyjskie ludy tubylcze zamieszkujące wybrzeże Syberii. Żyją one w znacznej mierze z zaopatrywania statków handlowych i rybackich, z hodowli i handlu skórami oraz lokalnymi wyrobami artystycznymi. Mogą też liczyć na zatrudnienie w rozwijającej się infrastrukturze portowej i obsłudze żeglugi. Opór jest głównie ze strony organizacji pozarządowych jak Greenpeace i ze strony Kanady – zarówno rządu, jak i mieszkających w niej Innuitów.
Natomiast trzeba sobie uzmysłowić, że wzrost żeglugi to nie tylko sprawa żeglugi handlowej, ale i wojskowej. Kraje arktyczne muszą zwiększyć liczbę statków patrolowych, z uwagi na konieczność kontrolowania coraz większych obszarów i zwalczania patologii międzynarodowych. Zwiększa się także rybołówstwo, a to również żegluga. I turystyka, która na razie jest głównie w okolicach Grenlandii i przy Spitsbergenie, ale perspektywa otwarcia dostępu do Bieguna Północnego z pewnością spowoduje wzrost zainteresowania całą Arktyką.
- A to są duże statki, zabierające tysiące ludzi...
- To są potężne statki, choć istnieje pogląd, że ten rodzaj żeglugi można ograniczać. Generalnie żegluga jest jednak dużym zagrożeniem dla środowiska, bo statki powodują zanieczyszczenie powietrza (black carbon, czyli sadza), groźne zwłaszcza w rejonie Arktyki, z uwagi na przyśpieszanie topnienia lodów. Żegluga niesie ze sobą także niebezpieczeństwo zanieczyszczenia wód morskich, zwiększa hałas, zmienia szlaki migracyjne ryb i ssaków morskich. Trzeba więc podjąć różne kroków, żeby żegluga w tym regionie była jak najmniej szkodliwa. Pozytywnym działaniem byłoby rozłożenie wykorzystania szlaków żeglugowych tak, by nie koncentrowały się tylko na Północnej Drodze Morskiej. W moim przekonaniu, służyć temu może porozumienie z 11 września 2011 o poszukiwaniu i ratownictwie w Arktyce, sprzyjające bezpiecznej żegludze, uwrażliwiające społeczności na ewentualność katastrof, o których wiadomo, że kiedyś nastąpią.
Arktyka to akwen trudny dla żeglugi, zwłaszcza przez przejście kanadyjskie, występują tu problemy z pogodą, sztormy, niskie temperatury wpływające na działanie maszyn, ale i człowieka. Z drugiej jednak strony, świat jest coraz lepiej przygotowany do pokonywania takich wyzwań – technologia jest coraz lepsza, statki są lepiej przygotowane do żeglugi w warunkach polarnych, marynarze- polarnicy mają coraz większą wiedzę i umiejętności. Nie sposób zapomnieć także, że żyjemy w czasach globalizacji i ekspansji wolnego rynku, jeśli żegluga arktyczna będzie coraz bardziej opłacalna, to stanie się to istotnym czynnikiem determinującym jej rozwój.
Można się więc zastanawiać, czy organizacje pozarządowe mają szanse zablokowania rozwoju żeglugi? Nie wydaje mi się, żeby tak się stało.
Organizacje te mają do spełnienia i mogą odegrać bardzo pożyteczną rolę wymuszając standardy zabezpieczeń, ochrony środowiska i przygotowania na wypadek katastrof żeglugowych, ale z punktu widzenia społeczności międzynarodowej nie da się Arktyki po prostu zamknąć.
Tak państwa arktyczne, jak i leżące poza tym regionem - azjatyckie i europejskie - mają swoje interesy ekonomiczne w Arktyce i będą je realizować. Możliwe, że organizacjom pozarządowym łatwiej będzie zablokować eksploatacje surowców czy rybołówstwa w Arktyce niż ograniczyć żeglugę. Choć i tu głównie w odniesieniu do korporacji, bo doświadczenia (Shell) pokazują, że liczą się one z opinią publiczną w obawie przed spadkiem sprzedaży ropy czy gazu.
Rosja w tym przypadku jest w stosunkowo dobrym położeniu, czego się nie dostrzega i nie podkreśla. Bowiem jej znaczne zasoby surowcowe są już na wodach płytkich, na głębokości kilkunastu czy kilkudziesięciu metrów i tym samym niebezpieczeństwa katastrofy są relatywnie mniejsze niż przy eksploatacji z głębokości kilkuset czy nawet kilku tysięcy metrów.
- Dziękuję za rozmowę.
- Autor: Krystyna Hanyga
- Odsłon: 6749
Europejska polityka wielokulturowości przeżywa kryzys. Jako „nieudany eksperyment”, a nawet „całkowitą klęskę” określili tę politykę David Cameron, Angela Merkel, Nicolas Sarkozy – a ich kraje mają długie tradycje imigracji i bardzo różne strategie integracyjne. I nie tylko władze oceniają ten problem jako poważny, integracja imigrantów budzi wiele kontrowersji. Po latach życia z imigrantami także społeczeństwa stają się mniej otwarte, bardziej niechętne przybyszom, a do głosu coraz częściej dochodzą poglądy skrajne, ksenofobiczne.
Z prof. Ireną Rzeplińską z Instytutu Nauk Prawnych PAN rozmawia Krystyna Hanyga.
- Pani Profesor, czy to koniec jakiegoś europejskiego mitu? Czy po prostu Europejczycy nie przewidzieli pewnych zjawisk, skali imigracji, czy też popełnili zasadnicze błędy wobec imigrantów?
- Tu jest kilka kwestii. Jedna, to historia obecności przybyszów w Europie w czasach po II wojnie światowej. Tu zrobię małą dygresję – przecież przed wojną mieliśmy już w Europie państwa wieloetniczne; takim państwem była Polska.
- To była ludność tubylcza, nie napływowa.
- Nawet jeśli osiadła od kilkuset lat, to jednak w dużych liczbowo grupach, inna kulturowo, religijnie. Tych nacji mieliśmy sporo i jakoś to funkcjonowało. Natomiast popatrzmy na okres po II wojnie światowej, historię obecności przybyszów w państwach europejskich, takich jak Francja, Niemcy, Holandia i Wielka Brytania. W każdym z nich było troszkę inaczej.
We Francji, w Niemczech te skupiska wieloetniczne tworzyli ludzie sprowadzani jako gastarbeiterzy. W Wielkiej Brytanii - to spuścizna po imperium brytyjskim, przyjeżdżali przede wszystkim ludzie z terenów byłych kolonii. Podobnie w Holandii. W Belgii to przyjeżdżający do pracy. Pierwotne założenie wobec sprowadzanych w latach 60. czy 70. było takie, że popracują i wyjadą kiedy przestaną być potrzebni. Tak miało być np. w Niemczech, gdzie pojawili się Turcy czy Kurdowie, później również mieszkańcy b. Jugosławii. A potem okazało się, że ci ludzie zapuszczają korzenie, są dłużej niż sami zakładali, sprowadzają rodziny, rodzą się dzieci, już trzecie pokolenie… I teraz niewątpliwie mamy Europę wieloetniczną.
Na terytoriach państw europejskich pojawili się także obcy z ostatnich lat, migranci ekonomiczni, którzy uciekają z biednych państw, głównie z Afryki, trochę z Azji. Przez Hiszpanię, Włochy, przez te „przyczółki”, przedostają się do Europy. To jest druga grupa. Wśród nich są również uchodźcy uciekający przed prześladowaniami, a więc ci, których obowiązane jest przyjąć każde z państw europejskich. Powody przybywania migrantów na terytorium Europy są więc różne – ekonomiczne i także polityczne.
I teraz jest to pytanie, co niedobrego stało się z naszym sposobem integrowania w społeczeństwie tych obcych etnicznie, tych innych? Twierdzę, że państwa mają swoją granicę wytrzymałości obecności innych. Ta granica pewnie pojawia się w momencie, kiedy ci obcy, zdaniem społeczeństwa, zaczynają być dominujący, choćby przez swoją liczebność.
Tworzą odrębne społeczności, żądając dla siebie jakichś specjalnych praw. Miejscowe społeczeństwa obawiają się, że ich kultura, dotychczasowe zwyczaje zaczną być w pewnym zaniku czy na drugim miejscu.
Trzeba pamiętać, że na postawy przeciwne obecności innych wpłynęły też różne wydarzenia, przede wszystkim szok, jaki przeżyło społeczeństwo brytyjskie po zamachach w londyńskim metrze i w innych miejscach w W. Brytanii, w latach 2005 i 2006. Te zamachy zostały dokonane, co prawda, przez muzułmanów, ale obywateli brytyjskich, mało tego, urodzonych, wykształconych i studiujących w W. Brytanii. A więc nie można powiedzieć, żeby oni byli dyskryminowani w tym społeczeństwie. Myślę, że to zdarzenie na pewno miało wpływ na dyskusje w społeczeństwie brytyjskim o problemie imigrantów.
Natomiast w społeczeństwie niemieckim miało znaczenie zauważenie pewnej gettoizacji tych innych etnicznie; inność w Europie polega głównie na tym, że to są muzułmanie.
Moim zdaniem, mniejszy problem jest z innymi rasowo (choć może we Francji bardziej), a większy z tym, że to są getta tworzone przez innych religijnie. I tutaj właśnie wypłynęła też sprawa, o której mówi się i pisze: że te społeczności na terenach Niemiec, Francji starają się przestrzegać pewnych swoich zasad obyczajowości i wymuszać to samo na innych członkach społeczności w sposób przestępczy. To są np. zabójstwa honorowe, które miały miejsce i w Niemczech, i we Francji, ale również w krajach skandynawskich, w Szwecji, gdzie też jest taka społeczność. I na to już chyba społeczeństwa europejskie nie mogą się zgodzić.
- A jednak próbują się godzić, jeśli mówimy o uwzględnianiu prawa szariatu w prawie cywilnym w W. Brytanii. Wyrażane są obawy, że polityka wielokulturowości przesłoniła prawa człowieka. Na drugim biegunie jest Francja, gdzie kobietom zakazuje się noszenia chust i wszelkich znaków religijnych.
- To jest dyskusyjne, ale te wszystkie przykłady już nam uzmysławiają, że społeczeństwa europejskie poszczególnych państw różnie reagują na te problemy. Myślę, że znaleźliśmy się w takich czasach, w których w ogóle nie ma dobrego rozwiązania. Jesteśmy obecnie w trakcie dyskusji i uważam, że każdemu społeczeństwu trzeba pozostawić pewną swobodę. I tu oczywiście od razu zderzamy się z kwestią przestrzegania praw człowieka.
- Te państwa mają różne strategie integracyjne. Model brytyjski jest uznany za najbardziej humanitarny, oparty na dobrym prawodawstwie, a jednak istnieje dyskryminacja instytucjonalna i wszędzie obecna ksenofobia. Holandia np. miała znakomite osiągnięcia w edukacji międzykulturowej, w Belgii są centra, które wszechstronnie opiekują się imigrantami, podobnie jest na południu Europy. Tak więc w jednej dziedzinie mamy sukces, ale całość się wali, a obecny kryzys i wprowadzane oszczędności na pewno odbiją się na polityce antydyskryminacynej.
- Znaleźliśmy się na rozdrożu, potrzeba nam dyskusji i zastanowienia się, co dalej. Zgadzam się z panią, że problem polega na tym, że nawet jeżeli znakomicie kształcimy społeczeństwa w szacunku dla innego, w postawach antydyskryminacyjnych, antyksenofobicznych, to i tak okazuje się, że dyskryminacja, ksenofobia są obecne jakby podskórnie. Choćby w takiej prostej sprawie, że nie zmusimy pracodawcy, który ma iluś kandydatów, żeby nie wybrał białego. Problem polega na tym, że imigranci nawet kończą studia, tylko że potem nie mogą dostać pracy. Powiem szczerze, nie widzę prostego rozwiązania i myślę, że nikt nie widzi, poza jakimś tłumaczeniem i wyjaśnianiem i pokazywaniem społeczeństwu, jaka droga jest właściwa, lepsza itd. Ale z drugiej strony, jeżeli mamy takie postawy i takie zdarzenia, jak zamachy terrorystyczne w W. Brytanii, zrobione przez swoich, to trudno się dziwić, że społeczeństwo brytyjskie jest nastawione coraz bardziej negatywnie do imigrantów.
- Te nastroje podsycają też rozruchy wybuchające co pewien czas na przedmieściach wielkich miast, w środowiskach imigranckich, z tym że one nie zawsze mają podłoże rasowe, religijne, raczej jest to protest wykluczonych.
- Trzeba rozróżnić - te, które miały miejsce we Francji, to były wyraźnie rozruchy w dzielnicach zasiedlonych właśnie przez innych etnicznie, przez migrantów, którzy protestowali przeciwko swojemu beznadziejnemu położeniu. Na pewno inne było podłoże ostatnich rozruchów w W. Brytanii, bo w nich uczestniczyli nie tylko kolorowi, ale i biali, głównie Brytyjczycy, którzy zaczęli być wykluczeni, bo mają również kłopoty ze znalezieniem pracy, z kiepskim usytuowaniem ekonomicznym. Tak że mamy tu sytuację zróżnicowaną.
- Czy zdaniem Pani Profesor, problemem jest to, że imigranci, mówimy głównie o środowiskach islamskich, po prostu nie akceptują porządku prawnego Europy, instytucji demokratycznych? Tworzą zamknięte środowiska, żyją we własnym osobnym świecie? Autosegregacja sprzyja ekstremizmom, ale i powstawaniu negatywnych stereotypów.
- Uważam, że imigranci, inni kulturowo, religijnie, jeżeli chcą się osiedlić w danym państwie, powinni być informowani, że muszą dostosować się do miejscowego systemu politycznego, do systemu demokratycznego. Myślę, że takiej informacji zabrakło, że nie wyjaśniono tym przybyszom, że szanujemy ich prawa, ich religię - natomiast jednocześnie oni muszą uszanować system, w którym się znaleźli. Sądzę, że gdzieś tutaj został popełniony błąd.
- Weźmy choćby spór o pozycję, sposób traktowania kobiet, które w tych środowiskach bardzo daleko odbiegają od standardów europejskich. Europa, która chce swój model demokracji wprowadzać w innych krajach, tutaj, u siebie, toleruje łamanie zasad.
- Problem polega na tym, na ile możemy się wtrącać do życia tych społeczności imigranckich, do zasad prowadzenia życia rodzinnego? Na pewno granicą jest sytuacja, w której dochodzi do popełnienia przestępstw - według naszego systemu oczywiście. Zabójstwo honorowe jest zabójstwem.
- Ale łagodzić karę?
- Zmierza pani do tego, co w tej chwili jest obecne w dyskusjach, mianowicie tzw. cultural defence, czyli podawanie argumentów broniących sprawcy przestępstwa ze względu na uwarunkowania kulturowe. Ja uważam, że to mogą być elementy, wyjaśniające motywy popełnienia takiego zabójstwa honorowego, ale nie mogą być brane pod uwagę jako usprawiedliwienie, nie mogą wpływać na przyjęcie łagodniejszej kary, czy w ogóle wręcz odstąpienie od wymiaru kary ze względu na specyficzny rodzaj zabójstwa. Każdy, kto zabije, ponosi odpowiedzialność. I tak pewnie moglibyśmy przejść do wymuszania pewnych zachowań na kobietach, stosowania przemocy, która jest jakoś usprawiedliwiana w obyczajowości rodzin migrantów, a w systemach europejskich jest to przestępstwo.
- Jakich praw imigrantów trzeba bezwzględnie przestrzegać?
- Europejska Konwencja Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, która obowiązuje wszystkie państwa europejskie, dotyczy każdego, kto znajduje się na ich terytorium, kto podlega ich jurysdykcji. A prawa podstawowe w odniesieniu do imigrantów to prawo do życia, do wolności od tortur, prawo do – i tu jest pewnie zderzenie – swobody sumienia i wyznania. A zatem ci, którzy do nas przybyli i są wyznawcami innych religii, mogą zbierać się, odprawiać modlitwy, w Europie powstają meczety. Mają także prawo do wolności zgromadzeń, a więc mogą zbierać się, protestować, wygłaszać swoje tezy, o które chcą walczyć, ale muszą to być pokojowe zgromadzenia. Konflikt zaczyna się wtedy, kiedy zgromadzenie przestaje być pokojowe, zagraża bezpieczeństwu innych osób i policja musi podjąć czynności. Mało tego, policja ma również obowiązek osłaniać takie zgromadzenie np. przed atakami wrogów migrantów.
Myślę, że również ważne jest prawo do wolności uzyskiwania i przekazywania opinii, uzyskiwania informacji o sytuacji w świecie i w danym kraju, czyli takie nasze prawo do informacji, ono również ma znaczenie dla funkcjonowania migrantów. Wracając do prawa swobody wyznania, tu mamy problem, jaki wystąpił w W. Brytanii: swoboda głoszenia słowa bożego w meczetach. Sprowadza się do tego, czy imam ma prawo, w ramach tej swobody wyznania, do przekazywania dowolnych treści w swoich kazaniach, namawiania np. do agresji, do występowania przeciwko władzom państwa, w którym się znajduje. Uważam, że nie ma prawa, co innego, jeśli namawia do przeciwstawienia się pokojowo.
W demokracji są kanały, którymi można w sposób pokojowy przekazać swój sprzeciw wobec pewnych zarządzeń władz. Wiem, że ci imamowie, którzy w meczetach namawiali do agresji, zostali usunięci z Wielkiej Brytanii.
Z jednej strony walczymy z ksenofobią, postawami dyskryminacyjnymi, z drugiej z postawami agresywnymi. Nie godzimy się, żeby jakaś grupa ludności czy jakaś partia polityczna miała np. w swoim programie agresywne wystąpienia wobec migrantów. Władza ma prawo wtedy reagować. Tak samo, moim zdaniem, ma prawo zareagować wobec imama, który nawołuje do agresywnych wystąpień wobec władzy.
- Jak, Pani zdaniem, można pogodzić te zupełnie nieprzystające do siebie kultury, zwyczaje, style życia? Jesteśmy skazani na imigrantów ze względów demograficznych.
- Powiedziałabym, że nie mamy innego wyjścia jak tylko rozmawiać, w jaki sposób pogodzić różne kultury. Nawet gdybyśmy zamknęli Europę, ogrodzili płotem i nikt więcej już nie przyjechał, to ci, którzy już tu mieszkają, są wystarczająco liczni, żebyśmy musieli na ten temat dyskutować. Imigranci- muzułmanie to jest najliczniejsza grupa, z którą są największe zderzenia i konflikty. Musimy znaleźć rozwiązanie, sposób współżycia. Imigranci będą do nas przyjeżdżać, z różnych powodów. Po pierwsze, w dalszym ciągu ludzie są prześladowani w swoich krajach i będziemy mieć uchodźców. A drugi powód, znacznie liczniejszej migracji, to przyjazdy do pracy. Europa się wyludnia, będą nam potrzebne ręce do pracy i w związku z tym, czy nam się to podoba, czy nie, musimy ich zaprosić.
- Trzeba na nowo określić politykę wielokulturowości, koegzystencji, warunki prawne, zasady integracji…
- Musimy wymyślić model koegzystencji różnych etnicznie, kulturowo i religijnie ludzi, którzy na kontynencie europejskim żyją w różnych państwach. Natomiast w tej chwili obok problematyki wielokulturowości, która w dotychczasowym wydaniu stanęła pod znakiem zapytania, dyskutuje się w Europie o tym, w jaki sposób realizować politykę integracji obcych. Migrantom trzeba przedstawić jasną i czytelną drogę, jak mają funkcjonować w tych społeczeństwach, łącznie z drogą legalizacji pobytu, bo uważam, że musimy otworzyć drogi do legalnego przyjazdu do pracy. Nie ma się co oszukiwać, tacy ludzie są i będą nam potrzebni. Należy pokazać tym, którzy płyną i będą płynąć z tych biednych państw, jaka jest droga dojścia do rynku pracy. Jest praca, przyjeżdżasz, zatrudniasz się i takie a takie masz możliwości.
-Rodzaj migracji selektywnej? Kanada odnosi sukces stosując takie zasady…
- Tak, to jest pytanie, czy selektywna… selektywna dla mnie o tyle jednak musi być, że ludzie przyjeżdżają wtedy, kiedy jest praca, przyjeżdżają na określone miejsce. Co oczywiście nie wyeliminuje całkowicie napływu takich, którzy będą tu jechać różnymi drogami nielegalnymi, również szmuglowani czy przerzucani przez przemytników, handlarzy ludźmi itd. Myślę, że tu powinniśmy bardzo wyraźnie określić drogi przyjazdu, ale warunkiem musi być zagwarantowana praca. I również czytelne określenie praw migranta do tego, żeby mógł kultywować swoją religię, wyznanie, kulturę, obyczaje, ale z wyraźnie określoną granicą, że tam, gdzie to kultywowanie obyczajów zaczyna być przestępcze, na to zgody nie wyrażamy.
- Jeszcze parę lat temu Polacy obawiali się zalewu imigrantów, jednak nie mamy takiego problemu i nic nie wskazuje, że w najbliższym czasie będzie. Środowisko muzułmańskie jest dość słabe, mamy więcej Wietnamczyków. Parę lat temu mówiliśmy dużo o przygotowaniu społeczeństwa, edukacji międzykulturowej itd. Na pewno musimy wyciągnąć wnioski z błędów Zachodu. Jak Polska powinna się zachowywać w tej sytuacji?
- Czy Polska na pewno stała się jakoś atrakcyjna przez to, że jest państwem unijnym i legalizacja pobytu u nas otwiera również możliwość przejazdu do innych państw UE? Polska może jeszcze ciągle nie jest aż tak atrakcyjna dla migrantów, ale nie można wykluczyć, że będzie. Ja znowu wrócę do mojej tezy - uważam, że musimy utworzyć jasne i czytelne kanały dostępu do pracy i legalizacji przyjazdu, w sposób powiedziałabym jeszcze bardziej prosty niż to jest w tej chwili. Moim zdaniem, jeśli będą miejsca pracy dla imigrantów, to przyjadą. Natomiast jest kwestia następna, jak - wyciągając wnioski z doświadczeń krajów zachodnich - realizować integrację. Czyli jak się zabezpieczyć przeciwko gettoizacji tych, którzy do nas przyjadą. Musimy obserwować i odpowiednio reagować mając w pamięci to, co źle zrobiły albo zaniedbały państwa zachodnie.
- Ale tego nikt jeszcze nie sprecyzował.
- Moim zdaniem, źle zrobiły niewystarczająco reagując na niezgodne z prawem, przestępcze zachowania wewnątrz społeczności. Władze państw nigdy w sposób doskonały nie będą kontrolować tych środowisk, zawsze będą zdarzały przestępstwa, które nigdy nie wyjdą na jaw, bo będą załatwiane we własnym środowisku. Trzeba jednak próbować wpływać na to, żeby ci, którzy przyjeżdżają, mieli świadomość tego, że muszą dostosować się do wymiaru sprawiedliwości, do społeczeństwa i do systemu prawnego, które w tym społeczeństwie obowiązuje.
- Często mówi się, że powinniśmy się nastawić na imigrantów bliskich nam kulturowo, którzy łatwo wtapiają się w polskie społeczeństwo.
- Nie ma co mówić o nastawianiu się, tylko należy otworzyć przed wszystkimi jednakowe możliwości. Dzięki naszemu położeniu i jak będziemy atrakcyjni finansowo i pod względem rynku pracy, to przyjadą do nas obywatele Ukrainy, Białorusi i może Rosji, ci, co są najbliżsi. I może jeszcze z dalszych krajów postradzieckich. W znacznie mniejszej skali będą do nas przyjeżdżać uchodźcy z Afryki, którzy głównie atakują bliższe kraje, Włochy i Hiszpanię. Więc tego nie obawiałabym się.
Natomiast na pewno wprowadziłabym przewidywalny i w regularnych odstępach czasu pojawiający się tzw. mechanizm regularyzacyjny dla tych, którym zdarzyło się, że pozostali nielegalnie. (od 1 stycznia weszła właśnie w życie ustawa legalizacyjna). Uważam, że to jest bardziej opłacalne, również dla państwa, niż system wydalania ludzi z tego tytułu, że mają za sobą długoletni nielegalny pobyt. Są takie przypadki, sama je znam, kilkanaście lat pobytu w Polsce, ze zmiennym szczęściem, trochę legalnie, trochę nielegalnie i wreszcie po tych kilkunastu latach decyzja o wydaleniu i wyjazd z Polski. Akurat ci, którzy są tutaj kilkanaście lat, to są osoby, o których można powiedzieć, że funkcjonują dobrze i najczęściej nie wyciągają po nic ręki do naszych władz. Pracują, ale jeśli nie mają możliwości zalegalizowania tej pracy i pobytu, to siedzą w podziemiu, pracują nielegalnie, czyli bez płacenia podatków, ubezpieczenia zdrowotnego i składek emerytalnych. W konsekwencji zostaną na garnuszku pomocy społecznej. Uważam, że lepiej legalizować, nawet tych, którzy mają te grzechy nielegalnego pobytu, z wymogiem oczywiście, że podejmą legalną pracę.
- Dziękuję za rozmowę.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 98
„Prawo do godnego i godnego życia” - przegląd i analiza naruszeń praw politycznych i obywatelskich w Azji.
Jedną z najpopularniejszych i najregularniejszych pozycji w menu zachodnich mediów jest demonizowanie Chin, Iranu i Korei Północnej za łamanie praw człowieka. Te media mają następujące cechy:
Po pierwsze, stwarzają wrażenie, że naruszenia praw człowieka mają miejsce jedynie w krajach, które nie są przyjazne Waszyngtonowi;próbują nam wmówić, że kraje przyjazne Waszyngtonowi nie naruszają praw człowieka.
Po drugie, zachodnie media ograniczają swoich krytyków do naruszania praw obywatelskich i politycznych, takich jak ucisk wolności słowa i wolności zgromadzeń. Nie mówią o naruszaniu praw ekonomicznych, socjalnych i kulturalnych (żywność, odzież, mieszkalnictwo publiczne, zdrowie publiczne, edukacja publiczna), które Chiny i Korea Północna próbują szanować i chronić.
Niepokoi mnie fakt, że naruszenia praw człowieka mają charakter globalny i stają się coraz poważniejsze. W tym artykule zadaję następujące pytanie: Czym są prawa człowieka i jak bardzo są one łamane w Azji?
Definicja praw człowieka
Prawa człowieka definiuję w następujący sposób:
„Każdy normalny człowiek ma prawo do godnego i godnego życia”.
Godne życie oznacza dostęp do żywności, odzieży, mieszkania, pracy, zdrowia i edukacji. Z drugiej strony godne życie oznacza niezależność, autonomię i wolność.
Mamy zatem dwa zestawy nierozłącznych praw człowieka. Jednym z nich jest prawo do autonomii i wolności od interwencji rządu. Ta koncepcja doprowadziła do międzynarodowego paktu praw obywatelskich i politycznych.
Koncepcja prawa obywatelskiego i politycznego jest w dużej mierze inspirowana angielskimi filozofami Thomasem Hobbesem (1558-1670) i Johnem Locke'em (1632-1701). Filozofowie ci mają jedną wspólną cechę, mianowicie suwerenność jednostek i wolność samozachowania. Prawo do samozachowania jest prawem naturalnym.
Jednak główną różnicą między tymi dwoma filozofami jest ich postrzeganie rodzaju reżimu politycznego. Hobbes opowiada się za monarchią, która prawdopodobnie lepiej chroni prawa człowieka. Według Locke'a reżim nieautorytarny również może chronić prawa człowieka. Jednak według niego, jeśli rząd nie spełnia swojego zadania ochrony praw człowieka, rząd zasługuje na zastąpienie.
Idea praw obywatelskich i politycznych została zapisana w Deklaracji Rewolucji Francuskiej i Rewolucji Amerykańskiej.
Prawo do wolności jednostki nazywane jest pierwszą generacją praw człowieka lub negatywnymi prawami człowieka w tym sensie, że państwo nie powinno naruszać wolności jednostki.
Pojęcie godności praw ekonomicznych, socjalnych i kulturalnych jest dobrze zdefiniowane przez Jamesa Nickela. Prawa te nazywane są drugą generacją praw człowieka.
„Prawa człowieka mają na celu zapewnienie jednostce niezbędnych warunków do prowadzenia minimalnie dobrego życia. Władze publiczne, krajowe i międzynarodowe, są zazwyczaj uznawane za najlepiej przygotowane do obsługi tych warunków”. (Internet Encyclopedia of Philosophy: Human Rights)
Idea praw ekonomicznych, socjalnych i kulturalnych wywodzi się z potrzeby wzajemnej współpracy. Idea ta jest inspirowana przede wszystkim tradycjami religijnymi. Chrześcijańska miłość do sąsiadów, muzułmańskie nauczanie o wzajemnych powiązaniach między ludźmi, szacunek dla wszystkich istot żywych w buddyzmie są źródłami inspiracji dla doktryny praw ekonomicznych, socjalnych i kulturalnych.
Karl Marx (1818-1883) twierdzi, że czyjaś wolność nie powinna szkodzić wolności innych. Marks podkreślał uznanie i znaczenie praw ekonomicznych, społecznych i kulturalnych.
Te dwie szkoły myślenia o prawach człowieka wywołały trwałą debatę, zwłaszcza debatę na temat powszechności praw obywatelskich i politycznych. Jedna strona kontrowersji twierdzi, że prawa człowieka, zwłaszcza prawo do wolności jednostki, są uniwersalne; ucisk wolności jednostki w Chinach jest naruszeniem praw człowieka. James Nickel argumentuje za powszechnością praw człowieka.
„Uważa się, że moralne uzasadnienie praw człowieka poprzedza rozważenie ścisłej suwerenności narodowej” (James Nickel, 1992).
„Moralny uniwersalizm zakłada istnienie racjonalnie identyfikowalnego transkulturowego i transhistorycznego zaufania moralnego” (James Nickel 1992).
Z drugiej strony, argument za względną powszechnością jest również przekonujący. Na Światowym Kongresie Praw Człowieka w Wiedniu w 1993 r. minister spraw zagranicznych Singapuru powiedział:
„Powszechne uznanie praw człowieka może być szkodliwe, jeśli uniwersalizm jest badany w celu zaprzeczenia lub zamaskowania rzeczywistości różnorodności”.
Lokalne prawa człowieka stają się bardziej przekonujące, gdy chodzi o prawa ekonomiczne, społeczne i kulturalne. Prawa te są również znane jako prawa pozytywne w tym sensie, że państwo ma pozytywny obowiązek zapewnienia godnego życia lub przynajmniej stworzenia warunków sprzyjających takiemu życiu.
Chodzi o to, że wszystkie prawa człowieka mają wartość uniwersalną, ale w zależności od lokalnych warunków nie mogą być realizowane wszędzie w tym samym stopniu. Krótko mówiąc, stopień gwarancji takich praw człowieka nie może być uniwersalny.
Istnieją również prawa człowieka trzeciej generacji, które nie są objęte terminami operacyjnymi w prawach człowieka pierwszej i drugiej generacji; prawa te są prawami zbiorowymi, mającymi na celu ochronę określonych grup ludzi, takich jak kobiety, mniejszości religijne i kulturowe, osoby starsze, dzieci, osoby niepełnosprawne itd. W dalszej części tego dokumentu zostanie przedstawiona częściowa lista tych praw.
Ewolucja w walce o prawa człowieka
Pierwszą walką o wolność była Wielka Karta Swobód z 1215 r. Była to walka z niepopularnym królem i obrona praw Kościoła i baronów.
Najważniejszymi bitwami o promocję praw człowieka były Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych z 1776 r. oraz Deklaracja Człowieka i Obywatela Narodowego Zgromadzenia Konstytucyjnego Francji z 1789 r. Kluczowym przesłaniem tych dokumentów była idea, że „Człowiek rodzi się wolny i równy pod względem godności i praw”.
Pierwszym ważnym międzynarodowym paktem dotyczącym praw człowieka była Powszechna Deklaracja Praw Człowieka z 1948 r. (PDPC), po której uchwalono dwa kolejne międzynarodowe pakty dotyczące praw człowieka, a mianowicie Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych (ICCPR) z 1966 r. oraz Międzynarodowy Pakt Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych (ICESCR) z 1966 r.
Powszechna Deklaracja Praw Człowieka z 1948 r. (UDHR)
To była jedna z przyzwoitych rzeczy, jaką kiedykolwiek zrobili ludzie.Nie mniej niż 193 kraje przyjmują Powszechną Deklarację Praw Człowieka. Zawiera 24 artykuły podzielone mniej więcej na trzy części.
Część 1. (Artykuły 1 do 11): system sądowniczy odpowiedni do ochrony praw człowieka. Na przykład artykuł 5 zakazuje tortur, podczas gdy artykuł 11 opowiada się za niewinnością przed udowodnieniem winy.
Część 2. (Artykuł 12 do 17): prawa obywatelskie. Na przykład artykuł 12 dotyczy prywatności, podczas gdy artykuł 17 dotyczy własności prywatnej.
Część 3. (Artykuł 18 do 24): prawa polityczne. Artykuł 18 dotyczy prawa do wolności myśli, sumienia i religii.
Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych z 1966 r. (ICCOR) -przyjęty przez 179 krajów. Składa się z czterech części i 53 artykułów.
Część 1. Artykuł 1 dotyczy prawa do samostanowienia (artykuł 1-1) i obowiązków państwa (artykuł 1-3).
Część 2. Odpowiedzialność państwa (artykuł 4 do 5): Artykuł 4-1 dotyczy dyskryminacji rasowej. Artykuł 4-1 wyjaśnia rolę instytucji międzynarodowych.
Część 3. (Artykuł 6 do 27): funkcje ONZ związane z prawami człowieka. Na przykład artykuł 6-2 wzywa do zniesienia kary śmierci. Artykuł 18-3 zasługuje na naszą szczególną uwagę. Wyjaśnia on granice wolności religijnej:
„Wolność uzewnętrzniania swoich przekonań religijnych może podlegać jedynie takim ograniczeniom, jakie są przewidziane przez prawo i konieczne do ochrony bezpieczeństwa publicznego, porządku, zdrowia lub podstawowych praw i wolności innych osób”.
Niniejszy artykuł dowodzi, że wolność religijna nie jest absolutna i należy ją uwzględniać w kontekście.
Część 4. (Artykuł 28 do 45): organizacja instytucji ONZ związanych z prawami człowieka, w tym Komitetu i Komisji Praw Człowieka ONZ. Artykuł 28-2 określa, że Komitet Praw Człowieka ONZ (UNHRC) składa się z 18 członków. Artykuł 41-1 określa, w jaki sposób spory międzyrządowe związane z prawami człowieka powinny być rozpatrywane za pośrednictwem UNHMC.
Część 5. (Artykuł 46-53): Legitymacja Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych. Artykuł 46 mówi, że Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych nie narusza postanowień Karty Narodów Zjednoczonych i konstytucji wyspecjalizowanych agencji, które określają odpowiedzialność agencji ONZ.
Międzynarodowy Pakt Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych z 1966 r. (ICESCR) - przyjęty przez 171 krajów.
Składa się z 4 części i 31 artykułów.
Część 1. (Artykuł 1): dotyczy prawa do samostanowienia.
Część 2. (Artykuł 2 do 5): współpraca międzynarodowa, prawa kobiet: Artykuł 2-3 jest szczególnie interesujący: „Kraje rozwijające się, z należytym uwzględnieniem praw człowieka i ich gospodarki narodowej, mogą określić, w jakim zakresie zagwarantują prawa gospodarcze uznane w niniejszym Pakcie osobom niebędącym ich obywatelami”. Daje to krajom rozwijającym się pewną elastyczność w zakresie ochrony praw człowieka.
Część 3. (Artykuł 6 do 15): Praca, edukacja, codzienne potrzeby. Artykuły 6 do 9 dotyczą praw pracowniczych. Artykuł 10 dotyczy prawa do edukacji. Artykuł 11 dotyczy prawa do żywności, odzieży i mieszkania. Artykuł 12 dotyczy zdrowia publicznego.
Część 4. (Artykuł 16-31): rola agencji ONZ zajmujących się prawami człowieka, w szczególności rola Rady Gospodarczej i Społecznej ONZ.
Lista Konwencji Praw Człowieka
Oprócz Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych oraz Międzynarodowego Paktu Praw Ekonomicznych i Społecznych (ICESCR) mamy następujące międzynarodowe porozumienia dotyczące praw człowieka i krajową deklarację praw człowieka:
Pakt o karaniu zbrodni ludobójstwa (1948)
Międzynarodowa Konwencja o Statucie Uchodźców (1951)
Europejska Konwencja Praw Człowieka (1954)
Deklaracja ONZ o prawach osób należących do mniejszości etnicznych, religijnych i językowych (1966)
Międzynarodowa konwencja w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji rasowej (1966)
Deklaracja ONZ w sprawie środowiska człowieka: Prawo do wolności i równości w warunkach godnego życia (1972)
Międzynarodowa konwencja przeciwko torturom i okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu za pomocą kar (1984)
Afrykańska Karta Praw Człowieka pod auspicjami Unii Afrykańskiej (1986)
Ciekawe jest to, że artykuł 19 gwarantuje prawo do równości; artykuł 20 dotyczy prawa do samostanowienia; artykuł 21 dotyczy prawa do zasobów naturalnych:
Konwencja ONZ o prawach dziecka (1989)
Deklaracja ONZ w sprawie ludności tubylczej (2007)
Ruch La Via Campesina (2008)
Ruch ten zorganizował ogromne zgromadzenie w Dżakarcie, aby promować międzynarodową konwencję o ochronie chłopów; popiera ją 200 milionów chłopów na całym świecie; w spotkaniu wzięli udział przedstawiciele 20 krajów. Ruch został zatwierdzony przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w 2018 r., a poparło go 121 krajów.
Pekińska Deklaracja Praw Człowieka. W tej Deklaracji prawa człowieka są jednością praw indywidualnych i zbiorowych. Mówiąc dokładniej, praw indywidualnych nie można zharmonizować, jeśli zbiorowe uprawnienia ekonomiczne i społeczne nie są wystarczające (2017).
Krytycy zachodni uważają, że jest to międzynarodowy szantaż przeciwko przywiązaniu Zachodu do praw jednostki i wolności. Prawa człowieka w krajach trzeciego świata są zakładnikami idei, że bez większej pomocy ekonomicznej, prawa ekonomiczne i społeczne nie mogą być realizowane w krajach trzeciego świata. To prawda, ponieważ Trzeci Świat zapewnił tanią siłę roboczą i zasoby naturalne, które uczyniły Zachód bogatym.
W ostatnich latach powstał ruch na rzecz ochrony orientacji seksualnej, tożsamości płciowej, ekspresji płciowej i cech płciowych (SOGIESC), nie przyjęto jednak żadnej międzynarodowej konwencji w tej sprawie.
Istnieje jeszcze jedna grupa, która nie jest objęta żadną konwencją międzynarodową. Chodzi o prawa osób starszych, które mogą potrzebować większej ochrony niż inne grupy.
Jedną z kontrowersji dotyczących praw człowieka jest kwestia mnożenia się międzynarodowych porozumień dotyczących praw człowieka. Cytowane są słowa byłego sekretarza stanu USA, Michaela Pompeo:
„Rzeczywiście, rozprzestrzenianie się praw człowieka osłabia i rozwadnia skupienie na ochronie podstawowych wolności”.
Pompeo nawiązuje tutaj do amerykańskiej wolności jednostki, która ceni bezlitosną konkurencję w imię wydajności i zysku biznesowego.
Twierdzi, że rząd nie powinien ingerować w swobodę działania jednostek i przedsiębiorstw. Nie bierze pod uwagę przypadków, w których wolność jednej osoby może zaszkodzić wolności innej osoby.
Weźmy na przykład prawo do swobodnego zgromadzenia publicznego. Większość konstytucji narodowych gwarantuje prawo do swobodnego wyrażania opinii, nawet w tak zwanych krajach autorytarnych, jak Iran, Chiny, Rosja i Korea Północna.
Istnieje jednak jeden warunek zagwarantowania tej wolności; taka wolność nie powinna zagrażać bezpieczeństwu narodowemu. Ale nawet w liberalno-demokratycznym kraju, takim jak USA, gwałtowne protesty publiczne, takie jak „protest w Waszyngtonie 6 czerwca”, są aktem przestępczym; oczekuje się, że ich liderzy zostaną oskarżeni za swoje działania. W rzeczywistości, dopóki żyjemy w społeczeństwie, absolutna wolność nie może być tolerowana.
Kraje autorytarne, zwłaszcza Chiny i Korea Północna, są krytykowane za łamanie praw obywatelskich i politycznych.
Na Zachodzie rząd nie powinien ingerować w wolności jednostki, takie jak własność prywatna, wolność zgromadzeń, wolność wyboru religii, wolność słowa i inne prawa obywatelskie i polityczne.
Zachodnia percepcja wolności może wydawać się logiczna, ale w rzeczywistości jest niemożliwe, aby odpowiedzialny rząd nie ustanowił czerwonej linii, której nie można zignorować. Innymi słowy, nawet w USA prawa jednostki nie mogą być tolerowane bez rozważenia niebezpieczeństwa podważenia zbiorowych praw amerykańskiego społeczeństwa.
W Chinach oficjalnym stanowiskiem jest, że prawa obywatelskie i polityczne są ustrukturyzowane pionowo. Prawo jednostki jest podporządkowane podmiotowi zbiorowemu; prawo podmiotu zbiorowego jest podporządkowane prawu państwa; prawo państwa jest podporządkowane prawu narodu. Podstawowym założeniem jest to, że prawa jednostki i prawa zbiorowe mają być zapewnione jednocześnie.
Naruszenie praw obywatelskich i politycznych człowieka w Azji
Twórcy opinii na Zachodzie próbują wmówić światu, że łamanie praw człowieka w Azji jest wyłączną domeną Chin i Korei Północnej.
Prawa obywatelskie oznaczają prawo do zdrowego życia fizycznego i psychicznego, wymagającego bezpieczeństwa, niedyskryminacji, wolności opinii, prasy, religii, zrzeszania się i przemieszczania się .
Z drugiej strony, prawa polityczne oznaczają prawo do głosowania, członkostwa w partiach politycznych i innych działań związanych z polityką. Należy zauważyć, że prawa polityczne i obywatelskie mogą być takie same; rozróżnienie jest niewyraźne.
W tej sekcji zobaczymy, jak trudno jest znaleźć kraje wolne od naruszeń praw człowieka. Zawsze są silni i słabi. Silni chcą gardzić i wykorzystywać słabych. Taka jest natura ludzka. Innymi słowy, naruszanie praw człowieka jest częścią ludzkiego życia. Żaden kraj, czy to liberalny, czy autorytarny, nie może powiedzieć, że jest czysty. Dlatego mądre i konstruktywne jest unikanie etykietowania innych krajów jako naruszających prawa człowieka, a raczej współpraca w walce z naruszeniami praw człowieka.
Żaden z omawianych tu krajów azjatyckich nie jest wolny od naruszania praw człowieka. Omówię naruszenia praw człowieka według typów.
Postanowiłem nie podawać nazwisk sprawców i osób poszkodowanych, aby uszanować ich poufność.
Przemoc seksualna: Przypadek gwałtu na kobietach jest szczególnie wysoki w Indiach. We wrześniu 2020 r. kobieta z Dalit została zgwałcona i zamordowana przez grupę mężczyzn z wyższych sfer w dystrykcie Hathra w Uttar Pradesh, a policja poddała ją kremacji bez konsultacji z rodziną. Istnieją dziesiątki innych zgłoszonych przypadków, w których kobiety z niższych sfer zostały zgwałcone przez mężczyzn z wyższych sfer.
Przestępstwo gwałtu nie ogranicza się do Indii. W wielu krajach wiele dziewcząt jest gwałconych każdego dnia przez bogatych i wpływowych. Wiele kobiet jest gwałconych przez bliskich partnerów życiowych w krajach rozwiniętych.
Masowe zabójstwa ludzi: Masowe zabójstwa dokonywane przez rząd lub duże korporacje w porozumieniu ze skorumpowanymi rządami są powszechne. W Indiach, odkąd BJP przejęła władzę w marcu 2017 r., do 2020 r. zginęło 77 osób, a 1100 zostało rannych. Na Filipinach generał dywizji zabił tysiące aktywistów politycznych. W Malezji, 25 sierpnia 2018 r. wojsko wspierane przez kilka grup etnicznych zaatakowało wioski Rohingya, zgwałciło i dokonało masakry biednych ludzi. Zniszczono ponad 362 wioski, ponad milion Rohingyów zostało wykluczonych ze spisu ludności; 12 800 zostało przesiedlonych.
Zabójstwa z powodu oporu: W lutym 2020 r. w Indiach wybuchła przemoc, w wyniku której zginęło 50 muzułmanów. 18 kwietnia w Uttar Pradesh muzułmanin zmarł w szpitalu po pobiciu przez policję. W lipcu 2020 r. w Kashimie armia indyjska zabiła trzech młodych pracowników w sadzie jabłkowym. W Kambodży zamordowano znanego komentatora politycznego po tym, jak kambodżański generał wydał armii rozkaz zabicia każdego, kto podżega do zamieszek. Jedno z najgorszych masowych zabójstw z powodu odporności miało miejsce w Indonezji w latach 1965–1966. Zginęły miliony indonezyjskich komunistów, Chińczyków, przywódców związków zawodowych i innych.
Naruszenie prawa do wolności słowa, ekspresji, opinii i prasy: W Indiach w ostatnich latach 49 osób, w tym osoby związane z kinematografią, zostało skazanych za podżeganie do buntu za napisanie listu do premiera wyrażającego zaniepokojenie przestępstwami z nienawiści. Dziennikarz Hindustar został zabity za pisanie o przywódcach politycznych.
W Pakistanie 29 maja 2011 r. dziennikarz pakistańskiego biura Asia Times został porwany i zabity. W Kambodży władze cofnęły licencję Mohanokor Radio, które nadaje dla Voice of America i Radio Free Asia. W Indonezji w marcu 2017 r. dwóch francuskich dziennikarzy zostało deportowanych z Papui za reportaż, który mógł nie spodobać się władzom. W Malezji w kwietniu 2017 r. rząd zagroził cofnięciem licencji chińskojęzycznej gazecie z powodu opublikowania satyrycznej karykatury o debacie parlamentu na temat prawa islamskiego.
W grudniu 2018 r. w Myanmarze policja aresztowała dwóch reporterów za relacjonowanie przemocy sił bezpieczeństwa wobec ludu Rohingya. Zostali oskarżeni o posiadanie przeciekłych dokumentów związanych z operacjami sił bezpieczeństwa. W Tajlandii w marcu 2017 r. Voice TV, Spring News Radio, Peace TV i TV24 zostały zmuszone do tymczasowego zamknięcia działalności z powodu krytycznych reportaży przeciwko rządowi.
Naruszenie wolności prasy ma miejsce, gdy rząd siłą uniemożliwia przekazywanie niekorzystnych wiadomości. Ale czy grzech rządu polegający na naruszeniu prawa do wolnej prasy jest zawsze zły? Załóżmy, że prasa wykorzystuje wolność prasy, aby obalić dobry rząd. Czy w takim przypadku nie byłoby uzasadnione ograniczenie wolności prasy?
Weźmy przykład Korei Południowej. Rząd Moon Jae-ina zrobił wszystko, co mógł, aby uwolnić Koreańczyków od niesprawiedliwości popełnianej przez skorumpowaną konserwatywną elitę. Pod rządami Moona (2017-2022) prasa była całkowicie wolna. Ale prasa robiła wszystko, aby obalić rząd Moona , aby mogła mieć część bogactwa skradzioną przez skorumpowaną konserwatywną elitę. W jakim stopniu powinniśmy pozwolić na prawo do wolnej prasy?
W wielu krajach rozwiniętych prasa nadużywa swojej wolności, aby promować interesy skorumpowanych uprzywilejowanych grup. Dlatego musimy być ostrożni, zanim nazwiemy niektóre kraje naruszeniem wolności prasy.
Prześladowanie aktywistów praw człowieka: Naruszenie prawa do propagowania praw człowieka to kolejne wykroczenie wielu krajów. W Kambodży w 2017 r. rząd zatrzymał cztery starsze pracownice Cambodian Human Rights and Development Association (ADHOC). W sierpniu 2018 r. obrończyni praw kobiet została aresztowana podczas „Czarnego poniedziałku”, dnia protestu na rzecz uwolnienia pięciu członkiń ADHOC. Została skazana na 30 lat więzienia. W sierpniu 2019 r. kambodżańskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zamknęło finansowany przez USA Democratic Institute i wydaliło zagranicznych pracowników.
W Myanmarze 1 stycznia 2017 roku zastrzelono wybitnego muzułmańskiego prawnika, starszego doradcę NLD (Narodowej Ligi Demokracji pod przywództwem Aung Saan Suu Kyi). W Wietnamie w 2017 roku aresztowano 40 aktywistów praw człowieka na mocy ustawy o bezpieczeństwie narodowym.
Dyskryminacja rasowa/religijna: W lutym 2020 r. w Indiach Sąd Najwyższy Indii orzekł o eksmisji dwóch milionów osób ze społeczności plemiennych. W sierpniu 2020 r. rząd Indii opublikował Krajową Rejestrację Obywateli, wykluczając trzy miliony osób, głównie muzułmanów. W Indonezji w marcu 2017 r. sąd w Dżakarcie skazał na 5 lat więzienia dwóch przywódców niemuzułmańskiej społeczności religijnej. 9 maja były gubernator Dżakarty, chrześcijanin, został skazany na 2 lata więzienia za bluźnierstwo przeciwko islamowi.
W sierpniu 2018 r. w Malezji rząd nakazał usunięcie z parku posągu kobiety ze skrzydłami za ateizm. W Mjanmie chrześcijanie, muzułmanie, hinduiści i wyznawcy innych religii niebuddyjskich są codziennie zagrożeni. W Wietnamie Kościół chrześcijański i świątynie buddyjskie są pod stałym nadzorem.
Naruszenie prawa do zgromadzeń: W Malezji ustawa o stowarzyszeniach wymaga, aby wszystkie organizacje liczące 7 lub więcej osób musiały się zarejestrować. W Tajlandii w sierpniu 2017 r. kilku pracowników naukowych, którzy uczestniczyli w Międzynarodowej Konferencji Studiów Tajskich w prowincji Chiang Mai, zostało oskarżonych o naruszenie polityki NCPO (National Council for Peace and Order).
27 listopada tajska policja rozproszyła pokojowe protesty w prowincji przeciwko budowie elektrowni węglowej. W Wietnamie nie jest dozwolony żaden związek zawodowy; nie jest dozwolone żadne zgromadzenie w obronie praw człowieka. W Singapurze zgromadzenia publiczne są dozwolone tylko w ustalonym miejscu, mianowicie w Hong Lun Park, gdzie znajduje się „speaker corner”; nie jest dozwolony żaden cudzoziemiec.
Porwanie: Istnieje wiele przypadków porwań bez śladu. Na Filipinach w sierpniu 2016 r. dziewczyna została porwana w drodze do pracy bez śladu.
W 2019 r. w całej Azji odnotowano 2500 przypadków wymuszonych lub niedobrowolnych zaginięć. W Tajlandii w sierpniu 2004 r. odkryto, że muzułmański prawnik zaginął w 1980 r.
Inne naruszenia praw człowieka: Istnieją przypadki naruszeń praw dzieci. Na przykład w Indonezji tysiące dzieci pracowało na polach tytoniu, narażając się na kontakt z pestycydami.
Bezprawne zatrzymanie wydaje się być powszechne. W Singapurze, na mocy ustawy o bezpieczeństwie wewnętrznym i przepisów karnych, osoby mogą zostać aresztowane i zatrzymane na czas nieograniczony bez żadnych zarzutów kontroli sądowej. W Tajlandii, na mocy ustawy NCPO (National Council for Peace and Order) wojsko może zatrzymać na 7 dni bez zarzutów i bez prawnika.
Podsumowując, ludzkość od wieków stara się promować i szanować prawa człowieka. Utworzono imponującą liczbę instytucji i międzynarodowych porozumień w celu zwalczania naruszeń praw człowieka. ONZ przeznaczyła znaczną ilość ograniczonych zasobów na ochronę praw człowieka. Ponadto każdy kraj ma jakiś mechanizm stworzony w celu podtrzymywania i poprawy praw człowieka.
Jednak rzeczywistość nie jest zachęcająca. Każdy kraj jest ofiarą naruszeń praw człowieka.
Być może jest to nieuniknione, dopóki istnieją silni i słabi; dopóki istnieją bogaci i biedni. Ludzka natura jest taka, że silni wykorzystują słabych; bogaci gardzą biednymi.
Dlatego też jest śmieszne, aby nazwać jakiś kraj łamiącym prawa człowieka. To, co możemy zrobić, to zminimalizować destrukcyjne skutki naruszeń praw człowieka. W tym celu potrzebujemy więcej współpracy międzynarodowej, a zwłaszcza bardziej wiążących praw.
Joseph H. Chung
Dr Joseph H. Chung jest profesorem ekonomii na Uniwersytecie Quebecu w Montrealu (UQAM) i członkiem Centrum Studiów nad Integracją i Globalizacją (CEIM) UQAM. Jest adiunktem naukowym Centrum Badań nad Globalizacją (CRG).
Żródło - https://www.globalresearch.ca/human-right-what-how-badly-violated-asia/5767488
Od Redakcji SN: dane przytoczone przez autora pochodzą z 2021 roku.