Recenzje (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 684
Luigi Pirandello (1867-1936) – włoski dramaturg (45 sztuk teatralnych), powieściopisarz (7 powieści) i eseista (246 nowel), laureat Nagrody Nobla (1934), najbardziej jest w Polsce znany jako autor sztuk teatralnych, zwłaszcza zatytułowanej: „Tak jest, jak się państwu zdaje” (1917).
W swojej twórczości zajmował się człowiekiem i społeczeństwem – hipokryzją i stereotypami w stosunkach międzyludzkich. Jednakże innym, równie ciekawym wątkiem jego twórczości jest relacja między rzeczywistością a fikcją, refleksje na temat roli aktora w sztuce teatralnej i stopnia jego identyfikacji z odtwarzaną rolą.
W filmie „Osobliwości sycylijskie” (2022), będącym fabularyzowaną biografią Pirandella, reżyser Roberto Andò, odnosi się właśnie do tego wątku twórczości wybitnego dramaturga. Akcja rozgrywa się w małym miasteczku na Sycylii w 1920 roku, dokąd Pirandello (Toni Servillo) udaje się, by wziąć udział w osiemdziesiątych urodzinach swojego mentora. Podróż powrotna niespodziewanie opóźnia się z uwagi na pogrzeb ukochanej niani bohatera. Pirandello nosi się z zamiarem napisania nowego utworu, ale boryka się z twórczym impasem. Przypadkiem trafia na dwóch grabarzy, którzy prowadzą lokalną amatorską trupę teatralną i uczestniczy w próbach przygotowywanej premiery sztuki.
Dalej sytuacja się gmatwa – już nie wiadomo, co dzieje się w rzeczywistości, a co jest fikcją, co projekcją myśli dramaturga. Scena zaciera się z sytuacją życiową bohaterów. Co jest prawdą i jak ją odróżnić od iluzji? A może to fikcja w fikcji? Życie jest teatrem, czy teatr jest życiem? Odpowiedzi widzowi nie ułatwia końcowy zabieg umieszczenia teatru amatorów w teatrze profesjonalistów – przypomina to (niemal dosłownie!) teatr robotników w „Śnie nocy letniej” Szekspira.
Ale te porządki: magiczny i rzeczywisty plączą się ze sobą od pierwszych chwil przyjazdu bohatera na Sycylię w irracjonalnych, tragikomicznych zdarzeniach i absurdalnych, groteskowych sytuacjach.
Reżyser traktuje biografię dramatopisarza w dwóch wymiarach: pokazując nie tylko jego stosunek do teatru (zafascynowanie jego magicznością i dwuznacznością), ale i proces dochodzenia do stworzenia nowego i nowatorskiego dzieła, jakim było „Sześć postaci w poszukiwaniu autora". Sztukę tę autor pisał dwa lata, a wystawiono ją w 1921 roku na scenie rzymskiego Teatro Valle. Nie została wówczas dobrze przyjęta – spotkała się z dezaprobatą i oburzeniem publiczności, dopiero po latach została zrozumiana i uznana za wybitną.
Anna Leszkowska
"Osobliwości sycylijskie" wejdą do kin 17 listopada.
Dystrybutor: Aurora Films
- Autor: Justyna Hofman-Wiśniewska
- Odsłon: 3026

Andrzej Szczeklik urodził się i zmarł w Krakowie. I właściwie trudno sobie wyobrazić, poznając jego życie, że mogłoby to być gdzie indziej. Człowiek legenda w mieście legendzie. To wyjątkowo spójny obraz. Wspaniały erudyta, lekarz i uczony, dla którego medycyna to nie tylko wiedza i aparatura, ale i sztuka. To nie tylko leczenie, ale sztuka leczenia. Może dlatego tak właśnie rozumiał medycynę, tak patrzył na medycynę, że sam o mały włos nie został pianistą? Otaczał się ludźmi sztuki. Nasiąkał latami atmosferą „Piwnicy pod Baranami”? Miał słuch absolutny. Nie tylko ten niezbędny muzykowi, ale i lekarzowi. Słyszał akordy choroby i jej pojedyncze dźwięki, widział ją niemal jak zapis nutowy. Fazy choroby przebiegały jak frazy muzyczne. Jako wybitny humanista i dobry człowiek w pacjencie widział zawsze chorego, cierpiącego człowieka, któremu trzeba pomóc. Tak, jak tylko jest to w medycynie możliwe.
Z wywiadu Jerzego Illga wyłania się Profesor Andrzej Szczeklik, jakiego nie znamy. Wyłania się człowiek. Mający swoje pasje, niechęci, wątpliwości, lubiący anegdotę. Człowiek wybitny i wyjątkowy, ale nie żadna pomnikowa postać. Człowiek z krwi i kości, naturalny, szczery, skromny. Skąd biorą się ludzie tak wyjątkowi? Z gniazda rodzinnego. Z niego czerpią, ono ich kształtuje. Nasz dom to nie był żaden dwór, ani nic podobnego, ale takie – gniazdo – mówił. Mowa o domu z czasów dzieciństwa, pewnego rodzaju Arkadii w małym galicyjskim miasteczku Pilźnie. Tam pojawili się pierwsi Szczeklikowie już w wieku XV. Gdy idziesz przez cmentarz pilźnieński /…/ to widzisz: Szczeklik koło Szczeklika leży!- mówił w wywiadzie. Był chłopcem z dobrego domu. Francuski, angielski, łacina, gra na fortepianie, pochłanianie literatury, miłość do gór i do przyrody. Sam podkreślał, że im jest starszy, tym więcej rodzinnych cech genetycznych w sobie dostrzega. Po prostu widzę w różnych swoich zachowaniach, czasem drobnych, a czasem mniej drobnych, że to jakby gdzieś z daleka, z daleka szło i po prostu używało mnie w jakimś stopniu jako opakowania, w którym moi przodkowie mają coś swojego zagrać, nie pytając mnie o zdanie. Warto wsłuchiwać się w siebie i dostrzegać te echa dalekie. Nawet, gdy nie pochodzi się z tak znamienitej i wykształconej rodziny, jak Profesor Szczeklik. Warto, bo to są prawdziwe korzenie.
Z pełną szczerością Profesor wyznaje, że na medycynę poszedł wcale nie z miłości i pasji, ale po prostu śladami ojca (Edward Szczeklik, jeden z najwybitniejszych polskich internistów i kardiologów). Długo to sobie wyrzucał, długo żałował, że nie poświęcił się muzyce. Dopiero przygotowując się do pisania „Katharsis”, zacząłem czytać trochę dokładniej różne rzeczy, między innymi Hipokratesa /…/ I Hipokrates napisał coś, co dla mnie miało zasadnicze znaczenie: „A jeślibyś miał syna, to dopilnuj za wszelką cenę, żeby poszedł na medycynę, bo nic piękniejszego w życiu nie będzie mógł robić”. Pomyślałem sobie, że może to nie było takie głupie… /…/ Byłem już jakimś tam profesorem, ale ciągle zdarzało mi się zadawać sobie pytanie: „Boże, dlaczego dałem się odciągnąć od muzyki?”
Mimo tego rozdarcia był jednym z najlepszych lekarzy i najwybitniejszych uczonych. To świadczy o tym, że jednak dokonał właściwego wyboru. Książka Jerzego Illga „Słuch absolutny” jest świadectwem, że byli prawdziwi lekarze z powołania. Daje też nadzieję, że jeszcze tacy są. Niekoniecznie wśród profesorów. Lekarze humaniści, lekarze, którzy potrafią w chorym dostrzec przede wszystkim człowieka, chcą się wsłuchać nie tylko w numer choroby, ale w jego wrażliwość, niepokoje, lęki, obawy i wydobyć spod pokładu tego wszystkiego iskrę walki i nadziei. A to w chorobie jest bardzo ważne. Justyna Hofman-Wiśniewska Słuch absolutny. Andrzej Szczeklik w rozmowie z Jerzym Illgiem, Wydawnictwo Znak, Kraków 2014, s. 240
- Autor: tm
- Odsłon: 1994

Astronomowie, którzy dobrze rozumieją ewolucję zwyczajnych gwiazd, zyskują coraz większą pewność, że znają też podstawowe własności gwiazd neutronowych oraz czarnych dziur. Jeśli jednak Wszechświat będzie trwał wiele bilionów lat, to może się okazać, że pewne subtelne efekty, z których obecnie nie zdajemy sobie nawet sprawy, okażą się ostatecznie bardzo ważne – przestrzega autor.
Dzisiaj, po odkryciu fal grawitacyjnych, liczne teorie dotyczące przyszłości Wszechświata zapewne będą modyfikowane, niemniej upłynie jeszcze dużo czasu, nim uczeni nabiorą pewności odnośnie jego losu i losu ludzkości – a może i innej inteligencji, jaka w nim istnieje? (tm) Ostatnie trzy minuty, Paul Davies, Wydawnictwo Copernicus Center Press, Kraków 2016, wyd. I, s. 214, cena 39,90 (z VAT). Książka dostępna także jako e-book.