Recenzje (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1052
Joseph LeDoux to profesor neurobiologii, psychologii i psychiatrii na Uniwersytecie Nowojorskim. Wydawnictwo Copernicus Center Press wydało obecnie jego książkę Historia naszej świadomości w tłumaczeniu Anny i Marka Binder.
Podtytuł książki – Jak po czterech miliardach lat ewolucji powstał świadomy mózg – nie pozostawia pola do domysłów o czym książka ta jest, niemniej autor na wstępie podkreśla, iż rzecz będzie o ewolucji zachowania, które pojawiło się wraz z powstaniem pierwszych istot żywych, czyli organizmów – także jednokomórkowych.
Na ogół nikt z nas nie wyobraża sobie tego, że jednokomórkowce, przodkowie bakterii, aby przetrwać muszą zachowywać się podobnie jak ludzie: unikać niebezpieczeństwa, zdobywać żywność, utrzymywać homeostazę organizmu i rozmnażać się. I choć takie zachowanie cechuje wszystkie organizmy żywe, to oczywiste, że istnieją międzygatunkowe różnice. Autor wyjaśnia w książce te cechy zachowania, które nas, ludzi, najbardziej wyróżniają spośród innych organizmów żywych: język, kulturę, zdolność do myślenia oraz refleksji.
Sześćdziesiąt sześć rozdziałów książki ilustrowanej rysunkami Caio da Silva Sorrentino, porządkującej naszą wiedzę o rozwoju życia na Ziemi, ujęte zostało w 15 części tematycznych, co ułatwia lekturę tym, którzy szukają określonych wiadomości. Autor zaczyna tę opowieść od nakreślenia naszego miejsca w przyrodzie, by wprowadzać stopniowo czytelnika w różnicujący się świat żywych organizmów, od najprostszych do najbardziej skomplikowanych, czyli ludzi. I podsumowuje: „jak wszystkie inne gatunki jesteśmy wyjątkowi, bo jesteśmy inni. To, co nas wyróżnia, jest ważne dla nas, bo jest nasze, chociaż z drugiej strony stanowi tylko przypis do sagi snutej już od 4 mld lat. Tylko dzięki poznaniu tej historii w całej jej złożoności naprawdę zrozumiemy, kim teraz jesteśmy i jak się takimi staliśmy”.(js)
Historia naszej świadomości. Jak po czterech miliardach lat ewolucji powstał świadomy mózg, Joseph LeDoux, Wydawnictwo Copernicus Center Press, wyd. I, Kraków 20202, s.496, cena 69,90 zł. Książka dostępna także jako e-book.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 966
Do księgarń trafiło drugie polskie wydanie książki Krótka historia nauki Williama Bynuma. To książka popularnonaukowa. Wydał ją parę lat temu Yale University Press, a w Polsce Wydawnictwo RM (pisaliśmy o tym w SN 3/18 - Krótka historia nauki).
Autor, emerytowany profesor historii medycyny University College w Londynie, kreśli na prawie trzystu stronach interesującą panoramę dziejów nauki. W rozpisanej na 40 rozdziałów historii w chronologiczny, lekki i bogaty w szczegóły sposób opowiada o ludziach, którzy przyczynili się w różnym stopniu do rozwoju wiedzy. Przywołuje ich nazwiska, biografie, czasy w jakich żyli, pokazuje ich determinację, upór a czasem i odwagę w dążeniu do poznania prawdy.
Niektóre rozdziały już samymi tytułami informują o kim i o czym będą. Przykłady: Ojciec medycyny: Hipokrates, Mistrz tych, którzy wiedzą – Arystoteles, Cesarski medyk: Galen, Krzywa wieża i teleskop: Galileusz, Cyrkulacja krwi: Harvey, Rzucone do góry: Newton, Zmiana zasad: Einstein. Innym razem, zwłaszcza gdy bohaterów zdarzeń jest w danej dziedzinie więcej, tytuły są bardziej ogólne, np. Atomy i próżnia, Poszukiwanie kamienia filozoficznego, Porządkowanie świata, Powietrze i gazy, Historia naszej planety, Tablica pierwiastków, Wewnątrz atomu.
Badacze o różnych zainteresowaniach, uczeni, wynalazcy, odkrywcy pochodzą ze wszystkich niemal epok i stron świata. Kilka postaci znanych jest dobrze Polakom. Dwóm - w rozdziałach 11 i 30 - autor poświęca sporo miejsca, a w 40., ostatnim, do nich nawiązuje.
Najwięcej uwagi (trzy pełne strony w rozdziale zatytułowanym Gdzie jest centrum wszechświata?) skupia na postaci Mikołaja Kopernika, który – jak przypomina na wstępie - urodził się i umarł w Polsce. Poza wątkami biograficznymi znajdujemy tam dość szczegółowy opis ostatnich lat życia polskiego astronoma, o których na przykład w ubiegłym wieku mało się mówiło. W roku 1542 – pisze Bynum - pieczę nad wydrukowaniem swego dzieła O obrotach ciał niebieskich Kopernik powierzył swemu przyjacielowi Jerzemu Joachimowi Retykowi. Ten jednak musiał w pewnym momencie wrócić do swojej pracy na uniwersytecie w Niemczech, więc przekazał zadanie niemieckiemu teologowi Andreasowi Osianderowi.
Dzieło zostało wydane w roku 1543. Jednak Osiander uznał, że idee Kopernika są niebezpieczne, więc poprzedził je własną przedmową. Napisał, że koncepcje polskiego uczonego to jedynie hipotetyczny sposób rozwiązania na drodze matematycznej problemów, które od dawna próbowali rozwikłać astronomowie w modelu geocentrycznym. Osiander – tu zacytuję narratora – „miał prawo do własnych poglądów, ale postąpił nieuczciwie; napisał przedmowę tak, jakby to były wyjaśnienia samego Kopernika. Ponieważ się pod nią nie podpisał, ludzie założyli, że to Kopernik chciał im przekazać te słowa”.
Astronom był już wówczas bliski śmierci i nic nie mógł zrobić, by przekazać prawdę czytelnikom. „W efekcie przez niemal sto lat analitycy tego wspaniałego dzieła byli przekonani, że Kopernik jedynie rozważał sposoby wyjaśnienia tego, co widać na niebie każdej nocy, ale tak naprawdę nie powiedział, że Ziemia krąży wokół Słońca. Z powodu tej przedmowy ludzie ignorowali rewolucyjny przekaz polskiego astronoma. Jednak wielu przeczytało dzieło Kopernika, a jego obliczenia i komentarz miały wpływ na astronomię przez kilka dekad po jego śmierci”.
Z kolei w rozdziale o promieniotwórczości, poza wzmiankami o Rutherfordzie, Roentgenie czy Becquerelu, mamy opowieść o Marii Skłodowskiej – Curie. „Małżeństwo Curie – opowiada autor książki - z prawdziwym oddaniem poświęciło się nauce, a ich dokonania zostały uhonorowane Nagrodą Nobla. Po śmierci Pierre’a w wypadku ulicznym Maria kontynuowała ich dzieło, mimo że musiała także zajmować się wychowaniem dwóch małych córek”. I dalej – /…/ wielu pierwszych badaczy, w tym Maria Skłodowska-Curie, zmarło na skutek promieniotwórczości, zanim wdrożono odpowiednie zasady bezpieczeństwa. Jej córka, Irene Joliot-Curie, która również dostała nagrodę Nobla w dziedzinie chemii, zmarła wcześnie na białaczkę”.
Ostatni wątek polski, ledwie muśnięty przez Bynuma, znajdziemy w rozdziale Nauka w erze cyfrowej. Tutaj po wzmiankach o maszynach poprzedzających erę komputerów (Babbage i Hollerith), oraz pracach w Bletchey Park nad maszyną Lorentza i Enigmą autor powiada, że Brytyjczycy zaprojektowali w roku 1939 dwa komputery do łamania kodów: Bombe (Bomba) i Colossus (Kolos). Ten drugi był ogromną maszyną zajmującą dużo pomieszczeń i zużywającą dużo prądu. O obydwu mówi natomiast, że pracowały na próżniowych lampach elektronowych przełączających sygnały elektryczne. Lampy wydzielały dużo ciepła i nieustannie się psuły. A co z samą Bombą?
Brytyjska bomba (pierwszy projekt powstał na początku wojny pod kierownictwem Alana Turinga) była poprawioną wersją urządzenia, które zostało zaprojektowane wiele lat wcześniej przez polskiego matematyka Mariana Rejewskiego (i jego kolegów Henryka Zygalskiego i Jerzego Różyckiego). Rejewski je nazwał bombą kryptologiczną. Służyła do łamania komunikatów niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma. Bomba Rejewskiego – jak podkreśla autor - była w pełnym tego słowa znaczeniu wyspecjalizowaną maszyną do łamania szyfrów – pierwszą w swoim rodzaju. „Była urządzeniem do tego stopnia pionierskim, że autorzy mieli problem z wyborem dla niej sensownej nazwy”.
Rejewski podaje w swoich wspomnieniach, że nazwano ją bombą z braku lepszego pomysłu. Tradycja przechowała dwie wersje źródeł jej nazwy. W pierwszej pomysłodawcą był Czesław Betlewski (technik z polskiego Biura Szyfrów), któremu kojarzyła się z tykaniem zegarowego bombowego zapalnika. Inni nazywali ją też „maglem” z uwagi na sposób przenoszenia napędu ze wspólnego silnika na osie obracające sześć replik Enigmy. Według jeszcze innej wersji nazwę miał wymyślić Różycki w czasie konsumowania bombiastego deseru z lodów. Brytyjczycy z czasem udoskonalili maszynę, ale jej polska nazwa pozostała.
Waldemar Pławski
Krótka historia nauki, William Bynum, Wydawnictwo RM, wyd. II, Warszawa 2020, str. 295, cena 34,99 zł.
- Autor: al
- Odsłon: 4606
Wydawnictwo Naukowe PWN wydało dwutomową Historię ogrodów autorstwa Longina Majdeckiego – architekta krajobrazu i historyka sztuki. Jest to wydanie trzecie, zmienione i uzupełnione przez Annę Majdecką-Strzeżek.
Autor przedstawia w książce dzieje sztuki ogrodowej w krajach europejskich – także w Polsce, choć nasze dokonania w tym względzie wydają się – w porównaniu z innymi - mizerne. Sztuka ogrodowa bowiem ma bogatą historię, począwszy od starożytności – wiszących ogrodów Babilonu, asyryjskich, perskich, greckich, rzymskich. Od ogrodów domowych, po publiczne, cesarskie, patrycjuszowskie.
Ogrody bowiem to spełnienie marzeń człowieka do życia w przestrzeni idealnej, estetycznej, pięknej. Wraz ze zmieniającym się kanonem piękna zmieniały się i ogrody – inne były w epoce średniowiecza, inne w renesansie, jeszcze inne w epoce baroku czy romantyzmu. Inne są też współcześnie. Ich założenia związane są też z kulturą i religią – ogrody europejskie różnią się od ogrodów Dalekiego Wschodu czy Islamu, inne są też ogrody świeckie a inne – klasztorne.
Założenia ogrodów i ich symbolika związane są z rozwojem sztuki i nauki, poglądów artystycznych, zapotrzebowaniem społecznym, kulturą, wierzeniami i obyczajami danego społeczeństwa. Sztuka ogrodów to sposoby kształtowania przestrzeni, dobór roślinności i jej kształtowanie, pielęgnacja.
Niestety, nie wszystkie ogrody przetrwały do naszych czasów. Niemniej, nawet te, które istnieją tylko w zapisach, także w planach czy rycinach, pokazują jak wielką wagę przywiązywano do ich tworzenia i kształtowania.
Ogród to pojęcie ogólne, bardzo stare, odnoszące się do średniowiecza. Jednak przetrwało do dzisiaj, choć obecne ogrody różnią się nieco od tych pierwotnych. W połowie XVIII wieku, wraz z modą na ogrody romantyczne, krajobrazowe, zaczęto nazywać je parkiem. Ta tradycja pozostała do dzisiaj. Dla niektórych rozwiązań ogrodowych jak aleje, bulwary, kalwarie, itp. nie mieszczących się w terminie ogród lub park, przyjmuje się bardziej ogólne określenie – założenia ogrodowego.
Historia ogrodów – pisze autor – zapoznaje z dorobkiem przeszłości w zakresie kształtowania założeń ogrodowych, umożliwia zrozumienie wpływu przemian społeczno - gospodarczych na kształtowanie się formy przestrzennej ogrodów, pozwala uświadamiać związki, jakie występują między ogrodami różnych epok i jaki jest wpływ ogrodów dawnych na rozwój dzisiejszych. W wielkim bogactwie założeń ogrodowych czasów minionych wyraźnie występuje wiele kierunków i tendencji, które mają ścisłe powiązania z wieloma zagadnieniami planistyki współczesnej.
Pięknie i bogato ilustrowana książka, jedyna w języku polskim tak obszernie omawiająca rozwój sztuki ogrodowej na świecie i w Polsce, wydana jest w dwóch tomach. W tomie pierwszym opisano ogrody od starożytności po późny barok, w drugim – od XVIII wieku do czasów teraźniejszych. Wzbogacona rycinami i fotografiami ogrodów, a także słownikiem terminów, bibliografią i indeksem osób, stanowi kompendium wiedzy o ogrodach i parkach, co czyni ja pożądaną nie tylko dla miłośników zieleni, ale i studentów wielu kierunków przyrodniczych, technicznych i artystycznych, nie mówiąc o konserwatorach zabytków, architektach krajobrazu czy historykach sztuki.(al)
Historia ogrodów, Longin Majdecki, Wydawnictwo Naukowe PWN, t.1 i 2, Warszawa 2009, t.1 s.487, t.2 s.491
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1517
Polskie Towarzystwo Informatyczne od kilku lat wydaje książki dokumentujące historię polskiej informatyki. Impulsem do tego były m.in. obchody 70-lecia tej dziedziny w Polsce w 2018 roku. Są to zarówno tomy składające się z tekstów świadków historii rozwoju tej dziedziny w Polsce, jak i osobiste oceny całości zjawisk związanych z tą dyscypliną.
Taką w pełni autorską opowieścią o tym, jak powstawały w Polsce maszyny matematyczne, jacy ludzie je budowali, jak rozwijała się ich produkcja w PRL i jaki dystans nas dzielił od świata w tym zakresie jest książka Marka Hołyńskiego - Polska informatyka: Zarys historii.
Autor książki – współzałożyciel PTI, specjalista z dziedziny komputerów pracujący w Polsce i USA – barwnie opisuje jak to się zaczęło, na jakie przeszkody trafiało i jakimi siłami pokonywano trudności. Z opowieści o drodze, jaką od 1948 roku przeszli polscy matematycy, inżynierowie, konstruktorzy fizycy, wyłania się wielki entuzjazm pionierów informatyzacji, który rzeczywiście przenosił góry, a który dzisiaj pewnie nie byłby możliwy.
Choć autor zastrzega się, że książka nie aspiruje do kompendium wyczerpująco omawiającego wszystkie aspekty rozwoju tej branży, to przecież jej solidna podbudowa faktograficzna (poszerzona o przypisy i bibliografię) oraz niezwykle przystępny, publicystyczny język i jasność wywodu wystarczająco ten rozwój pokazują. Mało tego – autor – doskonale zorientowany w tej dziedzinie - ukazuje w książce atmosferę tamtych czasów i realne problemy – naukowe, gospodarcze i polityczne, z jakimi zmagali się twórcy, ale i pierwsi użytkownicy ich dzieł.
Opowieść o polskiej przygodzie informatycznej Marek Hołyński kończy na roku 2018 refleksjami nad drogą, jaką przeszła informatyka, edukacja w tym zakresie, a także polska elektronika i komputery. Dla tych, którzy byli przy narodzinach i rozwoju tej dziedziny książka będzie cennym wspomnieniem oraz źródłem refleksji nad rozwojem cywilizacji. Dla tych, dla których to bardzo odległa historia – optymistycznym drogowskazem pokazującym, jak z niczego można zrobić coś ważnego. (al.)
Polska informatyka: Zarys historii, Marek Hołyński, Polskie Towarzystwo Informatyczne, Warszawa 2019, wyd. I, s. 228