Chociaż większość ekspertów jest obecnie przekonana, że wirus SARS-CoV-2 odpowiedzialny za pandemię COVID-19 uciekł z laboratorium w Wuhan, wirusolodzy nadal tworzą nowe, niebezpieczne wirusy. W tego typu badaniach nad nabyciem funkcji (tzw. gain-of-function) celowo zwiększają niebezpieczeństwo wirusów lub ich zakaźność. Robią to, ponieważ pozwoliłoby to na zdobycie wiedzy potrzebnej do radzenia sobie z potencjalnymi nowymi pandemiami lub opracowania szczepionek zapobiegawczych.
Krytycy uważają te eksperymenty za nieodpowiedzialne. Amerykański dziennikarz śledczy Jon Fleetwood regularnie relacjonuje na swoim Substacku, co dzieje się w różnych biolaboratoriach na całym świecie, opierając się na pojawiających się nowych badaniach. Na przykład w zeszłym miesiącu wskazał na eksperyment laboratoryjny przeprowadzony przez południowokoreańskich naukowców, w którym wirus ptasiej grypy okazał się w 100% śmiertelny dla myszy. „Pandemia COVID pokazała światu, co się dzieje, gdy tzw. wirusy adaptacyjne do ssaków wyciekają ze środowisk badawczych” – pisze Fleetwood. „Ale zamiast globalnego moratorium na te nieodpowiedzialne eksperymenty, laboratoria nadal przeprowadzają testy, które zabijają każdego zakażonego ssaka — a co gorsza, dokumentują, jak to zrobić ponownie”.
W naszym kraju (Holandii – przyp. Red. SN) również wszystko toczy się jak zwykle , i nie tylko w dziale wironaukowym Erasmus MC w Rotterdamie, który zyskał światową sławę w 2011 roku dzięki ryzykownemu eksperymentowi z ptasią grypą na fretkach. W innych lokalizacjach również znajdują się laboratoria BSL-3 (poziom 3 bezpieczeństwa biologicznego), w których mogą odbywać się potencjalnie niebezpieczne badania, na przykład w Nijmegen w Radboud University Medical Center, Utrechcie (UMCU), Lejdzie (LUMC), Bilthoven (RIVM), Wageningen (WUR) i Lelystad. Biolab w Lelystad mieści się w lokalnym instytucie badawczym Wageningen Bioveterinary Research (WBVR), który jest częścią WUR. Laboratorium jest specjalnie zaprojektowane do pracy z patogennymi mikroorganizmami w grupie ryzyka 3, takimi jak ptasia grypa, gorączka Q, wścieklizna, pomór świń i pryszczyca. Instytut znajduje się bezpośrednio nad jeziorem IJsselmeer.
Fleetwood skrytykował prace badawcze w tym laboratorium. Zostało to zainspirowane niedawno opublikowanym recenzowanym badaniem w czasopiśmie „Journal of General Virology”. „Laboratorium finansowane przez rząd w Holandii stworzyło zmutowany szczep wirusa ptasiej grypy H5N1, który może rozprzestrzeniać się między ssakami i powodować 100-procentową śmiertelność w ściśle kontrolowanych warunkach laboratoryjnych” – podsumował Fleetwood badanie. Ssakami były fretki. Zostały one wystawione na działanie nowo opracowanych konstruktów wirusowych pochodzących z mózgu lisa rudego i namnażanych w jajach kurzych. Fretkom podano patogen bezpośrednio lub pośrednio donosowo, albo zostały zakażone pośrednio poprzez przebywanie z zakażonymi fretkami.
Według naukowców, mutacja PB2-E627K – powszechnie kojarzona w literaturze wirusologicznej z adaptacją komórek ssaków – była odpowiedzialna za poważne uszkodzenie mózgu i niewydolność wielonarządową zarówno u bezpośrednio, jak i pośrednio zakażonych fretek. Stan zwierząt był tak zły, że tydzień po zakażeniu poddano je eutanazji zgodnie z protokołem badań, po czym wykonano sekcję zwłok.
Według autorów, badanie wykazało transmisję między ssakami, co podkreśla „potencjał odzwierzęcy” wirusów wysoce zjadliwej grypy ptaków (HPAI) serotypu H5N1. Badania zostały sfinansowane przez holenderskie Ministerstwo Rolnictwa, Rybołówstwa, Bezpieczeństwa Żywnościowego i Ochrony Przyrody. Fleetwood zauważa również, że WBVR otrzymuje finansowanie od Koalicji na rzecz Innowacji w Gotowości Epidemicznej (CEPI), finansowanej przez Fundację Gatesa i ustanowionej przez Światowe Forum Ekonomiczne (WEF).
Głównym autorem badania jest Luca Bordes, który w maju ubiegłego roku uzyskał tytuł doktora na Uniwersytecie Wageningen i Centrum Badawczym za rozprawę doktorską na temat wirusa HPAI H5N1. W swojej rozprawie podkreśla znaczenie dalszych badań „w celu poprawy oceny ryzyka pojawiających się wirusów HPAI zarówno u ptaków, jak i ssaków”. Bordes, kierownik projektu w WBVR, pracował pod nadzorem swojego kolegi, profesora Wima van der Poela, jednego ze współautorów nowego badania.
Van der Poel został powołany na początku 2021 roku do „Grupy Ekspertów ds. Chorób Odzwierzęcych”, powołanej przez rząd „w celu zmniejszenia ryzyka przyszłych epidemii odzwierzęcych”. Wówczas powszechnie zakładano, że COVID-19 ma naturalne (odzwierzęce) pochodzenie, a hipoteza wycieku laboratoryjnego była uznawana na całym świecie za „dezinformację”.
W skład tej grupy ekspertów wchodzili bardziej znani specjaliści, tacy jak profesor Ron Fouchier z Erasmus MC. W 2011 roku przeprowadził eksperyment, w którym zainfekował fretki zmodyfikowanym wirusem ptasiej grypy H5N1. Jego publikacja w „Science”, której współautorem był profesor Ab Osterhaus, wywołała globalne oburzenie. Na początku 2012 roku „The New York Times” ostrzegał przed „sztucznym końcem świata”: pandemią wywołaną przez człowieka.
Dwie grupy badawcze na całym świecie, dzięki amerykańskiemu finansowaniu, uczyniły wirusa ptasiej grypy bardziej niebezpiecznym. Gazeta jasno stwierdziła: „Najbardziej przerażające badania przeprowadzili naukowcy z Erasmus Medical Center w Rotterdamie”. Prezydent Obama tymczasowo wstrzymał takie eksperymenty, ale Trump cofnął tę decyzję w trakcie swojej pierwszej kadencji prezydenckiej.
Bliska koleżanka Fouchiera, profesor Marion Koopmans, nie dołączyła do grupy ekspertów ds. zoonoz, ale jak większość wirusologów, niestrudzenie podkreśla bezpieczeństwo ich badań. Koopmans zrobiła to na przykład w marcu ubiegłego roku w Senacie, podczas „spotkania ekspertów ds. gotowości na pandemię” w Komisji VWS. Posunęła się nawet do stwierdzenia, że wyciek z laboratorium może „teoretycznie” doprowadzić do wybuchu epidemii lub pandemii, ale jej zdaniem „nie ma na to żadnych przykładów”.
Neurolog Jan Bonte natychmiast odpowiedział na X , przedstawiając listę wypadków laboratoryjnych, w których patogeny wydostały się na zewnątrz, a ludzie zostali zakażeni.
W zeszłym miesiącu brytyjsko-francuski mikrobiolog Simon Wain-Hobson, profesor retrowirusologii molekularnej w Instytucie Pasteura w Paryżu, w wywiadzie dla „Berliner Zeitung” przytoczył niedawny przykład osobliwego wypadku laboratoryjnego. Do zdarzenia miało dojść w amerykańskim laboratorium BSL-4, które spełnia najwyższe standardy bezpieczeństwa biologicznego. Badania w tym laboratorium zostały przerwane po incydencie między dwojgiem kochanków, z których jeden uszkodził skafander ciśnieniowy drugiego. „Ludzie wierzą, że wszystko da się ogarnąć dzięki protokołom bezpieczeństwa” – podsumowuje Wain-Hobson. „Ale ludzie popełniają błędy”.
W wywiadzie, którego tłumaczenie opublikował niedawno Doctors' Collective na swojej stronie internetowej, Wain-Hobson wspomina o kolejnej słabości: „Nikt nie mówi o tym, że niebezpieczne badania nad zyskiem funkcji są publikowane w Internecie. Informacje te są swobodnie dostępne dla każdego państwa zbuntowanego, które posiada laboratorium wirusologiczne, finansowane przez amerykańskich i europejskich podatników”.
W 2022 roku De Andere Krant opublikował kilka artykułów, w których podkreślono ryzyko związane z badaniami nad wzmocnieniem funkcji (gain-of-function) w Holandii. Na podstawie raportu Instytutu Bezpieczeństwa Fizycznego, zleconego przez Radę Dowódców i Dyrektorów Regionów Bezpieczeństwa (RCDV), stwierdziliśmy, że bezpieczeństwo laboratoriów biologicznych w Holandii jest skrajnie niewystarczające.
Stwierdziliśmy, że „odpowiedzialność jest rozproszona, nie ma przepisów krajowych, straż pożarna nie musi być informowana o sytuacjach kryzysowych, a pozwolenia są wydawane na szczeblu gminnym”.
Przeprowadziliśmy również wywiady z dwoma czołowymi ekspertami międzynarodowymi – profesorem Marcem Lipsitchem, epidemiologiem z Uniwersytetu Harvarda, i dr Lynn Klotz (dawniej z Harvardu) – którzy stwierdzili, że „ryzyko wydostania się wirusa zagrażającego życiu z laboratorium Viroscience w Erasmus MC w Rotterdamie jest realne i wielokrotnie większe, niż twierdzi Viroscience”.
Pod koniec 2022 roku ówczesny poseł Wybren van Haga (BVNL) zadał pytania ministrowi zdrowia, opieki społecznej i sportu Ernstowi Kuipersowi w tej sprawie. Kuipers udzielił dość dziwnej i niepokojącej odpowiedzi. „W Holandii nie ma centralnego przeglądu liczby laboratoriów wysokiego ryzyka, ale nie każde takie laboratorium prowadzi badania nad wzmocnieniem funkcji (GOF) ” – napisał. „Ponieważ samorządy wydają pozwolenia dla laboratoriów wysokiego ryzyka, na tym poziomie istnieje przegląd obecności laboratoriów wysokiego ryzyka, ale nie ma informacji o tym, czy badania GOF są prowadzone”.
Toine de Graaf (De Andere Krant)
dakl.nl/100%-śmiertelny-mutant
dakl.nl/fretki-H5N1-wirusy