banner

Fakt, iż rok 2000 został uznany za Światowy Rok Uzdrowisk dobitnie świadczy nie tylko o przywiązywaniu wagi społeczności międzynarodowej do utrzymania i rozwoju dawnych uzdrowisk, ale i docenianiu roli lecznictwa uzdrowiskowego.

A u nas z tym akurat dzieje się odwrotnie. Leczenie sanatoryjne przez lata ośmieszane i bagatelizowane z powodu traktowania go przez część kuracjuszy jako bezpłatnych wczasów coraz bardziej traciło na znaczeniu. Pobyty ludzi chorych w uzdrowiskach stopniowo skracano z 30 do 24 dni (ostatnio nawet 20!), zrezygnowano z finansowania dojazdów do uzdrowiska, wydawania skierowania w ramach zwolnienia lekarskiego, wprowadzono dopłaty kuracjuszy do usług hotelarskich, wyżywienia, płaci się także za ponadstandardowe (czyli więcej niż dwa) zabiegi. Tylko patrzeć jak każdy wymagający leczenia sanatoryjnego będzie musiał pokrywać pełne jego koszty, bo wygląda na to, że budżetu centralnego (czy kas chorych) nie stać na finansowanie tego rodzaju leczenia.

Dziś wytłumaczenie tego jest jedno: na sanatoria nie ma pieniędzy, ale przecież nie zawsze tak było, choć po wojnie wielkim wysiłkiem odbudowywaliśmy zdewastowane i zniszczone (Kołobrzeg, Kamień Pomorski, Nałęczów) uzdrowiska. Mimo biedy państwa. Po roku 1945 w uzdrowiskach dokonał się wielki postęp techniczny – nie tylko w odniesieniu do zakładów kąpielowych i innych obiektów, ale i budowy ulic, chodników, kanalizacji, wodociągów, własnych kotłowni, budownictwa mieszkaniowego i infrastruktury sanitarno – technicznej.

Niestety, ministerstwo zdrowia nie miało pieniędzy na ciągłą modernizację, zwłaszcza części hotelowej uzdrowisk. Zaproszono więc do inwestowania związki zawodowe, spółdzielnie i zakłady pracy. W latach 70. dzięki budowlanym, leśnikom, hutnikom, górnikom, nauczycielom i spółdzielcom polskie uzdrowiska odżyły i odmłodniały: powstały nowe domy o wysokim jak na tamte czasy standardzie, poprawiły się też warunki leczenia oraz otoczenia. Z większą uwagą traktowano środowisko przyrodnicze – dbano o zieleń, czystość, poprawiano i budowano urządzenia infrastruktury technicznej..

W biedzie biedniej

W lata 80. uzdrowiska wkroczyły z problemem utrzymania nie tylko budynków i całej infrastruktury technicznej, ale i swoich zadań leczniczych - podstawy swojego bytu. Gwałtownie zmniejszająca się liczba kuracjuszy, coraz skromniejsze finansowanie z puli ministerstwa zdrowia, spowodowały stopniową degrengoladę uzdrowisk. Branże, które wcześniej utrzymywały w dobrym stanie swoje sanatoria, nagle zaczęły się ich pozbywać oddając je w dzierżawę każdemu chętnemu i nie stawiając żadnych wymagań dotyczących ich użytkowania. Uzdrowiska państwowe zmuszone były do zwalniania pracowników i ograniczania liczby zabiegów.

W tych chudych latach nikt nie myślał także o infrastrukturze: kanalizacji, którą przedstawiała wiele do życzenia nie tylko w uzdrowiskach, ale i w gminach, niskiej emisji z lokalnych kotłowni, czystości na terenach uzdrowiska, utylizacji śmieci, poprawie stanu czystości wód. Powód tego był zresztą nie tylko związany z brakiem pieniędzy: od dziesiątków bowiem lat między uzdrowiskami a gminami uzdrowiskowymi istniały głębokie konflikty o pieniądze i kompetencje. Nie trzeba dodawać, że górą w tamtych latach były uzdrowiska, których dyrektorzy mieli większe możliwości zdobywania środków na inwestycje. Reszta miejscowości żyła swoim, osobnym i zwykle biedniejszym życiem. Do porozumienia między tymi dwoma organizmami dochodziło rzadko i zwykle nie dotyczyło to tak ważnych spraw jak np. wspólna oczyszczalnia ścieków, czy modernizacja wodociągów. Częściej trwały przepychanki w rodzaju: do kogo należy wywóz śmieci z koszy z głównej ulicy miasta, skoro większość przyjezdnych to kuracjusze?

Puszka Pandory

W końcu 1998 r. ministerstwo zdrowia finansowało w całości 26 państwowych przedsiębiorstw uzdrowiskowych oraz częściowo (lecznictwo, biały personel) 74 branżowe. Wraz z wejściem w życie reformy ubezpieczeń zdrowotnych, przedsiębiorstwa uzdrowiskowe zostały skomercjalizowane – przekształcono je w jednoosobowe spółki Skarbu Państwa. Tym samym nadzór nad nimi przestało pełnić ministerstwo zdrowia (i natychmiast zlikwidowało departament zajmujący się uzdrowiskami, wcześniej likwidując Instytut Medycyny Uzdrowiskowej). Przedsiębiorstwa uzdrowiskowe stały się więc podmiotami gospodarczymi takimi jak inne, rozliczanymi wyłącznie na podstawie wyników ekonomicznych, co jest sprzeczne z duchem ustawy o uzdrowiskach obowiązującej od 1966r. Ich wyniki ekonomiczne rzadko są rewelacyjne, gdyż prezesi spółek często się zmieniają, a w radach nadzorczych zasiadają osoby mające dość mętną wiedzę uzdrowiskową. Często dochodzi tu do przejadania przez zarządzających i tak marnych dochodów uzdrowisk.

Jest to oczywiście stan przejściowy, ministerstwo skarbu ogłosiło bowiem przetarg na studium sektorowe, poprzedzające prywatyzację uzdrowisk. Ma ono być gotowe pod koniec sierpnia tego roku. Ogłoszono też przetargi na doradców prywatyzacyjnych – na pierwszy ogień, pilotażowo, pójdą: Nałęczów i Iwonicz. Doradcy, którzy przetargi wygrają opracują strategie prywatyzacyjną dla tych uzdrowisk i będą szukać dla nich inwestorów strategicznych. Z doniesień izby gospodarczej wynika, iż są już chętni – zarówno w kraju jak i za granicą – do zainwestowania w nasze zdroje.

W wielkich bólach rodzi się także nowa ustawa o uzdrowiskach, której potrzebę sygnalizowało to środowisko wiele lat temu. Jej projekt, który jest już po uzgodnieniach resortowych dotyczy nie tylko uzdrowisk i leczenia w nich, ale także gmin uzdrowiskowych. Świadczyłoby to o chęci przełamania przez ustawodawcę wieloletnich animozji między uzdrowiskami a gminami, zwłaszcza że była zgoda ministra finansów i wicepremiera, aby gminom uzdrowiskowym dołożyć nieco pieniędzy z budżetu centralnego przeznaczając na ten cel 0,02% PKB.

Proponowana ustawa, która z uwagi na wydarzenia polityczne wydaje się daleka do uchwalenia, budzi jednak wiele kontrowersji. Przede wszystkim pominięto w niej istnienie lekarza naczelnego uzdrowiska, który winien czuwać nad leczeniem w imieniu ministra zdrowia – jeśli chce mieć ono jakikolwiek nadzór nad sprawami medycznymi. Rolę dotychczas istniejącego lekarza ma pełnić gmina, czyli wójt lub burmistrz.

Zabrakło też w projekcie pojęcia sanatorium i nie określono, kto będzie dysponentem naturalnych zasobów leczniczych. Jest to sprawa niezwykle istotna, skoro już dzisiaj dochodzi do konfliktów dotyczących opłat za wodę leczniczą: np. prezes jednej ze spółek uzdrowiskowych ustalił cenę 100 zł za 1 m3 wody dla sanatorium branżowego!

Generalnym zarzutem izby gospodarczej jest jednak brak perspektywicznego spojrzenia ustawodawcy na rozwój uzdrowisk oraz ich rolę w procesie leczenia. Zabrakło w niej miejsca dla określenia ram prywatyzacyjnych w uzdrowisku, relacji z ministerstwem zdrowia, kasami chorych.

W swoich rękach

Nim ustawa wejdzie w życie, rzeczywistość uzdrowisk na pewno się zmieni, skoro już dzisiaj wkraczają tam prywatni inwestorzy. Niektórzy odkupują od dotychczasowych użytkowników istniejące obiekty sanatoryjne i modernizują je. Tak się stało m.in. w Muszynie, gdzie sanatoryjny budynek FSO-Daewoo („Ursus”) kupiła Teresa Korona (zmienił nazwę na „Korona”); podobny los spotkał „Metalowca”, który także został sprzedany prywatnej osobie. Uzdrowisko „Solec” z kolei od tego roku zostało oddane w ramach reprywatyzacji przedwojennym właścicielom, pp. Daniewskim. Według danych prof. Madeyskiego z izby gospodarczej „Uzdrowiska Polskie”, w Polsce już działa kilkadziesiąt prywatnych obiektów sanatoryjnych, m.in. w Polańczyku, Krynicy, Muszynie. Na ogół obiekty te są modernizowane i rozbudowywane, powstają w nich baseny („Skorpion” w Muszynie – Złockiem), kompleksy do leczenia wodą, obiekty do rekreacji (np. modnej dzisiaj jazdy konnej).

W tyle nie pozostają też sanatoria państwowe i branżowe: im lepiej są zarządzane, tym szybciej się modernizują, a nawet rozbudowują (jak Ustka, w której powstaje drugi zakład przyrodoleczniczy). Niestety, z braku dostatecznych środków proces ten trwa wolno (uzdrowiska zarabiają głównie na kuracjuszach prywatnych). Modernizacja dotyczy także innych obiektów uzdrowiskowych: zakładów przyrodoleczniczych, kotłowni (są likwidowane), wodociągów, kanalizacji etc., czyli infrastruktury technicznej wspólnej z gminami. Niestety, są także uzdrowiska znajdujące się na skraju bankructwa, zadłużone, choć ich walory lecznicze wskazywałyby na znakomitą prosperitę. I takie, którym grozi wykupienie przez ich ... rozlewnie wód leczniczych!

Konsekwencje takiego przejęcia mogłyby się okazać nie najszczęśliwsze przede wszystkim dla kuracjuszy, stąd nie bez powodu podkreśla się konieczność pilnego uchwalenia ustawy o uzdrowiskach. Trzeba bowiem wyraźnie określić, czym winno być uzdrowisko, w jakiej pozostawać zależności od ministerstwa zdrowia, gminy (np. warunki zabudowy w strefach ochronnych budzą sprzeciw niektórych samorządów), kto i na jakich warunkach mógłby w nim inwestować, a przede wszystkim jakie warunki winno spełniać, aby nim być (m.in. sprawa jakości usług i certyfikacji). Problem leży nie tylko w klimacie i złożach wód leczniczych, czy peloidów, ale i stopniu zanieczyszczenia środowiska, przestrzeganiu higieny, utrzymaniu zieleni, dobrej infrastrukturze sanitarnej i komunalnej. Jest to o tyle ważne, że w najbliższych latach przybędzie nam z pewnością nowych uzdrowisk, gdyż samorządy będą widzieć w nich szansę rozwoju dla całej gminy.

Anna Leszkowska

8.06.2000

W latach 1945-47 uzdrowiska działały w ramach ministerstwa zdrowia i zarządzane były przez Samodzielny Wydział Uzdrowiskowy oraz wyodrębnione dyrekcje dla uzdrowisk dolnośląskich i nadmorskich.

W latach 1947-53 istniała Naczelna Dyrekcja Polskich Uzdrowisk, która od 1949 r. nadzorowała uzdrowiska za pośrednictwem trzech dyrekcji okręgowych (dla uzdrowisk podkarpackich, dolnośląskich i nadmorskich), zaś po roku 1949 bezpośrednio.

W 1953 r. został utworzony Centralny Zarząd Uzdrowisk, a w 1968 r. w jego miejsce powstało Zjednoczenie „Uzdrowiska Polskie” (ZUP). W 1981 r. zamiast ZUP powołano Naczelny Inspektorat Lecznictwa Uzdrowiskowego, który rozwiązano w 1991 r. Sprawami uzdrowisk do tego roku zajmował się Departament Uzdrowisk, natomiast obecnie zadania te mają sprawować: Departament Zdrowia Publicznego oraz Departament Nadzoru i Kontroli.

44 uzdrowiska dysponują baza hotelowa na 45,5 tys. łóżek sanatoryjnych i szpitalnych. Przy maksymalnym wykorzystaniu tej bazy mogą udzielić 16,5 mln noclegów rocznie, tymczasem obecnie przyjmują ok. 400 tysięcy kuracjuszy rocznie (sprzedając ok. 10 mln noclegów).