banner

sztumski nowyMniej więcej od połowy ubiegłego stulecia postępuje relatywizacja norm etycznych, pragmatyczne i utylitarystyczne nastawienie do życia oraz manipulacja społeczna.

Normy i oceny moralne zmieniają się w czasie, zależą od miejsca, grupy społecznej , kultury, okoliczności, oraz od tego, kogo dotyczą i kto się nimi kieruje w postępowaniu i ocenie. W świecie jest wiele systemów etycznych, z których żadnego nie powinno się wyróżniać. Stąd wynika, że ocen moralnych nie należy dokonywać w jakiejś idealnej i abstrakcyjnej rzeczywistości społecznej, nie ze względu na jakieś absolutne i odwieczne kryteria i nie przez ludzi (człowieka) „w ogóle", lecz w realnym społeczeństwie, odpowiednio do aktualnej sytuacji i przez konkretną jednostkę lub grupę.

Hierarchia wartości i kryteria oceny moralnej zmieniają się w zależności od wielu czynników, a im więcej bierze się ich pod uwagę przy ocenie moralnej, tym jest ona trafniejsza. (Wskutek relatywizacji etyka przekształca się w Aber-Ethik, tj. etykę, na której gruncie dokonuje się jakiegoś osądu, a jednocześnie wskazuje się na wątpliwość co do jego słuszności i wyraża się ją dopowiadając po nim niemieckie słowo aber (ale) - „To jest dobre, ale…”). Krótko mówiąc, żaden osąd moralny nie jest absolutny ani ponadczasowy.
Relatywizm etyczny jest przydatny do usprawiedliwiania tego, co w warunkach neoliberalizmu robi się w celach niegodziwych i co na podstawie etyki tradycyjnej jest z pewnością nieetyczne. Etyka relatywistyczna upowszechniła się też wśród lekarzy.

Wraz z rozwojem kapitalizmu, zaostrzającą się walką konkurencyjną i szerzeniem się ideologii konsumpcjonizmu, postępuje dominacja postaw pragmatyzmu i utylitaryzmu. Przydatność, użyteczność i opłacalność w myśleniu, zachowaniu, postawach i postępowaniu wypierają skutecznie współczucie, miłość (także religijną miłość bliźniego) oraz bezinteresowność. Zanika też kierowanie się niewymiernym dobrem wspólnym i troska o nie, gdyż ważniejsze stało się ściśle wymierne dobro prywatne. Dlatego na czołowe miejsce w hierarchii wartości wysunęły się zysk i zwycięstwo. A wszystko co sprzyja ich osiąganiu osądza się jako moralne na gruncie relatywizmu etycznego.
„Brutalny kapitalizm lat dziewięćdziesiątych i późniejszych wyzwolił w wielu z nas to, co najgorsze. (…) Dziki kapitalizm zamienia się w amoralny mechanizm oszukiwania, w którym wszystkie chwyty są dozwolone”- mówi prof. Andrzej Szahaj w rozmowie z Izabelą Marczak („Poniżam, więc jestem”, Inn Poland, Biznes, 29.6.2015). Uformowała się już pokaźna i coraz bardziej rozrastająca się grupa ludzi, którzy nawet palcem w bucie nie kiwną bez otrzymania stosownej zapłaty. Ich dewizą jest „Nic za darmo". To również dotyczy lekarzy.

W XX-wiecznych ustrojach totalitarnych i monopartyjnych rządziły tylko jedne partie polityczne, a w teraźniejszych ustrojach demokratycznych rządzą różne elity władzy - jawne lub skryte: "układy", "sieci", kliki, grupy nacisku, korporacje itp. W obu przypadkach nikt nie liczy się z jednostkami. Pojedynczy człowiek wart jest tyle, za ile czegoś kupi, albo jak liczy się jego głos w wyborach na pretendentów do władzy.
O losach świata i ludzi decydują „krupierzy dziejów" (p. SN Nr 3/11), a nie jednostki, które mają dwa wyjścia: albo buntować się przeciw swojemu losowi, albo pogodzić się z nim. Buntowanie się w pojedynkę jest nieskuteczne i niczego nie załatwia, dlatego z punktu widzenia prakseologii jest działaniem pozbawionym sensu. Korzystniejsza jest uległość wobec elit rządzących. W dużym stopniu elity władzy wymuszają ją za pomocą powszechnego i efektywnego ogłupiania społeczeństwa dokonywanego na wiele sposobów, ponieważ są przekonane o tym, że głupimi łatwiej się rządzi i manipuluje. (Jednakże to nie jest takie pewne ze względu na to, że zachowania i decyzje głupich często są nieprzewidywalne i mogą być diametralne różne od oczekiwanych). Toteż przeważająca trzeźwo myśląca większość społeczeństwa zachowuje się konformistycznie z wyjątkiem romantycznych bohaterów skłonnych cierpieć za miliony. Tym bardziej, że z różnych względów uległość opłaca się. Jak mówi przysłowie - pokorne cielę dwie matki ssie. Postawy konformistyczne przeważają coraz bardziej wśród lekarzy.

Konformizm w cenie

Lekarze, jak inne grupy zawodowe, kierują się zasadami pragmatyzmu, utylitaryzmu i konformizmu. Nie chcą, albo boją się być odmieńcami i narażać się swojemu środowisku i elitom rządzącym. Wygodniej i korzystniej być uległym, lubianym przez kolegów po fachu i czerpać z tego profity.
Oczywiście, zdarzają się sporadyczne bunty pracowników służby zdrowia w postaci strajków i głodówek, ale mniej w trosce o pacjentów niż z powodów roszczeniowych o wyższe płace i lepsze warunki pracy.

Postulaty poprawy funkcjonowania służby zdrowia w wyniku wzrostu nakładów finansowych są tylko maskowaniem istoty sprawy w celu zmylenia opinii publicznej. A żądanie „godziwej zapłaty" jest co najmniej dziwne. Przecież zarobki lekarzy en bloc są kilkakrotnie wyższe od średnich.
Poza tym, nie tylko lekarze chcą i powinni godnie żyć i „godziwie" zarabiać. Zaś studiowanie medycyny wcale nie jest trudniejsze od studiowania np. fizyki, czy elektrotechniki. (Dowodzi tego choćby fakt, że kandydatów na studia medyczne jest o wiele więcej niż na nauki ścisłe).
Praca lekarza też nie jest cięższa od pracy hutnika przy wielkim piecu, bardziej niebezpieczna od pracy kierowcy tira, ani bardziej odpowiedzialna od pracy kontrolera lotu, od którego zależy życie setek ludzi.

Tak więc, większość lekarzy buntuje się z pobudek egoistycznych, gdy chodzi o ich dobro i interesy finansowe. A poza tym są zwyczajnymi konformistami chcącymi zachować swój status quo i nie narażać się na utratę zdobytych przywilejów. Między innymi dlatego, zabiegając o łaskę elit władzy (oficjalnej lub nieformalnej), podpisują lojalki, jak np. „klauzulę sumienia", często na przekór własnym poglądom racjonalistycznym i nie zawsze adekwatnie do swej religijności, ale po prostu dla świętego spokoju i na wszelki wypadek.
Taka hipokryzja nie jest obca i innym grupom zawodowym. (Nota bene, sumienie jest sprawą prywatną. Dlatego publikowanie nazwisk ludzi, którzy podpisali klauzulę sumienia jest naruszeniem ich dóbr osobistych i prywatności. Ale chodzi o wywieranie presji przez kościół i lekarzy wierzących na tych, którym sumienie dyktuje co innego, albo na tych, którzy mają wątpliwości odnośnie treści tej klauzuli ograniczającej ich wolność).

Stosownie do czasów

Symptomem naszych czasów jest manipulacja ludźmi na coraz większą skalę, proporcjonalnie do postępu techniki oraz rządów autorytarnych. Manipuluje się masami społecznymi za pomocą reklam, wybiórczych wiadomości, przekręcania faktów, odwracania znaczeń słów, dowolnej interpretacji wydarzeń historycznych w zależności od koniunktury, poprawności politycznej i uznawanej ideologii, emisji filmów historycznych fałszujących fakty na zamówienie władzy itd. Codziennie jesteśmy bombardowani przez mass media wieloma zmanipulowanymi informacjami na raz. Trzeba mieć dużą dozę odporności, krytycyzmu i rzetelnej wiedzy, by nie dać zwieść się manipulantom.
Manipulacjom zostały poddane przysięgi i przyrzeczenia lekarzy, odwołujące się do tradycyjnej Przysięgi Hipokratesa.:

„Przysięgam Appolinowi lekarzowi i Asklepiosowi, i Hygei, i Panakei oraz wszystkim bogom jak też boginiom, biorąc ich za świadków, że wedle swoich sił i osądu (sumienia) przysięgi tej i tej pisemnej umowy dotrzymam. Swego przyszłego nauczyciela w sztuce (lekarskiej) na równi z własnymi rodzicami szanował będę i dzielił będę z nim życie, i wesprę go, gdy się znajdzie w potrzebie; jego potomków miał będę za braci w linii męskiej i sztuki tej uczył ich będę, gdy zechcą się uczyć, bez zapłaty i pisemnej umowy; na piśmie jak też ustnie wiedzę całą i doświadczenie swoim własnym synom i synom tego, który uczył mnie będzie, jak też przekażę uczniom, którzy umowę tę podpisali i przysięgą tą, jako prawem lekarskim, się związali, lecz nikomu więcej.

Zdrowy tryb życia i sposób odżywiania zalecał będę wedle swoich sił i osądu, mając na względzie pożytek cierpiących, chroniąc ich zaś przed szkodą i krzywdą. Nikomu, nawet na żądanie, nie podam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę jej doradzał, podobnie też nie dam nigdy niewieście środka na poronienie.
W czystości i niewinności zachowam życie swoje i sztukę swoją. Nigdy nikomu nie usunę kamieni moczowych przez cięcie (pęcherza), lecz odeślę każdego do ludzi, którzy z zajęciem tym są obeznani. Do któregokolwiek z domów wnijdę, wejdę dla pożytku cierpiących; obcy mi będzie rozmyślny występek, jak też każda inna nieprawość, zwłaszcza czyny lubieżne na ciałach kobiet i mężczyzn, nie tylko wolnych, lecz i niewolników.
Cokolwiek przy leczeniu, albo też poza leczeniem, w życiu ludzi ujrzę lub usłyszę czego ujawniać nie można, milczał o tym będę, za świętą tajemnicę to mając.
Jeżeli więc tej swojej przysięgi dochowam i jej nie naruszę, niech zyskam powodzenie i w życiu, i w sztuce, i sławę u wszystkich ludzi po wsze czasy; jeżeli zaś ją złamię i się jej sprzeniewierzę, niech mnie wszystko przeciwne dotknie”.

Proceder manipulacji zapoczątkowała Deklaracja Genewska uchwalona przez 2. Sesję Ogólną Światowego Stowarzyszenia Lekarzy w Genewie we wrześniu 1948 r., modyfikowana następnie w latach 1968, 1983, 1994, 2005, 2006 i 2017.:

„W chwili przyjęcia mnie do grona członków zawodu lekarskiego uroczyście przyrzekam poświęcić me życie służbie ludzkości. Będę odnosił się do moich nauczycieli z należnym im szacunkiem i wdzięcznością. Będę wykonywał swój zawód sumiennie i z godnością. Zdrowie chorego będzie moją główną troską. Będę zachowywał powierzone mi tajemnice nawet po śmierci chorego.
Ze wszystkich mych sił będę dbać o zachowanie godności i szlachetnych tradycji zawodu lekarskiego. Moi koledzy będą mi braćmi. Nie dopuszczę do tego, by względy religijne, narodowe, rasowe, polityki partyjnej lub pozycji społecznej mogły wpływać na moje obowiązki wobec mego chorego. Zachowam najwyższy szacunek dla życia ludzkiego od jego początku nawet pod wpływem groźby. Nie użyję mojej wiedzy lekarskiej przeciwko prawom ludzkości. Przyrzekam to uroczyście, z własnej woli, na mój honor!”.

W Deklaracji z 1983 r. zmieniono zapis o niepodawaniu kobiecie środków poronnych na zapis: „Zachowam najwyższy szacunek dla życia ludzkiego od jego początku”, choć kwestia ścisłego określenia tego „początku" jest kontrowersyjna i właściwie konwencjonalna. Data „początku” wiąże się z dopuszczalnością aborcji.
Katolicy uznają za początek życia człowieka chwilę zapłodnienia (wg Jana Pawła II, odtąd zygota jest już „osobą”), luteranie - trzeci tydzień ciąży, a muzułmanie - moment złączenia duszy z ciałem płodu w 12-tym tygodniu ciąży. Ta kwestia jest ciągle dyskutowana w aspekcie religijnym, etycznym i biologicznym i nierozstrzygnięta.

Z Deklaracji Chicagowskiej (2017) usunięto z kolei fragment o niepodawaniu kobiecie środków poronnych, natomiast wprowadzono dwa ważne zapisy. Jeden o przestrzeganiu praw ludzkich i swobód obywatelskich: „Nie użyję mojej wiedzy lekarskiej przeciwko prawom człowieka i swobodom obywatelskim, choćby nawet pod groźbą”, a drugi o służbie dla ludzkości: „Uroczyście zobowiązuję się poświęcić moje życie w służbie ludzkości”.

Co kraj, to inna przysięga

Różnią się też przyrzeczenia lekarskie składane w poszczególnych krajach i uczelniach, w zależności od kultury, tradycji i poziomu cywilizacyjnego.

Przyrzeczenie niemieckie:
„Jako członek personelu medycznego Uroczyście zobowiązuję się oddać życie w służbie ludzkości; Zdrowie i dobre samopoczucie mojego pacjenta będą najwyższym priorytetem moich działań; Będę szanować autonomię i godność mojego pacjenta; Będę zachowywać najwyższy respekt dla życia ludzkiego;

Nie będę uzależniać moich obowiązków medycznych wobec mojego pacjenta od wieku, choroby lub niepełnosprawności, wyznania, pochodzenia etnicznego, płci, narodowości, przynależności politycznej, „rasy", orientacji seksualnej, statusu społecznego lub innych czynników; Będę utrzymywać w tajemnicy sekrety powierzone mi przez pacjenta; nawet po jego śmierci. Będę praktykować mój zawód sumiennie i dostojnie zgodnie z dobrą praktyką medyczną;
Będę promować honor i godność zawodu lekarskiego; Będę oddawać moim nauczycielom, kolegom i studentom szacunek i wdzięczność, na jakie zasługują; Będę korzystać z mojej wiedzy medycznej dla dobra pacjenta i promować opiekę zdrowotną;
Będę dbał o własne zdrowie, dobre samopoczucie i umiejętności, aby wykonywać czynności na najwyższym poziomie; Nie wykorzystam mojej wiedzy medycznej do łamania praw człowieka i swobód obywatelskich, nawet pod groźbą; To wszystko obiecuję uroczyście i dobrowolnie na mój honor”.

Przyrzeczenie polskie:
„Przyjmuję z szacunkiem i wdzięcznością dla moich Mistrzów nadany mi tytuł lekarza i w pełni świadomy związanych z nim obowiązków przyrzekam: obowiązki te sumiennie spełniać; Służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu. Według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek. Nie nadużywać ich zaufania i dochować tajemnicy lekarskiej nawet po śmierci chorego. Strzec godności stanu lekarskiego i niczym jej nie splamić, a do kolegów lekarzy odnosić się z należną im życzliwością, nie podważając zaufania do nich, jednak postępując bezstronnie i mając na względzie dobro chorych. Stale poszerzać swą wiedzę lekarską i podawać do wiadomości świata lekarskiego wszystko to, co uda mi się wynaleźć i udoskonalić. Przyrzekam to uroczyście”.

Polska przysięga a prawa człowieka

Ciekawe, że w przyrzeczeniu lekarzy polskich, w odróżnieniu od innych krajów cywilizacji euroatlantyckiej, nie znalazł się zapis o przestrzeganiu praw człowieka i wolności obywatelskich.
Takie zapisy są w Kanadzie, USA i we Francji, gdzie lekarze przyrzekają ponadto sprawować darmową opiekę nad ubogimi.: „Obiecuję i przysięgam, że będę wierny prawom honoru i prawdomówności w praktyce lekarskiej. Dam bezpłatną opiekę ubogim i nigdy nie zażądam wynagrodzenia przekraczającego wkład mojej pracy.
Przyjęty do wnętrza domów, nie będę widzieć, co się tam dzieje, mój język zakopie powierzone mi sekrety, a mój stan nie posłuży do zepsucia obyczajów ani nie będzie sprzyjał zbrodni.
Nie pozwolę, by względy religii, narodu, rasy, partii lub klasy społecznej pojawiły się pomiędzy moim obowiązkiem a moim pacjentem. Będę szanował wszystkich ludzi, ich autonomię i wolę, bez jakiejkolwiek dyskryminacji ze względu na stan lub przekonania.
Będę interweniować, jeśli będą osłabieni, podatni na zagrożenia lub gdy zagrożona będzie ich integralność lub godność. Nawet pod przymusem nie wykorzystam mojej wiedzy przeciwko prawom ludzkości”.

Relikt przeszłości?

Przysięgę Hipokratesa uznaje się za reliktowy rytuał i drogowskaz dla postępowania lekarzy, bo nie znajduje zastosowania w dzisiejszych realiach i nie sposób przestrzegać jej w wersji klasycznej. Jak pisze Peter Tyson, „Dzisiaj większość absolwentów szkół medycznych przysięga na jakąś przysięgę, zwykle na zmodernizowaną (zmanipulowaną - W. S.) wersję przysięgi Hipokratesa”.
Dalej podaje, że o ile w 1928 r. zaledwie 24% absolwentów amerykańskich szkół medycznych składało przysięgę, to obecnie prawie 100%. Można by się z tego cieszyć, gdyby treść współczesnej przysięgi nie odbiegała od podstawowych zasad klasycznej przysięgi Hipokratesa. Według badań przeprowadzonych w 1993 roku w 150 amerykańskich i kanadyjskich szkołach medycznych, tylko 14% współczesnych przysiąg zakazuje eutanazji, 11% utrzymuje przymierze z bóstwem, 8% wyrzeka się aborcji, a zaledwie 3% zabrania kontaktu seksualnego z pacjentami.

W klasycznej przysiędze istnieje zapis domagający się od tych, którzy ją złamią tylko czegoś „przeciwnego” do sławy i powodzenia w życiu. W dzisiejszych przysięgach (prawie ich połowie) za ich łamanie postuluje się pociąganie lekarzy do odpowiedzialności prawnej.

Coraz więcej lekarzy czuje, że przysięga Hipokratesa jest nieadekwatna do realiów świata - olbrzymich przemian w nauce, technice, gospodarce, polityce i w sferze życia społecznego, świata zalegalizowanej aborcji, samobójstwa wspomaganego przez lekarza oraz epidemii niespotykanych w czasach Hipokratesa. Świata, w którym czynniki polityczne, wyznaniowe, ekonomiczne (w szczególności finansowe), administracyjne itd. oraz organizacje międzynarodowe wywierają naciski i presje na lekarzy i zmuszają ich do respektowania standardów światowych i posługiwania się pojęciami zdefiniowanymi na nowo.
Dlatego amerykańscy studenci medycyny sami proponują zmodernizowane przysięgi Hipokratesa, w których idea, by nie szkodzić łączyła się z postulatem, by w trakcie badania mieć na uwadze zarówno dobro człowieka po drugiej stronie stetoskopu, jak i jego sytuację społeczną i finansową. Tym bardziej, że dokonała się zmiana definicji zdrowia, które teraz postrzega się nie jak dawniej w kontekście tylko fizycznych symptomów i diagnoz, lecz w znacznie szerszym.
Wiesław Sztumski

Jest to druga część eseju poświęconego zagadnieniom etycznym w relacjach pacjent-lekarz. Pierwszą  - Hipokrates nie przewidział - zamieściliśmy w SN Nr 5/19, Trzecią, ostatnią część omawiającą szkolnictwo medyczne zamieścimy w numerze 8-9/19 SN.