banner

 

paradoksy ekonomiiEkonomiści w Polsce są zwykle kojarzeni z ekspertami oceniającymi realizowaną przez rząd (w którego składzie też bywają ekonomiści) politykę gospodarczą, bądź jego doradcami. Rzadko patrzymy na tę grupę zawodową przez pryzmat poglądów ekonomicznych, czy powiązanie przedstawicieli współczesnej ekonomii akademickiej w Polsce ze szkołami myśli ekonomicznej.
Lukę tę spróbowano wypełnić badaniami, których wyniki znalazły się w książce Paradoksy ekonomii przygotowanej przez Grzegorza Konata i Tadeusza Smugę, a wydanej przez PWN.

Są to rozmowy z 20 polskimi ekonomistami, którym zadano pytania dotyczące oceny kondycji nauk ekonomicznych w Polsce i na świecie, najważniejszych problemów polskiej gospodarki i propozycji ich rozwiązań. Pytano również o pozycję polskiej ekonomii na świecie.
Każda rozmowa zaczynała się jednak od szukania odpowiedzi na pytanie, co zadecydowało o wyborze ekonomii jako kierunku studiów i pracy naukowej oraz o mistrzów, na których pytani się wzorowali. Część tych odpowiedzi dotyczących osobistych wyborów jest dość zaskakująca.

„Studiowałem ekonomię, bo chciałem zostać ekonomistą handlu zagranicznego i dostawać diety, które pozwalałyby mi na życie powyżej przeciętnej w PRL-u” (Marek Belka).
Leokadia Oręziak (SGH) chciała zrozumieć, jak naprawdę funkcjonuje świat i pragnęła zdobyć konkretną wiedzę na temat różnych zjawisk: bezrobocia, inflacji, bogactwa i ubóstwa.
Zdzisław Sadowski trafił podczas okupacji do konspiracyjnej SGH, czyli szkoły Edwarda Lipińskiego, ponieważ zawsze chciał zajmować się problematyką społeczną.

Naukami społecznymi interesował się również Adam Glapiński, jako uczeń liceum Batorego czytał książki socjologiczne, ekonomiczne i z dziedziny antropologii kulturowej. Pasjonował się Schumpeterem. Wreszcie Ryszard Bugaj, który zaczynał od konspiracyjnego czytania w szkole zapisów nasłuchów z Wolnej Europy. Przesiąkł atmosferą stawiania pytań i analizy „ścisłych związków między tym, co dzieje się w gospodarce i w życiu społecznym, a tym co dzieje się w polityce”. Po roku pracy jako robotnik trafił na Uniwersytet Warszawski i próbował tam „jak Karol Marks - zrozumieć i dążyć do zmiany”.

Wielu z rozmówców podkreślało, że zdobywając wykształcenie ekonomiczne w systemie socjalistycznym – mimo elementów ideologicznych – zetknęli się z ekonomią zachodnią. Mieli kontakty z wieloma wybitnymi naukowcami (Michałem Kaleckim, Oskarem Lange). Byli i nadal są aktywni poza sferą naukową - uczestniczą w procesach decyzyjnych w administracji rządowej, są doradcami.
W warstwie merytorycznej Paradoksów ekonomii zawarto wiele opinii i refleksji dotyczących kształcenia przyszłych ekonomistów. Chciałabym przytoczyć jedną opinię w tej sprawie, chyba wartą rozważenia, zwłaszcza w kontekście coraz mniejszego znaczenia nauk humanistycznych.

Janina Godłów-Legiędź z Uniwersytetu Łódzkiego pytana o podział nauk społecznych na ekonomię, socjologię i nauki polityczne stwierdziła, że „nie widziałaby …realizacji idei jednej nauki społecznej”, a raczej powinno się więcej w ich obrębie współpracować. A Janusz Kaliński (SGH) zachęca do „opanowania zjawiska rozmnażania się przedmiotów, dyscyplin, bo to trochę przypomina lata 50., kiedy tworzono bardzo dużą liczbę tzw. ekonomik i schodzono do bardzo wąskich branżowych profili kształcenia”. Według niego, „ekonomista powinien mieć solidne przygotowanie ogólne, nie ulegające szybkiej dezaktualizacji, bo wiedzę konkretną, bieżącą, zdobędzie w praktyce gospodarczej”.

To ostatnie stwierdzenie może być kluczem do odpowiedzi, dlaczego praca polskich ekonomistów na różnych uczelniach w innych krajach nie przekłada się jednoznacznie na polepszenie notowań polskiej ekonomii akademickiej na świecie.
Na koniec wreszcie warto zagłębić się w rozważania rozmówców na temat różnych szkół myśli ekonomicznej, z którymi się identyfikują i poznać, których ekonomistów poglądy są im najbliższe.
Barbara Janiszewska

 

Paradoksy ekonomii. Rozmowy z polskimi ekonomistami, red. Grzegorz Konat, Tadeusz Smuga, Wydawnictwo Naukowe PWN SA, Warszawa 2016, wyd. I, s. 535