banner

  

24 października 2011 odbyła się w Warszawie konferencja podsumowująca projekt pn. Komercjalizacja nauk innowacyjnych prowadzony przez Fundację na Rzecz Budowy Społeczeństwa Opartego na Wiedzy „Nowe Media” z Olsztyna.

Dla osób śledzących od lat tę drogę przez mękę zarówno naukowców jak i przedsiębiorców, niespodzianek nie było. Problemy bowiem – mimo zmian gabinetów rządowych, mimo zapowiedzi każdego z nich, iż innowacyjność, wynalazczość, wdrożenia leżą mu głęboko na sercu - są ciągle te same. Przede wszystkim – brak zaufania obu stron do siebie, brak znajomości sposobu działania przemysłu i placówek naukowych (w tym – także uczelni), nieznajomość prawa, kolosalne problemy administracyjne (dyktat biurokracji, brak kompetencji administracji), brak pomocy merytorycznej dla pionierów komercjalizacji i wreszcie – niejasne prawo własności intelektualnej.
To tylko niektóre z wielu problemów, jakie w Polsce towarzyszą naukowcom i początkującym przedsiębiorcom, o których ciągle się mówi, pisze, ale brakuje woli politycznej, żeby je przynajmniej częściowo rozwiązać. Ministerstwo nauki, które próbuje coś robić w tej sprawie wydało co prawda książeczkę – instrukcję, ale jak podkreślali niektórzy z uczestników konferencji – bardziej jest ona przydatna księgowemu niż naukowcowi pragnącemu skomercjalizować jakiś naukowy pomysł. Widocznie pisał ją ktoś, kto nie ma pojęcia o sprawie, co nie jest u nas rzadkością, skoro rad potencjalnym przedsiębiorcom udzielają zwykle ci, którzy nigdy nie utworzyli żadnej firmy.
O tym, jak działają centra transferu technologii lepiej nie mówić, skoro ci, którzy je tworzyli szybko wybierali ciepłe posady w ministerstwach niż szarpaninę w tych ośrodkach. O fikcji działań parków technologicznych wiadomo nie od dziś (niektóre nigdy nie powstałyby, gdyby nie program budowy autostrad i pokaźne wpływy od archeologów przekopujących tereny pod drogi), a i inkubatory wiosny nie uczyniły. Nawet FNP porzuciła tak gromko ogłoszony program „Innowator”, gdyż zabrakło chętnych do uczestniczenia w nim – prawdopodobnie wskutek trudności, na jakie napotykają przyszli naukowcy - przedsiębiorcy.
Mamy zatem odwieczne konstatacje typu: „nie wiadomo, co z tym zrobić”, „nie wiadomo, gdzie z tym iść”, czy „czyją to jest własnością”? I wszystko wskazuje na to, że pytania te będą w Polsce aktualne do końca świata i dzień dłużej. (al)